poniedziałek, 27 kwietnia 2015

67.

Rozglądając się po świątyni wydaje się, że tonie ona w kwiatach. Przepiękne bukiety zdobią ołtarz główny, a także te boczne. Nie ma innych ozdób, państwo młodzi nie życzyli sobie niczego ponad to. Obydwoje nie lubią nadmiaru ozdób, przepychu, bo to nie to jest ważne w tym dniu. W ławkach siedzą osoby, które zostały zaproszone przez państwa młodych, by towarzyszyć im i być świadkami ich ślubowania. Są osoby z rodziny, przyjaciele. Nie ma dziennikarzy, nie zostali wpuszczeni do środka. Nie mają zamiaru sprzedawać zdjęć z ceremonii tabloidom, udzielać po ślubie jakichś specjalnych wywiadów, czy dać się namówić na specjalną sesję zdjęciową. Nigdy nie byli i nie będą celebrytami. To niepotrzebne, a wręcz zbędne do szczęścia. Do szczęścia potrzebują siebie...
***
Stoi przed ołtarzem i czeka. Nie denerwuje się już, nie ma czym. Jest przekonany, że to będzie wyjątkowy dzień, czuje to. Jest pewien, że tym razem za kilkadziesiąt minut wyjdzie z kościoła z obrączką na palcu. Historia sprzed wielu miesięcy się nie powtórzy. Ufa Natalie, kocha ją i jest pewien, że ona darzy jego tym samym uczuciem. Udowodniła to wiele razy i pewnie jeszcze nie raz utwierdzi go w tym przekonaniu.  Natalie to nie Caroline. Natalie nie oszukuje, Natalie nie kłamie. Więc czeka...
***
Ricky spogląda na na kobietę stojącą obok niego. Tak, został poproszony przez Natalie o poprowadzenie jej do ołtarza. Chętnie przystał na tę propozycję, to dla niego zaszczyt. Dlatego uśmiecha się do niej i delikatnie ściska jej drobną dłoń. Na jej twarzy maluje się uśmiech. 
Natalie  jest spokojna, przecież nie ma powodu do niepokoju. Jest w kościele, ubrana w przepiękną i jednocześnie prostą białą suknię, w środku są ich przyjaciele, rodzina Marco. Wszyscy czekają na ten wyjątkowy moment, aż ceremonia się rozpocznie, czekają na przysięgę, chcą z nimi przeżywać ten najpiękniejszy dzień w ich życiu. Przed ołtarzem czeka na nią ten jedyny mężczyzna, ten, któremu będzie ślubować miłość, wierność i uczciwość małżeńską aż do śmierci. Czeka na nią ten, dla którego dziś stanie się żoną, a on jej mężem. Więc na tę myśl się uśmiecha...
***
W świątyni rozbrzmiewają pierwsze nuty marsza więc wszyscy wstrzymują oddech, bo wiedzą, że już w tym momencie ceremonia się rozpoczyna...
***
-Gotowa?- szepce  Ricky patrząc na nią.
-Nigdy nie byłam bardziej gotowa Ricky. - odpowiada. 
Więc idą w stronę ołtarza. Wszyscy patrzą, ale ona nie zwraca na to uwagi ile par oczu wpatrzonych jest właśnie w jej osobę.  Myśli tylko o tych najważniejszych, tych należących do niego, do mężczyzny, którego kocha, do mężczyzny z którym spędzi resztę życia, do mężczyzny, któremu być może urodzi kolejne dzieci, z którym dzieli i będzie dzielić wszystko. Te oczy, najbardziej kochane przez nią również na nią patrzą. Z miłością, z czcią, z uwielbieniem. I te właśnie oczy są najważniejsze. On jest najważniejszy.
***
 I padają te najważniejsze słowa, ślubują sobie ze złączonymi dłońmi, patrząc sobie w oczy...

-Ja Natalie, biorę sobie ciebie Marco za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci...

-Ja Marco, biorę sobie ciebie Natalie za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci...

-Marco przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności...

-Natalie przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności... 
***
To jest jak sen.- myśli zerkając na kobietę siedzącą obok niego. Ciągle trzymają się za ręce. Powoli dociera do niego, że ona już nie jest jego dziewczyną, nie jest narzeczoną, ale jest jego żoną. I nie może przestać się uśmiechać kiedy o tym myśli. A ona czuje na sobie jego wzrok i również się uśmiecha, bo wie, że to już nie jej chłopak, nie narzeczony trzyma jej dłoń, a jej mąż. I wie już, że marzenia się spełniają. I choć by do tego doszło wielokrotnie trzeba walczyć o to ze wszystkich sił, ale teraz obydwoje wiedzą już, że warto. Warto, bo to wszystko zaprowadziło ich właśnie w to miejsce- przed ołtarz.
***
Ceremonia dobiega końca. Państwo młodzi odbierają gratulacje od kapłana, gdy w kościele rozbrzmiewa melodia Ave Maria. Potem obydwoje idą na ołtarz gdzie po krótkiej modlitwie panna młoda zostawia swój bukiet. A potem kroczą razem uśmiechając się szeroko, bo to właśnie się stało, stali się mężem i żoną. A potem jest ryż i pieniążki, które muszą pozbierać... Są otoczeni bliskimi kiedy to się dzieje, ale i tak błyskają flesze aparatów, choć dostępu do gości i państwa młodych pilnuje sztab ochroniarzy. I gdy wszystkie monety są pozbierane, a ktoś podpowiada im, że powinni już wsiąść do samochodu Marco po prostu obejmując ją i patrząc jej w oczy mówi:
-To najpiękniejszy dzień w moim życiu. Tak bardzo cię kocham...
-Ja ciebie również kochanie...
Piłkarz łączy ich usta w pocałunku, a wszyscy klaszczą.
***
Co dzieje się potem? 
Życzeniom i toastom nie ma końca... Jest tradycyjne przeniesienie pani młodej przez próg, jest pierwszy taniec, a potem wspaniała zabawa. Jest radość i szczęście, są zachwycone spojrzenia ich bliskich za każdym razem, gdy patrzą na siebie z miłością, gdy okazują sobie czułość kradnąc pocałunki, a także w momentach gdy trzymają się za dłonie. Są stęsknione spojrzenia za każdym razem gdy nie są blisko siebie, bo np. tańczą z kimś z przyjaciół- osobno. Są momenty wzruszeń i łzy radości, gdy ich przyjaciele i bliscy przemawiają wznosząc kolejne toasty. Bo wspominają początek ich miłości, a potem ich walkę z przeciwnościami losu. Są słowa podziwu skierowane w ich stronę, bo nigdy nie przestali wierzyć, że ich miłość pokona wszelkie trudności i nie poddali się. I wygrali, a potwierdzeniem tego jest ten dzień. Tak więc śmiech przeplata się z łzami, ale tego dnia mogą to być jedynie łzy szczęścia. 
***
-Wiesz, że to nasz pierwszy raz.- mówi Natalie wtulając się w nagie ciało swojego męża.
-Pierwszy raz?
-Tak, przed chwilą kochaliśmy się pierwszy raz jako małżeństwo.- tłumaczy nie otwierając oczu. Czuje jak Marco muska delikatnie jej czoło ustami.
-Więc powiedz mi jak się czujesz chwilę po tym jak kochałaś się pierwszy raz ze swoim mężem?- pyta piłkarz.
-Czuję się wyjątkowo.- odpowiada.-Przeżyłam wspaniały dzień, potem noc, a potem wspaniały seks o poranku- właściwie nie można tego nazwać nocą poślubną, a raczej porankiem poślubnym i mam nadzieję, że za kilkanaście dni okaże się, iż będziemy ten poranek wspominać jeszcze milej z jeszcze jednego powodu.- mówi Nat uśmiechając się do blondyna. Na początku patrzy na nią i nie wie co jego żona ma na myśli, ale później jego twarz jaśnieje, bo przychodzi mu do głowy powód, dla którego ona może tak mówić.
-Czy mówisz o tym, że mogliśmy począć dziecko?- pyta i ma nadzieję, że odpowiedź będzie twierdząca. Żadne słowa nie padają, ale jej uśmiech mówi wszystko. Marco całuje ją, a chwilę później w końcu zasypiają. A gdy budzą się jakiś czas później już odrobinę wypoczęci podejmują kolejną próbę, by ich rodzina za 9 miesięcy liczyła już 4 osoby. 
***
Muszę Wam się przyznać, że ciężko pisało mi się ten rozdział. Miałam w głowie tak wiele obrazów, scen, ale w żaden sposób nie potrafiłam ich przenieść na bloga. Nie jestem zadowolona z tego rozdziału, jednak nie chcę przeciągać. Myślę, że to przedostatni rozdział. Następny powinien być epilog. Pozdrawiam i liczę bardzo na komentarze.
***
Epilog czeka na publikację. Jeśli chcecie dowiedzieć się jak kończy się historia Natalie i Marco komentujcie !!!
10 komentarzy- epilog !

wtorek, 21 kwietnia 2015

66.

