czwartek, 30 października 2014

37.

Szczęście...
Są szczęśliwi. Mijają kolejne dni, a oni celebrują swój związek. BvB nie idzie w lidze. Kolejne przegrane mecze frustrują piłkarzy, choć pomimo wszystko nie tracą woli walki. Na treningach dają z siebie wszystko, na meczach również, co niekoniecznie przekłada się na pozytywne rezultaty. Walczą jednak. Do końca.
Po kolejnym z przegranych meczy Marco, który chwilę wcześniej wrócił do domu tuli się do swojej kobiety. Ma zamknięte oczy. Emocje jeszcze w nim są. Jest ból porażki. Pomimo wszystko w jej ramionach czuje się zdecydowanie lepiej. One dają mu ukojenie.
-Tak się cieszę, że cię mam Natalie.- szepce jej do ucha.- Jest mi przykro, bo przegraliśmy, ale kiedy jestem w twoich ramionach czuję się dobrze...- wyznaje.- Kocham cię...
Spogląda na nią, a ona składa na jego ustach pocałunek. Jest z nim od wielu tygodni, ale nadal nie potrafi nasycić się jego bliskością. Wręcz odwrotnie- z dnia na dzień łaknie jeszcze więcej czułości. A on daje jej to czego tak bardzo potrzebuje. Daje jej swoją obecność, troskę, uwagę, czułość i bliskość. Bez wątpienia nie jest już tą samą dziewczyną jaką była wcześniej. Dziś już nie mówi, że chce być sama. Właściwie nie pamięta jak to jest. Nie wie jak żyła bez niego. Stał się dla niej wszystkim, stał się powietrzem, którym oddycha. Jest teraźniejszością i przyszłością. To on nauczył ją i uczy każdego dnia jak patrzeć w przyszłość z optymizmem. Jest pewna, że niezależnie co się stanie oni przejdą przez to razem. Krok w krok.
***
2 tygodnie później
Bierze torbę treningową w dłonie po czym kieruje się w stronę drzwi wyjściowych. Ma zamiar pojechać na trening, a potem do Natalie, która od dwóch dni przebywa u siebie w domu. Kiedy otwiera drzwi zamiera na moment... Nie spodziewał się bowiem gościa.
***
Stoi przy oknie analizując słowa, które padły przed paroma minutami z ust kobiety, która obecnie siedzi na kanapie w jego salonie. Nie wie co będzie. Nie ma pojęcia co powiedzieć... Boi się. Jest zaskoczony. Nie spodziewał się jej znów zobaczyć. A już na pewno nie spodziewał się, iż pojawi się z taką wiadomością. Wiadomością, która postawi jego poukładane życie do góry nogami. Nie ma pojęcia jak zareaguje Natalie kiedy jej powie. A będzie musiał. Dziewczyna siedząca na sofie w jego salonie obserwuje go. Wie, że znalazł się w trudnej sytuacji. Jednak ta w której ona się znajduje też nie jest łatwa. I w tym momencie ma na względzie przede wszystkim siebie i małą istotkę, która od kilku miesięcy rozwija się pod jej sercem. Istotkę, która potrzebuje pomocy. Nie może sama jej tego zapewnić. W końcu po dłuższej chwili ciszy chłopak odzywa się. Patrzy na nią:
-Obiecuję, że się wami zajmę. Zrobię wszystko, by pomóc naszemu dziecku. Pragnę, by urodziło się zdrowe. Będę dobrym ojcem...
-Ale?
-Nie odejdę od Natalie jeśli tego ode mnie oczekujesz. Nie zrezygnuję z niej. Nie mogę zaoferować Ci siebie... 
-Czyli będziesz kochał nasze dziecko, ale ja będę tylko jego matką?
-Przykro mi. Ja kocham Natalie.
***
Kiedy widzi przez okno, że samochód jej chłopaka wjeżdża na podjazd zbiega po schodach na dół. Marco wysiada z samochodu, a ona wpada mu w ramiona. Wtula się w jego ciało. Bardzo tęskniła za nim, choć nie widzieli się zaledwie 48 godzin. Kiedy jednak czuje jego napięte mięśnie wie, że coś złego się wydarzyło. Gdy się od niego odsuwa widzi jego zmartwione oczy oraz bladą twarz. Nie pyta, po prostu bierze go za rękę i prowadzi do domu. Wie doskonale, iż mężczyzna wszystko jej powie. Ufają sobie i mówią wszystko. Niezależnie od tego jak złe są to wiadomości. Nie prowadzi go do salonu, a do sypialni. Obydwoje lubią tę atmosferę intymności panującą w sypialniach. Natalie siada na łóżku po czym klepie miejsce obok siebie, by zachęcić piłkarza do zajęcia miejsca obok. Ten jednak nie spełnia prośby, a staje przy oknie odwracając się tyłem do niej. Milczy zastanawiając się co za chwilę się wydarzy? Co zrobi jego ukochana jak usłyszy co ma jej do powiedzenia? Czy go zostawi mówiąc, że dziecko jest najważniejsze? Jest pewien, że ona tak właśnie powie. Przecież nie jest egoistką chcącą zagarnąć go dla siebie. Dziewczyna jest zbyt szlachetna. Słowa nie chcą mu przejść przez gardło. Pieką go oczy. Boi się, że ona go zostawi. A on nie wyobraża sobie życia bez niej. W końcu wypowiada pierwsze zdania:
-Była u mnie Lisa- mówi cicho.
-Lisa? Ta Lisa?- Natalie jest zaskoczona.
-Tak Nat...- wzdycha po czym odwraca się do niej- Ona jest w ciąży... Ze mną...- wyznaje drżącym głosem.- Wróciła i przyszła, bo dziecko jest chore. Ma wadę serca. Gdyby nie to nigdy bym się nie dowiedział, że zostanę ojcem...- łamie mu się głos, ale bierze głęboki oddech i kontynuuje-Po urodzeniu będzie potrzebować operacji. Może nie jednej, ale może żyć. Zrobię wszystko, by tak się stało.- przerywa i patrzy na nią. Jest zaskoczona tak samo jak on był, gdy w jego domu pojawiła się Lisa. Natalie nic nie mówi czekając. Chłopak czuje pod powiekami piekące łzy, ale stara się zapanować nad tym. Zamyka na chwilę oczy. Potem z jego ust padają kolejne słowa:
-Nie chcę pamiętać tej nocy. Miałem nadzieję, że Lisa nigdy nie pojawi się w moim życiu ponownie. Ale prawda jest taka, że wtedy poczęliśmy dziecko. Jest nie tylko moje, jest nasze. Będę jego ojcem. Ja muszę...- otwiera oczy- To jest moje dziecko... - łamie mu się głos, ale wierzy, że ona wie co on próbuje powiedzieć. Próbuje uspokoić zbyt szybko bijące serce. Po chwili słyszy jej głos:
-Wiem kochanie- Natalie mówi cichym, ale ciepłym głosem. - Rozumiem to.
