sobota, 28 marca 2015

63.

Nie rozmawiają po powrocie do domu, bo są tam jego rodzice więc rozmawiają z nimi, obserwują jak bawią się z ich synem. Napięcie jednak jest wyczuwalne nawet dla rodziców blondyna. I kiedy malarka przeprasza ich i znika na górze, tata piłkarz mówi:
-Marco wszystko w porządku?
-Nie. Jestem zły... nie wiem zawiedziony... sam nie wiem, ale na pewno nie czuję się w porządku.
-Musisz się uspokoić.- mówi jego mama.
-Nat zachowała się nieodpowiedzialnie, a do tego... Nie ważne. Jestem rozczarowany, może nie miała złych zamiarów, ale...- nie kończy, po prostu milknie. 
-Złość nie jest dobrym doradcą.
-Wiem, staram się jak mogę się nie wściekać. Muszę z nią porozmawiać.
-Nie rozmawiałeś?
-Nie. 
-Możemy zabrać Olivera do siebie, zostaniecie sami i będziecie mogli spokojnie porozmawiać. 
-Stęskniłem się za nim.- mówi ich syn po czym bierze małego w ramiona i całuje w policzek. Na jego twarzy maluje się uśmiech.-Pojedziesz do dziadzia i babci Oli?- mówi do niego, a on uśmiecha się szeroko jak to zwykle robi kiedy jest w centrum uwagi.- Przyjadę po niego później dobrze?- patrzy na mamę i tatę.
-Oczywiście, z przyjemnością zajmiemy się naszym skarbem.
-Przygotuję kilka rzeczy.- blondyn oddaje synka tacie, by następnie iść do pokoju malca i spakować kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Zagląda do sypialni, ale nie ma tam Nat więc słysząc szum wody dobiegający z łazienki domyśla się, iż musiała iść pod prysznic. Zanosi rzeczy małego na dół, a chwilę potem samochód jego rodziców odjeżdża. Wraca do domu, ale nie idzie do sypialni. Sprząta zabawki, które Oliver porozrzucał w salonie, potem idzie do kuchni. Ma zamiar zrobić obiad więc zajmuje się przygotowaniem warzyw i poszczególnych produktów. Nie zauważa momentu, w którym jego druga połówka staje w drzwiach. Dopiero gdy słyszy pytanie, które pada z jej ust podnosi wzrok:
-Gdzie jest Oli?- pyta dziewczyna.
-Um...- Marco bierze kolejną marchewkę by ją pokroić.- Moi rodzice zabrali go do siebie. Odbiorę go później.- mówi.
-A nie pomyślałeś o tym, że nie widziałam go od wczoraj i się stęskniłam?- mówi Natalie z wyrzutem.
I on wie, że to nie wróży nic dobrego, bo ona jest poddenerwowana, a on również jest zły.
-Natalie przecież moi rodzice nie mieszkają na końcu świata, ale kilkanaście minut jazdy od nas... 
-Kazałeś im go zabrać, by wyrzucić mi jaka jestem nieodpowiedzialna tak?- pyta wprost dziewczyna.
Marco widzi jej zdeterminowaną minę. 
-Po pierwsze nie kazałem im go zabrać, chcieli więc się zgodziłem. Myślę, że pomyśleli, iż potrzebujesz odpocząć.- mówi starając się, by jego głos brzmiał spokojnie.
-Mogłeś się nim zająć.
-Mogłem, ale to przecież są jego dziadkowie więc to normalne, że chcą się nim zająć prawda? O co ci chodzi co?
-O nic...- mówi i odwraca się, by wyjść.- Idę do pracowni.- dodaje.
-Nie ma mowy!- mówi Marco stanowczo, a ona po tych słowach zatrzymuje się wpół kroku. Powoli odwraca się i patrzy na niego.
-Słucham?- pyta malarka.- Co powiedziałeś?
-To co słyszałaś Natalie.- odpowiada piłkarz.- Powinnaś odpocząć, a o malowaniu pomyśleć jak dojdziesz do siebie. Lekarz zalecił...-nie udaje mu się dokończyć zdania, bo ona podchodzi, staje przed nim i mówi.
-Wiem co zalecił lekarz, ale malowanie mnie właśnie relaksuje i mam zamiar iść do pracowni czy ci się to podoba czy nie!- mówi stanowczo. Ton jej głosu, upartość doprowadzają do tego, że chłopak nie jest już w stanie spokojnie z nią rozmawiać. Nie chce wybuchnąć, bo teraz jest na dobrej drodze do tego, stara się opanować.
-Więc idź!- mówi.- Ale zanim to zrobisz wytłumacz mi proszę co sobie myślałaś spędzając całe noce malując i wmawiając mi, że położyłaś się o jakiejś ludzkiej porze? Wytłumacz mi, czy robiąc to w ogóle zastanawiałaś się, co może się stać jak zostajesz sama z dzieckiem po kilku takich nocach? 
-Mówisz, że jestem nieodpowiedzialna tak?
-Nie mówię, że jesteś nieodpowiedzialna, ale że to było nieodpowiedzialne zachowanie. 
-Może nie mam zbyt wiele czasu na malowanie.
-Czy ja nie obiecałem, że zajmę się Oliverem, a ty w tym czasie możesz malować?- pyta jej.
-Obiecałeś, ale ciebie ciągle nie ma! - wyrzuca mu. 
-Przepraszam, że powołali mnie do reprezentacji mojego kraju w takim razie. Następnym razem mam odmówić rozumiem?
-Nie o to chodzi?
-A o co? Bo chyba wiążąc się ze mną wiedziałaś, że gram zawodowo w piłkę i jak często mnie nie ma. 
-A ty wiedziałeś, że malowanie jest tym co kocham i potrzebuję tego tak jak ty piłki.
-Tak i dlatego obiecałem, że pomogę ci na tyle na ile będę w stanie. I chyba to robię. A ty w zamian za to mnie okłamujesz i udajesz, że jest w porządku, a w międzyczasie doprowadzasz swój organizm do wycieńczenia. Sztuka sztuką, ale masz dziecko do jasnej cholery! Pomyślałaś przez moment co by się mogło wydarzyć gdybyś nie zadzwoniła w porę do Agnes, a Oliver nie byłby w kojcu? Mógłby zrobić sobie krzywdę!
-Wiem, ale nic się nie stało!- podnosi głos.
-Mogło się stać, bo byłaś lekkomyślna Natalie!
-Nie krzycz!
-Przecież to ty  krzyczysz do cholery!!! 
W oczach dziewczyny lśnią łzy, które jeszcze nie płyną, jednak on jest pewien, że tak za moment się stanie. Chłopak widząc to, robi krok w jej stronę, ale ona się odsuwa.
-Wychodzę.- mówi dziewczyna po czym kieruje się na górę do garderoby. Piłkarz idzie za nią. Kiedy ona bierze w dłonie ubranie, w którym ma zamiar wyjść, on zabiera jej je z rąk.
-Co ty do cholery robisz!!!- krzyczy malarka.
-Zostaniesz w domu! Czy ty nie rozumiesz, że jesteś osłabiona, wczoraj straciłaś przytomność, nie pozwolę ci wyjść samej rozumiesz? Do tego jesteś zdenerwowana.
-Bo się ze mną kłócisz!
-To nie ja pierwszy  podniosłem głos.
-Zamkniesz mnie teraz w domu? O to ci chodzi?
-Nie zamknę cię w domu, po prostu się martwię. Czy to tak trudno zrozumieć?
-Chcę wyjść, muszę wyjść!
-Jeśli nie chcesz ze mną rozmawiać i przebywać ze mną to  ja wyjdę. To żaden problem.
-Więc wyjdź.
Marco milknie, czuje się po prostu jakby dostał w policzek. Bez słowa właściwie bierze bluzę i czapkę, po czym opuszcza garderobę. Chwilkę później Natalie słyszy odgłos zamykanych drzwi więc wychodzi z garderoby, po czym siada na ich łóżku. Tak właściwie, to wie, że on miał rację, nie ma pojęcia dlaczego tym, że jej to powiedział, tak ją zirytował. Jest zmęczona więc idzie na dół, bierze lekarstwa po czym wraca do sypialni i kładzie się do łóżka. Nie mija wiele czasu, a ona już śpi.
***
-Nasz wnuk zasnął.- mówi do męża, a on uśmiecha się. - Jest takim wspaniałym maluchem, czasem jak na niego patrzę to widzę naszego syna, choć ma wiele cech mamy.
-To prawda. Tak się cieszę, że nasz syn został tatą. Czekałem na ten moment, po tym wszystkim co się stało, bałem się, że nie będzie chciał się zaangażować.
- Ale stało się. Zyskaliśmy wspaniałą przyszłą synową, bo na pewno nią zostanie, oraz mamy cudownego wnuczka.- uśmiecha się kobieta.- Możemy go rozpieszczać do woli.
-Nom nie wiem czy tak do woli, ani Nat ani Marco na to nie pozwolą.
Słyszą odgłos zamykanych drzwi, a potem kroki. Kilkanaście sekund później w salonie zjawia się ich syn. Nie mówi właściwie nic, po prostu zajmuje miejsce na sofie niedaleko ojca. Oboje patrzą na niego wyczekująco, ale on nie mówi. W końcu pada pytanie:
-Pokłóciliście się?
Słyszą jak piłkarz wzdycha.
-Nie wiem dlaczego właściwie. Powiedziałem jej to co myślę... Chciała wyjść, ale się nie zgodziłem. Boję się, że coś jej się stanie, że zasłabnie na chodniku, ulicy... boję się, nie chcę jej stracić... Więc zaproponowałem, że ja wyjdę jeśli chce...
-Powiedziała, byś wyszedł?
-Tak. Była zła, ja też... 
-Musicie ochłonąć, a potem wszystko wróci do normy.
-To było okropne... 
-Marco było, bo chyba tak naprawdę to pierwszy raz się pokłóciliście poważanie.
-Nie wiem... może
***
Zerka na zegarek już któryś raz z kolei, właściwie cały czas na niego patrzy. Zastanawia się kiedy wróci Marco. Odpoczęła, zgotowała obiad, posprzątała w kuchni i teraz nie ma już co robić. Kusi ją by iść do pracowni, więc to robi, ale nie maluje. Patrzy na swoje obrazy, które najpierw rozstawiła. Zastanawia się intensywnie. W końcu pragnienie wygrywa. Bierze w dłoń jeden z pędzli, sztalugę i jedno pociągnięcie, drugie i kolejne... Mijają sekundy, które zmieniają się w minuty, minuty w godzinę, potem mija kolejna i kolejna. Nie zauważa, że jest tam już ponad trzy godziny. Jej obraz bowiem nabrał kształtów, wyciąga kolory, które chce na nim widzieć. I kiedy Marco wraca do domu i zastaje w nim ciszę nie działa to na niego dobrze. Ona go przeraża. Wkłada Oliego do kojca, a sam zaczyna przeszukiwać dom. Nie znajduje jej w kuchni, w salonie, w łazience na dole, potem w sypialni, w ich łazience, garderobie, ale gdy w końcu z niej wychodzi słyszy odgłos jakby coś upadło. Idzie do pracowni i zastaje ją przed płótnem, ze sztalugą w ręku, w drugiej z pędzlem. 
-Natalie prosiłem cię...- mówi, a ona po prostu się odwraca. Na jej twarzy gości uśmiech.
-Coś ci pokażę.- mówi po prostu więc kiedy ona wyciąga swoją dłoń, on podchodzi i daje jej swoją. Dziewczyna wskazuje na obraz, a on patrzy zauroczony. Ten obraz przedstawia jego i Olivera, właściwie ich twarze, uśmiechnięte twarze. I choć piłkarz nie jest znawcą sztuki, to swobodnie może powiedzieć, że Natalie ma talent. Ma umiejętność ukazywania w swoich obrazach rzeczywistych cech. Twarze namalowane na płótnie są  zgodne z rzeczywistością, wszystkie rysy dokładnie odtworzone i ten błysk w oczach obydwu panów.
-Takiego cię uwielbiam.- wyznaje dziewczyna.- Przepraszam.-dodaje patrząc mu w oczy.
-Kocham cię najmocniej na świecie Natalie, kocham was.- odpowiada wyznaniem blondyn.
-Wybacz mi, postępowałam lekkomyślnie, nie robiłam tego specjalnie, wiesz przecież, że gdy zaczynam malować odpływam, często nie zdawałam sobie sprawy, która godzina, a potem gdy już wróciłam do rzeczywistości i widziałam, że przesadziłam, to bałam się przyznać, bo zdawałam sobie sprawę z twojej reakcji. Poza tym zanim się poznaliśmy też zarywałam noce i nigdy nic złego się z tego powodu nie działo więc myślałam, że teraz też tak będzie i ja...- przerywa, a w jej oczach pojawiają się łzy.- Naraziłam na niebezpieczeństwo nasze dziecko, przepraszam. Ja naprawdę nie chciałam. I nie powinnam mówić ci tych wszystkich rzeczy, które padły z moich ust podczas naszej rozmowy, a właściwie kłótni. Nie myślę tak. Brakuje mi ciebie gdy wyjeżdżasz, tęsknię za tobą, ale przecież pokochałam piłkarza. I przecież rozumiem, że to twoja pasja i praca. Akceptuję wszystko co związane jest z piłką i naprawdę jestem z ciebie taka dumna, bo jesteś fantastycznym piłkarzem, co jest absolutnie wspaniałe, ale jesteś również wspaniałym tatą i naprawdę fantastycznym partnerem i...- dziewczyna nie kończy, bo piłkarz zamyka jej usta pocałunkiem, który oddaje. A potem to Marco mówi:
-Ja również przepraszam, bo może powiedziałem to wszystko zbyt ostro, ale kiedy usłyszałem o tym, że jesteś w klinice i co się stało, byłem przerażony i wściekły na siebie, że nie zauważyłem.-tłumaczy.- Kocham cię najmocniej na świecie, kocham naszego synka i chciałbym, by jego mama była zdrowa i szczęśliwa. I nie powiedziałem tego wszystkiego dlatego, by ci coś wytknąć, ale z troski, bo choć rozumiem, czym jest dla ciebie malowanie, to nie mogę pozwolić na to, by odbijało się ono na twoim zdrowiu. Myślę, że możemy zorganizować opiekę dla Olivera częściej jeśli chcesz malować. Moi rodzice zaoferowali pomoc, więc po prostu wystarczy z nimi porozmawiać jeśli ja nie mogę się nim zająć odpowiednią ilość czasu. Nie chcę byś przestała malować, twoje obrazy są tak wyjątkowe jak ty...
Przepraszam jeśli moje słowa cię zraniły, nie chciałem tego.
-Wiem... Wiem Marco...
Muska jego usta swoimi, a potem odsuwa je, ale ich czoła nadal się stykają.
-Chyba przeżyliśmy właśnie swoją pierwszą kłótnię...- mruczy chłopak.
-Mam nadzieję, że pierwszą i ostatnią.- odpowiada Nat, a on się uśmiecha i znów ich usta się łączą.
***
Agnes przegląda swoją skrzynkę mailową i odpisuje na zaległe wiadomości, wyrzuca reklamy do kosza. Wstępnie planowała szczegóły wystawy Natalie, ale po ostatniej sytuacji jest pewna, że termin musi zostać przesunięty, bo przyjaciółka na pewno będzie potrzebowała odrobiny czasu na dojście do siebie. Odkłada więc wystawowe plany na bok, bo musi ustalić wszystkie zmiany z Nat. Następnie otwiera rachunki, które przychodzą na maila i płaci je za pomocą konta internetowego. Kiedy wszystkie zaległe sprawy są już załatwione i ma zamiar wylogować się z poczty, zanim wciska wyloguj słyszy dźwięk przychodzącej wiadomości. Zauważa nowego maila, który jest od Ricky'ego. Otwiera go i czyta:

Kochanie,
wiem, że pewnie to odrobinę niespodziewane i szalone, ale w załączniku znajdziesz bilet lotniczy. Jesteś zaskoczona? Wiem, ale tak, kupiłem ci bilet na samolot i mam nadzieję, że z niego skorzystasz. Bardzo chcę cię zobaczyć i jestem tak zdesperowany, by kupić bilet bez twojej wiedzy, bojąc się, że się za to wściekniesz, bo przecież powinienem zapytać. Cóż... nie zapytałem, po prostu w przypływie desperacji kupiłem go, wcześniej niemal błagając szefa o kilka dni wolnego, na które niestety się nie zgodził, więc jedyną opcją w tym momencie, byśmy się mogli zobaczyć jest twój przylot. Zrób to proszę.
Tęsknię jak wariat!
                                                     Ricky
Na twarzy Agnes maluje się zaskoczenie, ale bynajmniej nie jest na niego zła, bo sama tęskni i zastanawiała się nad kupnem biletów, miała zamiar tylko ustalić termin z Rickym, ale skoro ją wyprzedził to blondynka myśli, że ten bilet się nie zmarnuje. Wie, że Ricky czeka zapewne na jej reakcję, więc nie odpisuje na maila, ale dzwoni na skype, bo jest dostępny. I kiedy odbiera dziewczyna ma wrażenie, że spodziewa się, że ona na pewno zmyje mu głowę, za jego pomysł, a tymczasem dziewczyna uśmiecha się do niego i mówi:
-Przyjedziesz po mnie na lotnisko?- pyta, a kiedy on nie odpowiada zdumiony dziewczyna dodaje.- Nie znam twojego adresu więc nie wiem jak miałabym cię znaleźć...
Chłopak uśmiecha się szeroko i mówi:
-Oczywiście, że przyjadę na lotnisko... Przyjechałbym po ciebie na koniec świata, jeśli byłoby to konieczne...
***
Następnego dnia Agnes jedzie do domu Nat i Marco. Drzwi otwiera jej blondyn, który wpuszcza ją do środka i informuje, że jego druga połówka jest w pracowni, a on wychodzi. Agnes idzie więc na górę, ale najpierw przygotowuje w kuchni dwa kubki ulubionej herbaty Natalie. Gdy zjawia się w pracowni jej przyjaciółka stoi przy sztaludze i patrzy na obraz, który własnie maluje. W jednej dłoni ma pędzel, a drugą trzyma na biodrze. Zastanawia się nad czymś intensywnie. W momencie gdy słyszy kroki odwraca się i na widok przyjaciółki, z parującymi kubkami w ręku na jej twarz wkrada się uśmiech:
-Nie zamknął przed tobą pracowni na klucz?- pyta blondynka.-Myślałam, że będziesz miała szlaban na malowanie do odwołania.- dodaje.
-Cóż... jestem z wyjątkowym mężczyzną, który pomimo tego, że czasem postępuję bardzo lekkomyślnie nadal chce mi ufać.- odpowiada Natalie i odkłada pędzel do innych. Agnes podaje jej kubek, a ona chętnie go przyjmuje. Siadają przy stole w rogu pokoju i obydwie upijają łyk gorącego napoju. 
-Lecę do Ricky'ego w weekend.- mówi Agnes, a Natalie patrzy na nią zaskoczona.-Wczoraj wysłał mi maila, a w załączniku bilet na samolot. Nie pytał, po prostu kupił. Szalony jest...
-Zakochani ludzie tak mają...- mówi malarka uśmiechając się znad parującego kubka.
***
Piłkarz siedzi przy stoliku w kawiarni z dwoma swoimi kolegami popijając kawę i rozmawiając. 
-Czyli wszystko już jest załatwione tak?- dopytuje.
-Tak. 
-Na pewno?
-Marco za kogo ty nas masz co? Przecież jak mówimy, że wszystko jest załatwione, to jest. Tylko was brakuje...
-Ok. Dziękuję.
-Myślę, że na podziękowania przyjdzie czas później.- uśmiecha się Marcel.
***
Marco rozmawia z rodzicami, bo ma do nich pewną prośbę. Chwilę wyjaśnia, a potem, kiedy się zgadzają uśmiecha się. Na ich twarzach również goszczą uśmiechy. Są szczęśliwi, widząc jego determinację i to jaki jest podekscytowany. 
***
-Ale jak to wyjeżdżamy na weekend we dwoje? A co z naszym synem? Przecież będzie za nami tęsknił?- pyta.
-Będzie z rodzicami, którzy jak zapytałem z chęcią się zgodzili. 
-Marco ja ufam twoim rodzicom, wiem, że zajmą się naszym synkiem, ale to małe dziecko, a co będzie jeśli zacznie płakać i...
-Kochanie poradzą sobie i doskonale o tym wiesz. Oli będzie pod dobrą opieką i będzie zachwycony, bo ich uwielbia. 
-Kochanie ja wiem, że jestem przewrażliwiona, ale...
Marco po prostu całuje ją więc nie może nic więcej powiedzieć. Kiedy przestaje dziewczyna patrzy na niego:
-Używasz wszystkich możliwych argumentów, by mnie przekonać.-mówi Nat.
-Tylko tych najlepszych.- uśmiecha się blondyn.
-Ja przepraszam, ale...- nie kończy, bo chłopak dotyka opuszkami palców jej ust.
-Ciiii.- mówi.- Proszę cię Natalie.- patrzy jej w oczy.- Zaufaj mi dobrze? Możesz to zrobić?- pyta.
-Przecież ufam ci bezgranicznie, ale po prostu nie lubię zostawiać Oliego...
-Wiem, ja też, jednak  to wyjątkowa sytuacja.
-Dlaczego wyjątkowa?- pada pytanie.
-To niespodzianka. Dowiesz się w weekend.- mówi tajemniczo blondyn.
***
Czy zaskoczyłam Was kolejnym rozdziałem?
ostatnio często wrzucam, ale cóż... wena dopisuje, choć nie jestem do końca zadowolona z efektów końcowych, jednak ostateczną ocenę zostawiam Wam. Opowiadanie kończy się, pewnie nie pocieszyłam tą wiadomością, ale tak jest. Myślę, że do końca 2- może trzy rozdziały- oprócz tego oczywiście. Czy jeśli pojawi się następne, już kiedyś o tym pisałam, to czy będziecie czytać? Opowiadanie będzie niejako kontynuacją, ale głównymi bohaterami nie będzie już Nat i Marco, a ktoś inny, jednak Marco i Nat nie znikną, a będą się pojawiać, nawet bardzo często. To co- zostaniecie ze mną???
Pozdrawiam.




czwartek, 26 marca 2015

62.