Gdy budzi się sama w łóżku czuje się odrobinę dziwnie. Nie jest przyzwyczajona do samotnych nocy, zawsze obok jest on- ta noc była inna. Nie było go. Tak postanowili. Pomimo tego, że jej go brakuje czuje się dobrze, ba nawet wspaniale. Ten dzień zaczyna się inaczej... ten dzień ma być wyjątkowy. Będzie wyjątkowy. Potwierdza to święcące pięknie słońce, potwierdza to śpiew ptaków wkradający się przez uchylone okno... Na jej twarzy maluje się wielki uśmiech. To ten dzień- dzień, na który czekała tak długo. Dzień, który wyśniła sobie jeszcze jako nastoletnia dziewczyna. Ten dzień ma być spełnieniem marzeń. I jest tego pewna, że będzie.
***
Jakże bardzo zaskoczony jest Mario kiedy wchodzi do sypialni swojego przyjaciela, a on już nie śpi. Znajduje go siedzącego na łóżku, opartego plecami o wezgłowie łóżka, okrytego kocem i pijącego gorącą czekoladę. Nie musi pytać co się dzieje, bo doskonale wie, iż Marco denerwuje się tak samo mocno jak jest podekscytowany i szczęśliwy, że ten dzień nadszedł. Dlatego nie pyta o nic, po prostu siada obok niego. Milczą po prostu dość długą chwilę. W końcu szatyn słyszy słowa swojego przyjaciela:
-Śniło mi się, że Natalie wybiegła z kościoła.- wyznaje.
-Zapewniam cię, że ten sen się nie spełni.- zapewnia go przyjaciel.
-Wiem... Ufam jej, ja po prostu mam złe wspomnienia i...- wzdycha.
-Wiem, ale tym razem to będzie najszczęśliwszy dzień w twoim życiu...- uspakaja go Mario.
W tym momencie słyszy, że ktoś przysłał mu sms-a. Otwiera folder wiadomości i zaraz potem na jego ustach maluje się uśmiech: 
" Nie lubię sypiać bez ciebie..."
Szybko odpisał.
" Nie wytrzymam bez ciebie tych kilku godzin do ceremonii. Tęsknię bardzo..."
Mario wyszedł z sypialni. Marco nie musiał czekać długo na odpowiedź.
"Potrzebuję pocałunku."- pisze jego narzeczona.
Natychmiast odpowiada.
"Za pół godziny na moście?"- wysyła, a zaraz potem ubiera na siebie bluzę i schodzi na dół w pośpiechu. Mario krząta się po kuchni, ale słysząc kroki wychodzi:
-Co zjesz na śnia...- przerywa widząc, iż Marco nie ma w planach posiłku, bo zgarnia kluczyki do swojego samochodu.- Dokąd się wybierasz?- pyta zaniepokojony, a gdy ten nie odpowiada idzie za nim. Blondyn ubiera buty.
-Marco co ty do cholery robisz?- pada pytanie.
-Spokojnie. Za chwile wrócę. Max za godzinę. Nie wieję bynajmniej...
-Pojadę z tobą... Dokąd jedziesz?
-Moja narzeczona pragnie pocałunku na dzień dobry.- mówi po prostu.
-I ty niby masz zamiar spełnić jej zachciankę? Masz zamiar tam pojechać? 
- Tak, mam zamiar to zrobić. Nie jest jeszcze w sukni ślubnej więc spoko... Poza tym spotkamy się w innym miejscu...- otwiera drzwi.
-Chcesz powiedzieć, że ona w tym momencie też wieje z domu?- pyta niedowierzając.- Przecież jak Agnes zobaczy, że zniknęła to dostanie zawału...
Marco odpowiada śmiechem i kilkanaście sekund później znika. Mario śmieje się, bo nie może uwierzyć, że oni są tacy szaleni... I kiedy mówi o tym Rickiemu, który jak się okazuje również już wstał obydwaj się z tego śmieją.
-To jest szaleństwo.- kwitują.
***
Ann i Agnes przygotowują śniadanie, gdy słyszą dźwięk odpalanego silnika. Wyglądają przez okno i okazuje się, że Natalie właśnie opuszcza teren posesji:
-Gdzie ona pojechała?- pyta blondynka spoglądając na Ann.
-Pojęcia nie mam. Nic mi nie mówiła...
Agnes próbuje się do niej dodzwonić, ale słyszą dzwoniący telefon i okazuje się, że Natalie nie zabrała komórki.
-No to ładnie... Dzwonię do chłopaków...
Agnes tak robi, a potem gdy opowiada Ann co powiedzieli chłopcy obydwie się śmieją. 
***
Spotykają się tam gdzie byli umówieni. Ma moście. Ktoś może mógłby się śmiać, bo mosty nie są raczej miejscami, w których ludzie się umawiają, ale ten jest wyjątkowy i w połowie drogi między obydwoma domami. Więc kiedy się spotykają Natalie ufnie wtula się w jego tors, a on obejmuje ją szczelnie ramionami. Spędzili bez siebie jedną noc, a zachowują się jak gdyby ich rozłąka trwała bardzo długo. Przecież powinni być przyzwyczajeni do tego, iż nie zawsze są razem, przecież Marco często wyjeżdża... Oni jednak nigdy nie przywykną, łakną bliskości, ciepła, siebie... Marco nachyla się i całuje ją, a ona oddaje pocałunek, zarówno ten pierwszy, drugi, piąty, dziesiąty... Nie liczą. Gdy w końcu odrywają się od siebie Natalie mówi:
-Tak bardzo cię kocham...
-Ja ciebie też kocham Natalie. Całym sobą- wyznają sobie i przypieczętowują te słowa kolejnym pocałunkiem.- Musimy wracać, bo nasi przyjaciele gotowi zadzwonić na policję i wszcząć poszukiwania.- uśmiecha się blondyn.
-Masz rację.- patrzy mu w oczy.- Jesteś dla mnie wszystkim...
-Ty też jesteś dla mnie najważniejsza...- przytula ją po raz kolejny.
Chwilkę później odsuwają się od siebie.
-Do zobaczenia za kilka godzin.- mówi chłopak.
-Tak.- przytakuje dziewczyna.- Marco...
-Tak?
-To nasz dzień... Sprawmy by był najpiękniejszym dniem w naszym życiu...
-Taki będzie... Już jest...
Obydwoje uśmiechają się wracając do domów.
***
Jedzą spokojnie śniadania, ale oczywiście osobno. Natalie je posiłek z Agnes i Ann, a Marco w towarzystwie Ricky'ego i Mario. Potem machina przygotowań rusza... Natalie relaksuje się siedząc w fotelu i cierpliwie poddając się zabiegom fryzjerki, która upina jej włosy. Potem przychodzi czas na makijaż. Marco ma odrobinę więcej swobody, gdyż nie musi być poddawany tym wszystkim zabiegom co Natalie. Może spędza w wannie odrobinę więcej czasu niż powinien i wychodzi z niej wtedy gdy Mario krzyczy stojąc za drzwiami, żeby w końcu wyszedł z wanny, bo pójdzie do ślubu z pomarszczoną skórą. Mijają sekundy, które zmieniają się w minuty, minuty w godziny i wszystko zbliża ich do tej jednej, jedynej, wyjątkowej, niepowtarzalnej chwili...
***
Marco stoi przed lustrem i poprawia po raz setny muszkę, choć właściwie nic się złego z nią nie dzieje. Za nim pojawiają się jego dwaj przyjaciele.
-Gotowy?- pada pytanie.
-Tak.
-Jedźmy więc.
***
-Wyglądasz przepięknie.- słyszy z ust Ann, a Agnes potwierdza.
-Spodobam się mu?
-Chyba sobie żartujesz... Oszaleje jak cię zobaczy...- stwierdza agentka.
-Wiecie co... Myślę, że jeśli ktoś może oszaleć z miłości do drugiej osoby, to on już oszalał na maca... Bardziej się nie da...- kwituje Ann.
Śmieją się. Potem słyszą słowa Natalie.
-Jestem gotowa.
-Więc jedziemy.
***
Kościół tonie w kwiatach. Przepiękne bukiety stoją w wielu miejscach. Goście coraz liczniej przybywają do świątyni, by zając miejsca. Jest rodzina Marco, są koledzy z drużyny z rodzinami, jest sztab szkoleniowy, trener. Na twarzach wszystkich goszczą uśmiechy. To wielki dzień. Tego dnia bowiem mają stać się świadkami tego jak Marco i Natalie będą przysięgać przed Bogiem. To ceremonia zamknięta. Dziennikarze otrzymali zakaz wchodzenia do Świątyni, jednak pod nią zgromadzeni są licznie. Liczą głównie na zdjęcia, bo na komentarze nie mogą liczyć. Przyzwyczaili się już do tego, iż piłkarz i jego druga połówka, a także jego rodzina i przyjaciele nie wyjawiają szczegółów z życia prywatnego. Marco jest osobą publiczną tylko podczas meczów. Jego życie prywatne i rodzinne należy tylko do niego i jego najbliższych. 
Kiedy pod kościół podjeżdża samochód i po chwili wysiada z niego piłkarz, a także jego dwaj przyjaciele zaczynają błyskać flesze. Trwa to chwilkę, bo panowie od razu kierują się do środka. 10 minut po nich zjawia się wybranka Marco w towarzystwie przyjaciółek. I nadchodzi ta chwila... c.d.n
***
Przepraszam, że krótki, ale to jeszcze nie jest ostatni. Komentujcie!