Patrzy na nią bijąc się z myślami. Nie wie co zaraz usłyszy, ale boi się bardzo.
-Przepraszam... Gdybym wtedy nie poszedł... Boże... To brzmi jakbym  go nie chciał... To nie tak...Ja...
Natalie wie co on chce powiedzieć. Nie przerywa mu jednak:
-To nie tak, że się nie cieszę... Ja po prostu nie... Boję się...
-Czego?- pyta
-Tego, że ... odejdziesz.- mówi prawie szeptem.- Co mam robić?
-Zrób wszystko, by pomóc temu maleństwu być zdrowym- mówi Natalie- To ono jest teraz najważniejsze. Nie ja i nie ty- dodaje po czym wyciąga do niego dłoń. Chwyta jej palce, a ona przyciąga go w swoją stronę. Marco zajmuje miejsce obok. Nie patrzy na nią:
-Co będzie z nami?- w końcu podnosi wzrok.- Nie chcę cię stracić- przyznaje.- Nie mogę ... Wiem, że nie powinienem zadawać takich pytań, nie mam do tego prawa. Przecież to co się dzieje to nie twoja wina... Ale... Nie mogę... Ja nie mogę cię stracić... 
-Nie stracisz Marco- mówi z przekonaniem.- Przecież jestem...
-I zostaniesz?- patrzy na nią z nadzieją w oczach.
-Tak...
Kiedy to słowo pada z jej ust blondyn wtula się w nią chowając twarz w jej włosach. Gładzi jego plecy. Czuje, że jego ciałem wstrząsa. Zdaje sobie sprawę, że jej chłopak płacze...
Pod dłuższej chwili słyszy cichy szept:
- Potrzebuję cię Nat... Teraz, proszę- mówi wprost do jej ucha.- Proszę... Potrzebuję bliskości... Chcę cię poczuć... Pozwól mi... 
Nie musi jej prosić. Ona również tego pragnie. Łaknie zbliżenia. Musi poczuć, że pomimo wszystko nadal jest jej. Musi wiedzieć, że Lisa nie odbierze jej go. W odpowiedzi na jego prośbę całuje go w  usta. Jego dłonie wędrują po jej ciele. Dłonie dziewczyny wsuwają się pod koszulę blondyna. Pieszczoty są pełne żaru i pasji. Kiedy w końcu Marco łączy ich ciała z ust brunetki wydobywa się głośne westchnienie. Chłopak składa na jej ustach pocałunek pełen żaru po czym powoli się porusza. W tym momencie liczą się tylko oni. To, że są jednością. Liczy się miłość.  Oboje zmierzają ku spełnieniu. Namiętność porywa ich prawie do nieba. Rozkosz rozlewa się po ich ciałach. Odbiera zdolność myślenia... Tej nocy oboje smakują swoich ciał wielokrotnie. Oboje są niensyceni. Jakby czuli, że następne noce nie nadejdą...
***
Diagnozy, które poznaje kilka dni później nie są optymistyczne. Jego dziecko jest chore. I to bardzo. Robi wszystko co może. Konsultują wadę z najlepszymi specjalistami. Podejmuje decyzję, by Lisa pomiędzy pobytami w szpitalu zamieszkała u niego. Chce by czuła, że się o nią troszczy, o nią i dziecko. Ona przystaje na tę propozycję. Marco wie, że pogodzenie pracy, opieki nad Lisą i spotkań z Natalie będzie ciężkie, ale on musi to zrobić. Musi walczyć: o dziecko i o swoją miłość. I zakłada sobie, że wygra tę walkę. 
***
-Cześć- mówi wchodząc do salonu gdzie Lisa leżąc na kanapie ogląda jakiś film na dvd. - Jak się czujesz?- pyta.
-Miałam chyba jakieś skurcze, ale wzięłam no-spę.- mówi.
-Miałaś skurcze i nie zadzwoniłaś?- pyta z wyrzutem.
-Nie chciałam Wam przeszkadzać.- mówi nie patrząc na niego.
Jest zaskoczony jej słowami. Właściwie powinien już przywyknąć. Wprawdzie zrozumiała, że Natalie jest częścią jego życia, ale zauważył również, że Lisa jest o nią zazdrosna. Wkurzają go jej ciągłe komentarze na temat jego spotkań z Natalie, które i tak stały się rzadsze. Nie zwraca na to jednak większej uwagi.
-Byłem w klubie Liso. Gdybyś słuchała co do ciebie mówiłem gdy wychodziłem, to wiedziałabyś, że była sesja dla Pumy.-tłumaczy.
-To w takim razie do niej pojedziesz później. Kogo tym razem tu przyślesz? Swoją siostrę? Mamę?- pyta z ironią w głosie.
-Będę na górze.- stwierdza, po czym kieruje swoje kroki do sypialni. Nie da się sprowokować. Nie ma zamiaru dać wciągnąć się w bezsensowną dyskusję, która i tak nic nie da. Lisa nie rozumie, że Nat jest miłością jego życia. Nie zrozumie, bo jak przypuszcza nigdy tak mocno kogoś nie kochała. Tak bardzo, że byłaby w stanie zrobić wszystko, by obronią to uczucie. By nie wygasło, by nie zostało stłumione. On walczy o nie każdego dnia. Nawet  z nią.  
***
Malowała. Jej telefon dzwonił, ale zanim odebrała musiała wytrzeć ręce, bo były pobrudzone farbą:
-Cześć kochanie- mówi uśmiechając się.
-Cześć słoneczko- słyszy jego głos.
-Maluję jeszcze, ale obiecuję, że jak przyjedziesz to będę gotowa do wyjścia...
