piątek, 30 maja 2014

9.

Po tym jak Marco opuszcza szatnię udaje się w stronę wyjścia z SIP. Kuleje, ale stopa nie boli już go tak bardzo, jak jeszcze 30 minut wcześniej. Liczy na to, że nie nabawił się kolejnej kontuzji, która znów wykluczy go na dłuższy czas z gry. Musi zgłosić się jeszcze na badania, ale to chce załatwić następnego dnia. Wstępne badanie lekarzy nie potwierdziło przypuszczenia jeszcze z boiska. Teraz trzeba to jeszcze potwierdzić w klinice. Jest już prawie na parkingu, gdy słyszy jak ktoś go woła. Odwraca się i widzi Natalie. Macha do niego. Jest za ogrodzeniem parkingu. Tu nie wpuszczają nikogo obcego, parking jest tylko dla piłkarzy i personelu pracującego w klubie. Marco zawraca. Po chwili jest już obok dziewczyny:
-Cześć. Miałam nadzieję, że uda mi się gdzieś Cię wypatrzeć. Co z Twoją stopą?- pyta z przejęciem- Widziałam, że chyba Cię bardzo bolało jak opuszczałeś boisko...
-Byłaś na meczu?- pyta zaciekawiony
-Byłam... No co? - patrzy na niego, bo blondyn się uśmiecha-Chciałam poczuć tą atmosferę jeszcze raz, a przy okazji odpocząć. Agnes zagroziła mi, że jak nie zacznę wychodzić z pracowni to pomiesza mi wszystkie farby, wyrzuci pędzle i takie tam. A ja mam swoje ulubione pędzle- opowiada z uśmiechem brunetka. Patrzy na piłkarza, a on śmieje się. Nie wie  co go tak rozśmieszyło.
-Dlaczego tak się śmiejesz? Nie pasuję tu? 
-Nie o to chodzi. Po prostu próbuję sobie wyobrazić Agnes spełniającą swoją groźbę. Przecież zaraz po tym musiałaby uciec na koniec świata, by gniew jej najlepszej przyjaciółki jej nie dosięgnął. 
-Chyba faktycznie byłabym wściekła. Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Jak Twoja stopa?- powtarza wcześniej zadane pytanie
-Nie jest źle. Jutro mam badania. Lekarz klubowy powiedział mi po meczu, że to raczej nic poważnego. Poza tym po okładzie jest dużo lepiej- tłumaczy
-Jesteś w stanie prowadzić?  Może nie powinieneś ryzykować- stwierdza
-Chcieli mnie podrzucić do domu, ale mnie naprawdę nic nie jest. Wszystko w porządku.
-No dobrze, to uciekam. Muszę wracać do domu, a dla Twojej stopy będzie najlepiej jak położysz się i dasz jej odpocząć- uśmiecha się do niego
-Oj nie. Nie pozwolę Ci tak odejść. Zapraszam Cię na kolację- mówi, a kiedy widzi, że Natalie otwiera usta, by zaprotestować natychmiast dodaje- Kontuzjowanemu się nie odmawia. Poza tym może faktycznie nie powinienem prowadzić...
-Bierzesz mnie na litość tak? Nieładnie panie Reus- stwierdza malarka-No dobra zgadzam się na kolację...
-Yeah. No to jedziemy, jestem potwornie głodny
Ruszają powoli w stronę auta pomocnika BvB. Kiedy są już blisko Marco widzi wyciągniętą dłoń Natalie. Nie wie o co chodzi, ale dziewczyna natychmiast mu tłumaczy:
-Mówiłeś, że może faktycznie nie powinieneś prowadzić. Tak więc poproszę kluczyki- mówi malarka, a on znowu się uśmiecha. 

***

Przystojny szatyn zerka nerwowo na komórkę. Siedzi przed drzwiami prowadzącymi na jeden z oddziałów prywatnej monachijskiej kliniki. Jest tu zaledwie od pół godziny, ale wydaje mu się, że siedzi tu całą wieczność. Chciałby być za tymi drzwiami, ale nie może. Powiedziano mu, że ma czekać. Nie pozwolono mu wejść. Już któryś raz wybiera numer do Marco, ale nie wciska zielonej słuchawki. Widział mecz i to, że go faulowano więc przypuszcza, że może on być na badaniach. Poza tym nie chce też robić przedwczesnej paniki. W końcu jednak , kiedy mija następne pół godziny nie wytrzymuje i dzwoni. Po kilku sygnałach ma już się rozłączyć, ale słyszy głos blondyna:
-Cześć. Co tam słychać? Od razu ci powiem, że Natalie Cię pozdrawia. 
-Cześć, dzięki. Widziałeś ją?- pyta Gotze
-Była na meczu, spotkaliśmy się na parkingu i jemy kolację- tłumaczy skrzydłowy Borussi
-Jak stopa?
-Jutro mam badanie w klinice, ale lekarz twierdzi, że nic poważnego. Także spoko. A co u Was?Jak tam Ann? W ogóle masz jakiś dziwny głos... Coś się stało?- pyta Marco, ale Mario nie odpowiada, bo widzi wychodzącego lekarza idącego w jego stronę
- Przepraszam. Muszę kończyć. Zadzwonię za chwilę dobrze? 
-No dobra, ale zadzwoń...
Mario wstaje, kiedy lekarz podchodzi do niego. Od razu widzi, że nie ma wesołej miny:
-Pan jest chłopakiem Ann? - dopytuje młody lekarz
-Tak. Proszę mi powiedzieć co z nią? Gdzie ona jest?- zadaje pytanie za pytaniem
-Zostaje na oddziale. Zaraz będzie mógł pan ją zobaczyć. Niestety pana dziewczyna straciła dziecko...Bardzo mi przykro...

Młody piłkarz patrzy na lekarza z niedowierzaniem. Nie spodziewał się takiej wiadomości. Nie miał pojęcia , że jego kobieta jest w ciąży. Zabezpieczali się. Wie, że takie sytuacje się zdarzają, nic nie daje 100%- pewności, ale Ann nic mu nie powiedziała. Nie rozumie. Po chwili idzie na oddział do pokoju, który wskazuje mu lekarz. Kiedy wchodzi do środka i widzi swoją ukochaną leżącą na łóżku szpitalnym pragnie tylko jednego- być przy niej.

***

Marco co chwilę zerka na telefon. Mario nie odzywa się, nie odbiera też telefonów. Czuje, że coś się stało. Jego przyjaciel bowiem miał dziwny głos gdy z nim rozmawiał. Dziewczyna siedząca z nim przy stoliku widzi, że piłkarz jest przejęty:
-Coś się stało? Ciągle zerkasz na telefon?- pyta
-Mario miał dziwny głos. Miał oddzwonić, minęło monad 40 minut i tego nie zrobił, a ponadto nie odbiera telefonu. Martwię się. Coś jest nie tak- mówi z przekonaniem Marco- Czuję to. 
-Nie martw się na zapas. Może po prostu miał gorszy dzień, chciał pogadać i ktoś mu przeszkodził- próbuje rozweselić go malarka

Marco patrzy na nią, już ma coś powiedzieć gdy słyszy dzwonek swojego telefonu. Kiedy widzi, że dzwoni jego przyjaciel natychmiast odbiera:
-No nareszcie. Co się stało? Miałeś zadzwonić- mówi do przyjaciela-Mario dlaczego się nie odzywasz- pyta
-Już. Muszę wyjść na świeże powietrze...- Marco słyszy trzaśnięcie drzwi samochodu
-Co się stało? Gdzie ty jesteś?
-Pod domem. Marco byłem w klinice. Odwiozłem Ann...
-Co jej się stało? Po co odwiozłeś ją do kliniki?
-Bolał ją brzuch. Kiedy dzwoniłem akurat przyszedł lekarz... Marco straciliśmy dziecko... Nie wiedziałem, ona też... 
Marco nie może uwierzyć w to co usłyszał. Musi mieć dziwną minę, bo Natalie od razu zauważa, że coś musiało się wydarzyć. Reus nic nie mówi tylko słucha z nieodgadnioną miną słów przyjaciela. Dopiero po chwili się odzywa:
-Tak mi przykro. 
-Nawet nie wyobrażasz sobie jak mnie jest przykro. Co z tego, że to był początek, co z tego, że takie rzeczy się zdarzają. Nie obchodzi mnie to. Ja naprawdę bym chciał... Ann tylko płakała. Dali jej coś i zasnęła...
Rozmawiają jeszcze trochę, a potem żegnają się. Reus odkłada komórkę. Natalie spogląda na niego pytająco:
-Nie wiem czy powinnam pytać, ale ... Stało się coś poważnego tak? 
-Tak. Dziewczyna Mario poroniła. Właśnie wrócił z kliniki. Kazali mu jechać do domu po tym jak zasnęła. Obydwoje nie wiedzieli o ciąży, to był początek. To nie zmienia jednak faktu, że cierpią z tego powodu. 