poniedziałek, 20 kwietnia 2015


KTO Z WAS JESZCZE NIE WIE TO ZAPRASZAM PO RAZ KOLEJNY NA NOWY, JESZCZE CIEPLUTKI BLOG Z NOWĄ HISTORIĄ Z MARCO W ROLI GŁÓWNEJ !!!
***
KILKA DNI TEMU WRZUCIŁAM PIERWSZY ROZDZIAŁ. CZYTACIE ALE JEST MAŁO KOMENTARZY- LICZĘ NA WIĘCEJ SZCZERZE MÓWIĄC ;)
***
DZISIAJ POJAWIŁ SIĘ ROZDZIAŁ NR 2!!!
 JESZCZE CIEPLUTKI WIĘC ZAPRASZAM SERDECZNIE DO CZYTANIA I NIE UKRYWAM, ŻE LICZĘ NA KOMENTARZE. PISZĘ DLA SIEBIE, ALE I DLA WAS. PISZĘ, BO TO LUBIĘ, ALE CHCĘ TEŻ SIĘ TYM DZIELIĆ. WIĘC PROSZĘ WAS- PODZIELCIE SIĘ ZE MNĄ SWOIMI OPINIAMI NA TEMAT MOJEGO NOWEGO OPOWIADANIA.
ZDRADZĘ, ŻE TRZECI ROZDZIAŁ JUŻ CZEKA NA BLOGGERZE NA PUBLIKACJĘ WIĘC KOMENTUJCIE :)
http://destiny-is-waiting-around-the-corner.blogspot.com/




piątek, 17 kwietnia 2015

65.