To nie tak, że stało się coś naprawdę złego. Natalie sama nie wie kiedy zatraciła się w pracy tak, że praktycznie przestała sypiać. Oczywiście malowała w dzień, kiedy Oliverem zajmował się jego tata, gdy bywał w domu, albo dziadkowie, albo też Agnes, która bardzo często wpadała i po prostu zabierała małego na spacer, a potem nie było ich 3 godziny. Jednak kiedy wszyscy wokół układali się do snu, one tego nie robiła, bo wolała spędzić ten czas w pracowni. Często Marco wielokrotnie przychodził do niej, a ona obiecywała, że zaraz kończy, po czym on już po raz kolejny nie przyszedł więc ona wiedziała, że zapewne zasnął więc nadal malowała, a gdy w końcu zdarzało jej się zerknąć na zegarek już świtało. Wtedy często biegła na dół do łazienki, by nie obudzić swojej drugiej połówki, a potem wsuwała się pod kołdrę, by kiedy chłopak się obudzi nie domyślił się, że jego kobieta znów całą noc spędziła w pracowni. Wiedziała, że nie byłby zadowolony. I to nie do końca było tak, że go okłamywała gdy rano pytał czy jest wypoczęta i się wyspała, a ona odpowiadała, że tak. Bo tak było, przynajmniej tak wtedy myślała.
***
-Jesteś jakaś blada.- zauważa Agnes, która bawi się z Olim gdy Natalie pakuje rzeczy Marco do walizki.
-Jestem trochę zmęczona, nie spałam dobrze. 
-Nat ty przypadkiem nie spędziłaś całej nocy w pracowni?- pyta ją przyjaciółka.
-Nie, mój facet przyszedł o 24:00 po czym zabrał mi z dłoni pędzel, a mnie siłą wyciągnął stamtąd. Więc teoretycznie powinnam się wyspać, ale tak nie jest. Może to dlatego, że nie lubię jak nie ma go dłużej niż dwa dni, a teraz nie będzie go kilka, bo przecież zgrupowanie reprezentacji i mecze towarzyskie...- wzdycha.- Cóż... ostatnim razem kiedy grał w meczu towarzyskim skończyło się tak jak się skończyło, ja po prostu...- nie kończy, bo ktoś obejmuje ją, jej plecy przylegają ciasno do klatki piersiowej i słyszy.
- Wszystko będzie dobrze...- szepce jej Marco do ucha, więc ona odchyla głowę do tyłu tak, że opiera ją na jego ramieniu.- Ja też nie lubię wyjeżdżać i Was zostawiać, ale powołano mnie i ja...
-Wiem kochanie, wiem...- przerywa mu.- Rozumiem to, naprawdę, ale muszę trochę pomarudzić.- Nat stara się uśmiechnąć, ale niezbyt jej to wychodzi. Agnes przygląda się tej scenie i się uśmiecha, a Marco odwraca ją do siebie przodem i muska delikatnie jej usta- Szybko wrócę...
-Już za tobą tęsknię.- wyznaje malarka.
-Przecież jeszcze tu jestem, wyjeżdżam za 4 godziny.
-No to co... Ja już tęsknię.- powtarza Natalie, a on po prostu ją przytula.
***
-Więc jak było w pracy?- pyta blondynka z zainteresowaniem, a on jedynie wzrusza ramionami.- Ricky!
Chłopak patrzy na nią i chwilę milczy. Dopiero później decyduje się mówić.
-Wiesz odkąd wróciłem nie jest tak samo... Naprawdę idę do pracy i mam pustkę w głowie.- przyznaje.
-Nie jest tak źle, po prostu jeszcze nie przestawiłeś się z trybu urlopowego na tryb pracy.- mówi.
-Nie, to nie to.- zaprzecza chłopak.
-A więc co?- dopytuje dziewczyna, bo nie wie co on ma na myśli.
-Nie potrafię się skupić na pracy, to trudne gdy twoje myśli są zupełnie gdzie indziej...- tłumaczy.
-Ricky chodzi o twoich rodziców? 
-Tęsknię za Tobą.- mówi po prostu chłopak.- Nie chodzi o rodziców, choć z nimi też chciałbym się spotkać, to jednak bardziej chciałbym zobaczyć się z tobą.- wyznaje.
-Wiesz... ja również za tobą tęsknię.- stwierdza Agnes.
-Minęło kilka dni od mojego wyjazdu, a ja już chciałbym wrócić. To niemożliwe jeśli chcę zachować pracę, co jest oczywiste, ale nie wiem jak długo tak pociągnę, bo szef się wkurzy jeśli nic nie napiszę. Moi koledzy z pracy zastanawiają się codziennie głośno co się ze mną dzieje, a ja nie mam ochoty ich już słuchać. Z drugiej strony to trochę zabawne, bo bawią się w zgadywanki, więc jak już nie piszę, to przynajmniej się nie nudzę, bo ludzka wyobraźnia jest naprawdę fenomenalna...- opowiada.- Ja naprawdę żałuję, że ten czas tak szybko minął, bo chciałem tak wiele ci powiedzieć, chciałem spędzić z tobą dużo więcej czasu, a nie miałem go na tyle... I tęsknię naprawdę.- mówi.
-Ja za tobą też. I też o tobie myślę i ta sytuacja jest śmieszna, że mówimy sobie o tym wpatrując się w ekran laptopa.
-Masz rację...
Nastaje cisza. Po prostu obydwoje milkną. Może to kilka, kilkanaście lub kilkadziesiąt sekund mija zanim Ricky mówi:
-Przylecisz?
-Przylecę!
I te dwa słowa sprawiają, że na twarzach obydwojga pojawia się uśmiech.
***
Stojąc w tunelu i czekając na wyjście na murawę zastanawia się jak potoczy się ten mecz. Ma nadzieję, że szczęście dziś uśmiechnie się do nich i wygrają. Oczywiście zdaje sobie sprawę, że w futbolu wszystko jest możliwe, chwila dekoncentracji i przeciwnik może przechylić szalę zwycięstwa w swoją stronę. Ma zamiar dać z siebie wszystko, jego koledzy również. Gdzieś w  jego podświadomości znajduje się jednak myśl, o tym co stało się na meczu z Armenią. Stara się nie myśleć o tym, ale to nie do końca mu się udaje. Trochę obawia się powtórki tej sytuacji, tym bardziej, że przecież po tamtej pamiętnej kontuzji, jakiś czas później, gdy wydawało się, że już będzie dobrze, złapał kolejną, podobną choć nie tak ciężką. I obawia się, iż znów tak może się stać. Starał się tego nie okazywać, ale Ci co najlepiej go znają i tak zauważyli. Rozmawiał o tym z Mario, bo zapytał, rozmawiał z Andre', z Matsem. Wszyscy starali się, by przestał się nad tym zastanawiać. Trochę im się udało, ale w takim momencie, gdy za chwilę ma wyjść na murawę wszystko wraca. Wtedy też był zdeterminowany, miał mnóstwo energii i motywacji, cieszył się, że znów może przywdziać strój reprezentacji, bo przecież nie każdy może, to zaszczyt, a potem trach... i nie tylko zakończył mecz przed czasem, ale pożegnał się wówczas z występem w Brazylii. Przed samym wyjściem czuje, że ktoś kładzie mu rękę na ramieniu. Patrzy w bok i widzi trenera.
-Nie myśl o tym Marco...- słyszy słowa szkoleniowca.- Po prostu graj... 
Chłopak nic nie odpowiada, bo piłkarze ruszają do przodu. I w momencie wchodzenia na boisko ogrania go jakiś spokój i już wie, że tego wieczoru nic złego się nie wydarzy.
***
Natalie stara się oglądać mecz, ale oczy same jej się zamykają. Próbuje z tym walczyć, przez chwilę nawet jej się to udaje, widzi bramkę swojego mężczyzny więc cieszy się bardzo, ale kiedy mijają kolejne minuty meczu znów ogarnia ją senność i wie już, że nie dokończy oglądania. Wstaje więc z sofy i z uczuciem tak jakby rozczarowała Marco udaje się do ich sypialni, by położyć się do łóżka. Prawie natychmiast zasypia.
***
Mecz kończy się remisem, a końcowe minuty Marco ogląda z ławki. Zrobił wystarczająco dużo, strzelił gola, zaliczył kilka ładnych akcji, więc trener w około 70 minucie uznał, że należy mu się odpoczynek. Kiedy rozbrzmiewa końcowy gwizdek piłkarze dziękują sobie, a potem schodzą do szatni. Po prysznicu i przebraniu się w dresy, a potem po zajęciu miejsc w autokarze Marco pisze sms- a do Nat. Czeka na odpowiedź, jednak ta nie nadchodzi. Przychodzi mu na myśl, że mogła zasnąć tak więc pisze jej jeszcze jednego sms-a o treści " Słodkich snów moje skarby. Mam nadzieję, że wiecie, iż ta bramka była dla Was. Kocham najmocniej :* M.
Odkłada telefon do kieszeni, a Mario, który siedzi obok niego mówi:
-Nie odpisała?- pyta.
-Nie, myślę, że zasnęła. 
-Ann przesyła buziaki.
-Dzięki. 
-Wiesz co?
-Co?
-Fajnie jest znów z Tobą grać Marco. - mówi młodszy.- Mistrzostwa były spełnieniem marzeń, ale nie potrafiłem się z tego do końca cieszyć wiedząc, że ty w tym czasie cierpisz, bo złapałeś w kontuzję. W końcu jesteśmy braćmi.
-Wiem... Ja też cieszę się, że możemy znów stanąć po jednej stronie... Brakuje mi tego.
-Mnie również.
***
 Kiedy on trenuje dwa dni później nie zdaje sobie sprawy co dzieje się w jego domu. I może dobrze, że o niczym nie wie. W tym samym czasie Agnes zaalarmowana telefonem Nat, która nie powiedziała nic innego tylko żeby przyjechała jak najszybciej, bo źle się czuje, najszybciej jak może jedzie do niej. I kiery dostaje się do domu za pomocą zapasowych kluczy, bo jak próbowała dzwonić to nikt nie otwierał, zauważa Olivera siedzącego w kojcu w salonie i bawiącego się zabawkami, a następnie swoją przyjaciółkę w pozycji półleżącej na sofie. Nie zastanawia się długi i natychmiast podchodzi do niej. Wie, że coś jest nie tak, bo Natalie nigdy by sobie nie pozwoliła na sen, kiedy jest sama z synem. Ma rację, bo nie udaje jej się obudzić Natalie. Sprawdza oddech i kiedy okazuje się, że oddycha po prostu wybiera numer na pogotowie. Domyśla się, że dziewczyna mogła stracić przytomność po telefonie do niej. Rozmawia z dyspozytorem, w międzyczasie sprawdzając czy z Nat wszystko w porządku, podczas gdy synek przyjaciółki zaczyna się niecierpliwić. W momencie gdy agentka rozłącza się podaje mu kilka innych zabawek, by się zajął, a on chętnie je bierze, nie zdając sobie nawet sprawy, że coś złego dzieje się z jego mamą. Kilka minut później przyjeżdża karetka, która zabiera jej przyjaciółkę do kliniki, a ona nie może pojechać ponieważ czeka na przyjazd rodziców Marco, którzy mają zająć się małym Olim. Kiedy się zjawiają ustalają, że nie od razu zadzwonią do blondyna, zrobią to gdy się czegoś dowiedzą. Więc Marco w tym czasie kopie piłkę, gra w gierki drużynowe, a jego druga połowa zostaje przywieziona na izbę przyjęć.
***
-Ale jak to organizm jest przemęczony? Jaka anemia, przecież ona zdrowo się odżywia, wiem, bo często u nich bywam, Nat dba o to co jedzą, gotuje zdrowo, nie głodzi się, je normalnie? Nie rozumiem skąd anemia?
-Organizm po prostu dobrze nie przyswaja witamin i minerałów. To się zdarza, zajmiemy się tym. Do tego dochodzi niedobór snu, przemęczenie i w tej sytuacji utraty przytomności są normą... Najważniejsze, że pacjentka jest przytomna, nie znaleźliśmy poważniejszej przyczyny. Musi po prostu przez jakiś czas dodatkowo brać leki, odpoczywać, wysypiać się, a nie spędzać całe noce malując...- mówi ze spokojem lekarz.
-Mówiła, że sypia. Przyznała, że mniej, ale przekonywała mnie, że nie spędza całych nocy w pracowni.- mówi przyjaciółka malarki.
-Proszę porozmawiać  z przyjaciółką.- podpowiada lekarz.- Zostanie do jutra i myślę, że wypiszemy ją do domu. 
-Dziękuję bardzo.- Agnes podaje dłoń lekarzowi, a potem idzie do pokoju, w którym jest jej przyjaciółka. Wchodzi i zauważa, że ona nie śpi. Blondynka nie wie co ma jej powiedzieć. Ma ochotę nakrzyczeć na nią, bo była lekkomyślna, ale z drugiej strony cieszy się, że ta utrata przytomności nie jest spowodowana czymś poważniejszym. Podchodzi, a Natalie mówi po prostu:
-Przepraszam...- Agnes nic nie mówi, po prostu siada obok jej łóżka i uśmiecha się lekko.
***
Marco nie ma się o niczym dowiedzieć przed zakończeniem meczu, o to prosi Natalie swoją przyjaciółkę, a ona niechętnie się zgadza. Innego zdania są rodzice blondyna, którzy zanim dowiadują się o prośbie Natalie informują go o tym co się stało. Więc kiedy Natalie odbiera od niego telefon na dwie godziny przed rozpoczęciem meczu towarzyskiego, w którym ma zagrać i już ma życzyć mu powodzenia on mówi:
-Powiedz mi jak się czujesz?- pada pierwsze pytanie i choć Natalie może usłyszeć w tonie jego głosu troskę, to jednak brzmi to inaczej niż zwykle.
-Czuję się dobrze Marco.- odpowiada nieświadoma, ze on wie.- Powiedz mi lepiej jak ty się czujesz przed kolejnym meczem?- pyta jego.
-Rozmawiałem z trenerem i nie zagram. Za pół godziny wyjeżdżam i postaram się być jak najszybciej.- te słowa padają z ust chłopaka.
-Nie rozumiem...- mówi Natalie.
-Jak mógłbym grać, kiedy wiem, że moja kobieta została zabrana przez pogotowie do kliniki po tym jak straciła przytomność?- wyrzuca z siebie.- Wracam do domu Natalie.- mówi.
-Rodzice ci powiedzieli...- bardziej stwierdza niż pyta malarka.
-Szkoda, że ty mi nie powiedziałaś czy Agnes.- wzdycha.- Jak długo miałem, żyć w niewiedzy Nat? Czy to nie jest sytuacja, gdzie wszystko inne odchodzi na dalszy plan?- pyta z żalem.
-Jesteś na zgrupowaniu, a mnie nic nie jest więc uznałam, że nie ma sensu...- nie udaje jej się dokończyć, bo chłopak jej przerywa.
-Pozwól, że sam zadecyduję czy jest sens wychodzić na murawę, gdy powinienem być z moją rodziną.- mówi wyraźnie zirytowany.- Nie lubię takich sytuacji, wiesz dobrze o tym, że nie lubię jak ktoś coś przede mną ukrywa, a wręcz kłamie!- nie krzyczy, ale mówi stanowczo.- Nie mogę tego znieść i myślałem, że tak dobrze mnie znasz, by o tym wiedzieć. Tymczasem ty zdajesz się wiedzieć lepiej co dla mnie dobre... 
-Marco...
-Jeśli myślisz, że mecz jest dla mnie najważniejszy, to się mylisz!- kwituje.
-Marco ja...
-Przyjadę jak najszybciej się da. Muszę kończyć. Do zobaczenia.- żegna się po czym się rozłącza. Natalie spogląda na Agnes, która siedzi w fotelu i bynajmniej domyśla się, że Marco nie był zbyt zachwycony faktem, że nic mu nie powiedziały. Domyśla się, że był zły, ale o tym jak bardzo przyjdzie im się przekonać jakiś czas później.
***
Agnes wychodząc od Natalie około 21 wpada na Marco przy windzie. 
-Cześć.- mówi.
-Cześć.- odpowiada chłopak.
-Natalie zasnęła więc  postanowiłam pojechać do domu...
-Ok.- mówi piłkarz.
Agentka obserwuje go i od razu zauważa, że jest zły. 
-Przepraszam dobrze?- mówi blondynka.- Nie chciałam milczeć, ale ona, jak wiesz, ma dar przekonywania, będzie tyle mówić, że...
-Nie w tej sytuacji Agnes.- mówi skrzydłowy.- W takim przypadku nie można słuchać Nat. Jestem wściekły!- stwierdza.
-Jest mi przykro...- mówi przyjaciółka.
-Pewnie tak, ale to nie sprawi, że będę mniej zły. Powinnaś zadzwonić, ona jest matką mojego dziecka, kocham ją nad życie, zasłabła w naszym domu, dobrze, że dziecko było w kojcu, bo nie chcę nawet myśleć, co by się stało, gdyby było na macie, albo Natalie nie zdążyłaby zadzwonić do ciebie...- mówi. - Nie powinnaś słuchać jej próśb, ale powinienem być pierwszą osobą,  którą powiadomiłaś po tym jak zadzwoniłaś po karetkę...
-Wiem, ale musiałam zadzwonić po twoich rodziców, a potem zadecydowaliśmy, że tobie powiemy jak się czegoś dowiem i gdyby nie prośba Natalie...- wzdcha.- Przepraszam Marco, masz rację.
-Dobra, stało się.- mówi.- Idę do niej, a potem pojadę do domu. Muszę jeszcze porozmawiać z lekarzem, bo przez telefon to nie rozmowa. Dziękuję, że przyjechałaś.- patrzy na nią.
-Nie musisz mi dziękować. Przepraszam jeszcze raz.
-Ok.
-I nie bądź na nią zły...
-To będzie trudne... Dobranoc.
-Dobranoc.
Pierwsze idzie do pokoju swojej ukochanej, która śpi. Kiedy muska ustami jej czoło nie budzi się, nie robi tego również wtedy, gdy całuje jej policzki, a potem usta. Siedzi chwilkę przy niej, jednak  pielęgniarka nalega, by pojechał do domu. Ma zamiar to zrobić, ale  najpierw rozmawia z lekarzem uzyskując wszystkie informacje o stanie zdrowia  Nat.
I gdy Natalie budzi się rano nie ma przy niej nikogo, ale wie, że Marco był, bo na fotelu leży jego bluza. Wyciąga dłoń i bierze ją. Kiedy ma ją w dłoniach przykłada do niej twarz wąchając. Bluza pachnie ulubioną perfumą blondyna, a ona uwielbia ten zapach. Lekarz podczas obchodu informuje ją, że zostanie wypisana, że informacje przekazał partnerowi, który zjawi się około godz.10. Tak też się dzieje, Marco przyjeżdża z jej ubraniami. Wita się z nią pocałunkiem, po czym daje jej ubrania i prosi, by się przebrała. Jest rzeczowy, w jego tonie głosu nie słychać wściekłości, ani złości, ale Marco zachowuje się inaczej i to ją martwi. Natalie ubiera się, pielęgniarka przynosi wypis więc obydwoje kierują się do wyjścia. W samochodzie Natalie nie wytrzymuje napiętej atmosfery, która się wytworzyła:
-Nakrzycz na mnie, wrzeszcz, mów do mnie, ale nie bądź taki.- prosi go.
-W domu o tym porozmawiamy Natalie.- mówi tylko, a ona po prostu przytakuje kiwnięciem głowy.
***
Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem, bardzo mi miło je czytać.W tym jest więcej Natalie i Marco. Mam nadzieję, że rozdział się spodoba. Pozdrawiam i do następnego razu !

wtorek, 24 marca 2015

61.