***

Wracają samochodem piłkarza. Natalie prowadzi, a jej towarzysz jest milczący. Dziewczyna wie dobrze, że zamartwia się o przyjaciela. Niedaleko parkingu, gdzie dziewczyna zostawiła swój samochód chłopak w końcu się odzywa:
-Wiesz... Tak sobie myślę...
-Słucham
Zatrzymuje się na parkingu. Nie wysiadają jednak. Dziewczyna patrzy na niego widząc, że chce jej coś powiedzieć:
-Nie ważne... Zapewne chcesz jechać już do domu. Dziękuję, że zgodziłaś się zjeść ze mną kolację- Reus patrzy na nią
-Powiedz mi proszę to co miałeś zamiar. Nigdzie mi się nie śpieszy. 
-Oki. Tak mi przyszło na myśl... Mario i Ann nie mieli pojęcia o ciąży, teraz jak stracili to dziecko cierpią, choć nie mieli czasu go pokochać...  Rozumiesz o co mi chodzi ?
-Tak, rozumiem. Może nie mieli czasu się przyzwyczaić do myśli, że będą rodzicami, nie zdążyli się nacieszyć tą wiadomością. Ale to było ich dziecko...
- Moja niedoszła żona usunęła ciążę.  Nie była załamana, nie płakała, przynajmniej ja nie widziałem- usłyszała wyznanie chłopaka
-O Boże... Nie miałam pojęcia...
-Nie było moje, choć w sumie nie mam pewności. Miała romans, ale w tym czasie była też ze mną. Jedni pragną takiej małej istotki, inni zabijają.  Przerażające... 
-Dowiedziałeś się o tym w dniu ślubu?- pyta
-Tak. Mario się dowiedział od byłej kobiety kochanka mojej żony. Sama przyszła do kościoła. To on mi powiedział. Wyobrażasz sobie to? 
-Masz wspaniałego przyjaciela... I masz szczęście, że ten ślub się nie odbył, bo gdyby do niego doszło byłoby gorzej. Uwierz mi na słowo. Ciężko po ślubie zauważyć wady drugiej połówki, a już na pewno poznać jej prawdziwe oblicze. 
-Masz rację.  
-Czy gdyby nie historia z aborcją, gdybyś dowiedział się o samej zdradzie odwołałbyś ceremonię?
-Tak. Podobno zdradę można wybaczyć. Nie wiem, może,  ale w pół godziny nie da się pogodzić w faktem, że twoja druga połowa szukała szczęścia w łóżku innego mężczyzny. O ile w ogóle można się z tym pogodzić.Przepraszam. Nie wiem dlaczego męczę Cię tą historią. Prawda jest taka, że to przeszłość- stwierdza
-To się wydarzyło, jest teoretycznie za tobą... Teoretycznie, ponieważ osoby, którą się bardzo kochało nie da się tak od razu wyrzucić z serca. Czasem jest to niemożliwe...
-Natalie...- spogląda na nią 
-Tak?
-Kochasz swojego byłego męża? Nadal czujesz coś do niego? - zadaje jej pytanie, którego się raczej nie spodziewała. Dziewczyna milczy. Piłkarz karcąc się w myślach, za to , że jej takie pytanie zadał mówi:
-Przepraszam. Nie powinienem pytać.
-Nie kocham go Marco. Prawda jest taka, że wyparłam to uczucie. Zamieniłam je w nienawiść. Nienawidzę go z całego serca. Żałuję, że nie jestem nie na tyle silna, by odpłacić mu za to wszystko co mi zrobił. Gdybyś w tej galerii nie przyszedł... -nie kończy, bo łamie jej się głos na samą myśl o tym, co mogło się wydarzyć. Zamyka oczy i próbuje odpędzić od siebie złe myśli oraz wspomnienia. Kiedy czuje dotyk na dłoni machinalnie ją zabiera. Otwiera oczy. Widzi z jaką troską piłkarz na nią patrzy:
-Nie bój się. Z mojej strony nic ci nie grozi. Nie zrobię ci krzywdy. Dotknąłem twojej dłoni, bo chciałem byś poczuła, że jestem obok. Nic poza tym. Chciałbym być twoim przyjacielem Natalie. To możliwe?- pyta
Patrzy na niego. Zdaje sobie sprawę, że od wielu miesięcy żadnemu ze swoich przyjaciół płci męskiej nie powiedziała tyle co jemu, choć znają się niedługo. Podświadomie czuje bowiem, że jest godny zaufania. Wpatruje się w jego spokojny wyraz twarzy. Może właśnie ten jego spokój tak na nią działa. Jest mężczyzną opanowanym, spokojnym, bez wątpienia opiekuńczym i wrażliwym. Jego opanowanie widziała już w galerii, kiedy nie dał się łatwo wyprowadzić z równowagi jej byłemu mężowi. 
-Lubię twoje towarzystwo Marco. Na przyjaźń jednak potrzeba czasu...

***

Słyszy budzik. Otwiera najpierw jedno oko, potem drugie. Spogląda na niego. 7:00 rano. Sięga do niego po czym jednym ruchem dłoni go ucisza. Powoli wstaje z łóżka. Ma zamiar iść pod prysznic, a potem zjeść śniadanie z Agnes, zanim ta wyjedzie do Berlina. Około godz. 8:00 Marie woła z dołu, że samochód Agnes właśnie podjechał pod dom. Dziewczyna zbiega na dół, wita się z przyjaciółką, która właśnie pojawiła się w holu i udają się obydwie do jadalni. Prowadzą ożywioną dyskusję o kolejnych obrazach Natalie, o kolejnych wystawach, kiedy do ich uszu dobiegają słowa dziennikarza - Marie właśnie ogląda wiadomości:
" Dzisiaj około godz. 7:45 rano piłkarz Bayernu Monachium , Mario Gotze, pojawił się w klinice Ew- Med. Towarzyszył mu jego przyjaciel Marco Reus. Od wczorajszego popołudnia w klinice przebywa dziewczyna pomocnika bawarczyków. Nie wiadomo co się stało. Niektórzy przypuszczają, że para straciła dziecko. Nie są to jednak informacje potwierdzone. Mario unika dziennikarzy. Marco wychodzący około 8:15 ze szpitala również odmówił komentarza na ten temat mówiąc :- " Proszę o uszanowanie prywatności Ann i Mario. Proszę nie wystawać pod kliniką, nie wypytywać. Każdy z nas na prawo do prywatności. Przepraszam, ale nie mam nic więcej do dodania w tej sprawie. Jeśli chcą państwo zapytać o kwestie dotyczące piłki nożnej to chętnie odpowiem, natomiast temat moich przyjaciół uważam za zamknięty."- Tak skomentował całą sprawę Marco Reus. Skoro jednak pojawił się w Monachium to znaczy, że chciał wesprzeć przyjaciół w trudnej chwili. 

Natalie patrzy na Agnes, a ona na nią. Wie, że zaraz padnie pytanie z ust jej przyjaciółki. Tak też się dzieje:
-To prawda? - pyta Agentka
-Co?
-Jego dziewczyna poroniła? Wczoraj widziałaś się z Reusem przecież...
-Niestety tak. Nie mówił jednak, że będzie w Monachium- zastanawia się
-Pewnie uznał, że powinien ...