To nie jest zaskakujące, kiedy w momencie pojawienia się blondyna na murawie, gdzie drużyna ma odbyć trening, jego koledzy po prostu podchodzą do niego, witają się i gratulują zaręczyn. Marco uśmiecha się szeroko i dziękuje, obiecuje również, że z pewnością będą się wszyscy bawić na jego weselu. Potem rozpoczyna się normalny trening, gdzie każdy z nich daje z siebie wszystko. To praca, ale przede wszystkim pasja. I kibice mogący oglądać trening, który jest treningiem otwartym, mogą to zauważyć. Sesja treningowa kończy się mini meczem, co jest dodatkową atrakcją dla fanów, którzy przyszli na trening otwarty. Po końcowym gwizdku zawodnicy jak zwykle sprzątają sprzęt- między nimi jest Marco. Potem kierują się w stronę szatni, ale po drodze trener zatrzymuje blondyna.
-Moje gratulacje Marco.- mówi z uśmiechem ściskając chłopakowi dłoń, a zaraz potem zgarniając go do przyjacielskiego uścisku.
-Dziękuję.- odpowiada.
-Jestem z was taki dumny.- kontynuuje Jurgen.- Ta wasza miłość od początku nie była prosta, ale wiesz jak to jest, to o co walczymy, dbamy, pielęgnujemy jest najpiękniejsze, najmocniejsze. I tak jest z waszym związkiem. Naprawdę cieszę się, że mogłem być świadkiem tego jak wasze uczucie się rozwijało.
-Nadal jesteś świadkiem. I będziesz. Jesteś na nas skazany wiesz?
-Doprawdy?
-Bo ja nigdzie się stąd nie ruszam więc jeszcze pewnie nie raz przyjdę rozkojarzony na trening, albo taki smutny, że trzeba będzie mnie pocieszać... 
-Ze skrajności w skrajność...- kwituje szkoleniowiec.
-Takie jest życie. 
-Dokładnie takie, ale we dwoje lepiej przez nie przejść prawda?- patrzy na blondyna.
-We troje.- poprawia piłkarz.
-No tak, zapomniałem o Olim.- uśmiecha się trener.
-A może niebawem i we czworo... Kto wie?- dodaje Marco.
-Czyżbyście planowali powiększenie rodziny?- dopytuje.
-Zdecydowanie tak, ale powoli.- zapewnia.
-Cieszę się Marco. - mówi ponownie.
-Zostaniesz dziadkiem. Znów.- śmieje się piłkarz.
-Hmm... ja dziadkiem?- dziwi się trener.
-Przecież traktujesz nas jak synów, my ciebie jak ojca... Tak więc nasze dzieci mogą traktować cię jak dziadka poniekąd.- tłumaczy blondyn.
-No tak... Jesteście dla mnie jak rodzeni synowie więc... kurcze mam już sporo wnuków :)
-I wnuczki...
-No prawda. 
Marco milknie na moment, Jurgen również. Kładzie chłopakowi dłoń na ramieniu, po czym znów go przytula.
-Naprawdę się cieszę i szczerze gratuluję. Spotkałeś wyjątkową kobietę, obydwoje jesteście wyjątkowi. Jesteście razem szczęśliwi, będziecie również jako mąż i żona. Jestem pewien, że po tych wszystkich trudnościach, doświadczeniach już nic nie jest w stanie zniszczyć tego co zbudowaliście, żadne doświadczenie, których pewnie będzie jeszcze sporo.- mówi. 
-Też tak myślę, ale wiesz... wszystko to przetrwaliśmy również dzięki naszym przyjaciołom. Bez was byłoby trudno więc dziękuję. 
-Mnie nie musisz, nic nie zrobiłem...
-Zrobiłeś, dobrze o tym wiesz... 
***
Gdy pojawiają się pod klubem jest tam dość tłoczno, co nie jest zaskoczeniem dla Ricky'ego, ale dla Agnes już tak. Dziwi ją również fakt, iż mijają z chłopakiem wszystkich, tzn. ona idzie za nim, bo on prowadzi ją trzymając ją za rękę. 
-Ricky dlaczego wszystkich mijamy?- pyta go cicho.
-Zobaczysz...- stwierdza chłopak.
Pod drzwiami dziennikarz wita się z bramkarzem po czym ten ich wpuszcza. Już w środku Agnes mówi do niego:
-Znajomości... rozumiem...
-Cóż... mam wielu znajomych.- kwituje chłopak.
Chwilkę później siedzą już na wysokich krzesłach przy barze, sączą drinki i rozmawiają, a kiedy kończą pić ruszają na parkiet. Ta noc ma być  pełna dobrej zabawy i tak się zapowiada. 
***
Książka, którą czyta jest dość ciekawa, ale w momencie , gdy jej mężczyzna wchodzi z owiniętym wokół bioder ręcznikiem, odkłada ją na szafkę nocną, a na jej twarzy pojawia się uśmiech. Chłopak ma zamiar iść do garderoby po bieliznę, jednak widząc wyciągniętą dłoń swojej drugiej połówki w swoją stronę, rezygnuje i po chwili leży już obok niej. 
-Uwielbiam zapach twojego żelu pod prysznic.- mruczy Natalie, a potem wyciska na jego ustach pocałunek. 
-A mnie też uwielbiasz?- pyta blondyn.
-O tak!- potwierdza.- Ten ręcznik jest zdecydowanie niepotrzebny.- stwierdza po czym jednym ruchem dłoni rozwiązuje ręcznik, który zsuwa się z bioder chłopaka.
-Czuję się obnażony.- uśmiecha się skrzydłowy.
-Jesteś obnażony, ale przyznaj się, że to lubisz.-patrzy na niego.
-To prawda, ale tylko przy tobie.- odpowiada.-I wiesz co?- spogląda na nią, a jego dłoń wędruje w stronę ramiączka jej koszulki nocnej.
-Co?
-Podoba mi się ta koszulka, ale w tym momencie wolałbym byś ją zdjęła.- stwierdza.- Chcę się do ciebie przytulić, chcę poczuć twoją skórę bez tego materiału.
-Myślę, że to da się zrobić.- kwituje malarka. Chwilę później gdy leżą wtuleni w siebie, przykryci kołdrą, Marco bawi się jej włosami.
-Powinniśmy ustalić datę.- mówi po prostu.
-Datę?- Natalie spogląda na niego pytająco.
-Datę naszego ślubu.- wyjaśnia chłopak.- Nie chcę czekać, pobierzmy się.
-Przecież to trzeba zaplanować kochanie.
-A więc zróbmy to!
-To potrwa... trzeba poszukać lokalu, albo znaleźć firmę, która się zajmie organizacją... Jednak my musimy wiedzieć co dokładnie chcemy... Ja nie wiem czy damy radę to tak szybko ogarnąć...
-Kochanie zróbmy to, proszę.- patrzy jej w oczy.- Proszę Natalie.- powtarza.- Chcę być twoim mężem, chcę nosić obrączkę na palcu i chcę mieć z tobą drugie  dziecko. Tak bardzo tego pragnę i nie chcę czekać dłużej niż to będzie konieczne. Poproszę Marcela by znalazł jakąś firmę, zdaje się, że ślub jego siostry organizowała fajna firma...
-Która może nie mieć wolnych terminów.
-Spróbujmy dobrze?- patrzy na nią, a ona się waha. W końcu widząc wielką nadzieję w jego oczach na jej twarzy pojawia się wielki uśmiech.
-Dobrze.- zgadza się.- Zadzwoń do Marcela i zapytaj. 
-Kocham Cię i zadzwonię, ale nie teraz...
-Dlaczego nie teraz?- patrzy na niego.- Nie jest jeszcze bardzo późno przecież...
-Nie zadzwonię teraz, bo będę zajęty.- mruczy muskając jej wargi.
-Zajęty? A czym to będziesz zajęty?- dopytuje dziewczyna.
-Raczej kim?- poprawia ją piłkarz.- Tobą.- odpowiada.-Mam zamiar kochać się ze swoją narzeczoną.
-A co jeśli narzeczona odmówi?- pada pytanie.
-Cóż...- wzdycha skrzydłowy.- Oczywiście to uszanuję, ale widzę, że moja narzeczona raczej nie chce odmówić.- twierdzi czując dłonie Natalie błądzące po jego ciele.- Mylę się?
-Hmm... Myślę, że nie chcę odmawiać.- uśmiecha się Natalie przygryzając lekko płatek jego ucha, a tym samym wywołując mały jęk, który mimowolnie wydostaje się z ust blondyna.
*** 
Jest 1:19 w nocy. Agnes siedzi na skórzanej, brązowej kanapie w dość dużym salonie w mieszkaniu, którego nie zna. Jest w pokoju sama, choć w mieszkaniu oprócz niej jest jeszcze dwóch mężczyzn. Jako, że została poproszona przez jednego z nich, by spokojnie poczekała na niego, po prostu zgodziła się. Nie miała zbyt dużego wyboru. Zza drzwi jednego z pokoi dociera do niej przytłumiony głos, a właściwie pijacki bełkot, a chwilę później słyszy drugi głos, który zdecydowanie zna. Doskonale rozumie każde słowo, które wychodzi z ust mężczyzny, którego kocha. Tego drugiego nie rozumie. 