 Marcel ciągle mówi, a oni śmieją się z historii opowiadanych przez przyjaciela. Marco ma wrażenie, że jego  mięśnie brzucha nie nie wytrzymają kolejnych opowieści, ale nie nie przerywając słucha. W momencie gdy chłopak kończy nastaje cisza. W końcu Marcel mówi:
-nic nie nie mówicie, to jest dziwne ...- zauważa.
-po prostu próbujemy dojść do siebie po zabójczej dawce śmiechu.- mówi Robin.
-Rob ma rację, boli mnie brzuch ... Już dawno tak się nie  śmiałem. Ty to masz przygody chłopie.- stwierdza blondyn.
-Po prostu to był jakiś pokręcony tydzień. Najpierw myślałem, że może to taki dzień, ale jak minęła niedziela, a w poniedziałek znów był zakręcony dzień to stwierdziłem, że to zapewne dopiero początek. Nom, ale suma sumarum jakoś poszło.
-I to jest najważniejsze.- kwituje Robin.
-Wypijmy za to.- Marco podnosi do góry kufel.-Zdrówko.-Wszyscy trzej upijają  po łyku piwa.
-Opowiadaj teraz co u ciebie?
I wtedy Marco zaczyna mówić. Najpierw opowiada o Nat i Olim, a potem nagle przerywa i dość długo milczy, za długo jak na niego. Dopiero po chwili się odzywa:
-Będziecie mi musieli pomóc...- patrzy na nich.- Nie wiem jeszcze kiedy, ale będę potrzebował waszej pomocy...
-Hmm ... Nie Rozumiem momentu "nie wiem Jeszcze kiedy."- mówi Robin.- Mógłbyś jaśniej?
-Wszystko w swoim czasie.- Marco patrzy na niego i uśmiecha się tajemniczo, a zaraz potem upija łyk piwa.
***
Z głośników wypływają kolejne nuty spokojnej muzyki, światło jest przygaszone, świecą się jedynie dwie małe lampki w rogach pokoju i trzy świece zapachowe stojące na ławie. Mężczyzna siedzi w rogu sofy, jego plecy opierają się o oparcie. Przed nim, oparta o niego plecami siedzi dziewczyna. On ją obejmuje, a palce jego jednej dłoni błądzą po nagiej skórze jej ramienia. Ten dotyk jest miły więc dziewczyna nie ma otwartych oczu, są zamknięte. Myśli o tym, że mogłaby zostać w jego ramionach na zawsze, mogłaby wtulać się w niego każdego dnia, mogłaby słuchać jego głosu... Zakochała się, nie wie właściwie kiedy... To stało się nagle i tak po prostu. Jest tego świadoma, dotarło to do niej, nie ma zamiaru wypierać tego uczucia przed samą sobą.
-O czym myślisz - czy uszu agentki docierają jego słowa.
-O tym, że czuję się teraz wspaniale.- odpowiada wyznając najszczerszą prawdę.
-Wiesz, ja myślę o tym samym.- wyznaje chłopak.
-Nie powiem,że nie ciesze się z tego powodu.- przyznaje blondynka.
***
Taksówka zatrzymuje się przed jednym z lepszych klubów w Monachium. Z samochodu wysiada piłkarz, następnie obchodzi samochód i otwiera drzwi swojej partnerce. Dziewczyna wysiada, a chłopak płaci kierowcy należną sumę. Pomimo tego, iż cały dzień był słoneczny i ciepły, wieczór już do takich nie należy. Wieje chłodny wiatr, z nieba też raz po raz spadają pojedyncze krople deszczu. Dziewczyna owija się szczelniej narzutką, którą zarzuciła na sukienkę po czym idzie ze swoim chłopakiem w stronę wejścia do klubu. Bez problemu wchodzą pomimo tego, że przed budynkiem jest spora kolejka. Ich nikt nie zatrzymuje. W środku zostawiają ubrania wierzchnie w szatni, by następnie skierować się w stronę baru. Kiedy się tam zjawiają okazuje się, że nie są pierwsi. Mario wita się z Davidem:
-Super, że jesteście.- uśmiecha się kolega z zespołu.- Cześć Ann.- całuje dziewczynę w policzek.
-Cześć David.- uśmiecha się dziewczyna.- Gdzie siedzimy?- pyta
-Tam. Loża nr 16.- odpowiada chłopak.
-Nasza ulubiona.
-Tak.
-Kochanie.- modelka zwraca się do swojej drugiej połówki.- Pójdę do stolika, a ty mi coś zamów.- proponuje.
-Może być twój ulubiony drink?- pyta piłkarz.
-Tak. Dziękuję.
-Zaraz przyjdziemy.
Dziewczyna kieruje się w stronę stolika przy którym ich przyjaciele siedzą. Aby się tam dostać musi dojść do schodów, co nie jest trudne, a potem wspiąć się po nich. Tak też robi. Niedaleko celu jednak zaczepia ją jakiś chłopak. Nie jest trzeźwy, żeby nie powiedzieć, że jest bardzo pijany. Mówi coś do niej, ale ona nawet nie rozumie nic, ponieważ gość bełkocze. Przeprasza go grzesznie po czym próbuje iść dalej. Ten nie daje jednak za wygraną i łapie ją za rękę.
-Puść mnie.- syczy dziewczyna.
-Chciałem pogadać, a ty mnie zlewasz.- mówi mężczyzna.
-Przeprosiłam. Nie mam ochoty na rozmowę, moi znajomi na mnie czekają.- mówi starając się mówić spokojnie.
-Poczekają jeszcze chwilę.- nie chce ustąpić chłopak.- Może zatańczymy?- pyta, ale chyba nie ma zamiaru czekać na odpowiedź, zamiast tego ciągnie ją w stronę schodów. Ann zauważa, że któryś ze znajomych piłkarzy podniósł się z sofy i idzie w ich stronę, nie dociera jednak, bo pojawia się Mario.  Ann czuje jak jej partner łapie za rękę mężczyzny, który ją trzyma po czym uwalnia jej rękę. 
-Łapy precz od mojej dziewczyny!-syczy chłopak. Ma ochotę dać delikwentowi w twarz, ale panuje nad sobą, bo zdaje sobie sprawę, że gdyby wdał się w bójkę klub nie spojrzałby na to pobłażliwie.
Ann cofa się kilka kroków. Facet patrzy na jej partnera wściekle. 
-Mieliśmy iść zatańczyć, wszedłeś nam w drogę!- jest zły.
Mario patrzy na Ann i zauważa, że jej oczy szklą się, a ona sama kiwa głową dając mu do zrozumienia, że nie chciała nigdzie iść.
-Słuchaj koleś, ona jest moją dziewczyną. Nie dzielę się! Przyszła tu ze mną i ja jestem jedyną osobą, która będzie z nią tańczyć i jej dotykać. To ty wszedłeś mi w drogę, więc ładnie proszę zejdź mi z oczu!- mówi piłkarz wściekły.
-Nie mam zamiaru. Co mi zrobisz?
-Mam ochotę zrobić wiele rzeczy, ale moja kobieta nie lubi krwi więc sobie daruję... Nie zbliżaj się do niej!- grozi.
Mężczyzna nie wykonuje ani jednego ruchu więc Mario ma zamiar odejść, ale dostaje w twarz. I potem jego hamulec puszcza. Zanim przybiega ochrona nos mężczyzny krwawi obficie, dłoń piłkarza jest okrwawiona, boli go, ale jemu samemu nic nie jest, oprócz bolącej brody, na której, jest pewien, następnego dnia pojawi się fioletowy siniak. I teoretycznie na tym powinna skończyć się impreza dla Mario i Ann, ale chłopak dostaje od kierownictwa klubu woreczek z lodem, a cała ekipa zostaje zaprowadzona do prywatnej loży szefa klubu, który w ten sposób chce im wynagrodzić nieprzyjemności. I kiedy Ann z Mario zostają sami w loży, bo ich przyjaciele poszli tańczyć, a oni zostali ze względu na bolącą brodę chłopaka, on bierze ją na kolana, przytula do siebie i szepce do ucha:
-Nikt cię więcej nie dotknie.- mówi dotykając opuszkami palców jej ust. Są miękkie, piłkarz je uwielbia.
-Z wyjątkiem ciebie.- dodaje dziewczyna, a on się uśmiecha, choć to niewątpliwie sprawia mu ból.
-Z wyjątkiem mnie.- powtarza jej słowa.
***
Grają z Rickym w Fifę gdy Natalie z małym Olim wchodzi do salonu. Jako, że trzyma dziecko nie może odebrać telefonu, który ma w kieszeni w sukience. Marco przerywa grę, bierze od niej syna, więc ona może odebrać. 
-Cześć Ann...- mówi dziewczyna po czym siada na sofie. W tym czasie Ricky rozkłada matę Oliego, a następnie rozkłada mu zabawki, by Marco mógł posadzić synka. Blondyn robi to, a Oliver widząc kolorowe zabawki jest zachwycony. Dziecko zaczyna się bawić więc mężczyźni mogą wrócić do gry zerkając na chłopca, a Nat ma możliwość spokojnie porozmawiać. 
-Poważnie?- mówi Natalie zaskoczona.- Nic mu nie jest?- dopytuje, a te słowa sprawiają, że jej mężczyzna zerka na nią pytająco. -To dobrze.- mówi Natalie.
Marco czeka cierpliwie na koniec rozmowy, by dowiedzieć się co zaskoczyło tak jego drugą połówkę. Domyśla się, iż chodzi o jego przyjaciela, ale nie ma pojęcia co dokładnie się stało. Z tonu głosu Nat wnioskuje, że nic złego więc nie przerywa rozmowy. Kobiety rozmawiają jeszcze dość długo, ale w końcu malarka żegna się z przyjaciółką i każe ucałować Mario. Gdy odkłada telefon na stolik jej chłopak nie czeka już dłużej i pyta, a ona streszcza jej zdarzenia z klubu. 
-Bardzo oberwał?- dopytuje blondyn.
-Ma fioletowego sińca, ale tylko tyle, mogło być gorzej.- mówi brunetka.-Podobno był bardzo wściekły.
-Jakoś mu się nie dziwię.- stwierdza blondyn.
-Ja też nie.- wtrąca się Ricky.- Gość zasłużył, choć pewnie nie byłby tak odważny gdyby nie alkohol.
-Pewnie nie. Następnym razem będzie pił z umiarem. Podobno Mario nieźle mu przyłożył i zdecydowanie on gorzej ucierpiał w tym starciu. Mario miał tylko nieprzyjemności w klubie, bo oczywiście zdjęcie trafiło na tweetera, a potem ktoś opisał to w necie. Wezwali go pomimo tego, że ma wolne.
-Jakieś konsekwencje?
-Upomnienie. Byłoby gorzej jednak jak dowiedzieli się z jakiego powodu tak się zachował, że nie było w pobliżu ochrony i nie miał za bardzo wyjścia to odpuścili. 
-A jak Ann?
-W porządku. Trochę się wystraszyła, ale już jest ok. dzwoniła bo Mario zasnął, a ona musiała się wygadać. Śmiała się, że wsmarowała mu w tego sińca chyba wszystkie rodzaje maści na stłuczenia, jakie mają w domu, a on ciągle się z niej śmiał, że ma tylko jednego sińca, a ona skacze obok niego jakby był cały połamany. 
***
Otwiera oczy, ale zaraz potem znów je zamyka, ponieważ promienie słoneczne padające przez okno rażą jego oczy. Przekręca się na brzuch. Ma zamiar wstać, ale rezygnuje, bo zauważa, że na drugiej połowie łóżka śpi jego kobieta. Jest w bawełnianej sportowej sukience, która podciągnęła jej się do góry więc odsłania całe jej uda, widać nawet kawałek jej koronkowej bielizny. Mario uśmiecha się. Domyśla się, że musiała zasnąć leżąc i obserwując go, bo nawet nie wsunęła się pod kołdrę. Piłkarz okrywa ją kołdrą, a z jej ust wypływa pojedyncze mruknięcie, ale śpi dalej. Piłkarz po prostu leży obok i na nią patrzy. Po kilkunastu minutach unosi dłoń, zbliża ją do jej twarzy i ma zamiar pogładzić policzek dziewczyny, jednak tego nie robi, w zamian za to odgarnia jej włosy, które opadły na jej twarz. Dziewczyna znów coś mruczy, ale on nie jest w stanie zrozumieć co. Nie może się powstrzymać więc dotyka jej policzka, a potem przenosi dłoń na jej nagie, gładkie udo. Palcami głaszcze jej skórę, a ona przekręca się na plecy, po czym otwiera oczy.
-Przepraszam, że cię obudziłem.- szepce jej druga połowa. - Nie mogłem się powstrzymać i musiałem cię dotknąć.- dodaje, a ona znów przewraca się na bok, iż leży twarzą do niego. Jej palce delikatnie badają zasiniałą skórę na jego twarzy. Mario zauważa w jej oczach smutek.
-Hej...- mówi łapiąc jej dłoń, a potem przyciągając do swoich ust, by złożyć na jej wewnętrznej stronie delikatny pocałunek.-To tylko jeden siniec, a w twoich oczach widzę takie zmartwienie jakbym był co najmniej cały w takich siniakach. O co chodzi Ann?- pyta.
-O nic...- odpowiada od razu dziewczyna.- Przyciągam do siebie niewłaściwych ludzi...- mówi cicho.
-Co ty mówisz???
-Nic, tak tylko...- wzdycha po czym znów kładzie się na wznak.
-Nie...- protestuje piłkarz po czym podnosi się i siada na łóżku.- Wytłumacz mi co też przyszło ci do głowy?- prosi ją.
-Nic, po prostu opowiadam bzdury... Jestem zmęczona, poza tym wystraszyłam się... Bałam się, że to skończy się nie na jednym siniaku, ale gorzej... Mogłam zaczekać z tobą przy barze, ale mnie oczywiście się nie chciało więc wymyśliłam...- nie kończy, bo Mario kładzie się obok niej i jego palce lądują na jej wargach...
-Ciii...- szepce chłopak, a ona muska wargami opuszki jego palców, bo ciągle lekko dotykają jej ust.-To nie twoja wina, że gość się upił i cię zaczepiał.- tłumaczy spokojnie piłkarz.- Jesteś piękną kobietą, wielu mężczyzn chciałoby byś zwróciła na nich uwagę, a on po prostu był pijany i z tego powodu taki odważny...
-Wiem, ale...
-Kochanie co się dzieje co? - Mario patrzy na nią badawczo jakby chciał z wyrazu twarzy wyczytać co ona czuje, o  czym myśli.- Porozmawiaj ze mną proszę, bo wiem, że coś jest nie tak.- prosi ją.
-Bo...- zaczyna modelka, ale zaraz potem przerywa.- Mamy  tak mało czasu, ciągle pracujemy, spełniamy się zawodowo... I jak w końcu trafia się wieczór, który możemy spędzić z przyjaciółmi, zabawić się, to na naszej drodze staje jakiś pijany błazen, który wszystko psuje...- patrzy na niego.- Przepraszam, że tak go nazwałam, nie powinnam, ale jestem wściekła.- tłumaczy się.- Ja...- wzdycha i nie kończy swojej myśli. Chłopak przyciąga ją do siebie mocno obejmując. Czuje jego usta na swoim czole, a potem ten wtula twarz w jej włosy. Milczą dość długo, ale w końcu ciszę przerywa piłkarz.
-Kocham cię.- wyznaje.- Kocham cię tak bardzo.- odsuwa się lekko, ale tylko na tyle, by móc spojrzeć w oczy swojej ukochanej.
-Wiem... Ja to wiem... Po prostu jestem chyba zmęczona...
-Więc odpocznij, nie przyjmuj propozycji, albo zrezygnuj z jakiejś, zrób coś co sprawi ci przyjemność, przy czym się zrelaksujesz... 
-Zrezygnowałam z sesji w następnym tygodniu.- mówi mu.- Zostaję w domu. Nie wiem jeszcze co będę robić przez te kilka dni, ale nie lecę do Londynu. 
-Nic nie mówiłaś...
-Miałam powiedzieć wczoraj i poprosić cię o coś.
-O co zechcesz kochanie...
-Wyjedźmy gdzieś razem.- mówi i patrzy na niego.-  Wiem, że władze nie za bardzo będą chcieć się zgodzić, ale...
-Przecież i tak nie będę grać z takim sińcem.- mówi jej druga połowa.
-Ale trenować możesz...-wzdycha.- Nie zgodzą się, ale...
-Porozmawiam z nimi ok?- patrzy na nią.
-Ok.- Ann próbuje się uśmiechnąć, ale średnio jej to wychodzi.- Wiesz ja ostatnio zrozumiałam, że nasz związek się zmienił. Dawniej spędzaliśmy ze sobą każdą chwilę, teraz się mijamy coraz częściej, a to nie jest dla nas dobre, dla mnie na pewno nie jest.
-Dla mnie również... Zauważyłem to, ale milczałem myśląc, że realizujesz się i to daje ci radość i szczęście.
-Bo daje, ale największą radością i szczęściem byłeś, jesteś i będziesz ty oraz czas z tobą spędzony.- te słowa padają z jej ust.- Lubię moją pracę, sesje, wyjazdy, ale najbardziej lubię powroty wiesz...- patrzy mu w oczy.- Powroty i świadomość, że w domu zawsze czekają na mnie twoje otwarte ramiona. Boję się, że jeśli jeszcze bardziej zatracimy się w pracy i karierach to stracimy to co jest najważniejsze Mario...
Chłopak doskonale rozumie jej obawy, ale chce również pokazać jej, że w nich wierzy dlatego składa na jej czole opiekuńczy pocałunek, po czym przytula ją ciasno.
-Nie stracimy tego, a wiesz dlaczego?- pyta.
-Dlaczego?
-Bo ciągle chcemy walczyć o nas... o nasz związek, o miłość, która nas łączy... 
***
Jestem z kolejnym. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu. Blogger przestał świrować więc swobodnie mogłam dokończyć ten rozdział i go wrzucić. 
Liczę na komentarze.