Natalie wychodzi, a po chwili wraca z telefonem komórkowym w dłoni. Dzwoniła do Marco. Nie odbiera przez dłuższą chwilę. Kiedy ma się już rozłączyć słyszy w końcu jego głos:
-Słucham...
-Cześć. Co się dzieje?Widziałam w tv, że jesteś w Monachium. Coś się stało? - zadaje pytanie za pytaniem
-Musiałem przylecieć. Zadzwoniłem po naszym spotkaniu do Mario i słyszałem jaki jest zdołowany. Nie chciałem, by siedział sam. Jutro wracam- tłumaczy
-Jak się trzymają? 
-Mario jest  z Ann. Jest już spokojniejsza. Ogólnie są zdezorientowani obydwoje, ale i bardzo smutni. Nie planowali dziecka, ale widzę, że gdyby ona go nie straciła to byłoby bardzo wyczekiwanym maleństwem. Poradzą sobie- kończy
-Powiedz Mario, że bardzo mi przykro...
-Zadzwoń do niego potem. Na pewno będzie mu miło- zachęca ją
-Nie odbierze tego źle? Poza tym nie wiem co mam powiedzieć... - wzdycha Nat
-Wiesz... Jesteś tak przyjazną, wrażliwą i delikatną osobą, że na pewno nie powiesz nic co by go dotknęło. 

***


Blondyn krząta się po kuchni przygotowując późny obiad. 2 godziny wcześniej dostał bowiem sms- a od Mario, że Ann wyjdzie ze szpitala najprawdopodobniej. Wszystko jest już na kuchence. Mięso właśnie się griluje, warzywa gotują na parze. W osobnym garnku gotuje się też komosa ryżowa. Dodatkowo zrobił jeszcze sos. Ma nadzieję, że jak wrócą siądą razem do stołu. Wie, że atmosfera będzie ciężka, ale skoro jest chce zrobić coś pożytecznego. Kiedy akurat sprawdza czy komosa jest już dobra słyszy, że ktoś wchodzi do domu. Po chwili w kuchni zjawia się Gotze z zakupami. Widząc przyjaciela przy kuchni uśmiecha się lekko, a Reus mówi:
-Dobrze, że już jesteście. Wszystko prawie gotowe. Gdzie jest Ann?- pyta
-Poszła pod prysznic. Chciała się wykąpać we własnej łazience. Wiesz, że choć w tej klinice są luksusowe warunki, to, to jednak  nadal jest szpital...
-No wiadomo. Wszystko w porządku?- zadaje kolejne pytanie
-Dziś już tak nie płakała- odpowiada piłkarz Bayernu niosąc do lodówki warzywa. Kiedy znów wraca by rozpakować resztę zakupów czuje dłoń kumpla na ramieniu:
-Mario... pytam też o ciebie? - słyszy z ust Reusa
-Tak. W porządku- przytakuje chłopak- Choć chyba nie do końca. Ciągle zastanawiam się dlaczego? Nawet nie zdążyliśmy nacieszyć się wiadomością o dziecku. Ann ma problemy z wagą. Sam widzisz jaka jest szczupła. Miała też problem z okresem więc jak jej się spóźniał to nie przejęła się za bardzo. No i krach !!! 
-Naprawdę mi przykro- chłopak przytulił swojego najlepszego przyjaciela- Dziwnie to zabrzmi, ale wszystko będzie dobrze. Poradzicie sobie.
-Dzięki, że przyjechałeś. Natalie dzwoniła. Powiedziała mi tyle ciepłych słów. 
Reus spogląda na niego odsuwając się. Uśmiecha się. Piłkarz Bayernu kontynuuje swoją wypowiedź:
-Taką kobietę powinieneś sobie znaleźć. Ona naprawdę jest wyjątkowa Marco... Chyba już zauważyłeś...
-Tak, ale jej mąż niestety tak ją skrzywdził, że nieprędko spojrzy na jakiegokolwiek mężczyznę w tej kategorii... Nie wiem jak wyglądało jej małżeństwo, ale Agnes określiła je jako " piekło". 

***
Podczas obiadu, który spożywają we trójkę w ciszy telefon Mario zaczyna dzwonić. Na początku Gotze nie reaguje, ale kiedy melodia rozbrzmiewa po raz 4 widzi, że Ann  to denerwuje. Wstaje i idzie odebrać. Po chwili obiecuje komuś, że za 20 minut się zjawi. Wraca , a siadając przy stole mówi:
-Muszę jechać do klubu na chwilę. Kochanie Marco dotrzyma ci towarzystwa dobrze? Zaraz wrócę- wyjaśnia
-Dokończ obiad. Nie dają ci spokoju nawet kiedy wiedzą... Przepraszam. Dziękuję Marco. Było pyszne- dziewczyna wstaje i wychodzi. Mario spogląda na przyjaciela i już bierze do ręki telefon, by oddzwonić, że jednak nie przyjedzie kiedy blondyn zabiera mu go:
-Jedź. Porozmawiam z nią. Jest rozżalona. Wszystko będzie w porządku- mówi spokojnie 
-Jakby co to dzwoń
-Jasne... 


" W prawdziwej przyjaźni nie chodzi o to, 
by być nierozłącznym, 
tylko o to, 
by rozłąka nic nie zmieniła."

Godzinę później Gotze wraca do domu. Kiedy wchodzi do środka w domu jest bardzo cicho. Sprawdza w salonie, ale nikogo tam nie ma. Tak samo jak w kuchni. Udaje się więc na górę. Na szczycie schodów spotyka przyjaciela. Reus widząc, że Mario otwiera buzię i chce coś powiedzieć podnosi palec do góry i przykłada sobie do ust by ten zamilknął. Schodzą na dół i obydwaj udają się do kuchni. Reus wyciąga colę z lodówki:
-Zasnęła ? -pyta Mario
-Tak. Ona po prostu jest rozżalona i zmęczona. Musi dojść do siebie. Obydwoje musicie. Ona myśli co by było gdyby, ty też. A to nic nie da- mówi Marco- Uwierz, że tak jest. 
-Wiem- Gotze siada na krześle- To nie zmienia faktu, że czuję się okropnie. 
Blondyn zajmuje miejsce na krześle obok:
-Poradzicie sobie. Razem na pewno przez to przejdziecie... gdybym tylko mógł jakoś pomóc to wiesz, że zawsze...- nie kończy, bo czuje dłoń Gotze na swoim ramieniu. Mario patrzy na niego i po chwili mówi:
-Jesteś... To wiele dla nas znaczy.

***
To już 9 rozdział- jak to szybko leci. Mam tyle pomysłów czasem, że słów brak. Nie wszystkie da się zrealizować. Jeśli są błędy- przepraszam. Mam tyle zajęć, że nie mam na razie czasu poprawiać. Obiecałam rozdział i jest :)

Następny rozdział jak zwykle z poniedziałku na wtorek w nocy. 
Jeśli będzie 12 komentarzy :) - Waszych- nie liczę moich :)

Myślicie, że Marco po kolejnym sezonie opuści BvB? 
Niektórzy sugerują, że to jego ostatni sezon w żółto- czarnych barwach.
 



środa, 28 maja 2014

Jest właściwie cztery Wasze komentarze pod rozdziałem nr 8- nie licząc moich . 
Chcecie rozdział jutro wieczorem? Kto chce komentuje. 
Obopólna korzyść- Wy dowiecie się co wydarzy się w następnej odsłonie mojej historii, ja będę zmotywowana dodatkowo do dalszego pisania :) Komentarze uskrzydlają, dają motywację. Wiecie ile daje wiedza, że nie pisze się dla siebie ? Na pewno wiecie ;)
Uciekam. Śledzę właśnie foty na instagramie ze zgrupowania Kadry Niemiec :) Cóż... nie mogę żyć bez moich Pszczółek :) Fajnie widzieć Marco i Mario znowu razem na murawie. Ta przyjaźń jednak przetrwała. To dobrze :)

10 Waszych komentarzy pod ósemką- następny rozdział w piątek :)

Ps. Blogger pożarł mi znów rozdział. Tym razem nr 12. Tak, miałam kiedyś wenę i napisałam kilka. No ale coż... dwunastki już nie ma ;) Teraz się zastanawiam co w nim było by móc go odtworzyć.  