***
Czuje palce, które gładzą jej włosy więc jeszcze mocniej wtula się w ciepłe ciało swojego narzeczonego, lgnąc do jego dotyku, który po prostu uwielbia. Ma zamknięte oczy, ale na jej ustach błądzi uśmiech. 
-Mogę ci coś powiedzieć?- mruczy.
-Jasne.- odpowiada Marco.
-Jesteś fantastyczny...
-Hmm... Ogólnie czy w łóżku?- pyta.
-Po prostu jesteś fantastyczny... ogólnie.
-Hmm... cieszę się, że tak myślisz.
-W łóżku też jesteś fantastyczny.- dodaje malarka po czym wtula twarz między jego ramię, a szyję. Piłkarz śmieje się, a potem mówi.
-Jesteśmy z sobą tak długo i tak blisko, a ty ciągle rumienisz się kiedy mówisz o seksie.- stwierdza rozbawiony, a potem słyszy jak ona cicho chichocze.
***
-Dzięki, że się nim zajęliście.- mówi przystojny blondyn, który jakieś dziesięć minut wcześniej wszedł do mieszkania.- Szukałem go dobre kilka godzin. Naprawdę się o niego bałem... Dzięki.
-Nie ma za co. Skąd mogłeś wiedzieć, że pojedzie do klubu znajdującego się w innej części miasta.
-Pokłóciliśmy się i wyszedł... Przepraszam, pewnie średnio chcecie tego słuchać o 2:00 w nocy... Dobrze, że się spotkaliście i dzięki wam bezpiecznie dotarł do domu. Naprawdę dziękuję.
-Mam nadzieję, że masz coś na kaca i ból głowy, bo jutro na pewno będzie miał ciężki dzień. Jest naprawdę zalany w trupa, co prawda trochę zwrócił, ale nie sądzę, by jutro czuł się w miarę dobrze. 
-Coś mam... Zajmę się nim. 
-Porozmawiaj z nim, bo on ciągle mówił, że się rozstaliście. Myślę, że to dlatego się upił. 
-To nieprawda.
-Może tak to zrozumiał... Nie wiem, ale mam nadzieję, że się dogadacie. My już pójdziemy. Miło było cię poznać Matt, choć okoliczności mogłyby być nieco inne.
-Was również było miło poznać. Przepraszam i dziękuję. Dzięki wam dotarł bezpieczny do domu, mogłoby być zupełnie inaczej gdybyście mu nie pomogli.
-Nie mógłbym mu nie pomóc. To niemożliwe.
-Wiem.- uścisnął im dłonie o odprowadził do drzwi. Pożegnali się po czym opuścili budynek, wsiedli do taksówki milcząc, jedynie Ricky podał swój adres, a kiedy samochód ruszył chłopak poczuł dłoń Agnes na swojej. Spojrzał na nią i choć przez myśl przeszło mu, że dziewczyna może być zła na niego, bo przecież jego były partner praktycznie zepsuł im miłą zabawę, to jednak nie zauważa w jej wzroku odrobiny złości. Splata więc swoje palce z jej palcami po czym muska jej policzek. Przez resztę drogi również milczą, ale to milczenie nie jest niekomfortowe.
*** 
Kiedy Agnes budzi się następnego ranka zegarek wskazuje godzinę 9:15 rano. Przeciera oczy, po czym po kilku minutach wstaje z łóżka, ubiera na siebie bluzę Ricky'ego po czym wychodzi z pokoju. Jako, że jest na bosaka jej kroków nie słychać. W salonie nikogo nie ma, ale słyszy głos swojego chłopaka dochodzący z kuchni. Zdaje jej się, że chłopak rozmawia przez telefon. 
-Nic się nie stało... Po prostu spotkaliśmy go w klubie, był zalany w sztok, ledwo trzymał się na nogach więc miałem go zostawić? Nie mogłem i nie chciałem tego zrobić. Może mnie skrzywdził, ale przecież dzieliłem z nim nie tylko złe chwile, było wiele pięknych, był mi bliski więc nie mogłem po prostu udać, że go nie znam... Nie wiadomo gdzie by poszedł, co by zrobił... Mógłby wpaść pod auto na przykład... Nie wybaczyłbym sobie.- mówi po czym milczy przez moment, a później dodaje.- Agnes chyba nie była zła. Nie rozmawialiśmy po powrocie, bo widziałem, że była zmęczona, ja też, ale nie widziałem żeby była na mnie zła... Jest wspaniała i wyjątkowa. Ta sytuacja była dla niej na pewno mało komfortowa, ale myślę, że ona postąpiłaby tak samo. - znów przerywa, by po chwili się odezwać.- Zależy mi na niej bardzo mocno. To z nią się związałem, tamten związek to już przeszłość.- milczy.- Nie. Nie kocham go już.- zaprzecza.- To już przeszłość, jestem pewien. Jedyną osobą, na której mi bardzo zależy w ten sposób jest twoja przyjaciółka. Nat przecież wiesz...
Agnes pojawia się w kuchni, po czym podchodzi do niego. Ricky uśmiecha się widząc ją w jego bluzie, obejmuje ją ramieniem, drugą dłonią ciągle trzymając przy uchu telefon po czym pochyla się i muska jej usta swoimi.
-Powiedz, że mówię cześć.
-Agnes mówi cześć. Właśnie wstała.- mówi chłopak do słuchawki.- Daję ci ją, poplotkujcie sobie, a ja zrobię śniadanie.
Kiedy dziewczyny rozmawiają Ricky robi śniadanie. Agnes wchodzi do kuchni ponownie gdy wszystko jest już gotowe. Zajmuje miejsce przy stole. Chłopak bez słowa stawia przed nią kubek herbaty:
-Smacznego.- mówi.
-Dziękuję i smacznego.
Chłopak ma zamiar zając miejsce na krześle obok, zanim to jednak robi najpierw przykuca przed agentką, bierze jej dłonie w swoje po czym mówi:
-Agnes przepraszam za wczoraj... Ta sytuacja była dość krępująca... Na pewno nie czułaś się komfortowo wysłuchując tego co bełkotał mój były partner... Naprawdę mi przykro, że byłaś świadkiem tej sytuacji...
-Ricky...
-Był pijany, rozżalony i wygadywał głupoty.- mówi.- Mógłbym teoretycznie go zostawić, udać, że nie znam gościa, ale nie mogłem... gdyby coś mu się stało to nigdy bym sobie tego nie wybaczył. I to nie dlatego, że coś do niego czuję, bo tak nie jest, ale...
-Ricky rozumiem...- przerywa mu.
-Przepraszam, że musiałaś w nocy jechać do obcego mieszkania i zamiast spać w ciepłym łóżku siedziałaś sama i czekałaś na mnie...
-Kochanie... 
-Zależy mi na tobie i nie chciałbym byś pomyślała...
-Nic złego nie mogłabym o tobie pomyśleć... Nie przepraszaj mnie za wczoraj, ja na twoim miejscu zrobiłabym dokładnie to samo. To w porządku. Nie chciałabym być nigdzie indziej bez ciebie...
Chłopak uśmiecha się po czym całuje ją w usta.
-A teraz jestem głodna więc zacznijmy w końcu jeść.- śmieje się blondynka.
***
Rozmawiają z Marcelem dość długo siedząc w kawiarni i popijając kawę. Jego przyjaciel oferuje swoją pomoc więc Marco ma z głowy telefonowanie w poszukiwaniu firmy organizującej śluby i wesela. Jego przyjaciel jest dobrze zorientowany w tych sprawach ponieważ pomagał załatwiać wszystko swojej siostrze. Oczywiście cieszy się słysząc nowinę, że Natalie i Marco chcą zrobić to możliwie jak najszybciej, najlepiej podczas wakacyjnej przerwy. Tak więc piłkarz wraca do domu z dobrymi nowinami, a Natalie uśmiecha się gdy o wszystkim się dowiaduje. Bo przecież jak wszystko dobrze się ułoży, to już w wakacje, za kilka miesięcy będzie nosić nazwisko Reus, a na jej palcu będzie lśnić złota obrączka. Pragnie tego najbardziej na świecie. 
***
Jestem z kolejnym rozdziałem. Jak widzicie wszystko zmierza do ślubu, który będzie finałem wszystkiego.
Nie wiem jeszcze czy opiszę ceremonię, może tak, może nie- zastanowię się. Komentujcie :)
***
10 komentarzy- następny rozdział :)