-Nat... Przepraszam...- zaczyna, a ona już wie co chce powiedzieć.- Nie przyjadę. Lisa miała małe skurcze. Lekarz ostrzegał ją, że będą się zdarzać. Wzięła no-spę, ale wolę nie zostawiać jej . Jest podenerwowana. Wybacz mi. Obiecuję, że to nadrobimy- mówi.
-Oki.- stwierdza tylko, choć jest jej przykro. Tego nie wyjawia. Chwilę rozmawiają przez telefon, ale kiedy słyszy głos Lisy wołającej Marco żegna się i rozłącza. Wie, że Lisa wykorzysta odpowiednio swój stan, by oddalić ich od siebie. I tak właśnie zaczyna się dziać. Nie może tego znieść, ale cierpi po cichu. Dla niej najważniejsze jest dziecko. Dziecko jej mężczyzny, choć rozwijające się pod sercem innej kobiety, ale w dalszym ciągu będące cząstką jej ukochanego Marco. I to jest najważniejsze.
***
Jurgen obserwuje blondyna przez cały trening. Marco nie angażuje się na 100% w zajęcia. Ten stan trwa już sporo czasu. Są dni kiedy przychodzi szczęśliwy, angażuje się w pełni, ale są również takie, a jest ich zdecydowanie więcej, iż choć widać, że się stara nic mu nie wychodzi. Ten trudniejszy dzień właśnie trwa. Kiedy po zakończeniu treningu Marco zostaje pozbierać piłki pozwala mu na to, a potem czeka na niego. Blondyn spogląda na Jurgena przelotnie, następnie spuszcza wzrok. Wie doskonale, że trener zapewne ma wiele zastrzeżeń do jego zaangażowania. Czeka na jego słowa, ale zamiast tego czuje jak coach obejmuje go ramieniem i prowadzi w stronę ławeczek. Idzie z nim bez słowa sprzeciwu. Właściwie potrzebuje rozmowy. Zajmują miejsca, ale szkoleniowiec nie wypowiada nawet jednego słowa, gdy słyszy:
-Przepraszam... Ja naprawdę się staram, ale jak widać to nie wystarcza...- Marco mówiąc to nie patrzy na Jurgena.
-Spójrz na mnie Marco.- prosi go. Chłopak podnosi wzrok.- Tak lepiej. Nie przepraszaj mnie. Ja widzę, że się starasz. Naprawdę to widzę.- przyznaje.
-Ja sam nie jestem zadowolony z mojej gry, więc wiem, że ty również nie jesteś.- mówi to co myśli.
-Marco...
-Nie wiem co się ze mną dzieje... Staram się, próbuję się wyciszyć, skupić... ale... ja... ciągle myślę o tym, że moje dziecko jest chore, o tym, iż krzywdzę Natalie, bo nie mam dla niej czasu, gdyż ciągle odwołuję spotkania przez narzekającą Lisę. Jak powie, że źle się czuje po prostu czuję jak moje ciało sztywnieje i nie jestem w stanie jej zostawić nawet pod opieką moich najbliższych. A prawda jest taka, iż potrzebuję Natalie jak powietrza. Kiedy jestem przy niej czuję, że z wszystkim sobie poradzę. Mam siłę znosić humory Lisy, mam ochotę trenować, grać. Mam odwagę marzyć, że ta sytuacja będzie mieć szczęśliwy finał. Że  moje dziecko będzie zdrowe. Może nie będzie wychowywać się w pełnej rodzinie, ale pomimo wszystko sprawię, iż będzie najbardziej kochanym maluchem na świecie. Wiesz o czym mówię...
-Wiem doskonale. Człowiek potrafi wszystko udźwignąć mając przy sobie najbliższą osobę...
-Tylko, że ja moją tracę... Ona nic nie mówi, po prostu cierpi cichutko.- mówi piłkarz.- Wiem, bo znam Natalie. Ona jest na straconej pozycji. Prawda jest taka, że po jednej stronie jest ona, a po drugiej nie Lisa, ale dziecko. Nat nie chce robić nic co zdenerwuje Lisę, bo myśli o dziecku. A jego własna matka wszczyna awantury i jak sama się nakręci to wtedy jakoś nie leży jej na sercu to, że ono to czuje...- milknie, bo nie jest w stanie nic powiedzieć. Jurgen kładzie mu dłoń na ramieniu. Chciałby mu pomóc, ale nie może. Nie jest w stanie dać mu nic prócz wsparcia i chwili rozmowy. Choćby bardzo chciał. Zauważa coś dlatego mówi:
-Poradzisz sobie ze wszystkim Marco. Jesteś silnym mężczyzną, choć teraz tak się nie czujesz. I zawsze możesz na mnie liczyć. Niezależnie od tego co się dzieje. Gdybyś kiedykolwiek czegokolwiek potrzebował to po prostu mi o tym powiedz.- mówi.
-Dziękuję- podnosi wzrok. Widzi uśmiech trenera.
-A teraz spójrz tam.- Jurgen wskazuje mu ruchem głowy. Marco patrzy i widzi Natalie idącą w ich stronę. Na jego twarzy pojawia się uśmiech. Wstaje po czym też idzie w jej stronę. Przytula ją mocno kiedy w końcu stają naprzeciwko siebie:
-Co za miła niespodzianka.- mówi z twarzą w jej włosach.- Tęskniłem kochanie.
-Ja też.- całuje go w usta, po czym odsuwa się patrząc na uśmiechniętego trenera zmierzającego w ich stronę. Wita się z nim całusem w policzek:
-Dzięki- mówi do niego.
-Wiesz, że jeśli tylko mogę pomóc...- nie kończy.
-Wiem. Dziękuję.