***

Immobile w BvB :)  Udało się . Yeah !!!
 

wtorek, 27 maja 2014

8.

Blondyn siedzi właśnie w jednej z dortmundzkich restauracji z Matsem, Mikim i Aubą. Panowie śmieją się i żartują. Marco cieszy się, że w końcu udało im się umówić, bo jakoś ostatnio wszyscy się mijali. Nie ma im tego za złe, wie doskonale, że każdy z nich ma swoje życie, partnerki czekające w domu. On jeszcze jakiś czas temu po treningu biegł do domu, by spędzić resztę dnia z ukochaną. Teraz nie ma nikogo, kto by na niego czekał. Coraz bardziej go to przygnębia, choć stara się tego nie pokazywać. Przyjaciele jednak znają go na tyle dobrze, by widzieć. Starają się jak mogą, aby tego wieczoru Reus zapomniał choć na chwilę o przykrych wydarzeniach sprzed jakiegoś czasu. Udaje im się, bo blond- włosy pomocnik momentami prawie dławi się ze śmiechu. Tak mija im wieczór. Kiedy panowie się rozstają jest późno. Mats odwozi go do domu, a on nadal ma dobry humor. Pustkę odczuwa dopiero wtedy, gdy ponownie wchodzi do swojego domu. Zdaje sobie sprawę, że to właśnie ten budynek go przygnębia. Przecież tu właśnie mieszkał ze swoją narzeczoną. Wszystko wokół mu ją przypomina. Podejmuje decyzję...
*** 
 Melanie stara się być cicho wchodząc do domu swojego brata. Jest dopiero 8:00 rano, wie, że piłkarz zapewne jeszcze śpi. Postanawia zrobić śniadanie, toteż rozpakowuje zakupy, które zrobiła po drodze. Robi kanapki. Około godziny 9:00 cicho wchodzi do sypialni Marco. Blondyn śpi ułożony prawie w poprzek łóżka. Na szafce stojącej przy łóżku stoi laptop. Jak poprzedniej nocy dzwonił do niej i prosił by przyjechała, właśnie przeszukiwał internet. Dziewczyna siada na skraju łóżka i delikatnie dotyka policzka brata. Piłkarz przeciąga się, uśmiecha przez sen, ale się nie budzi. Mel powtarza czynność. Mężczyzna znów się uśmiecha. Słyszy jego cichy szept:
-Natalie...
Jego siostra zdziwiona znów dotyka jego policzka. Widzi jak Marco otwiera oczy. Dziwnie jej się przygląda. Dziewczyna wybucha śmiechem, bo zdaje sobie sprawę, że nie spodziewał się raczej ujrzeć siostry, a dziewczynę, której imię wypowiedział przez sen:
-Mel...- mówi zaspanym głosem
-A kogo się spodziewałeś?  A... Natalie. 
Piłkarz nie rozumie skąd jego siostrze w tym momencie przyszła na myśl malarka. Jest zaskoczony
-Dlaczego pytasz o Natalie?- zadaje jej pytanie przeczesując palcami włosy
-Wypowiedziałeś jej imię przez sen. To chyba ją chciałbyś zobaczyć po przebudzeniu zamiast własnej siostry. Może już wyszła- żartuje z niego Mel
-Nie było żadnej " jej" tutaj. Sypiam sam- wyjaśnia siostrze
-Wiem, żartowałam. Zrobiłam śniadanie. O 10:00 mieliśmy się spotkać z agentką- informuje go 
-Wezmę prysznic i przyjdę. Fajnie, że przyjechałaś Mel- mówi uśmiechając się lekko
-Jesteś moim ukochanym braciszkiem- pstryka go w nos
-Ej... wiesz dobrze, że tego nie cierpię- złości się drużynowa 11
-Nie mogłam się powstrzymać. Zmykaj pod prysznic. 
Wychodzi, a on wstaje i na bosaka udaje się do łazienki. 

***

Oglądają już kolejny dom z agentką, ale żaden jak dotąd nie spełnia oczekiwań piłkarza BvB. Wszystkie są ładne, jednak Marco nadal marudzi. Melanie powoli przestaje wierzyć, że któryś w ogóle spełni oczekiwania jej brata. Kiedy wychodzą z domu nr 6 agentka spogląda na listę. Ma jeszcze dwie propozycje na ten moment. Wie, jednak, że mało prawdopodobne, by tego dnia udało jej się sprzedać dom mężczyźnie. Nie ma on jakichś wygórowanych oczekiwań, ale ogląda każdy bardzo szczegółowo i jak do tej pory stwierdził we wszystkich, które widział, że są mało funkcjonalne. Wsiadają do samochodu:
-Ma pani jeszcze jakieś propozycje?- pyta siostra piłkarza
-Tak, dwie. Jeśli żaden się panu nie spodoba, będziemy musieli spotkać się w innym terminie. Byłam przekonana, że któryś jednak będzie odpowiedni.
-Spokojnie. Obejrzę dwa kolejne. Wtedy zadecyduję. Mam mało czasu, ponieważ muszę jechać do kliniki na kontrolę. 
-W takim razie nie traćmy czasu. Do jednego mam klucze, natomiast ostatni pokaże nam przyjaciółka właściciela. 
Niestety kolejny nie podoba się pomocnikowi BvB. W drodze do ostatniego dowiaduje się, że jest on najdroższy spośród tych, które do tej pory oglądali, ale ma duży ogród, wielki taras, siłownię i mały basen. W momencie gdy podjeżdżają pod bramę jest ona już otwarta. Pod budynkiem stoi samochód. Drzwi do środka otwiera im Agnes. Marco jest trochę zaskoczony:
-Cześć Agnes- wita się z nią
-Cześć. Miło Was widzieć- uśmiecha się do nich
-Państwo się znacie?- pyta agentka
 -Tak
Wchodzą do środka. Piłkarz rozgląda się. Agnes rozmawia z Mel. Dowiaduje się, że zrobili maraton po Dortmundzie, ale żaden z domów proponowanych przez agentkę jej bratu, nie spodobał mu się na tyle, by chciał go kupić. Agnes śledzi wzrokiem blondyna spacerującego po budynku:
-Myślę, że ten przypadnie mu do gustu. Jest duży, ale bardzo, ale to bardzo funkcjonalny. Mój przyjaciel długo tu mieszkał, z tego co mówił to był zadowolony. Przeprowadzili się do Stanów i dlatego chcą sprzedać. 
Marco po raz kolejny idzie na górę. Przechodzi z pomieszczenia do pomieszczenia. Jego siostra, Agnes oraz agentkka nieruchomości zostały na dole. On jeszcze ogląda. Ma już pewien pomysł, ale musi się jeszcze porozglądać. Kiedy pół godziny później w końcu schodzi na dół wypowiada najpierw dwa słowa:
-Biorę go!!!
 Na twarzy agentki pojawia się uśmiech. Marco jednak zastanawia się jeszcze moment po czym stwierdza:
-Porozmawiam z moim doradcą finansowym jeszcze, ale jestem zainteresowany i to poważnie.Przepraszam , ale teraz muszę jechać do kliniki. Może w końcu pozbędę się tego buta- uśmiecha się
Podchodzi do siostry i obejmuje ją ramieniem:
-Mel... co o nim myślisz?- pyta
-Myślę, że będziesz w nim szczęśliwy- obejmuje go


***


Blondyn wychodzi z szatni. Na jego twarzy gości lekki uśmiech. Cieszy się, choć dziś ma jedynie trening indywidualny, ale dla niego to krok naprzód. Pozbył się w końcu ortezy, od lekarza usłyszał, że może powoli wznawiać treningi. Po drodze spotyka trenera rozmawiającego przez telefon komórkowy. Kiedy przechodzi obok niego ten klepie go po plecach i uśmiecha się serdecznie. On też się cieszy, że niebawem zobaczy go znów konstruującego wspaniałe akcje na boisku. Radość Reusa nie trwa jednak długo. Po krótkim biegu noga daje o sobie znać. Boli, co natychmiast zauważa drugi trener. Podchodzi do niego i każe mu przerwać. Marco jest zły czego nie ukrywa. Jeszcze na murawie ściąga korki i wściekły kieruje się spowrotem do szatni. Nie chce rozmawiać z nikim. Jurgen widzi, że Reus opuszcza murawę. Dowiaduje się co jest tego powodem od swojego zastępcy:
-Jest zły. Nie chce rozmawiać...
-Dajmy mu spokój. Poradzi sobie...- Jurgen widzi, że Łukasz podchodzi do nich. 
-Dlaczego Marco zszedł?- pyta
-Czuł ból, nie możemy ryzykować. Musiał przerwać.
-Pogadam z nim później. 
-Pogadaj. 