czwartek, 9 kwietnia 2015

64.

To nie tak, że chętnie zgodziła się na wyjazd, bo tak nie było. Miała wiele obiekcji i choć  Marco zapewniał ją wiele razy, że Oliver ich zniknięcie przyjmie bez większych sensacji nadal się boi. Nawet teraz gdy jest już w Wenecji, w miejscu, które jest po prostu wspaniałe, ciągle myśli o tym co dzieje się z ich synkiem. Wykorzystuje moment gdy Marco nie ma w pokoju, ponieważ wyszedł na moment więc dzwoni do mamy swojego partnera. Ta odbiera po dwóch sygnałach:
-Słucham.- odzywa się.
-Przepraszam.- mówi od razu Natalie.- Jestem pewnie przewrażliwiona, ale po prostu...- wzdycha, bo zdaje sobie sprawę, że mama Marco może odebrać jej pytania jakby nie ufała, iż dobrze zajmą się swoim wnukiem. 
-Po prostu nie rozstawałaś się z synkiem na tak długo.- kończy za nią, a w głosie kobiety nie słychać nic co świadczyłoby o jej niezrozumieniu lęków młodej mamy.
-Przepraszam. To nie tak, że wam nie ufam, bo ufam naprawdę, ale...
-Natalie ja naprawdę rozumiem kochanie.- zapewnia ją.-Z Oliverem wszystko jest w porządku. Teraz bawi się z dziadkiem, jest najedzony i zadowolony. Nie musisz się martwić, bo naprawdę zrobimy wszystko, by nie odczuł, że was nie ma. 
-Wiem, ja to wszystko wiem... Jestem przewrażliwiona po prostu...
-Jak każda mama, to normalne Natalie i zrozumiałe.- słyszy z ust rodzicielki swojej drugiej połowy.
-Kończę, bo Marco zaraz wróci i zobaczy, że panikuję i wydzwaniam...
-Marco zrozumie kochanie, dobrze o tym wiesz. Masz prawo się denerwować, on również czuje podobnie, ale mężczyźni inaczej wszystko przeżywają...
W tym momencie do pokoju wraca piłkarz. Widząc Natalie z telefonem domyśla się z kim rozmawia. Nic jednak nie mówi, po prostu podchodzi do niej, staje za jej plecami, oplata ją swoimi rękami i przyciąga do siebie tak, że jej plecy przylegają ciasno do jego klatki piersiowej, a twarz chowa w jej włosach. 
-Będę kończyć. Napiszę później sms-a.
-Dobrze kochanie, możesz dzwonić jeśli to cię uspokoi. Postaraj się jednak trochę wykorzystać te chwile, bo to w końcu ma być odpoczynek Nat, relaks, wasz czas we dwójkę. Nie macie go zbyt wiele. To wasz czas, korzystajcie z niego, a my zaopiekujemy się waszą pociechą.
-Dziękuję. Ucałuj od nas Oliego.
-Zrobię to na pewno. 
Kiedy malarka odkłada telefon Marco jeszcze ciaśniej ją obejmuje, a potem muska ustami jej szyję. Dziewczyna odchyla głowę odrobinę na bok dając mu tym samym większy dostęp. Mężczyzna odpowiada na ten ruch kolejnym pocałunkiem, a później kolejnym. W końcu odwraca ją twarzą do siebie i choć ma w zamiarze połączyć ich usta, to jednak widząc zmartwienie malujące się na twarzy dziewczyny nie robi tego. Jej oczy dziwnie błyszczą więc niepokoi się jeszcze bardziej:
-Co się dzieje?- pyta.
-Przepraszam...- mówi jedynie malarka, a po jej policzku spływa pierwsza łza.
-Hej...- partner ściera ją palcami.- Nie płacz proszę...- szepce.
-Przepraszam...- powtarza dziewczyna.
-Ale za co przepraszasz słoneczko?
-Jestem przewrażliwiona, wydzwaniam do twoich rodziców jakbym im nie ufała... Ja po prostu... Tak bardzo za nim tęsknię... Tak bardzo go kocham i ciągle z nim jestem, a teraz jak jest tak daleko od nas, ja po prostu ciągle o nim myślę, nie potrafię zapanować nad tym... Nie potrafię Marco...
-Rozumiem.- przytula ją.- Rozumiem skarbie, naprawdę.- całuje ją w czoło kiedy jej ciałem wstrząsają lekkie dreszcze, co oznacza, że dziewczyna płacze. Łka cichutko z twarzą wtuloną w jego koszulę, a on po prostu głaszcze jej plecy. A kiedy chłopak czuje, że Nat nieco się uspokoiła prowadzi ją w stronę niewielkiej kanapy stojącej w rogu ich apartamentu, po czym siada, a ją usadza sobie na kolanach i znów przytula. Więc gdy ona siedzi wtulona w niego, on po prostu zaczyna mówić:
-Zawsze zachwycałaś się Wenecją więc pomyślałem, że to dobry pomysł zabrać cię tu. Gdybym wiedział, że rozłąka z Olim będzie aż tak bardzo ciężka to pewnie bym się nie zdecydował. Nie lubię gdy płaczesz Natalie. Tym wyjazdem niechcący cię skrzywdziłem...- wzdycha.
-Nieprawda.- zaprzecza dziewczyna, ale nadal siedzi w tej samej pozycji.- Ja tęsknię, ale nie uważam, że zrobiłeś coś złego. Zgodziłam się. Wiem, że każdy rodzic przeżywa coś takiego przy rozstaniu na dłużej z dzieckiem. Każdy musi przez to przejść... We mnie to po prostu dziś bardzo uderzyło i przepraszam, że się rozkleiłam...
-Łzy nie są niczym złym...
-Jestem beksą...- na twarzy dziewczyny pojawia się nikły uśmiech.
-Jesteś moją beksą.- poprawia ją Marco.-I ja też za nim tęsknię kochanie.-mówi wsuwając dłoń pod jej bluzeczkę dzięki czemu ona czuje jego palce na plecach.- Dziecko wiele zmienia w życiu, poniekąd przewraca wszystko do góry nogami, ale w tym dobrym znaczeniu. Nie wiem jak niektórzy nie mogą odnaleźć się z rodzicielstwie. Uwielbiam być tatą...- uśmiecha się.- Ta mała istotka stała się dla nas najważniejszą osobą w życiu, więc to naturalne, że rozłąka boli, ale musimy przez to przejść, bo ani się obejrzymy, a on będzie miał kilka lat, nie będzie potrzebował już ciągłej uwagi, wręcz będzie od tego uciekał. A nam wtedy będzie trudno się do tego przyzwyczaić. 
-Wtedy będziemy mieć kolejne dziecko.- mówi po prostu Natalie, a on się śmieje.
-Mam nadzieję, że będziemy mieć kolejne wcześniej niż za kilka lat.-po tych słowach piłkarza  Natalie się odsuwa tak, że patrzy na niego. 
-Chciałbyś Mieć drugie dziecko?- pyta patrząc na jego reakcję. Pierwszym co zauważa jest to, jak oczy mężczyzny zaczynają błyszczeć, zaraz po tym jego usta rozciągają się w uśmiechu. Patrzy na nią po prostu coraz szerzej się uśmiechając.
-Bardzo chcę Natalie. Pragnę tego jak niczego innego na świecie.- wyznaje.- Jak nosiłaś naszego synka nie było mnie przy tobie. Nie mogłem obserwować jak twój brzuszek rośnie razem z naszym dzieckiem. To były wyjątkowe chwile, których nie mogłem z tobą przeżyć, a naprawdę chciałbym. 
-Następnym razem będziesz przy mnie.-mówi.-Bo ja bardzo chcę mieć z tobą drugie dziecko i...- przerywa na chwilę, a on patrzy na nią czekając aż dokończy...
-I?- pyta piłjarz.
-Wiem, że Oliver jest jeszcze mały, ale ja...- znów milknie...
-Natalie o co chodzi, przecież możesz powiedzieć mi wszystko.
-Ja nie chciałabym zbyt długo czekać Marco.- wyznaje czym trochę go zaskakuje, bo rozmawiali na ten temat wiele razy i owszem stwierdzili, że nie ma co odwlekać decyzji o powiększeniu rodziny kilka lat, ale zawsze stawało na tym, iż Oli musi urosnąć, a Natalie odpocząć więc słowa partnerki są zaskoczeniem.-Jesteś zaskoczony? Chcesz poczekać dłużej tak?
-Natalie ja...
-Bo oczywiście do tego trzeba się przygotować, musiałabym porozmawiać z lekarzem, a przede wszystkim moje wyniki musiałaby być dużo lepsze, ale nie chcę czekać zbyt długo Marco. Jeśli ty również nie chcesz?- pyta.
I jedyne co przychodzi do głowy w tym momencie piłkarzowi to, to, że ten wyjazd miał być wspaniały, miał być wyjątkowy i odrobinę zaskakujący, ale głównie dla Natalie, a okazuje się, że on nawet nie zdążył zrealizować jednego punktu z tego, co zaplanował, a już tak jest, tylko, że osobą zaskoczoną, mile zaskoczoną, jest on. 
-Milczysz...- upomina go Natalie.