poniedziałek, 23 marca 2015

Niestety nie nie pojawi się dzisiaj nowy rozdział ponieważ blogger rozrzuca mi tekst, nie wiem co się dzieje, ale jak przestawi i rozrzuci to niektóre zdania nie mają sensu. Pierwszy raz poprawiłam, ale znów to zrobił więc nie mam już siły poprawiać. Może jutro będzie w porządku to jutro opublikuję. Przepraszam, ale naprawdę coś się tu dzieje, a trudno poprawiać praktycznie każde zdanie po raz n- ty, by za chwilę znów stało się to samo. Wybaczcie.

piątek, 20 marca 2015

60.

Ricky następnego dnia nie śpi długo. Już o 6:00 rano wychodzi z domu pobiegać. I to  przypadek, że w parku spotyka Agnes, która również postanowiła rozpocząć dzień od wysiłku fizycznego. I bynajmniej nie spotykają się przez to, iż umówili się poprzedniego wieczoru. Część czasu faktycznie wykorzystują na bieganie, ale później oddają się innej przyjemności. Raczej nie zwracają uwagi na mijających ich ludzi, kiedy siedzą na jednej z parkowych ławek objęci i po prostu całują się. Wyglądają trochę jak para nastolatków, ale z drugiej strony czy takie sytuacje są zarezerwowane tylko dla osób mających naście lat?
-Musimy przestać, bo wszyscy mijający nas przyglądają nam się z zaciekawieniem i dziwnie uśmiechają.- mówi blondynka w momencie gdy ich wargi już nie są złączone.
-Nic nie musimy, przecież nie popełniamy przestępstwa, nie uprawiamy seksu w miejscu publicznym, a pocałunki nie są czymś niedozwolonym.- kwituje chłopak.
-Zachowujemy się jak napaleni nastolatkowie...- uśmiecha się agentka.
-Cóż... może ja lubię zachowywać się jak napalony nastolatek.- przyznaje dziennikarz.- Pomijając fakt, że naście lat mam już za sobą...
-Mam ochotę na kawę.- mówi dziewczyna.
-Ja też więc nie pozostaje nam nic innego jak gdzieś pójść i napić się tej kawy.- wstają.- To idziemy do tamtej kawiarni? Z ust dziennikarza pada pytanie.
-Hmm... myślałam bardziej o wypiciu kawy w bardziej prywatnym miejscu... bo wiesz to kawa z dużą ilością pocałunków?- patrzy na niego trochę nieśmiało.-U mnie?
Na twarzy chłopaka pojawia się uśmiech.
-Czy to propozycja w pakiecie ze śnidaniem, bo wiesz... ja za chwilę zrobię się potwornie głodny?
-Myślę, że ta propozycja może obejmować śniadanie.- zgadza się dziewczyna.
-Więc się zgadzam.
Jakieś 10 minut później wchodzą do domu agentki z zakupami w dłoniach. I Agnes nie oponuje gdy Ricky proponuje jej, że pomoże jej przy śniadaniu, bo dlaczego miałaby się nie zgodzić? Patrzenie na Ricky'ego jak krząta się po jej kuchni jest przyjemne, a jeszcze bardziej przyjemne są pocałunki, które chłopak skrada jej zawsze gdy przechodzi obok niej, a robi to często.
***
-Ricky znów odsypia...- mówi Natalie kiedy jedzą śniadanie na tarasie. Blondyn właśnie smaruje tosta miodem i zerka na ich synka siedzącego w dziecięcym krzesełku uśmiechając się czule na jego widok.
-Dlaczego tak sądzisz?- pyta skrzydłowy. 
-Nom, bo nie zszedł.
-Nie ma go.- mówi Marco.- Słyszałem jak wychodził o 6:00, pewnie poszedł biegać.
-Jest już po 8:00...
-Nie jest małym dzieckiem, nie zgubił się...
-Nie wiem dlaczego, ale coś czuję, że Agnes miała coś wspólnego z jego zniknięciem...- stwierdza malarka.- I nie powiem, że to mnie martwi, bo wcale.
Jedzą, śmieją się z min Olivera, który próbuje jeść małe ciasteczko dla dzieci, ale więcej ma go na dłoni, bo jest już mokre niż w buzi. 
-Tak bardzo was kocham.- mówi po prostu Marco, a Nat patrzy na niego. - Nie wiem jak żyłem bez Was... 
-Hej...- Natalie wyciąga dłoń i delikatnie głaszcze go po policzku. - Nie wracaj do tego, teraz masz nas i nigdzie się nie wybieramy.
-Nie przeżyłbym gdybym znów cię stracił.- wyznaje.- Nie dałbym rady.-przyznaje patrząc jej głęboko w oczy. 
-Nie myśl o tym...- nachyla się do pocałunku więc i on się nachyla. Ich usta łączą się w czułym i pełnym miłości pocałunku. Mały Oliver piszczy więc odsuwają się od siebie i patrzą na jego śmiejącą się buzię.
-Synku czy ty zawsze musisz przerywać moment, w którym twoi rodzice okazują sobie czułość?- pyta z uśmiechem blondyn. Oli uśmiecha się  i podnosi do góry rączkę, w której trzyma oślinione ciastko.
-Tata nie chce oślinionego ciasteczka synku.- mówi Marco.- Ale za to chce wziąć swojego skarba w ramiona, co ty na to?- wyciąga do niego dłonie, a mały robi to samo.- Zawsze jesteś chętny.- cieszy się ojciec malca. 
-Ja jakoś wcale mu się nie dziwię, bo też uwielbiam spędzać czas w twoich ramionach.- kwituje Nat.
-Cóż... po prostu widocznie przytulam najlepiej na świecie.- posyła jej swój firmowy szeroki uśmiech, po czym bierze swojego syna na ręce.
-Kto najlepiej przytula.- słyszą głos Ricky'ego dochodzący z drzwi tarasowych i zaraz potem chłopak wchodzi na taras. Jest ubrany w krótkie dresowe spodenki, t-shirt, a na stopach ma klapki. Ma mokre włosy, więc Nat domyśla się, że musiał wrócić już chwilę temu, ale był pod prysznicem. Kiedy jest obok Marco i Oliego uśmiecha się do chłopca:
-Cześć przystojniaku.- nachyla się i całuje go w główkę.- Jesteś mega słodki, chyba cię porwię jak będę wyjeżdżał.
-Znalazłbym cię na końcu świata Ricky i wtedy byśmy się policzyli.- mówi blondyn.
-Żartowałem stary.- klepie przyjaciela po ramieniu.- Tak w ogóle to dzień dobry.- mówi i siada.
-Dzień dobry.- odpowiada Nat.- Upiec ci tosta, bo te są zimne już?
-Dziękuję, ale jadłem już śniadanie. -Widzi pytając e spojrzenie przyjaciółki więc uprzedza jej pytanie. - Z Agnes. To kto przytula najlepiej?- ponawia pytanie. 
-Mój facet.- odpowiada.
-Potrzebujesz przytulanie?- Pyta Marco.-Myślę , że po randce z Agnes raczej nie - Masz rację , nie potrzebuję .- przyznaje, a na jego twarzy pojawia się tajemniczy uśmiech.
***
-Co zrobiłaś Ricky'emu?- pyta Natalie rozmawiając przez komórkę z Agnes.
-Nic mu nie zrobiłam.- broni się blondynka.- Coś się stało?
-Nic złego, po prostu jest bardzo zadowolony, a właściwie był jak wrócił do domu, ale nie zdążył podzielić się z nami z jakiego powodu się tak szczerzy, bo zadzwoniła jego mama i pojechał do niej.
-Pojechał do domu?- dopytuje agentka.
-Tak, po prostu powiedział jej, że przyjedzie i wyszedł.
-Mam nadzieję, że nie stanie się nic, co przegoni z jego twarzy ten uśmiech.- mruczy do słuchawki przyjaciółka malarki.
-Zaraz, zaraz... on ci powiedział tak?- pada pytanie.
-Powiedział mi o czym Natalie?
-O rodzicach, o tym, że nie utrzymują, a właściwie nie utrzymywali kontaktów?
-Tak, powiedział mi wczoraj.- przyznaje.
-Uff... super. Myślałam, że nigdy się nie zdobędzie na to. I co myślisz?- dopytuje.
-O nim?
-Tak.
-Myślę, że poznałam dzięki tobie, dzięki wam wyjątkowego faceta.- kwituje Agnes.- Chyba nie myśleliście, że jeśli powie mi o swojej orientacji to w jakiś sposób mnie ode niego odepchnie?- pyta.
-Nie myśleliśmy tak, ale on się tego obawiał. To nie tak, że on się wstydzi, bo tak nie jest, ale chodzi o to, że niektórzy...
-Nie są tolerancyjni...- kończy za nią blondynka.- Ja nie mam z tym problemu, miłość to miłość...
-Dokładnie, poza tym on jest naprawdę świetnym facetem więc cieszę się, że coś iskrzy, bo iskrzy prawda?- uśmiecha się, bo zdaje sobie sprawę, że w tym momencie  jest nieco wścibska.
-Jest interesujący...- przyznaje agentka.
-Tylko interesujący? O nie Agnes... on jest gorący!
-Kto jest gorący?- pyta Marco, który właśnie zjawił się w salonie.- Melduję, że zadanie wykonane, nasz syn śpi.- dodaje.- To kto jest gorący?- ponawia pytanie.
-Ricky.- mówi ostrożnie jego dziewczyna, a on spogląda na nią zdezorientowany lekko.- Och dla Agnes oczywiście- zazdrośnik!
-Masz rację, jestem mega zazdrośnikiem i dla ciebie to ja i tylko ja mam być gorący!-mówi robiąc poważną minę.
-Dla mnie jesteś, rozmawiam teraz z Agnes i mówimy o niej. Ricky jej powiedział.- tłumaczy, a potem rozmawia z przyjaciółką więc on nie przeszkadza i w tym czasie zabiera magazyn sportowy po czym wychodzi na taras, rozkłada się na leżaku i czyta. Po chwili przerywa mu dzwoniąca komórka. Okazuje się, że to Marcel więc odbiera i rozmawia z nim śmiejąc się raz po raz z jego żartów. W końcu kumpel pyta go czy wieczorem wyskoczą na piwo więc on się zgadza, bo wie, że Natalie nie będzie miała nic przeciwko. Jakiś czas temu rozmawiali i ustalili, że chociaż kochają się i uwielbiają spędzać ze sobą czas, to każde z nich potrzebuje chwili dla siebie więc mogą czasem wyjść bez drugiej połówki i to nie będzie niczym złym. Nie wykorzystują tego na wychodzenie na imprezy czy do klubów, a raczej w przypadku Nat na ploteczki z przyjaciółkami, do kosmetyczki, a Marco najczęściej wychodzi z kumplami na piwo. Kiedy Natalie pojawia się na tarasie chłopak od razu mówi:
-Marcel chce się spotkać wieczorem więc się zgodziłem wstępnie, masz jakieś plany?
-Nie, bez problemu możesz wyjść.- mówi po czym zabiera mu gazetę, która leży na jego udach, po czym siada na nich, by następnie złączyć ich usta w zaborczym pocałunku. Marco wie doskonale, co za moment usłyszy, to jakby rytualne:
-Oczywiście ufam, że będziesz grzeczny.- dziewczyna patrzy mu w oczy.- Nie żebym posądzała cię o to, że możesz flirtować z jakimiś pannami, tobie ufam, ale tym panienkom nie i na pewno znajdą się takie, które będą chciały zarzucić na ciebie swoje sidła...
-Mogą chcieć, ale ja już mam osobę, która zarzuciła na mnie swoje sidła i one ciągle mnie trzymają przy niej i szczerze mówiąc jestem z tego powodu szczęśliwy.- uśmiecha się i całuje ją, a jego dłonie gładzą jej uda wsuwając się delikatnie pod bawełnianą sukienkę, którą dziewczyna ma na sobie. ***
Siedzi w ogrodzie ze swoją mamą, rozmawiają po prostu i choć na początku, gdy przyjechał czuł się trochę dziwnie, to po chwili jednak rozluźnia się. Jego rodzicielka nie pyta już o jego były związek, a bardziej o jego pracę i o to jak czuje się w obcym kraju, który już nie jest dla niego tak obcy jak w momencie gdy tam zamieszkał. Odpowiada na jej pytania dość wyczerpująco i zauważa, że ona chłonie każde jego słowo. To z jaką uwagą słucha, to jak wiele chce wiedzieć przypomina mu ją sprzed lat, sprzed zdarzenia, w którym stracił rodziców na tak długi czas. Pamięta, że jego mama zawsze była dobrym słuchaczem, mógł powiedzieć jej o wszystkim, z tatą też miał taką relację, do tego jednego felernego dnia... 
Kończy opowiadać o pracy i wtedy pada następne pytanie:
-U kogo się zatrzymałeś?
-Um... u przyjaciół.- odpowiada po prostu.
-To wiem, ale znam ich?
-Wątpię, że znasz osobiście, ale na pewno kojarzysz... Nazwisko Reus coś ci mówi?- pyta.
-To piłkarz BvB.- pada odpowiedź,a on się uśmiecha.- No to znanych masz przyjaciół. - zauważa jego mama.
-Cóż... tak się złożyło, że mam. To Natalie- jego partnerka namówiła mnie na odwiedziny, a jako, że ona ma naprawdę dar przekonywania i do tego jak się na coś uprze to zawsze postawi na swoim, więc choć broniłem się rękami i nogami, to w końcu jednak uległem.  Za pierwszym razem jednak musiałem skrócić urlop, więc przyleciałem drugi raz... 
-Ta dziewczyna, z którą spotkaliśmy cię wczoraj...
-Agnes... To ich przyjaciółka i agentka Natalie, bo ona maluje, naprawdę pięknie maluje...
-Tak, chyba kojarzę, że byliśmy z tatą na jej wystawie...
-Możliwe, bo miała wystawę...
-Faktycznie ma talent, obrazy były świetne, chcieliśmy nawet jeden kupić, ale ten, który najbardziej nam się podobał, nie był na sprzedaż...
-" Angel"- mówi  cicho Ricky.
-Skąd wiesz, że tak się nazywał?- pyta jego mama z zainteresowaniem gdy jej syn wypowiada tytuł obrazu, który chcieli kupić.
-Nie dziwię się, że nie był na sprzedaż, bo wisi w domu Marco, w sumie w ich wspólnym domu. Ten obraz od początku mógł mieć tylko jednego właściciela. 
-A wracając do tej Agnes... spotykacie się?
-Przyjaźnimy.- mówi, choć to nie jest do końca prawda, jednak on nie chce wchodzić w szczegóły ich relacji, na to jest jeszcze zbyt wcześnie. Jest ostrożny po prostu.
-Myślałam, że to coś więcej...
-Nie jesteśmy w związku jeśli o to chodziło mamo. - mówi.- Wiem, że pewnie ucieszyłabyś się na wieść, że to moja partnerka, dziewczyna- jak zwał, tak zwał, ale tak nie jest. 
-Przyjdzie czas i zakochasz się ponownie.- mówi mu.
Na myśl przychodzi mu jedno konkretne pytanie, ale wie, iż jeśli je zada, to może zburzyć całą miłą atmosferę spotkania. Zastanawia się chwilę, a potem w końcu mówi:
-Tak sobie pomyślałem...- zaczyna swoją myśl chłopak.
-Tak?
-Powiedziałaś, że chcesz odbudować nasze relacje... wierzę, ale powiedz mi mamo...- przerywa, a potem kontynuuje.- Teraz jestem sam więc nie ma problemu, to znaczy... Powiedz mi czy ta odbudowa relacji oznacza również to, że akceptujesz mnie?- pyta, ale zanim ona odpowiada on dodaje.- Czy gdyby powiedzmy za kilka miesięcy okazało się, że jestem zakochany, a moją wybranką nie jest kobieta to czy mam się przygotować na powtórkę sprzed lat?- wyrzuca z siebie, a jego mama patrzy na niego po prostu i widzi jak wiele emocji maluje się w jego spojrzeniu, grymasie twarzy... -Wiem, że to pytanie pewnie zepsuło atmosferę, ale ja... po prostu muszę wiedzieć. Muszę to wiedzieć rozumiesz?- pyta.
-Rozumiem.- przyznaje.- Ricky ja... cóż... Jesteś dorosły i sam decydujesz z kim jesteś. Ja zaakceptuję każdy twój wybór. 
-Zaakceptujesz?- dopytuje.
-Tak, po prostu chcę spowrotem moje dziecko, chcę znów mieć syna...
-Ale zaakceptujesz na tyle, by było normalnie, bym czasem mógł przyjść z nim na obiad czy po prostu ja będę mile widziany, ale on nie?
-Trudne pytania zadajesz synku...- wzdycha.
-Muszę, bo to dla mnie ważne...
-Powiem tak... Zaakceptuję każdego z kim będziesz szczęśliwy.- mówi po prostu i dopiero wtedy zauważa, że jej mąż stoi przy ścianie. Ricky odwraca się i również widzi, iż już nie są sami.
-Dzień dobry.- mówi mężczyzna.
-Dzień dobry.- dopowiada chłopak i choć wypadałoby dodać " tato", to jednak nie wypowiada tego słowa.
***
Marco pojawia się na treningu przed czasem. Chłopaków jeszcze nie ma, ale on przebiera się po prostu, po czym wychodzi na murawę. Ma zamiar rozgrzać się porządnie, ale kiedy widzi na boisku Jurgena wie, że zapewne skończy się na rozmowie z nim. Tak się dzieje. Szkoleniowiec ucina sobie z piłkarzem pogawędkę, która potem przeradza się w rozmowę o życiu, wyborach. Szkoleniowiec pyta go o kryzys, jak go odczuwa. Choć zna już odczucia piłkarzy, bo dużo z nimi rozmawia, to jednak z Marco nie udało mu się pogadać na ten temat wyjątkowo. Marco mówi co czuje, a Jurgen słucha jego słusznych uwag, bo on jest takim człowiekiem, który potrafi słuchać, a co ciekawe na słuchaniu jedynie nie kończy, a bierze sobie do serca sugestie swoich piłkarzy. W końcu już prawie przed treningiem pada jeszcze jedno pytanie:
-To kiedy będziemy bawić się na Twoim weselu?
Marco nie uśmiecha się, po prostu mówi:
-Już dawno bym się oświadczył, ale wiem, że Nat po swoich przeżyciach ma mieszane uczucia do instytucji małżeństwa, więc nie chcę naciskać. - tłumaczy.
-Myślę, że ona może jest uprzedzona, ale w momencie kiedy ją poprosisz zrozumie, że to nie jest zły pomysł.- stwierdza szkoleniowiec.- Więc ja na twoim miejscu nie zastanawiałbym się długo. Ona nie odmówi.- Uśmiecha się do piłkarza.
***
Agnes wraca spacerkiem z galerii, gdy widzi, że na schodach pod jej drzwiami wejściowymi siedzi Ricky. Przez myśl dziewczyny przebiegają różne myśli, tym bardziej, że na jego twarzy nie ma ani grama uśmiechu, jest raczej skupiony na czymś, albo smutny. Nie wie o jej obecności dopóki dziewczyna  nie staje przed nim, a wtedy on podnosi wzrok i patrzy na nią:
-Jesteś...- wzdycha.
-Wejdziemy do środka?- pyta agentka, a on przytakuje skinieniem głowy. Kilka Dziesięć minut później siedzą obydwoje na kanapie w jej salonie popijając owocową herbatę. Ricky w pewnym momencie zaczyna mówić o tym, że był w domu i rozmawiał najpierw z mamą, a potem również pojawił się jego tata. On mówi, a ona po prostu słucha. Obydwoje nie rejestrują w którym momencie ich dłonie się złączyły, a palce splotły. To jest miłe.
***
Witajcie.
Bardzo szybko pojawiło się 10 komentarzy więc postanowiłam zrobić niespodziankę i już dzisiaj wrzucić kolejny rozdział. Poświęciliście czas na komentowanie, więc ja dzisiaj postanowiłam stanąć na głowie i znaleźć odpowiednią ilość czasu, by napisać rozdział i.... JEST!
Mam nadzieję, że się podoba.
***
10 komentarzy- next
***
NIE WIEM CZY ZAUWAŻYLIŚCIE, ALE WCZORAJ WRZUCIŁAM 3 ROZDZIAŁ NA BLOGA O ALEXIE I SARZE. ZAPRASZAM DO CZYTANIA I KOMENTOWANIA :)

czwartek, 19 marca 2015

59.