***

Parkuje pod domem. Wysiada z samochodu i idzie prosto do domu. Mel, która siedzi w ogrodzie ze swoim mężem Thomasem od razu wie, że coś jest nie tak. Nie powinien tak szybko wrócić z treningu. Patrzy na swoją drugą połówkę zdezorientowana. Obydwoje wchodzą do domu. Blondyna nie ma w salonie, ani w kuchni. Wchodzą więc do jego sypialni. Jest tam. Leży na swoim łóżku. Kiedy widzi swoją siostrę z mężem od razu mówi:
-Musiałem przerwać trening, bo mnie bolało. Nie chcę o tym mówić
-Nico pytał o Ciebie zanim poszedł spać...- stwierdza Mel- Może zabierzesz go na plac zabaw po obiedzie? - dziewczyna dobrze wie, że jej syn jest najlepszym lekarstwem na złe dni jej brata. Przecież obydwaj się uwielbiają.
-Tak. Chętnie z nim pójdę. 
-To świetnie. My na chwilę wybywamy. Zupa dla Nico jest w pojemniku. Wystarczy ją podgrzać. Poradzisz sobie?
-Tak. Nie martwcie się. 
-Dzięki. I nie zamartwiaj się tak. 
Opuszczają jego pokój. Pół godziny później słyszy tuptanie małych nóżek. Nico, który ma już  prawie 3 lata  wbiega na bosaka do jego sypialni. Wdrapuje się na łóżko i siada na brzuchu ulubionego wujka. Na widok roześmianej buzi siostrzeńca zły humor natychmiast go opuszcza:
-Jesteś głodny?- pyta malca
-Tak ... Mama...
-Mamusia pojechała na zakupy z tatą, a ty zostałeś ze mną. Jemy obiadek i idziemy na plac zabaw. Co ty na to?- pyta
-Tak - śmieje się Nico
Chwilę później Reus patrzy jak mały z apetytem zajada zupę. Uwielbia na niego patrzeć, przebywać z nim, opiekować się. Łączy go z nim wyjątkowa więź. Sam kiedyś chce mieć takiego synka. Po obiedzie przebiera go, bierze wózek i udaje się z nim na duży plac zabaw, który znajduje się jakieś 15 minut drogi od jego domu. Na miejścu spotyka  Łukasza, który przyszedł tam ze swoją córeczką:
-Cześć Sarcia- wita się z małą Piszczkówną i natychmiast dostaje od niej całusa
-Wujek- piszczy mała
-Ja nie wiem co te kobiety w tobie widzą Marco- śmieje się Łukasz- Starsza czy młodsza, ale wszystkim zawracasz w głowach. Moja córka cię uwielbia- mówi z przekonaniem obrońca BVB
-Ma się ten urok osobisty- kwituje skrzydłowy
-Cześć Nico- wita się z malcem Łukasz
-Cześć- odpowiada mały lekko sepleniąc
Dzieci bawią się na piaskownicy, a oni mają czas chwilę porozmawiać:
-Widziałem jak przerwałeś trening. Coś poważnego?- pyta Łukasz
-Zwykły ból. Niby tak może być, ale liczyłem na dłuższy trening. Szlag mnie trafia. Ostatnio wszystko jest nie tak. Zaczęło się od ślubu i tak się ciągnie. Ja nie wiem jak ty wytrzymałeś bez piłki tyle miesięcy- patrzy na niego
-Musiałem. Wiedziałem, że jak to wszystko przejdę to znów będę grał, bez bólu. Ale powiem Ci, że lekko nie było. I przed operacją i po operacji. Gdyby  nie Sara i Ewa... 
-No właśnie, inaczej jest jak masz kogoś obok siebie...
-Ale ty masz. Może nie masz kobiety, ale masz rodzinę. Ten mały jest w ciebie zapatrzony  jak w obrazek. Kocha cię.   
-Wiem, ja jego też. Nie rozumiesz... Mnie wydawało się, że zrobiłem krok do przodu. Ja ciągle o niej myślę Łukasz...
-To normalne. Kochasz ją, przecież nie da się od razu przestać. Na wszystko potrzeba czasu. Ona nie była dla Ciebie. Byłbyś z nią nieszczęśliwy. Skoro oszukała Cię raz zrobiłaby to kolejny. Teraz skup się na sobie. 
Marco widzi, że Nico biegnie w jego stronę. Za moment staje koło niego:
-Piciu, piciu- woła
-Tak jest- bierze go na kolana i daje kubeczek niekapek. Łukasz przygląda mu się , a po chwili stwierdza:
-Będziesz kiedyś świetnym ojcem
-Obym nie musiał czekać na to długie lata- patrzy na obrońcę i się uśmiecha.