-Przepraszam...- szepce wpatrując się w jej oczy.
-Nic nie powiesz?- pyta.- Zapytałam właśnie...
-Wiem o co zapytałaś słońce.- mówi od razu.- I powiem tyle... Musisz brać lekarstwa, by pozbyć się anemii. Postarasz się sporo odpoczywać, bo tego potrzebujesz skarbie. Jak wybierzesz leki zrobimy powtórne badania i zobaczymy. W międzyczasie umówimy się do lekarza i jeśli stwierdzi, że jest w porządku to będziemy starać się o dziecko ok?
-Brzmi jak plan.- uśmiecha się malarka.
-Bo nim jest.- muska jej usta.- Jeśli jesteś gotowa to również nie chcę czekać zbyt długo...- szepce w jej usta.-W tej kwestii nigdy ci nie odmówię...
***
W samolocie ma sporo czasu na przemyślenia. Myśli głównie o Rickym, o tym jak się poznali, jak poszli na pierwszą randkę, jak rozmawiali godzinami w ogóle nie czując upływającego czasu, jak wiele tematów mieli, jak swobodnie czuli się w swoim towarzystwie, zupełnie jakby znali się całe lata. A potem wspomina moment gdy mężczyzna musiał wracać do domu, do Barcelony. Ostatnie dni jego urlopu spędzili intensywnie, we dwoje więc zbliżająca się nieubłaganie rozłąka była czymś o czym obydwoje nie chcieli nawet myśleć. Czy nazywali się parą? Nie zrobili tego oficjalnie, może obydwoje się bali, może chcieli poczekać. Nie padały słowa mój chłopak, moja dziewczyna, nie były potrzebne. Ich przyjaciele na pierwszy rzut oka widzieli, że tych dwoje połączyła więź. Natalie patrząc na ich spojrzenia, małe gesty jak dotyk dłoni, objęcie, uśmiechała się znacząco do Marco, a oni byli tak zajęci zerkaniem na siebie, iż nawet tego nie zauważali. 
Z zamyślenia wyrwał ją głos pilota, który informował, że za chwilę będą podchodzić do lądowania. Uśmiechnęła się, bo wiedziała, iż za moment go zobaczy, znów będzie mogła usłyszeć jego głos, spojrzeć w jego błyszczące oczy, zobaczyć uśmiech i pewnie utonie na chwilę w jego ramionach, które były tak bezpieczne. Po cichu liczyła również na pocałunek... na dużo pocałunków...
Nie przeliczyła się. Czekał na nią radośnie się uśmiechając, gdy była przy nim zgarnął ją w swoje ramiona przytulając mocno, a potem po prostu nachylił się  poczuła jego usta na swoich. I to nie był bynajmniej krótki całus. To nie był niewinny pocałunek. Był on przepełniony tęsknotą i namiętnością. Na początku był niecierpliwy i tęskny, aby po chwili stać się delikatnym muskaniem warg. I może wyglądali trochę dziwnie stojąc i całując się na środku hali przylotów dość długo, może i ludzie mijając ich przyglądali się im, ale czy to w tym momencie było ważne? Czy w tej chwili nie liczyli się tylko oni? 
***
Marco bardzo stara się, by Natalie była zadowolona i zrelaksowana więc zabiera ją na spacer. Zwiedzają, dużo spacerują, robią zdjęcia i okazują sobie dużo czułości w końcu są w mieście zakochanych. I  choćby mogło się wydawać, iż poza Dortmundem są bardziej anonimowi, nic bardziej mylnego. Tu również można natknąć się na każdym kroku na kibiców, może już nie samej Borussi, choć takich również spotkali, ale kibiców Manchesteru, o grze w którym Marco już od dziecka marzył, czy Realu Madryt, z którym również go wiązano. Wszyscy rozpoznając go proszą o wspólne zdjęcie, w końcu nie ważne w jakim klubie gra, ale jest wspaniałym i ciągle rozwijającym się piłkarzem, który choć obecnie swoją przyszłość wiąże z Dortmundem, to w przyszłości może jeszcze zagrać w innym wielkim klubie. Z niektórymi z nich zamienia kilka zdań, niektórzy mówią mu wprost, by przeszedł do Manchesteru, a on po prostu się uśmiecha i mówi, że jest szczęśliwy w Dortmundzie, ale kto wie co zrobi w przyszłości. Do hotelu wracają dość późno. Najpierw razem kąpiel, a później wychodzą na kolację. Marco zabiera ją do jednej z restauracji. Nie jest duża, nie panuje w niej przepych, ale taki klimat najbardziej im odpowiada, bez wieczorowych ubrań, bez sztywnej atmosfery. Jedzą, rozmawiają, śmieją się, krótko mówiąc świetnie się bawią. Humor Natalie jeszcze się poprawia gdy mama chłopaka przysyła im zdjęcie ze śpiącym Olim. Po kolacji decydują się na spacer:
-Jesteś szalony Marco...- mówi Natalie.
-Podobno od urodzenia.- stwierdza chłopak.-A tak poważnie to dlaczego tak myślisz?
-Bo jesteś... Gdyby nie twój pijacki wybryk to byśmy się nigdy nie spotkali...
-Pijacki brzydko brzmi.- twierdzi.- Przynajmniej tak jakbym faktycznie ciągle pił...
-Mniejsza z tym... Byłeś pijany na tym moście...
-Byłem faktycznie...
-Potem postanowiłeś się ze mną zaprzyjaźnić i nie pozwoliłeś się odrzucić, choć tak bardzo starałam się byś się do mnie nie zbliżył...
-Myślę, że już wtedy cię kochałem, choć sam nie miałem o tym pojęcia.
-Potem załatwiłeś sprawę z moim byłym mężem... To było szalone i nieodpowiedzialne, bo on naprawdę miał takie powiązania, że gdyby się uparł to zrobiłby ci krzywdę...
-Nie zrobił i nie zrobi, bo mamy na niego haczyk. Zniknął i tak jest dobrze. I mogę ci obiecać, że jeśli kiedykolwiek postanowi zbliżyć się do ciebie to popamięta. 
-On mnie zniszczył, a ty sprawiłeś, że znów zaczęłam żyć...
-Ze mną.- dodał.
-Wiesz co...
-Co?
-Czasem jest tak, że nie pamiętam, że przed tobą byłam z kimś związana, że był Robb, bo z nim przeżyłam więcej złych chwil niż dobrych, a z tobą jest inaczej. Jestem szczęśliwa, uszczęśliwiasz mnie, przy tobie czuję się kochana, chciana, bezpieczna, wyjątkowa i piękna. 
-Bo jesteś wyjątkowa, chciana, kochana i piękna. Jesteś też bezpieczna, bo ja nie pozwolę nikomu zrobić ci krzywdy. Nie pozwolę Natalie. Wolałbym umrzeć niż pozwolić komuś cię zranić. 
-Dałeś mi wszystko o czym kiedyś marzyłam... Siebie, dziecko i rodzinę...
-Jeszcze nie dałem ci wszystkiego o czym marzyłaś Natalie, ale obiecuję ci, że dam.- patrzy na nią poważnie.- Obiecuję ci kochanie. 
-Niczego więcej nie potrzebuję. Dopóki jesteśmy razem, dopóty będę najszczęśliwszą kobietą na świecie. Jesteś ze mną, jesteś mój, mamy dziecko...
-Jestem twój i zawsze będę. Na zawsze Natalie pamiętasz...- patrzy na nią i dotyka jej obrączki, na której od wewnętrznej strony jest wygrawerowany napis obietnica.
-Pamiętam.- splata ich palce.- Tak bardzo cię kocham.
-Ja ciebie też...
***
Po kolacji siedzą na sofie w mieszkaniu Ricky'ego. On oparty plecami o oparcie sofy, a ona swoimi wtulona w jego klatkę piersiową. Sączą z kieliszków czerwone wino:
-Marco i Natalie pewnie teraz spacerują po Wenecji...- mówi dziewczyna.- Swoją drogą ten wyjazd tak nagle zorganizował...
-Marco oświadczy się Nat.- mówi nagle Ricky.
-Nie sądzę.- stwierdza agentka.- Z tego co wiem to Nat kiedyś powiedziała mu, że nie potrzebuje ślubu, by być szczęśliwą, poza tym ona się boi...
-Bała się wielu rzeczy gdy się poznali. Bała się mężczyzn, przyjaźnić się z nimi bała, bała się dotyku, pocałunków, zaangażowania, miłości... z wszystkiego ją wyleczył, właściwie jego uczucie, zaangażowanie. Zmieni zdanie i do ślubu kiedy poprosi ją o rękę. 
-Powiedział ci o tym, że zamierz to zrobić?- dopytuje blondynka.
-Domyślam się. On ją kocha, są ze sobą, wychowują dziecko, z tego co wiem to obydwoje marzą o następnym, a Marco pragnie, by Natalie została jego żoną. I poprosi ją o rękę, a ona się zgodzi.- mówi z przekonaniem.- Zgodzi się bo go kocha, bo jest dla niej wszystkim, bo nie wyobraża sobie nikogo innego u swojego boku, bo pragnie nazywać go swoim mężem, bo pragnie, aby wszyscy wiedzieli, że on jest tylko jej. I jestem pewien, że będzie szczęśliwa, gdy na jego palcu będzie błyszczeć złota obrączka.