Choć nie śpi już ponad godzinę, wie doskonale, że pozostali domownicy również nie śpią, bowiem z głębi domu dobiegają go ciche piski Olivera, to jednak nie wstaje. Myśli o poprzednim wieczorze spędzonym w towarzystwie Agnes i o tym jak dobrze się bawił, jak przyjemnie się z nią rozmawiało. Jeszcze jedno nie daje mu spokoju- poprzedniej nocy kusiło go, by pocałować blondynkę, ale w końcu tego nie zrobił. I żałuje, bo ciągle zastanawia się jak smakują usta Agnes, jak miękkie są. Przekręca się na bok i okrywa szczelniej kołdrą. Nie ma zamiaru wychodzić z łóżka, przynajmniej przez kilkadziesiąt następnych minut. Ponownie zasypia.
***
Idąc przez park, pchając wózek przed sobą mija wiele osób w różnym wieku. Choć praktycznie nikogo z nich nie zna praktycznie każda posyła jej uśmiech przechodząc. Większość też zerka na Olivera gaworzącego w wózku. Natalie nie dziwi to zainteresowanie ponieważ wie doskonale, że to miasto żyje piłką, kibicuje swojej drużynie, każdy zna piłkarzy, a więc tym samym wie co nie co o ich życiu prywatnym. Niektórzy proszą o zdjęcie więc chętnie się zgadza. Nie należy do osób, które są niedostępne, obnoszą się z tym, że są w związku z tą czy tą osobą.  Nie przeszkadza jej zainteresowanie, bo kibice nie są natarczywi, a bardzo mili. Robi jej się miło gdy słyszy komplementy skierowane w stronę Marco, przyjemnie usłyszeć, że jest uważany za jedną z najjaśniejszych gwiazd drużyny. Miłe słowa padają również pod jej adresem więc cieszy się, że wzbudza sympatię. Rozgląda się za Agnes, bo umówiły się w parku i powinna już być. Zauważa ją kilkanaście metrów przed nimi, macha, a na jej twarzy gości wielki uśmiech, więc malarce przechodzi przez myśl, że być może Ricky ma coś wspólnego z tym wielkim uśmiechem. 
***
Ricky, po tym jak zasnął drugi raz, kiedy budzi się ponownie zegarek wskazuje godzinę 11:17. Jest zaskoczony, że tak długo spał, to nie zdarza się praktycznie nigdy, niezależnie od tego jak późno się położy. Ten dzień jest wyjątkiem od reguły. Nie schodzi od razu na dół tylko najpierw kieruje się do łazienki, by wziąć poranny prysznic. 15 minut później znajduje Marco siedzącego przed laptopem w salonie.
-Dzień dobry.- mówi, a blondyn spogląda na niego znad ekranu komputera.
-Cześć Ricky.- uśmiecha się.- W kuchni jest śniadanie.
-Dzięki, ale nie trzeba mnie obsługiwać, mógłbym sam sobie zrobić...
-Mógłbyś, ale zrobiłem dla wszystkich więc smacznego.- mówi piłkarz.
-Dziękuję w takim razie.
-Smacznego.
Wraca chwilę później z kubkiem herbaty oraz kanapkami ułożonymi na talerzyku. 
-Nie będę ci przeszkadzał jeśli tu będę jadł? 
-Pewnie że nie, siadaj, nie robię nic nielegalnego, ani podejrzanego, po prostu wrzucam notkę na moją stronę internetową. 
-Nie podejrzewałbym cię nawet o to, byś robił coś podejrzanego... Jesteś za bardzo ułożony na takie pomysły. - mówi dziennikarz, a Marco śmieje się.
Nastaje cisza, piłkarz nadal wpatruje się w ekran, a Ricky milczy. W pewnym momencie słyszy pytanie:
-Jesteś jakiś cichy, coś się stało?
-Nic właściwie...- odpowiada Ricky.- To znaczy... Tak się zastanawiam...- przerywa, a Marco odsuwa laptopa i patrzy na niego.
-Co się stało?
-Agnes nie zna pewnych faktów z mojego życia prawda?- wie, że nie, ale woli się upewnić.
-Nie, nie zna.- przyznaje.- Nie uważamy z Natalie, że powinniśmy na ten temat mówić, bo to twoja prywatność Ricky i możesz sam zadecydować z kim chcesz się nią dzielić. 
-Wczoraj dużo rozmawialiśmy, generalnie bardzo swobodnie się z nią rozmawia. Jakoś niespecjalnie czuję to, że jesteśmy sobie obcy, bo przecież ile się znamy? Ona chyba jest jedną z tych osób, które poznajesz i po chwili czujesz jakbyś znał tę osobę wiele lat... Naprawdę było miło, nawet bardzo i myślę, że nie tylko ja tak uważam. I chcę wyjść z nią ponownie, ale...
-Boisz się, że nie zaakceptuje cię takiego jakim jesteś? 
-Trochę tak...
-Wiesz myślę,że nie dowiesz się jeśli po prostu nie będziesz z nią szczery. Po prostu jej powiedz, przecież to nie jest nic czego mógłbyś się wstydzić. Miłość to miłość, kochałeś faceta... co z tego? To po prostu się stało, zakochałeś się, nie możemy sobie wybrać kogo pokochamy, to się dzieje... Można z tym walczyć, ale wtedy walczysz z samym sobą, albo można zaakceptować siebie i kochać po prostu. 
Myślę, że osoba, która nie zaakceptuje tego jaki jesteś nie będzie warta twoich uczuć.
-Wiem, nie wiem dlaczego tak bardzo to przeżywam, na ogół to mam gdzieś nietolerancyjne osoby, ale tym razem jest inaczej, bo Agnes naprawdę mi się podoba i chciałbym powiedzieć jej, mieć to za sobą, a potem już się nie zastanawiać i wykorzystać jeszcze wolne dni na to by ją lepiej poznać. Lubię spędzać z nią czas.
-Nie chcę mówić za nią, ale Agnes cię nie rozczaruje.
Ricky uśmiecha się i już ma coś powiedzieć, ale obydwaj słyszą głosy i po chwili w salonie pojawia się Natalie z Olim i Agnes. 
-Przyprowadziłam gościa.- mówi Nat.- Dzień dobry śpiochu.- mówi do Ricky'ego i uśmiecha się do niego.
-Dzień dobry.- odpowiada.- Cześć Agnes.
-Cześć.- odpowiada dziewczyna patrząc na niego i na jej twarzy maluje się wielki uśmiech. On odpowiada jej tym samym.
***
2 dni później.
Marco wchodzi do kliniki, w której przebywa tata jego przyjaciela. Wchodzi po schodach na odpowiednie piętro po czym kieruje się w stronę pokoju w którym znajduje się mężczyzna. Puka po czym cicho otwiera drzwi. W pokoju jest mama Mario, a jego tata siedzi na łóżku. Na twarzach obydwojga pojawiają się uśmiechy na widok chłopaka. 
-Dzień dobry.- mówi zamykając drzwi. Potem podchodzi i wita się z nimi. - Jak samopoczucie?
-W porządku Marco. Pożyję jeszcze.- żartuje mężczyzna.
-No oczywiście, że tak!  Oli i Nat was całują, nie przyjechaliśmy razem, bo Oliver przysnął jakoś nadprogramowo więc zostali w domu.
-Dziękujemy. Szpital to nie jest dobre miejsce dla dzieciaków, więc przysnął w odpowiednim momencie. - uśmiecha się tata  Mario.- Czy nasz syn z tobą dziś rozmawiał?- pyta.
-Tak, rozmawialiśmy.
-Pytał dużo prawda?
-Pytał.
-Ma przylecieć, ale na kilka godzin właściwie. Mówiliśmy mu, że nie ma potrzeby, ale się uparł. Tłumaczyliśmy, że wszystko w porządku, ale on twierdzi, że gdyby tak nie do końca było to pewnie i tak byśmy nie powiedzieli, by go  nie martwić. Nie wytłumaczy mu.
-Uspokoiłem go, on wie, że jest dobrze, ale chce przylecieć i zrobi to, nie ma sensu mu tego rozmawiać. Rozumiem go, nie postępuje irracjonalnie, po prostu chce z wami być. Mógł stracić tatę przecież... Minie trochę czasu aż przestanie być nadopiekuńczy.
Rodzice Mario patrzą na niego i słuchają co mówi. 
-Masz rację, im bardziej próbujemy przekonać go, że nie ma sensu, by przylatywał, tym bardziej, że będzie tu tylko kilka godzin, tym bardziej on się buntuje i mówi, że i tak to zrobi.
-No właśnie... Niech przyleci, przekona się, że jest ok i wtedy będzie spokojniejszy.
-Masz rację.
***
Ricky spaceruje po stoisku z odzieżą i rozgląda się. Czuje na sobie spojrzenie ekspedientki, ale nieszczególnie zwraca na nią uwagę. W końcu dziewczyna wychodzi zza lady, podchodzi do niego i pyta:
-Może w czymś panu pomóc? Szuka pan czegoś konkretnego?
Ricky spogląda na nią. Jest niższa od niego o jakieś 20 cm, ma ładny uśmiech i wygląda na miłą.
-Nie szukam nic konkretnego, po prostu się rozglądam. Dziękuję, za propozycję, ale chyba po prostu sam się rozejrzę.
-Jeśli mogę coś zasugerować, oczywiście nie znam pana preferencji, ale tamta koszula byłaby idealna. Ma modny krój, a poza tym kolorystycznie do pana pasuje.- Mówi uśmiechając się szeroko.
Ricky zerka w stronę zaproponowanej koszuli i faktycznie podoba mu się. 
-Myślę, że ją przymierzę.
-Pomoże poszukam rozmiaru.- proponuje dziewczyna.
-Proszę się nie fatygować, poradzę sobie. Dziękuję.
-Ricky.- słyszy więc odwraca się.
-Cześć Agnes, co za miłe spotkanie.- wita się z nią muskając ustami jej policzek.
-Zakupy?
-To tak przy okazji, bo pojechałem po farby dla Nat, kupiłem i tak jakoś wszedłem.
-Wybrałeś coś?
-Pani zaproponowała tę koszulę, myślę, że to dobra sugestia.
-Bardzo dobra, przymierz.- zachęca go.
-Zrobię to, myślę, że jeszcze te spodnie będą fajne, co o tym myślisz?- wskazuje na wieszak.
-Myślę, że to trafny wybór. Mają fajny krój, będą świetnie leżeć. 
-Myślisz?
-Ja to wiem.
-Atramentowe...
-Atramentowe.
Więc dziennikarz bierze wieszak ze spodniami w jego rozmiarze, a tymczasem Agnes wraca z wieszakiem na którym jest koszula.
-Myślę, że trafiłam w dobry rozmiar.- podaje mu a on spogląda na metkę.
-Idealnie. Skąd wiedziałaś?
-Mam oko.
-Masz. Ricky znika w przymierzalni, a ona rozgląda się po sklepie. Zauważa, że ekspedientka przygląda jej się więc uśmiecha się po prostu po czym patrzy na Ricky'ego, który własnie otworzył drzwi do przymierzalni.
-No i jak?- pyta.
-Wyjdź na zewnątrz może. Tu jest wielkie lustro więc lepiej będziesz widział.- proponuje mu więc on to robi. -Myślę, że wyglądasz świetnie.- komplementuje go blondynka, a zaraz obok niej zjawia się pracownica sklepu.
-Świetnie pan wygląda.- chwali sprzedawczyni.
-No dobrze więc nie będę się zastanawiał dłużej.
Znika w przymierzalni. Agnes rozgląda się, bierze jeden z wieszaków i pyta.
-Ricky lubisz swetry?
-Lubię, a dlaczego pytasz?
-Cóż... bo jest tu jeden fajny i pomyślałam, że fajnie byś w nim wyglądał. - mówi.
Chłopak otwiera drzwi przymierzalni, a ona patrzy na niego. Chłopak nie ma na sobie koszulki,  a ona jakoś nie spodziewała się zobaczyć go bez niej. Podaje mu wieszak,  a on nawet nie zamyka drzwi, po prostu ubiera swetr na nagą klatkę piersiową, a potem odwraca się do niej.
-Myślę, że jest fajny.- mówi.- A ty co myślisz?
-Wyglądasz świetnie.
-Ok. biorę go. 
Chwilę później wychodzą ze sklepu.
-Co powiesz na kawę i ciasto w ramach podziękowań za pomoc w zakupach?- proponuje chłopak.
-Myślę, że to dobry pomysł. 
***
-Miłego wieczoru.- życzą mu Nat i Marco jak wychodzi na spotkanie z Agnes. Pomimo tego, że widzieli się tego dnia, to postanowił zaprosić ją do kina, a ona chętnie się zgodziła. Nie ustalili na jaki film pójdą, mają wybrać spontanicznie i tak robią jak są już na miejscu. Film jest ciekawy więc w trakcie seansu po prostu oglądają i jedzą popcorn. Po zakończeniu  wychodzą z budynku kina:
-Myślę, że dobrze wybraliśmy, film był świetny.- mówi blondynka.- Dziękuję za zaproszenie.
-Ten wieczór się jeszcze nie kończy.- stwierdza dziennikarz.- Zapraszam cię do fajnej knajpki na pyszną kolację. Co ty na to? Nie jest to wykwintna  droga restauracja, choć do takiej też moglibyśmy iść, ale uwierz mi, że jedzenie jest tam lepsze niż w tych drogich lokalach.