***

Brunetka ubrana w długą sukienkę i trampki, z przerzuconą przez ramię dużą torebką na długim pasku idzie alejką pisząc smsa. Jest zamyślona toteż nie zauważa i wpada na pchającego wózek mężczyznę. Jej komórka ląduje na chodniku. Przykuca i ją podnosi:
-Przepraszam- mówi wstając i dopiero teraz widzi na kogo wpadła. Jest to prawy obrońca BvB. Na wózku siedzi mała dziewczynka, mająca taki sam uśmiech jak jej tata:
-Nie szkodzi. Nie rozbiła się?- wskazuje na telefon
-Na szczęście nie. Pisałam sms- a , powinnam uważać...- nie kończy, bo w tym momencie obok Piszczka pojawia się dobrze jej znany blondyn również pchający przed sobą wózek, tylko że w tym drugim siedzi mały chłopiec. 
-Cześć Natalie- uśmiecha się
-Cześć...
- Wy się chyba nie znacie. Natalie to jest Łukasz, Łukasz to Natalie- przedstawia ich sobie
-Miło mi Cię poznać
-Mnie Ciebie również
- Widzę, że dziś męski dzień jeśli chodzi o opiekę nad dziećmi- uśmiecha się dziewczyna
-Zdecydowanie. Kobiety mają czas na spa, kosmetyczki, zakupy i Bóg wie co jeszcze , a my strudzeni po treningu musimy biegać po placach zabaw- żartuje Łukasz- A tak szczerze to uwielbiam spędzać czas z moją Sarcią- uśmiecha się  jeszcze bardziej
-Córeczka tatusia- mówi malarka- Kochasz tatusia prawda? - pyta dziewczynkę
-Bajdzio- odpowiada
-Ja też Malco kocham- mówi Nico, co rozśmiesza całą trójkę dorosłych. Łukasz żegna się z nimi i idzie w stronę domu. Marco i Natalie idą alejką milcząc. Nico zaczyna marudzić, że nie chce jechać w wózku:
-Nico proszę cię- mówi spokojnym głosem skrzydłowy Borussi
-Ja mogę pchać wózek, a ty go weź na ręce- proponuje Natalie
-No dobra. Dasz się zaprosić na kawę? - pyta wyciągając siostrzeńca w wózka
-Dziękuję. Chętnie. Kofeina dobrze mi zrobi- uśmiecha się 
-Pewnie malowałaś w nocy- patrzy na nią- Agnes mi mówiła, że jak nie możesz spać to malujesz- wyjaśnia skąd to wie
-Agnes za dużo mówi- stwierdza malarka- Jednak tak faktycznie jest. To dobra terapia-przyznaje
-No to ja musiałbym w środku nocy iść kopać piłkę. Mnie to też pomaga, ale niestety nie mam takiej możliwości- wzdycha piłkarz
Po chwili siedzą już w przytulnej kawiarence. Zamawiają kawę i ciasto, a Nico zajada się lodami siedząc w specjalnym krzesełku dla dzieci. Marco co chwilę zerka na niego. Ma buzię upaćkaną lodem, ale nie chce dać sobie wytrzeć. W końcu jednak po długich namowach wujka maluch pozwala wytrzeć sobie buzię mokrą chusteczką. Natalie widzi, jak świetne podejście do Nico ma Reus. Jest cierpliwy, nie denerwuje się jak mały protestuje przed czymś. Mężczyzna zerka na rękę Natalie. Nadal ma na niej sińca. Dotyka delikatnie opuszkami palców:
-Nadal masz sińca- stwierdza
-Zejdzie- dziewczyna spuszcza wzrok. Chłopak wyczuwa jej obawę więc mówi.
-Nie będę pytał. Nie bój się. Chcę tylko wiedzieć, czy więcej go nie spotkałaś? 
-Nie. Pewnie wyjechał. Zapewne  to nie było nasze ostatnie spotkanie, ale na następne odpowiednio się przygotuję-  blondyn widzi w jej oczach złość
-Niech zgadnę... Potraktujesz go gazem? Tym samym, który chciałaś zaaplikować mnie na moście?- uśmiecha się by rozładować atmosferę
-Tym samym. Choć on zasługuje na coś więcej niż gaz. Nie mówmy o tym. Moje małżeństwo to przeszłość. Postaram się, by mój były mąż już więcej nie pojawiał się w moim życiu...
-Gdyby coś się działo... Możesz na mnie liczyć Natalie- mówi piłkarz
-Dziękuję. Słyszałam, że się przeprowadzasz? - zmienia temat
-Tak. Pod koniec tygodnia. Już dziś zapraszam na parapetówę. Na pewno zadzwonię jeszcze i powiem kiedy. I nie chcę słyszeć, że się z Agnes nie pojawicie. 

***

Znowu jest w  grze. Uczucie, które towarzyszy mu za każdym razem gdy stoi w tunelu prowadzącym na murawę na SIP jest niesamowite. Wiele razy Jurgen wypowiadał się na temat owego tunelu, walczył nawet, by go nie rozbudowano i Marco musi przyznać, że miał rację. Tutaj jest dość ciemno, jak wychodzi się na murawę to tak jakby przechodziło się do innego świata. Tak też się czuje. Nareszcie znów może grać, choć wie, że trener na pewno nie wpuści go na boisko na dłużej. Boi się. Nie chce by kontuzja Marco się odnowiła. Jest zbyt cenny dla BvB, by tak ryzykować. Reusowi to jednak nie przeszkadza. Dla niego każda minuta spędzona na murawie w  żółtym trykocie jest najcenniejsza. Kocha ten klub. Kiedy zaczynają wychodzić słyszą już śpiew kibiców. To właśnie oni są tu najważniejsi. To właśnie oni tworzą niesamowitą atmosferę tego stadionu. Naprawdę warto dać z siebie 120% na boisku by usłyszeć swoje nazwisko wykrzyczane przez około 80 tys gardeł. To jest magia. Na początku blondyn siada na ławce. To jest z góry ustalone. Ciężko oglądać zmagania kolegów z ławki, ale Reus przyjmuje to z pokorą. Wie, że niektórzy z jego kolegów znacznie dłużej czekali na powrót do sprawności. On nie ma zamiaru więcej narzekać. Jest szczęściarzem, że może tu być. Tylko to się liczy. Bosussia stwarza sobie wiele okazji do zdobycia gola, jednak przez całą pierwszą połowę piłka ani razu nie wpada do siatki. Wynik do przerwy to 0:0. W monecie zejścia piłkarzy z murawy  trener czeka na niego. Idą razem w kierunku szatni. Marco dowiaduje się, że Jurgen wpuści go  na boisko 10 minut wcześniej niż planował, bo już w 65 minucie. Pyta czy czuje się na siłach, na co on odpowiada tylko uśmiechem. Trener klepie go po plecach. Po rozpoczęciu drugiej połowy niewiele się zmienia. Obydwa zespoły mają wiele okazji do strzelenia gola, ale obaj bramkarze dwoją się i troją robiąc wszystko, by piłka nie wpadła. W 60 minucie w końcu pada pierwszy gol, ale niestety nie dla żółto- czarnych. Marco spogląda co chwilę na zegar rozgrzewając się. W 63 minucie meczu poprawia sznurowadła korków. W końcu trener woła go. Zanim jednak wpuszcza go na boisko mówi do niego:
-Jeśli coś złego będzie działo się z twoją stopą natychmiast sygnalizuj. Nie będziemy ryzykować. A teraz idź i pokaż im, że wracasz do gry- na twarzy Kloppa pojawia się szczery uśmiech
Marco czeka, aż Auba zejdzie z boiska, przybija mu piątkę i włącza się do gry. Czas płynie, a na telebimie wynik nie zmienia się. Marco jest wszędzie. W 75 minucie dostaje piłkę, rozgląda się. Nikogo nie ma przed nim z kolegów więc biegnie do przodu. Kiedy wyrasta przed nim dwóch obrońców dostrzega Mikiego. Ściąga obrońców praktycznie w sam róg boiska, a potem prostopadłym podaniem wrzuca piłkę w stronę Mikiego. Ten wie doskonale co robi się z takimi podaniami. Wślizgiem pakuje piłkę do bramki. Na telebimie pojawia się dwie jedynki. Następuje chwila gratulacji strzelcowi jak i temu, który asystował i gra toczy się dalej. Wydaje się, że po wyrównaniu Marco łapie wiatr w żagle i jeszcze bardziej błyszczy na boisku. Nikt, kto go obserwuje nie wierzy, że jeszcze niedawno miał jakąkolwiek kontuzję. 85 minuta i znów podobna sytuacja. Tym razem jednak blondyn znacznie wcześniej dostrzega Milosa. To jemu właśnie podaje, a sam biegnie ile ma sił do przodu. Wysiłek się opłaca ponieważ gdy wbiega w pole karne dostaje piłkę praktycznie pod nogi. Jako, że przed nim jest bramkarz próbuje go przelobować. Kilka sekund później patrzy jak piłka tańczy w siatce. Gdy na stadionie słyszy wiwaty po raz kolejny utwierdza się w przekonaniu, że jest we właściwym miejscu. Po chwili słyszy swoje nazwisko wykrzyczane przez kibiców. Mecz się jednak jeszcze nie kończy. Jak to mówi Jurgen " Dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe." Piłkarze BvB nie spoczywają na laurach. Walczą do końca. W 90 minucie sędzia dolicza jeszcze 3 minuty. Marco dostaje piłkę od Sahina i rusza do przodu. Zostaje brutalnie faulowany, wtedy kiedy biegnie praktycznie na pełnym gazie. Przewraca się na murawę łapiąc się za stopę. Lekarze biegną do niego, ale szkoleniowiec żółto- czarnych nie czeka na diagnozę. Nakazuje zmianę. Marco z pomocą lekarzy, kulejąc schodzi z boiska. Tam zakładają mu na stopę okład. 3 minuty później na Signal Idiuna Park rozlega się gwizdek kończący mecz i Borussia po raz kolejny święci zwycięstwo. 