Agnes wsłuchuje się w jego słowa i przyznaje mu rację. Od samego początku bowiem miała okazję obserwować ich miłość, nadal może to robić. Ich uczucie jest bez wątpienia prawdziwe i mocne. I jest również pewna, że gdy Marco faktycznie zdobędzie się zadać to pytanie, to jedyną odpowiedzią, która padnie będzie "tak."
-A ty czego pragniesz Ricky?- pada nagle pytanie, a dziewczyna nachyla w bok głowę, by móc widzieć twarz mężczyzny. Przez chwilę panuje cisza, ale agentka wie, iż on odpowie. Zawsze to robi i zawsze jest szczery.
-Pragnę ciebie Agnes.- mówi po prostu patrząc w jej oczy. Jest szczery do bólu. Uświadomił sobie, że zakochał się w tej dziewczynie, nie wie zupełnie kiedy. Tak, jest zakochany. -Jestem w tobie zakochany.- dodaje po chwili. Na ustach dziewczyny pojawia się uśmiech, przygryza ona wargę nadal się uśmiechając. Milczy przez moment, a potem zmienia pozycję tak, że siada mu na kolanach twarzą do niego:
-Ja również jestem w tobie zakochana Ricky.- wyznaje wpatrując się w jego błyszczące oczy.- I co z tym zrobimy?- pyta.
-Wiesz co myślę?- pyta dziennikarz.
-Co?
-Myślę, że powinnaś zostać dłużej niż kilka dni.- kwituje.- Myślę, że musimy pozwolić się temu dziać, ale niekoniecznie się śpiesząc. Myślę, że to, iż czujesz to samo co ja jest wspaniałe, bo nieodwzajemnione uczucia są najgorszym co może człowieka spotkać. Myślę, że jesteś wyjątkowa.
-Cóż... jestem wyjątkowa, ale nie bardziej niż ty. I mogę zostać dłużej niż kilka dni...
-Myślę, że chcę cię pocałować.
-To na co czekasz?
***
 Po wspaniałej nocy pełnej czułości, pieszczot i miłości nadchodzi równie cudowny ranek pełen pocałunków, uśmiechów, delikatności. Spacery wąskimi uliczkami, podziwianie panoramy również nie są wolne od delikatnych muśnięć warg, splecionych palców. Dzień mija dość szybko. Wieczorem Marco prowadzi ją po knajpkach gdzie w jednej jedzą kolację, w innej zamawiają deser, w sumie odwiedzają kilka, w których próbują najróżniejszych specjałów. Gdy Natalie marudzi, że już nic więcej nie zje opuszczają ostatni z lokali i idą. 
-Dokąd idziemy?- pyta dziewczyna.
-Co by to był za pobyt gdybyśmy nie płynęli gondolą?- sugeruje piłkarz.
-Czekałam na ten moment.- przyznaje Nat.
-Doczekałaś się. Ja po prostu chciałem, by to było wieczorem.
-Romantyk...
-Twój romantyk.- twierdzi. 
Tak więc chwilę później płyną gondolą i to jest wspaniałe. Natalie zachwyca się głośno,  a on jest szczęśliwy patrząc na jej promienną twarz. Chciał ją uszczęśliwić i widzi, że mu się to udało. A ma zamiar jeszcze bardziej ją tego wieczoru uszczęśliwić. Płyną przytuleni, w ciszy. Ta cisza nie jest uciążliwa.  Po kilku, może kilkunastu minutach Natalie odzywa się:
-To był wspaniały pomysł Marco.-mówi.- Ten wyjazd. Przepraszam, że na początku...- nie kończy bo jego palce dotykają jej warg.
-Ciii.- szepce.- Mówiłem ci, że rozumiem. Nie przepraszaj mnie za to, że kochasz nasze dziecko i za nim tęsknisz.
-Kocham naszego synka i kocham jego tatę.- wyznaje.
-Ja was również kocham.- całuje ją w usta.- Pamiętasz wczoraj mówiłaś o tym, że spełniłem twoje marzenia.- patrzy na nią.- Nie wszystkie spełniłem... Jeszcze nie...- stwierdza.
-Nie da się wszystkich spełnić Marco.- przyznaje.- Najważniejsze spełniłeś.
-Niektóre pewnie tak, ale nie wszystkie...Jeszcze nie, ale mam zamiar to zrobić.- mówi dotykając palcami jej policzka i gładząc go.
-O czym ty mówisz?- pada pytanie.
-Wiem, że się boisz, ten lęk pozostanie pewnie w tobie już zawsze jednak ja tak bardzo pragnę... i wiem, że ty też...- bierze oddech.- Kurcze tak wiele razy układałem sobie co powiem w głowie, ale teraz zacinam się jak mały chłopiec. - nachyla się i ich czoła się stykają.-Wiele miesięcy temu byłem pewien, że nigdy tego ponownie nie zrobię, ale wtedy cierpiałem więc zamknąłem się na jakiekolwiek uczucie, na jakiekolwiek obietnice, zobowiązania. Nie chciałem ponownie się angażować, uparłem się, że już nigdy nie obdarzę nikogo uczuciem, nie zwiążę się, bo nie chcę cierpieć ponownie. I spotkałem ciebie w deszczową noc, na moście, kiedy próbowałem zapomnieć i wybrałem jeden z najgorszych sposobów- alkohol. Mogłem wtedy spaść, ale to się nie wydarzyło, bo pojawiłaś się ty, jak anioł. Uratowałaś mnie Natalie...Nie chodzi mi o sam fakt, że mogłem spaść, ale uratowałaś mnie przed samotnością, nieświadomie sprawiłaś, że się w tobie zakochałem, ujęłaś mnie sobą, tym jaka jesteś. Sprawiłaś, że znów zapragnąłem być z kimś, dzielić z kimś codzienność, radość i smutniejsze momenty. I kiedy w końcu przyznałaś, że mnie kochasz byłem najszczęśliwszy na świecie. I nadal jesteś, ale od tamtej pory dałaś mi znacznie więcej. - muska jej wargi.- Pamiętasz jak kiedyś mówiłaś mi, że marzyłaś o tym, o czym marzy każda dziewczyna- o tym, by skończyć studia, co ci się udało, o spotkaniu fajnego faceta, potem o białej sukni, rodzinie i dzieciach. Nie chcę mówić o twoim pierwszym małżeństwie, bo to nie ma sensu. Spełniliśmy marzenie o dziecku... mamy wspaniałego synka.
-Drugie marzenie również się spełniło- chciałam spotkać wyjątkowego mężczyznę i poznałam ciebie. Jesteśmy rodziną.
-Tak, ale ja chcę spełnić jeszcze jedno z twoich marzeń Natalie.- mówi mężczyzna po czym sięga do kieszeni i wyciąga małe aksamitne pudełeczko. Zsuwa się też z siedzenia i klęka na kolano, a Natalie patrzy na niego, a w jej oczach pojawiają się łzy.
-Marco...
-Kocham Cię całym sobą i jedyne czego teraz pragnę jest to, by móc nazywać cię swoją żoną. Natalie czy uczynisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie?- pyta.
Patrzy na nią, a ona również wpatruje się w niego. Milczy, ale to nie zraża go, po prostu czeka. Po jej policzkach zaczynają spływać łzy. Marco wolną dłonią ociera je.- Kocham cię.- szepce.
-Ja ciebie również.- odpowiada mu. - I pragnę byś został moim mężem. - na twarzy piłkarza pojawia się uśmiech.- Tak Marco.- to kolejne słowa wypływające z jej ust.- Tak, tak, tak...- powtarza nawet wtedy gdy on wsuwa pierścionek na jej palce, a potem całuje jej dłoń. -Tak, tak, Tak...- powtarza również wtedy gdy znajduje się już w jego ramionach, wtulona w jego pierś, czując pocałunki, które piłkarz składa na jej szyi.-Powiedziałam kiedyś, że się boję, że nie chcę ponownie wyjść za mąż... Z tobą się nie boję. Tak bardzo cię kocham.
-Ja ciebie bardziej. 
Tuli ją długo, aż dziewczyna przestaje szlochać. A potem rodzice Marco, Jego siostra, Mario,  Ricky i Agnes, Łukasz, Marcel i Robin dostają zdjęcie ich złączonych dłoni z pierścionkiem na palcu Natalie z podpisem " SZCZĘŚLIWI."
***
Witajcie. Rozdział nie jest sprawdzany, więc przepraszam za błędy. 
Mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Pozdrawiam i liczę na komentarze.


niedziela, 5 kwietnia 2015

Niech radosne Alleluja będzie dla Was ostoją zwycięskiej miłości i niezłomnej wiary.
Niech pogoda ducha towarzyszy Wam w trudzie każdego dnia,
 a radość serca w czasie zasłużonego odpoczynku.
Wesołego Alleluja!!!