Marco nie ma pojęcia o czym oni mówią. Domyśla się, że rozmawiali, ale w tym momencie nie zamierza o to pytać. Pragnie nacieszyć się nią, tym, że są obok siebie. Planował do niej pojechać, ale z drugiej strony spodziewał się ze strony Lisy prób odwiedzenia go od tego zamiaru. Być może skutecznie. Jednak w tym momencie nie myśli o kobiecie przebywającej u niego w domu. W końcu wie, że gdyby coś się działo jego mama zadzwoniłaby do niego. Kiedy zbliżają się do szatni Natalie ma zamiar poczekać na zewnątrz, ale piłkarz ciągnie ją do środka tłumacząc, że jest  pusta, bo chłopcy na pewno pojechali do domówi. Tak też jest gdy dziewczyna w końcu za nim wchodzi. Pomieszczenie jest puste. Marco ściąga koszulkę po czym wrzuca ją do kosza stojącego w rogu. Przygląda mu się gdy ten rozwiązuje korki, a on czuje jej wzrok na sobie:
-Rozbierasz mnie wzrokiem.- mówi pozbywając się butów.
-Nie muszę tego robić, za chwilę sam się rozbierzesz.- mówi z uśmiechem na ustach.
-Masz rację.- przyznaje piłkarz wstając.- Może umyjesz mi plecy?-mruga do niej pozbywając się spodenek, które kilka sekund później również wrzuca do kosza.
-Nie. Poczekam tu na ciebie grzecznie.- mruga.- Nie wiem czy byłabym w stanie ci się oprzeć.- dodaje.
-Seks pod prysznicem w klubie...hmm... Tego jeszcze nie robiłem.- mruga do niej, a na jej policzki wypływa rumieniec. Marco śmiejąc się znika za drzwiami, za którymi znajdują się klubowe prysznice.
***
Lisa spogląda na zegarek. Jest zła co natychmiast zauważa mama Marco. Próbuje wciągnąć dziewczynę w rozmowę, co nawet przez dłuższą chwilę jej się udaje, jednak w końcu słyszy komentarz:
-Powinien wrócić już dawno. Trening nie trwa aż tyle. Pewnie do niej pojechał, bo przecież ona jest ważniejsza niż zdrowie jego dziecka- mówi zła.
-Liso nie powinnaś tak mówić i się denerwować.- słyszy z ust mamy piłkarza.- Nie denerwuj się, ale Marco z tego co wiem obiecał się wami opiekować, ale on nadal ma zobowiązania wobec klubu. Może jest u lekarza, albo u fizjoterapeuty. Ostatnio miał problemy mięśniowe.- tłumaczy.
-Taaa. Nic nie mówił.- wzdycha Lisa.
-Nie słuchasz go. Zajmujesz się ciągłym marudzeniem. Przepraszam, ale taka jest prawda. Jesteś zazdrosna o Natalie, choć doskonale wiesz, że nie masz prawa do tego, bo ona ci go nie odebrała. Nie robi nic by wpłynąć na niego, by się wami nie opiekował, choć mogłaby próbować.
-Oczywiście, ona jest szlachetna, a to ja wtargnęłam w ich poukładane życie.- mówi zła.- Tylko, że ja sama tego dziecka nie spłodziłam.- syczy.
-On cię znienawidzi jak będziesz się tak zachowywać, ale najwyraźniej tego chcesz... - kobieta opuszcza salon i idzie do kuchni. Nie ma zamiaru wdawać się w dalszą dyskusję z tą dziewczyną. To nie ma sensu. Nie ma pojęcia jak można zachowywać się w ten sposób. Zdaje sobie sprawę, że Marco popełnił największy błąd w swoim życiu decydując się na wyjście do klubu. Niestety faktycznie czasem bywa tak, że jedna zła decyzja może zepsuć całe życie. I matka Marco wie, że to nie ta mała istotka rozwijająca się pod sercem Lisy zniszczy jej synowi życie, bo wszyscy pragną, by urodziła się i była zdrowa, ale raczej jej matka nie pozwoli nigdy mu być szczęśliwym.
***
Jadą w samochodzie słuchając muzyki. W szatni, zaraz potem jak Marco wyszedł spod prysznica po czym usiadł obok niej ubrany jedynie w ręcznik wpijając się w jej usta o mały włos nie doszłoby do czegoś więcej. Na samą myśl o tych chwilach, kiedy ich usta nie mogły się od siebie oderwać, kiedy ich dłonie badały każdy centymetr skóry partnera, czuje dreszcze. Nie wie ile się całowali w tej szatni, ale jest pewna, że minęło dużo czasu zanim doszli do wniosku, że nie mogą przecież kochać się w klubowej szatni. Toteż w końcu opuścili ją z opuchniętymi wargami i  z rumieńcami na policzkach.
-Dokąd jedziemy?- pyta
-Do mojego domu.- mówi Marco.
-Marco...
- Potrzebuję spędzić z tobą chwilę. Przytulić cię, pocałować... w spokoju. Porozmawiać... Wiesz dobrze, że w żadnej knajpie nie będziemy mieć takiej możliwości, bo zaraz ktoś zechce autograf, albo fotkę...
-No tak... Ja też chcę z tobą porozmawiać...
-Mam się obawiać?- pyta zerkając na nią
-Nie. Nigdy nie powiem nic co cię skrzywdzi- mówi, a on oddycha z ulgą.
***
Wchodząc do salonu zauważa, że Lisa zasnęła na kanapie. Po cichu wychodzi spowrotem do kuchni. Ze spisu kontaktów wybiera numer syna. Po chwili po drugiej stronie słyszy głos Marco:
-Wszystko w porządku mamo?- pyta z obawą w głosie piłkarz.
-Tak kochanie. Dzwonię by zapytać czy u ciebie oki? Nie wróciłeś po treningu...
-Tak mamo. Miałem właśnie do ciebie napisać. Jestem z Natalie. Przyjechała po treningu. Możesz zostać jeszcze trochę u mnie?- pyta.
-Oczywiście.
-Co z Lisą?
-Zasnęła. Cieszę się, bo była niemiła. Narzekała, że cię nie ma.
-Standardowo. Powinienem wrócić, ale prawda jest taka, że potrzebuję kilku chwil z Natalie... Rozumiesz prawda?
-Nie śpiesz się. Lisie nic nie będzie. Ona po prostu chce tobą manipulować, ale nie możesz jej na to pozwolić.
-Wiem... Dziękuję.
-Ucałuj Natalie- mówi jego mama.
-Zrobię to na pewno mamo...