***
Oceńcie sami jaki jest ten rozdział :) 
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję, za taki odzew w postaci komentarzy pod rozdziałem nr 7 :) Oby pod tym było tak samo :) 
***

Min. 10 komentarzy ( waszych- nie liczę moich) - następny rozdział w tym tygodniu :)

piątek, 23 maja 2014

7.

Agnes rozmawia z Mario w rogu galerii. Śmieją się akurat z żartu piłkarza, kiedy obok nich nagle staje Marco. Nie ma wesołej miny, a do tego jest jakiś zły- co stwierdza Gotze. Obydwoje to zastanawia. Żadne z nich jednak nie ma możliwości zapytać co wprawiło go w taki nastrój, bo blondyn zwraca się do przyjaciółki malarki:
-Agnes proszę zanieś Natalie torebkę do toalety
Dziewczyna wpatruje się w niego. Po kilkunastu sekundach pyta:
-Po co jej torebka? Dlaczego sama nie przyszła?
-Potrzebna jej kosmetyczka. Nie przyszła, bo nie wygląda zbyt dobrze w rozmazanym makijażu. 
-Nic nie rozumiem- stwierdza blondynka-Co jej się stało?
Marco nie chce opowiadać co się dokładnie wydarzyło , dlatego mówi krótko:
-Jej były mąż tu był. Idź do niej dobrze?
-O Boże...- słyszą z ust Agnes, a ona sama natychmiast idzie do Natalie.

***

Brunetka prowadzi ożywioną rozmowę w grupie osób. Tak- wróciła do wszystkich. Kosmetyki mogą zdziałać cuda. Odczekała chwilę, aż oczy dojdą do normalności, zmyła rozmazany makijaż, potem umalowała się od nowa. W tym momencie nawet się śmieje. Są jednak osoby, które wiedzą, że to maska, pod którą skryła swoje emocje.  Sama marzy o tym, by wszyscy wreszcie sobie poszli. Jej były mąż skutecznie zepsuł jej radość.  Gdy jakiś czas później ostatnie osoby opuszczają galerię Natalie podchodzi do dwóch mężczyzn stojących  razem z jej agentką:
-Zabierzcie mnie stąd- wzdycha
Po 15 minutach opuszczają budynek. Kierują się do samochodu Mario. Obydwaj z Marco nie zgodzili się, by dziewczyny jechały taksówką. Wolą odwieźć je sami. 10 minut później Mario parkuje samochód przed hotelem, w którym mają spać Natalie i Agnes. Wysiadają z samochodu:
-Dzięki za wszystko- zwraca się do nich Natalie- Marco wiesz, że...
Blondyn dotyka opuszkami palców jej ust:
-Ciii. Nie dziękuj mi tysięczny raz. Raz mi wystarczy- mówi. Nat uśmiecha się blado, a on czuje potrzebę przytulenia jej, co też robi. W momencie gdy dziewczyna wtula się w jego ramiona on zauważa jej byłego męża rozmawiającego kilkanaście metrów dalej z drugim mężczyzną:
-Agnes spójrz... To on?- mówi cicho
Blondynka patrzy we wskazane przez piłkarza miejsce i jej mina wskazuje, że Marco się nie myli. Malarka słysząc słowa przyjaciół odsuwa się od chłopaka i sama spogląda tam gdzie wszyscy. Znów czuje to samo co w galerii, tym razem jednak nie potrafi zapanować nad swoim ciałem. Nogi jej miękną, robi krok w stronę blondyna, a on zauważa, że coś jest nie tak. Jego silne ramiona kilka sekund później obejmują ją:
-Jest Ci słabo?- pyta
-Uhm... trochę, źle się czuję- przyznaje
Piłkarz pomaga jej usadowić się na siedzeniu w samochodzie Gotze. Podaje jej wodę, by się napiła. Mario zostaje z nią, a on kieruje się z jej przyjaciółką do hotelu:
-Co chcesz zrobić?- pyta Agnes
-Przecież tu nie zostaniecie. On tu jest. Nie wiem co się dokładnie wydarzyło, ale ona się go boi. Z tego co widziałem w galerii, nie bez powodu. Zabierzemy wasze rzeczy, wymeldujesz was z hotelu i pojedziemy do Mario do domu. Tam przenocujecie- mówi jej
-Nie wiem czy ona się zgodzi- stwierdza blondynka
-Ona nie jest w stanie protestować. Przynajmniej teraz.
Kiedy Agnes pakuje rzeczy do walizki, Marco pisze do Mario sms-a. Po chwili widzi, że Agnes idzie w jego stronę ciągnąc za sobą dwie walizki. Jedną zabiera od niej:
-Sorki, ale drugiej nie dam rady wziąć z tym butem- tłumaczy
-Rozumiem. Idziemy?- pyta blondynka
-Powiedz mi najpierw coś. Możesz?- zwraca się do niej
-Co mam ci powiedzieć?
-Co on jej zrobił?- patrzy na dziewczynę 
-Marco nie wiem czy powinnam. Powiem tylko tyle, że początki jej małżeństwa można nazwać bajką, dalszą część - piekłem. Robb to despota. Lubi jak wszystko jest tak, jak on chce. Tylko tak jak on sobie życzy. Wiesz co myślę, że wiem wiele, ale chyba jeszcze nie wszystko. Nie wiem czy chcę więcej wiedzieć...

***

W trakcie drogi nikt nic nie mówi. Natalie jest nieobecna. Myślami jest w zupełnie innym miejscu. Kiedy ruszyli spod hotelu, nawet nie zapytała dokąd jadą. Mario co chwilę zerka w lusterko. Jest wyraźnie przejęty. Zresztą wszyscy są. Po 20 minutach piłkarz zatrzymuje samochód na podjeździe swojego domu. Wysiadają. Natalie rozgląda się. Nie ma pojęcia gdzie jest, wie natomiast, iż nie jest to żaden hotel:
-Gdzie jesteśmy? Czyj to dom?- pyta
-Mój. Myślę, że będzie lepiej jak zatrzymacie się tutaj. Będziesz miała spokój- słyszy z ust pomocnika Bayernu
Wszyscy spodziewają się odmowy. Agnes jest przekonana, że zaraz zaczną się protesty ze strony Natalie. Nic takiego się jednak nie dzieje. Słyszą tylko jak mówi:
-Dobrze. Dzięki.

***
"Cza­sami trze­ba usiąść obok
              i czyjąś dłoń zam­knąć w swojej dłoni,
   wte­dy na­wet łzy będą sma­kować jak szczęście." 

 Ze snu wyrywa go jakiś krzyk. Powoli siada na łóżku i przeciera oczy. Zegarek wskazuje godzinę 3:28. Ubiera koszulkę i postanawia sprawdzić co się stało. Na korytarzu spotyka Mario. Jest zaspany:
-Co się stało? Ktoś krzyczał?- pyta Gotze
-Też słyszałem. Myślę, że to Natalie. Agnes zasnęła na sofie w salonie , więc to na bank nie ona. Z dołu nie byłoby słychać aż tak dobrze. Pójdę zobaczyć. Idź spać
-Oki. Jakby coś to jestem obok.
Mario idzie do swojej sypialni, Marco natomiast cicho puka do pokoju, który zajmuje malarka. Nie słyszy zaproszenia, jednak i tak wchodzi do środka. Panuje w nim półmrok, gdyż ktoś włączył małą lampkę nocną. Pokój jednak jest pusty. Chłopak zauważa  uchylone drzwi prowadzące na balkon. Udaje się tam. W rogu na fotelu siedzi Natalie. Zauważa go. Marco wraca się do domu, bierze dwa koce i wychodzi na balkon. Jednym okrywa dziewczynę, a drugim otula się sam. Siada na fotelu obok:
-Obudziłam Was. Przepraszam- mówi cicho dziewczyna
-Nie masz za co przepraszać. Wszystko w porządku?- pyta
-Oprócz tego, że odkąd go znów spotkałam umieram ze strachu, mam koszmary i na pewno już nie zasnę to wszystko jest w porządku...- słyszy jej ciche słowa. Nie wie jak ma jej pomóc. Nie chce pytać, bo nie wie czy ona chce odpowiadać na jego pytania. Milczy więc. Dziewczyna czuje po dłuższej chwili  jego dłoń na swojej, a potem słyszy ciche słowa:
-Nie będę Cię zmuszał, byś mi o tym opowiedziała. Wiedz jednak, że jestem, chcę ci pomóc. Jeśli to ma być tylko moja obecność, to po prostu będę. Jeśli potrzebujesz się wygadać - posłucham. I nie chcę nic w zamian...