Zanim Agnes odpowiada obydwoje słyszą jak burczy jej w brzuchu i wybuchają śmiechem.
-Mój żołądek odpowiedział za mnie.- mówi dziewczyna.
***
Marco obserwuje Nat kiedy dziewczyna wychodzi z łazienki. Włosy ma zaplecione w warkocz, ubrana jest w krótką koszulkę nocną. Gdy zauważa, że jej mężczyzna nie śpi na jej twarzy pojawia się uśmiech:
-Myślałam, że zasnąłeś.- mówi podchodząc do łóżka, a następnie się na nie wdrapując. Chwilkę później leży już wtulona w nagi tors blondyna.
-Po co ci ta koszulka?- pyta mężczyzna, czym sprawia, że dziewczyna uśmiecha się.
-Nie jesteś zwolennikiem noszenia ubrań?- pyta
-Noszenia tak, ale nie spania w nich.- odpowiada.- Lubię cię czuć blisko, a ten materiał to utrudnia.
-Przeżyjesz.- malarka cmoka go w nos.
-Poczułem się teraz jak dziecko.- stwierdza blondyn.
-Czasem zachowujesz się jak dziecko.- kwituje brunetka.
-Dziękuję bardzo, nie jestem dzieckiem.- broni się piłkarz.
-Nie mówię, że nim jesteś, powiedziałam jedynie, że czasem się tak zachowujesz, szczególnie wtedy gdy się dąsasz.- tłumaczy mu.
-Nieczęsto to robię.- broni się.
-I dobrze. Ale tak ogólnie jesteś wspaniały wiesz? Jesteś wyjątkowym facetem.- komplementuje go.
-I kto tu nadąży za kobietami- tu mówi, że zachowanie dziecka, a zaraz potem, że wyjątkowy facet.
-Wyjątkowy facet dąsający się czasami jak dziecko. Oto kim jesteś.- puentuje malarka.
-O masz ci los!
-Marco...
-Hmm?
-Rozmawiałam z Agnes... Myślę, że Ricky coraz bardziej jej się podoba...
-Ona jemu również.
-Mówił ci?
-Tak.
-Wiedziałam!
-Nie dokładaj do tego romantycznej historii, bynajmniej nie na tym etapie, bo różnie może być.- chłopak próbuje ostudzić jej zapał.
-Dlaczego tak mówisz?
-Bo mówię. Myślę, że za wcześnie by się cieszyć i świętować. 
-Jesteś sceptycznie nastawiony?
-Nie, naprawdę bym chciał, by im się udało, pod warunkiem, że jest to im pisane, ale ona niewiele wie o nim i może cieszyć się zaczniemy gdy się dowie co?
-Pewnie masz rację.
-Często mam, jestem realistą, ale lepiej być realistą niż bujać w obłokach. 
-To ja bujam w obłokach?- patrzy na niego.
-Czasem tak Natalie, czasem tak.- mówi po czym składa na jej ustach pocałunek. 
***
Knajpka może nie jest zbyt duża, ale za to ma swój klimat, jest przytulna i bynajmniej nie jest pusta. Praktycznie przy każdym stoliku ktoś siedzi więc Ricky przez chwilę wątpi czy uda im się znaleźć wolne miejsce, ale kelner wskazuje im wolny stolik przy oknie, więc dziennikarz czuje ulgę. Przy wyborze dań dyskutują, w końcu jednak wybierają, a potem rozmawiając czekają na dania. Ricky śmieje się, bo w brzuchu Agnes co chwilę burczy, a ona zawsze gdy to się dzieje oblewa się małym rumieńcem. W końcu jednak dostają swoje zamówienie i mogą spokojnie zacząć je konsumować. W pewnym momencie dziennikarz czuje jak wibruje mu telefon w kieszeni, ale nie ma zamiaru odbierać nie chcąc przerywać kolacji.
-Nie odebrałeś...- zauważa blondynka.
-To wiadomość z poczty głosowej.- tłumaczy.- Ktoś się nagrał.
-Odsłuchaj, może to ważne.- zachęca go.
-Później, najpierw zjedzmy w spokoju, potem sprawdzę. 
Tak faktycznie jest. Kiedy kończą posiłek Ricky odsłuchuje wiadomość po czym mówi:
-Zadzwonię dobrze? Mogę?
-Jasne.
Nie wychodzi, po prostu dzwoni. Kiedy słyszy głos swojej matki po krótkim przywitaniu pyta:
-Coś się stało mamo?
-Nie, przepraszam, późno się nagrałam, ale tak wyszło. Wpadniesz jutro do nas?
-Nie wiem...
-Proszę, porozmawiamy.
-Będzie ojciec?
-A chcesz by był?
-A zmienił swoje poglądy?
-Stara się.
-Więc zobaczę jutro. Napiszę ci. Przepraszam, ale jestem na spotkaniu. Dobranoc mamo.
-Dobranoc synku.
Rozłącza się i wkłada telefon do kieszeni. Agnes siedzi naprzeciwko niego i nie pyta, ale on wie, że w jej głowie zrodziło się wiele pytań odnośnie jego rodziny, bo zapewne zauważyła, że ich relacje nie są dobre, poza tym mieszka u Marco i Agnes, a nie w domu rodzinnym co pewnie jest dziwne. Z jej strony nie pada jednak żadne pytanie, a on nie zaczyna tego tematu, nie chce tego robić w knajpie.
-Masz ochotę na spacer?- pyta dziewczyny.- Jestem taki pełny, że muszę trochę się ruszyć.- tłumaczy.
-Myślałam o tym samym.- uśmiecha się Agnes.
Ricky reguluje rachunek po czym obydwoje opuszczają lokal. 
-Chcesz iść w jakieś konkretne miejsce?- pyta chłopak.
-Po prostu chodźmy przed siebie.- proponuje dziewczyna.
-Ok. 
Więc idą najpierw chodnikiem, potem przechodzą przez pasy, potem przechodzą koło biurowców kierując się w stronę parku. Niedaleko parku, mijając drzwi do restauracji przypadkowo wpadają na kogoś. Ricky zamiera na moment, bo osobą na którą się natknęli jest jego ojciec. Nie jest sam, a z jego mamą, która na widok syna uśmiecha się. Jego ojciec za to nie uśmiecha się w ogóle, ma obojętny wyraz twarzy.
Ricky choć nie czuje się komfortowo, bo ojciec cały czas spogląda na Agnes, a potem na niego, mierząc ich wzrokiem, ale przedstawia ich sobie po czym wymieniają grzecznościowe zwroty, mama ponawia zaproszenie, a także zaprasza agentkę, która dziękuje, ale grzecznie odmawia z powodu tego, iż następnego dnia pracuje. Żegnają się i rodzice chłopaka idą do samochodu, a agentka i dziennikarz kontynuują spacer, ale rozmowa nie jest już tak luźna, blondynka wyczuwa, że Ricky jest spięty i jego myśli krążą gdzieś indziej. Gdy dochodzą do jednej z parkowych ławek dziewczyna zajmuje na niej miejsce:
-Usiądź proszę.- mówi, a on po prostu spełnia jej prośbę. - Czy będzie to nietaktem z mojej strony, albo uznasz mnie za wścibską jeśli zapytam o twoją rodzinę?- pada pytanie, a on podnosi wzrok i patrzy na Agnes.
-Pytaj.- mówi po prostu.
-Jesteś pewien?
-Tak, miejmy to za sobą. Ty opowiadałaś mi o sobie całkiem sporo, ja przemilczałem niektóre ważne sprawy, ale czas na wyjaśnienia, chcę zacząć z czystym kontem.
Agnes nie do końca rozumie o czym on mówi, ale w tej chwili może się tego dowiedzieć. 
-Nie wiem o co chcę zapytać... To znaczy wiem, ale mi głupio...- wzdycha dziewczyna.
-Pewnie się zastanawiasz dlaczego moje relacje z rodzicami są chłodne. Pewnie dziwisz się dlaczego mieszkam u Nat i Marco skoro mam tu rodzinny dom. 
-Tak.- przyznaje dziewczyna.
-Nie zatrzymałem się w domu, bo przez kilka lat nie utrzymywałem kontaktu z rodzicami. Jak przyleciałem teraz to pojechałem do domu i widziałem się z moją mamą pierwszy raz od długiego czasu. Ojca spotkałem wtedy z tobą i dziś drugi raz, ponieważ kiedy byłem w rodzinnym domu on był w pracy. Oni mnie wiele lat temu odrzucili, odwrócili się ode mnie w momencie, gdy bardzo potrzebowałem ich wsparcia, akceptacji i  miłości. W pewnym sensie się mnie wyrzekli. W ostatni dzień, gdy rozmawialiśmy, a właściwie to nie była rozmowa, a głównie monolog mojego ojca, padło wiele okropnych słów, najpierw mówił, a potem krzyczał...
-Ale dlaczego? Co zrobiłeś?
-Zakochałem się w niewłaściwej osobie. Byłem w związku z niewłaściwą osobą- wyznaje. 
-Nie rozumiem... To kto to był?
-Mężczyzna... - mówi najpierw, a potem podnosi wzrok i patrzy na nią.- Zakochałem się w facecie, byłem już wtedy z nim w związku jakiś czas. Jestem biseksualny Agnes.- wyznaje, a potem milknie, sam nie wie czy czeka na jej reakcję, czy po prostu nie może dalej mówić w tym momencie. Dziewczyna patrzy na niego, jakby te słowa dopiero do niej docierały. W końcu pyta.
-Nie wiedzieli?
-Agnes nie mogli wiedzieć, bo ja sam nie wiedziałem do momentu, w którym go spotkałem i po prostu zakochałem się w nim. I to nie było tak, że po prostu to od razu zaakceptowałem, zrozumiałem i byłem szczęśliwy. To był pewien proces, choć podobno krótki, bo ja zawsze byłem tolerancyjny, nie miałem problemu z akceptowaniem osób o odmiennej orientacji. Dla mnie miłość jest po prostu miłością...
-Dla twoich rodziców nie?
-Wydawało mi się, że są tolerancyjni i byli, do momentu w którym ich syn powiedział, że kocha faceta. 
-Co było po tej kłótni?
-Po prostu wyszedłem z domu i nigdy nie wróciłem. Wyjechałem z nim jak dostał propozycję pracy i od tamtej pory nie mieszkam w Dortmundzie. Od tego momentu, do przyjazdu tutaj nie mieliśmy kontaktu, choć niezliczoną ilość razy siedziałem z telefonem w dłoni i chciałem wybrać numer do domu, ale uświadamiałem sobie za każdym razem prawdę, że gdyby zechcieli znaleźli by mnie. Ten stan trwał długo, ale w końcu to do mnie dotarło i już nie czekałem na telefon, po prostu żyłem swoim życiem, naszym życiem i tak było dobrze. 
-Nie jesteś z nim...
-Nie, nie mógłbym po tym co zrobił. Zdrada boli, można wybaczyć, ale już nigdy nie zaufasz tak bardzo, by to miało prawo bytu. Ja nie potrafiłem... 
Ricky milknie, bo zdaje sobie sprawę, że powiedział jej, po prostu powiedział jej o wszystkim, a ona nie spojrzała na niego w inny sposób... Nie widzi w jej spojrzeniu potępienia, a może mu się wydaje.
-Bałeś się mi to powiedzieć prawda?- pyta agentka.
-Tak... 
-Dlaczego?
-Cóż... to niby czasy tolerancji, ale wiesz jak jest... 
Ricky czuje nagle jej ciepłą dłoń na swojej. Ten gest jest jednocześnie tak prosty, a tak wiele mówi w tym momencie. Jej dłoń jest ciepła i miękka, a kiedy jej palce splatają się z tymi jego Ricky czuje pewnego rodzaju ulgę.
-Jest dobrze Ricky...
Patrzy na nią i choć rozumie co ona mówi to jednak chce się upewnić.
-W porządku? 
-Tak, miłość to miłość... - mówi, po czym dotyka jego policzka.- Nie zachowam się jak oni, nie jestem nimi... Jesteś wyjątkową osobą Ricky, wiedziałam to słuchając jak Natalie o tobie mówi, przekonałam się o tym w momencie gdy cię poznałam. I cieszę się, że mogę spędzać z tobą czas...
-Agnes...- przerywa jej chłopak.
-Tak?
-Mam ochotę coś zrobić...- mówi cicho...
-Co?
Nie odpowiada po prostu łączy ich usta. Pocałunek jest najpierw ostrożny, to tylko delikatne muśnięcia warg, ale kiedy dziewczyna oddaje pocałunek, chłopak całuje ją bardziej stanowczo. Kiedy odrywają się od siebie, ale stykają się nadal czołami, Ricky uśmiecha się i ona również:
-Odwiozę cię do domu.- mruczy chłopak.
-Myślę, że to dobry pomysł...
***
Witajcie. 
Wiem, że niektórzy z Was chcą więcej Nat i Marco, ale cóż... tutaj jest ich mniej. Tak musiało być, poza tym ciągłe opisywanie sielanki Natalie i blondyna mogłoby się stać monotonne i nudne. Przepraszam jeśli Was zawiodłam nie wrzucając to więcej o Waszej ulubionej parze. Poprawię się następnym razem.
Nie muszę dodawać, że liczę na komentarze?
I prośba do Anonimów- podpisujcie się. Niektórzy to robią, ale inni zapominają.
***
10 komentarzy- next