***
Mieli rozmawiać i tak robią. Leżąc na łóżku piłkarza mówią o swoich uczuciach, ale nie tylko o miłości. Mówią też o bólu, strachu i niepewności. Ona boi się, że Lisa w końcu odsunie go całkiem od niej traktując dziecko jako kartę przetargową, on natomiast obawia się, że Natalie braknie cierpliwości i w którymś momencie powie mu, że nie daje rady. Rozmawiają o tym. Mówią sobie wszystko. Nie chcą między sobą niejasnych sytuacji. Potem Natalie słyszy z jego ust zapewnienie, iż choć nie zawsze mogą się spotkać, on cały czas myśli o niej, tęskni za nią. Potem padają kolejne słowa, które uświadamiają jej jak bardzo jest mu teraz potrzebna oraz to jak bardzo jest jej wdzięczny, iż nie zostawiła go w tej sytuacji, choć wie,  jak trudne jest to dla niej. Marco nachodzą też złe myśli. Mówi jej, że coraz bardziej boi się, że wada serca dziecka okaże się tak ciężka, iż lekarze nie będą w stanie mu pomóc. Prawda wygląda tak, że takie myśli często pojawiają się w jego umyśle i nie może och odpędzić. To go przytłacza. Kiedy czuje jej ramiona mocniej przyciskające go do siebie zamyka oczy. Potrzebuje tych objęć. Dziewczyna gładzi jego włosy i szepce słowa otuchy. Wlewa do jego serca wiarę, iż wszystko będzie dobrze. Przecież wiele dzieci ma takie wady, przechodzi operacje, a potem cieszą się życiem i po jakimś czasie niczym nie odbiegają od swoich rówieśników, którzy urodzili się zdrowi. Uspakaja się słysząc jej słowa. Podczas gdy ona mówi on patrzy na jej usta. Pragnie je pocałować co też robi. Najpierw delikatnie, a potem coraz bardziej zachłannie. Całują się aż do momentu w którym nie brakuje im oddechów. Na chwilę odrywają się od siebie. Powietrze w pokoju staje się cięższe. Piłkarz szepce w jej usta:
-Pragnę cię...
-Marco...
-Nie musimy się kochać jeśli tego nie chcesz... Ja tylko powiedziałem...
-Jesteśmy u twoich rodziców...- szepce
-Jesteśmy u mnie w domu. To mój dom, mój pokój... Jesteśmy u siebie... - tłumaczy, ale odsuwa się od niej dalej.- Przepraszam.
-Za co mnie przepraszasz?- pyta.- Za to, że pragniesz kochać się ze swoją dziewczyną?
-Ostatnio spędzamy ze sobą tak mało czasu, że może pomyślisz, że ja...- patrzy na nią-...że ja chcę tylko seksu... ale... nie jest tak.
-Nigdy tak o tobie nie pomyślę Marco. Nie mów tak. Nawet przez myśl mi to nie przeszło. Ja też cię pragnę... Chodziło mi o to, że byłoby to dziwne gdyby twój ojciec wrócił do domu...- uśmiechnęła się- To byłaby trochę dziwna sytuacja...
Roześmiał się i ją pocałował:
-O to nie musisz się martwić.- mrugnął po czym wstał, podszedł do drzwi i przekręcił klucz w zamku. Natalie wybuchła śmiechem, on również. Kiedy położył się obok musnęła jego usta po czym powiedziała:
-Czuję się tak jakbyśmy mieli po 17 lat...
-Zamykałaś się z chłopakiem w wieku 17 lat w pokoju, by uprawiać seks?
-Może...- mruknęła
-Wiem, że nie.- powiedział po czym pocałował ją.
***
Wracając do domu uśmiecha się. Rozstając się z Natalie chwilę wcześniej obiecał jej, że nie pozwoli Lisie rozbić ich związku. Wiedział co mówi. Parkuje pod domem, wysiada, a chwilę później wchodzi do kuchni. Zastaje tam swoją mamę. Podchodzi do niej, nachyla się po czym mocno ją przytula:
-Dziękuję- szepce.- Kocham cię.
-Ja ciebie też.- patrzy na jego błyszczące oczy i widzi w nich radość, jakiej nie było gdy wychodził na trening. Doskonale wie, że to po spotkaniu z Nat jej syn stał się tak radosny. Cieszy się z nim. Jednak zanim Marco opuszcza kuchnię mówi do niego:
-Ona już nie śpi.- ostrzega go.
-Oki.
Wchodzi do salonu. Lisa czyta książkę leżąc przykryta kocem na sofie. Marco siada obok niej po czym dotyka dłonią jej wypukłego brzuszka:
-Jak samopoczucie?- pyta.
-Obchodzi cię to?- dziewczyna zerka na niego znad książki.
-Oczywiście, że mnie to obchodzi. Jak możesz myśleć, że jest inaczej?- pyta.
-Jakoś nie śpieszyłeś się do domu... Do nas...- robi mu wyrzuty. Chłopak wzdycha, bo spodziewał się takich słów, choć domyśla się, iż to dopiero początek tego co usłyszy.-Nic nie powiesz?
-Nie. Cokolwiek powiedziałbym, ty i tak będziesz myśleć, co chcesz.- wzdycha.- Pewnie powinienem przywyknąć do tego, że ciągle wbijasz mi szpile w serce oskarżając, że nie zależy mi na dziecku...
-Gdyby ci zależało wróciłbyś do domu po treningu... Dobrze wiesz, że denerwuje mnie jak...
-Spotykam się z Natalie? To chciałaś powiedzieć prawda?
-Też...
-Liso niezależnie co powiesz, co zrobisz ja nie przestanę jej kochać... Mam zobowiązania w klubie więc nie jeżdżę do niej za każdym razem jak nie wracam zaraz po treningu...
-Gdyby jej nie było, może wtedy...
-Nie... Nigdy nie będę z tobą tak jak chcesz. Przepraszam, ale taka jest prawda.- wstaje.
-Jesteś żałosny...
-Słucham?
-Co powiesz swojemu dziecku jak zapyta dlaczego nie miało pełnej rodziny? Przecież nie powiesz, że próbowałeś, ale nam nie wyszło... Bo nie próbujesz.- zarzuca mu.
-Powiem prawdę, że bardzo je kochałem, ale nie mogłem być  z jego mamą... Nie boję się tej chwili i mam nadzieję, że nastąpi.- stwierdza po czym idzie do łazienki. Tam wyciąga z kieszeni telefon i pisze sms-a do Natalie:
" Tak bardzo chciałbym byś teraz mnie przytuliła."