***

Od powrotu z Monachium pracuje bez wytchnienia. Właśnie maluje kolejny obraz. Agnes wydaje się, że jej przyjaciółka jest w jakimś transie. Za każdym razem gdy ją odwiedza zastaje ją w pracowni. Tym razem też tak jest. Blondynka siedzi właśnie w fotelu w rogu pracowni i patrzy jak jej przyjaciółka nanosi kolejne warstwy koloru na płótno. Patrząc na efekt jej pracy wie dobrze, że ten obraz znajdzie nabywcę. Nie powstrzymuje się, by sprowadzić na ziemię brunetkę:
-Natalie musisz odpocząć. Ostatnio ciągle pracujesz. Ty w ogóle sypiasz?- pyta
-Sypiam. Agnes ja tu odpoczywam...
-Widziałam się z Marco...
Natalie przerywa malowanie i spogląda na nią:
-Gdzie?
-Spotkaliśmy się w knajpie przypadkiem. Był ze swoją siostrą Mel. Bardzo fajna dziewczyna. Przyjechała do niego na kilka dni. Mieszka w Berlinie z mężem...
-On ciągle ma tą ortezę na nodze?
-Już nie. Nie dzwonił?
-Jak dzwonił to jeszcze miał.
 -Mówił, że z jego nogą jest już lepiej. Wiesz... polubiłam go. Krótko się znamy, ale naprawdę go lubię. Jest gwiazdą BvB, ale zachowuje się jak normalny facet, nie stroi fochów...
Natalie znów zaczyna malować, ale słucha uważnie co mówi jej agentka. Agnes zawiesza się na chwilę. Cisza, jaka zapanowała nie przeszkadza malarce. Po chwili jednak słyszy pytanie z ust przyjaciółki:
-Rozmawiałaś z nim na temat Robba?
 -Trochę, ale jakoś niespecjalnie wgłębiałam się w temat. Poza tym jest za wcześnie na zwierzenia. Nie znam go dobrze. Gdyby nie przyszedł wtedy, gdy Robb się pojawił, na pewno nie chwaliłabym mu się, że mam za sobą nieudane małżeństwo. Nie przewiduję, bym miała mu się zwierzać. Owszem jest miły, wydaje się opiekuńczy, ale ja już wiem, że pozory lubią mylić
-Pytał o Ciebie. Chyba też czuje, że nie dajesz sobie chwili wytchnienia...
-Mam nadzieję, że powiedziałaś, iż mam się wspaniale
-Tak, a do tego stwierdziłam, że jak nie zaczniesz wychodzić z pracowni, to niedługo wylądujesz w szpitalu. Dodałam również, że wyglądasz jak zombie, bo nie dosypiasz...
-Agnes...
-Śmiał się. Powiedział też, że rozumie, dlaczego w ten sposób postępujesz...
Natalie spogląda na przyjaciółkę. Zastanawia się z jakiego powodu blondynka wdała się w rozmowę na jej temat z piłkarzem w dodatku przy jego siostrze:
-Rozumie? To ciekawe...
-Mówił, że on podobnie reagował, trenował wiele godzin, czasem do upadłego, by nie myśleć o tej historii ze ślubem. Jesteście bardzo podobni...- stwierdza Agnes, a ona nie chce już dłużej dyskutować na ten temat. Nie wie do czego zmierza ta rozmowa i nie bardzo chce się dowiedzieć.

***

Blondyn siedzi na trybunie i przygląda się treningowi. Musiał tu przyjechać. Nie może co prawda trenować, ale w domu go trafia. Przed treningiem chwilę rozmawiał z chłopakami, ale oni niestety musieli ość na murawę. Postanowił wtedy zostać i popatrzeć. Kiedy koledzy z zespołu rozgrywają mini mecz widzi, że trener zbliża się do niego. Po chwili siada obok:
 -Nie możesz usiedzieć  w domu?- pyta
-Nie mogę. Nie jest miło przebywać w pustym domu
-Marco... ale wszystko wraca do normy?
-Tak. Nic mi nie jest. Nie martw się o mnie- mówi do Jurgena
-Jak mam przestać się martwić, jak jakiś czas temu...- przerywa i głośno wzdycha-Najpierw ślub, potem wiesz jak dochodziłeś do siebie, a teraz niedawno ta sytuacja na moście. Jesteś dla mnie jak syn Marco, wszyscy jesteście. Czuję się za was odpowiedzialny, choć jesteście dorosłymi facetami. Normalnie się martwię...
-Niepotrzebnie. Ja naprawdę jestem już na prostej. Ten ut ostatnio pokrzyżował mi plany, bo pewnie przez ten czas przymusowego urlopu, strzeliłbym kilka pięknych goli- uśmiecha się mówiąc te słowa
Jurgen też się śmieje. Jest szczęśliwy, gdyż Reusowi ostatnimi czasy wraca humor, a to dobry znak. Klepie chłopaka po ramieniu po czym  wstaje. Zanim jednak oddala się od niego słyszy jak pomocnik mówi:
-Cieszę się, że mam takiego drugiego "papę" jak ty
 Po tych słowach szkoleniowcowi jest miło. Uśmiecha się i odwraca. Rozumieją się bez słów. Kiedy po chwili trener staje na środku murawy, piłkarze jak zwykle to bywa, zbierają się wokół niego. Przez chwilę milczy. Widzi, że chłopcy są zdezorientowani. Zawsze od razu mówił im o co mu chodzi, jakie ma plany, zastrzeżenia. Teraz przez dłuższą chwilę z jego ust nie pada ani jedno słowo. Potem w końcu przemawia:
-Powiem wam, że jestem dumny, iż mogę być częścią tego, co nosi nazwę Bosussia Dortmund. Jestem też zaszczycony, że mogę wam pomóc się rozwijać. Może czasem krzyczę , złoszczę się, robię te swoje sławne miny, ale wiedzcie jedno. Jesteście dla mnie jak synowie i tak jest zawsze. Nie ważne czy wygrywamy, czy nie. Pewnie zastanawia was to dlaczego to wszystko mówię. Nie ważne. Idźcie już do domu. Pogadamy innym razem. Zmykajcie. 

***
Następny we wtorek- jeśli będą komentarze. Nie lubię pisać dla siebie ;)

Nadal czytacie ??? Kto czyta wrzuca komentarz- nawet króciutki :) Zmotywujcie mnie, bo mam zastój. Ten rozdział napisałam do przodu, dodaję tylko świeżą notkę pod. Od kilku dni nie napisałam nowego, choć powinnam pisać już rozdział nr 10. Pomysł jest, ale z ubraniem go w słowa mam problem. To co zmotywujecie mnie komentarzami? Może się odblokuję ;)
Myślicie , że z relacji Marco i Natalie coś wyniknie? Przyjaźń czy coś więcej? Czy dziewczyna jeszcze kiedykolwiek ułoży sobie życie z jakimś mężczyzną?I czy tym mężczyzną będzie gwiazda BvB? A może niedługo nasz gwiazdor postanowi przenieść się do innej drużyny i spróbować swoich sił np . w Premier League? 

***
Mam jeszcze jedną prośbę. Odniosłam wrażenie, że obydwa anonimowe komentarze pod poprzednim postem napisała jedna osoba. Jeśli się mylę to z góry przepraszam. Proszę o podpisywanie anonimowych komentarzy, jak również o to, by jedna osoba w przyszłości nie pisała dwóch komentarzy anonimowych.  Nie chcę blokować komentarzy anonimowych, bo na każdym mi zależy, ale ... Zobaczę co przyniesie przyszłość.