Pół minuty później dostaje wiadomość zwrotną:
" Nie ma mnie obok fizycznie, ale jestem duchowo i przytulam cię w tym momencie najmocniej jak potrafię. Jestem..."
***
Stało się coś strasznego... Wykasowałam dwa rozdziały więc musiałam napisać ten od nowa, następny również będę musiała. Tamte utracone naprawdę były dramatyczne. Nie wiem czy uda mi się je odtworzyć...( dramatyczne- takie wyciskacze łez). Mam nadzieję, że uda mi się choć zbliżyć do tego utraconego. Będę zaraz pisać i zobaczę co z tego wyjdzie. Kto obstawiał, że Lisa jest w ciąży ten zgadł :)
***
 
TO OD WAS ZALEŻY KIEDY BĘDZIE NASTĘPNY ROZDZIAŁ!!!
LICZĘ NA KOMETARZE :)

***
W najbliższym czasie nie będzie happy endu ( o ile w ogóle będzie, bo to jeszcze sprawa otwarta)- sytuacja raczej się skomplikuje.
Miłego czytania !!!

czwartek, 23 października 2014

36.

Kilkanaście dni walki ze zrezygnowaniem, złym nastrojem. Naprawdę stara się nastawiać pozytywnie, ale faktem jest, że gdy tylko pomyśli o powrocie na boisko, kolejną myślą jaka pojawia się w jego głowie jest to, iż na pewno podczas następnego meczu znów dopadnie go pech i przytrafi się  kontuzja. Nie mówi o tym Natalie, nie chce jej denerwować. Postanowia zatrzymać te myśli dla siebie. W sumie trochę się ich wstydzi, choć ona jest zdecydowanie ostatnią osobą, przed którą powinien odczuwać wstyd. Może nie mówi o tym, bo boi się, iż pomyśli, że jest słaby psychicznie. Sam już nie wie. Teoretycznie wszystko jest w porządku. Spędzają razem czas, malarka od pechowego meczu praktycznie z nim zamieszkała. Nie chce zostawiać go samego, choć wie dobrze, że chłopak nie jest dzieckiem i sobie poradzi. Po prostu pragnie być blisko cały czas, a on również łaknie jej obecności. Kocha ją, a z ukochaną osobą chce spędzać się każdą chwilę. I tak właśnie robią. W szafie Marco jest więcej jej ubrań, w łazience stoją jej kosmetyki. Doszło również do tego, iż maluje u niego w domu. I to mu się bardzo  podoba. Chce, by zawsze była już obecna w jego życiu, w jego domu i by ten dom stał się ich domem. Jakiś czas temu przyszedł mu do głowy pewien pomysł. Odsuwał go od siebie mówiąc sobie, iż jest za wcześnie, na pewno nie jest gotowa, o ile w ogóle kiedyś będzie. Teraz postanawia zaryzykować. Czy jest szalony? Pewnie jest. W końcu tysiąc razy obiecywał sobie, iż po raz drugi szybko tego  nie zrobi. Bo się sparzył. Bardzo. Jednak stwierdza, iż Natalie zasługuje na wszystko co najlepsze. Na to by być szczęśliwą, mieć rodzinę. Taką prawdziwą i formalną. I ma zamiar jej to dać.
***
Rozmawiają z Mario o tym co ostatnio się dzieje, a sporo tego jest. Jako, że pomocnik Bayernu jest chory i leży w domu z grypą, a Marco nie może się jeszcze zupełnie normalnie poruszać, toteż nie wychodzi kiedy nie musi, mają dużo czasu na rozmowę. Śmieje się z czerwonego nosa przyjaciela:
-Tak... śmiej się. Zamiast mi współczuć, bo leżę z wysoką gorączką, to ty się nabijasz- wzdycha młodszy.
-Śmieję się z twojego nosa. Jest czerwony jak nos clowna- tłumaczy blondyn.
-Dobre porównanie- wzdycha piłkarz bawarskiego klubu- Ty mi lepiej powiedz gdzie zgubiłeś Nat?- zwraca się do skrzydłowego BvB.
-Maluje na dworze- a właśnie...
-Nom...
-Chyba zrobię to o czym ci kiedyś mówiłem- wyznaje, a Gotze jest zdezorientowany- No wiesz... Wiem, że może to zbyt wcześnie, ale zaryzykuję. Jest tego warta. Poza tym kocha mnie więc na pewno nie ucieknie. Może jedynie odmówić prawda?- patrzył w ekran monitora.
-Mówię ci- zakończenie tej bajki będzie brzmiało
" Żyli długo i szczęśliwie."- mówi poważnie Mario.
-Nie biorę w ogóle innej opcji pod uwagę. Pojadę coś wybrać jak w końcu będę mógł chodzić bez tego cholerstwa.
-Tak zrób. Bardzo się cieszę Marco...
-Ja też...
***
Przez kolejne dni rehabilituje się. Potem stopniowo wraca do treningów. Najpierw biega, potem trenuje indywidualnie, aby w kolejnym kroku dołączyć do zespołu. Natalie w tym czasie maluje, a Agnes dogrywa wszystko na wystawę. Nat jest zapracowana i choć czasem pada na twarz, to w momencie gdy w polu widzenia pojawia się Marco znużenie ulatuje, zastępując je radością. Tak właśnie na nią działa jej chłopak.
***
W dniu wystawy denerwuje się jak to ma w zwyczaju. Do tej pory to Agnes obserwowała jak godzinami chodziła w tę i spowrotem, zanim w końcu na zegarze wybija godzina, kiedy mają zjawić się w galerii. Choć od rana spaceruje po salonie w jedną i drugą stronę Marco postanawia zachować spokój. Rano robi jej śniadanie, które z nią je. Potem próbuje wciągnąć ją w rozmowę, ale ona błądzi gdzieś myślami. Nie krytykuje jej za to. On zachowuje się czasem podobnie przed ważnym meczem. Nie zawsze potrafi zupełnie się wyciszyć. Gdy malarka stwierdza, iż pora się przygotować, piłkarz zostaje sam w salonie, czytając wiadomości sportowe, gdyż ona udaje się do sypialni. Jakieś 20 minut później Marco wchodząc do sypialni i zauważając, iż jest pusta podchodzi do drzwi łazienki. Ma zamiar wejść, jednak porzuca te plany słysząc dzwonek do drzwi. Idzie otworzyć po czym wpuszcza do domu Agnes. Agentka z zachwytem opowiada mu jak wszystko jest wspaniale przygotowane. Jest podekscytowana wystawą nie mniej nić Nat, choć ona bardziej ekspresyjnie to pokazuje. Chłopak słucha jej uważnie. Kiedy blondynka przerywa swoją wypowiedź zadaje mu pytanie:
-A gdzie jest Nat? Nie Wychodziła jeszcze dziury w podłodze?- uśmiecha się patrząc na niego.
-Myślę, że lakier którym jest pokryta podłoga jakoś wytrzymał- zaśmiał się- Jest w łazience. Prawie nic nie mówiła, ogólnie ma jakiś odlot. Nie pytałem, bo nie chciałem jej drażnić- stwierdza.
-To trzeba było ją przytulić jak widziałeś, że jest zdenerwowana- patrzy na jego reakcję.
-To akurat zrobiłem nie raz- mruga do niej...
-Nie będę wchodzić w szczegóły- Agnes spuszcza wzrok, a z jego gardła wydostaje się odgłos głośnego chichotu.
-Nie o to mi chodziło Agnes. Nic z tych rzeczy... Głodnemu zawsze chleb na myśli- wzdycha
-Głodny, głodnemu zawsze wypomni- parska- Idę do waszego "locum privatum". Nie masz mi za złe?- pyta.
-Czy nie mam ci za złe, że zamierzasz wtargnąć do naszej sypialni? - unosi znacząco brew- Oczywiście, że mam. W tym dniu jednak zrobię wyjątek i dobrowolnie cię tam wpuszczę- śmieje się- A tak na poważnie to miałbym ci za złe gdybyś pojawiła się tam w nieodpowiednim momencie- znów mruga, a na jej policzek wypływa rumieniec. Uderza go lekko w ramię. Idą do sypialni blondyna i Nat. Przed drzwiami zatrzymują się:
-Ostrzegam, że nie wiem w jakim stanie ją zastaniesz. Może biega nago...- stwierdza.
-Gdybym zobaczyła tam np. Mario bez ubrania to pewnie bym się zawstydziła. A Nat... cóż... obydwie jesteśmy kobietami więc...
-No tak... Swoją drogą pewnie chciałbym zobaczyć twoją minę gdybyś zobaczyła Mario w stroju Adama. Tak łatwo można cię zawstydzić. Od razu się rumienisz. Pewnie omdlenie murowane- otwiera drzwi i wchodzą. Natalie nadal jest w łazience.
-Nie zemdlałabym, ale pewnie bym uciekła- mówi.
-Nie... Zapewniam cię, że nie jest odrażający- znów się z nią droczy.
-Nie dlatego bym uciekła. Bardziej z powodu tego jaki byłby " hot".
-No tak... Wszystkie baby lecą na Gotze- wzdycha Marco.
-A na ciebie nie lecą?
Drzwi do łazienki otwierają się i do pokoju wchodzi Natalie. Patrzy na ich uśmiechnięte buzie:
-Która leci na mojego faceta?- pyta malarka. Marco lustruje ją wzrokiem. Widzi ogniki tańczące w jej oczach i stwierdza, że wróciła jego Natalie. Nie ta, która od rana krzątała się po salonie, która wydeptywała ścieżkę chodząc bez celu po pokoju, a ta zabawna, piękna zazdrośnica, którą tak bardzo kocha.
- Wszystkie na niego lecą- mówi poważnie Agnes- Przecież nie będę kłamać, iż jest inaczej. Młody, przystojny, zadbany, inteligentny facet musi mieć powodzenie. Do tego bogaty- mówi bez ogródek.
-Hmm... jest jedno ale...- Marco podchodzi do swojej kobiety i obejmuje ją ramieniem- Zapomniałaś o słowie " zajęty", " zakochany".
Na twarzy Agnes pojawia się uśmiech. Uwielbia patrzeć na nich. Ich miłość widać na odległość. Rzuca się w oczy. To jak patrzą na siebie, jak się do siebie uśmiechają, jak się o siebie troszczą jest po prostu piękne. Czasem zazdrości im. Ona nie ma drugiej połowy. A chciałaby mieć.
-Mój...- mówi Natalie- Nie dzielę się- zaznacza.
Marco śmieje się widząc jej uśmiech. Uwielbia gdy jest zaborcza. W granicach rozsądku oczywiście.
-No dobra... My tu gadu gadu, a czas leci. Nat ubieraj się. Masz fantastyczny makijaż- chwali ją przyjaciółka i agentka w jednej osobie- Prawda Marco, że wygląda przepięknie?- patrzy na piłkarza.
-Tak, to prawda. Jednak ja wolę Natalie w innej wersji- uśmiecha się
-Tak, domyślam się  w jakiej- mruga do niego.
-Zgadłaś- przyznaje- A teraz zmykam pod prysznic. Też muszę jakoś wyglądać u boku takiej kobiety-uśmiecha się biorąc ręcznik i kierując się w stronę łazienki.
-Marco tylko błagam cię, nie zapomnij przypadkiem przed powrotem do sypialni się ubrać co?- mówi Agnes.
-Postaram się, ale nie obiecuję- śmieje się- Wiesz... nawyki...
-Znam takie nawyki. Mój poprzedni chłopak przez nawyk zaprezentował się w całej okazałości mojej cioci- zaśmiała się przypominając sobie tę sytuację- Nie muszę mówić jaką miała minę...
Reus roześmiał się po czym zniknął za drzwiami łazienki. Agnes i Nat dyskutowały nad wyborem stroju malarki, bo ta nie mogła się zdecydować. 15 minut później wrócił Marco ubrany w czarne rurki i białą koszulę. Włosy miał ułożone. Kiedy je minął idąc do garderoby obydwie poczuły mocny zapach jego ulubionej perfumy Hugo Bossa:
-Widzisz nie zapomniałem się ubrać- zażartował znikając za drzwiami dużej garderoby.
***
Wystawa była bardzo udana. Obrazy podobały się, nawet bardzo. Natalie krążąc po galerii zbierała same pochwały. Towarzyszył jej momentami uśmiechając się i dyskutując z gośćmi. Może jego wiedza o sztuce nie była jakaś bardzo duża, ale dyskusje często dotyczyły tematów nie dotyczących stricte stylu, w jakim obraz został namalowany, a raczej uczuć które autorka chciała przekazać malując go. A uczuć ukrytych w tych płótnach było dużo. Obrazy emanowały głównie radością. Były dość barwne. Przedstawiały różne miejsca, ale na niektórych byli również ludzie. Jeden był naprawdę inny od wszystkich. Były to dwie złączone dłonie na tle zachodzącego słońca. Dłoń mężczyzny i kobiety. Ich palce splatały się ze sobą mocno. Obraz nosił tytuł
" Przyszłość". Pokazała mu go pewnego wieczoru, który spędzali tuląc się do siebie, prowadząc długie rozmowy o wszystkim poczynając od błahostek, kończąc na planach na przyszłość. Ten wieczór przepełniony był również zapewnieniami o miłości oraz pocałunkami. To wtedy z jego ust padło pytanie " Jak Natalie widzi ich przyszłość?" Zabrała go wtedy do pracowni, postawiła przed sztalugą i powiedziała, że właśnie tak to widzi. Że wszystko inne się nie liczy. Zobaczył wtedy dwie złączone dłonie. I wiedział już, iż nie ważne co się stanie oraz  jakie będą koleje losu. Dopóki te dwie dłonie będą ze sobą złączone nic im nie grozi. Nic nie zagrozi ich miłości, wspólnej przyszłości. Przyszłością była ich miłość, związek. Przyszłością byli oni sami. On był jej przyszłością, ona natomiast jego. A ich wspólne życie przepełnione miało być barwami.
*** 
Zauważa, że jej mężczyzna stoi przed tym wyjątkowym obrazem. Dokładnie pamięta jak na niego zareagował. Był wzruszony. Ona zresztą też. Powiedział również, iż nigdy nikomu nie pozwoli rozłączyć tych dłoni.
Podchodzi do niego. Obejmuje go kładąc dłoń na jego plecach na wysokości pasa. Piłkarz najpierw czuje jej dotyk przez materiał marynarki, potem  jej dłoń zgrabnie wsuwa się pod. Czuje ciepło jej dotyku. On również ją obejmuje przyciągając do siebie. Potem całuje w czoło:
-Ten obraz jest dla mnie obietnicą Nat- szepce trzymając twarz w jej włosach- Obietnicą, że nigdy mnie nie zostawisz. Nie odejdziesz ode mnie. Bo ja bym tego nie zniósł. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Dlatego obiecaj mi...
-Co mam obiecać?- pyta
-Obiecaj, że zawsze przy mnie będziesz- szepce.
-To nie są oświadczyny prawda?- żartuje.
-Szczerze mówiąc miałem to w planach, jednak ostatnio podczas rozmowy powiedziałaś, że na pewne rzeczy nie jesteś jeszcze gotowa. Wiem, że na to nie jesteś...
-Bardzo cię kocham, ale boję się takich deklaracji. Takich formalnych deklaracji- patrzy mu w oczy.
-Wiem i rozumiem. Dlatego mam inny pomysł. Ale porozmawiamy o tym jak stąd wyjdziemy dobrze?
-Tak kochanie- zgadza się.
***
Żegnają ostatnie osoby wychodzące z galerii. Dzień mogą zaliczyć do sukcesów. Potem sami opuszczają budynek. Agnes żegna się z nimi po czym odjeżdża ze znajomym, który zaprosił ją na kolację. Zostają sami. Oni również udają się na kolację ponieważ Marco ją zaprosił. Natalie dużo mówi i śmieje się,  on patrzy na jej szczęście. Po opuszczeniu lokalu mówi:
-Zabiorę cię gdzieś. Mam nadzieję, że się nie rozpada, bo to trochę popsuje mi plan- uśmiecha się zagadkowo. Natalie nie protestuje, choć jest odrobinę zmęczona. Wsiada do samochodu. Marco włącza jakąś spokojną muzykę po czym umiejętnie włącza się do ruchu. Po drodze ciągle na nią zerka. Momentami kładzie dłoń na jej udzie, gładząc je delikatnie. W końcu docierają na znany im obydwojgu most. Chłopak parkuje niedaleko, na małym zjeździe. Potem wysiada z samochodu. Kiedy otwiera drzwi wyciąga do niej dłoń. Dziewczyna wysiada. Idą bez słowa w stronę mostu, a kiedy już stają w miejscu gdzie po raz pierwszy się spotkali obydwoje patrzą na wodę:
-Tu się spotkaliśmy Nat- mówi do niej- To był początek. Początek znajomości, początek naszej historii, pewnie też początek naszej miłości.
-To prawda. Pamiętam jakby to było wczoraj- uśmiecha się.
-Wiesz dlaczego tu cię przywiozłem?
-Nie mam pojęcia, ale się cieszę, bo wyjątkowo lubię to miejsce. Tu jest pięknie. Ten widok... Z dala od miasta...
Piłkarz odwraca się do niej twarzą.
-Mam coś dla ciebie. Dla nas. I to nie są oświadczyny... Nie bój się...
-Oki...- patrzy na niego wyczekująco. Blondyn wyciąga z kieszeni małe, granatowe, podłużne pudełeczko. Daje jej do ręki:
-Otwórz proszę- mówi. Ona wypełnia jego prośbę. W środku są dwie obrączki z białego złota. Obydwie dość grube, bez dodatkowych zdobień. Spogląda na niego zaskoczona. .
-Obrączki?- wpatruje się w niego.
-Wyjątkowe- stwierdza, po czym pokazuje jej słowo wygrawerowane od środka "Obietnica"bierze mniejszą:
-Prosiłem byś mi obiecał, że mnie nie zostawisz. Że będziesz. Ja chcę   ci to obiecać tutaj. Może to nieodpowiednie miejsce, ale sentymentalne dla mnie... Pragnę ci obiecać, że poczekam ile tylko zechcesz. Będę czekał nawet wieczność na to, aż będziesz gotowa formalnie zostać panią Reus. Bo tego pragnę. Jeśli natomiast nie nadejdzie ta chwila to i tak będę z tobą. Będę dopóki ty zechcesz. Obiecuję cię kochać,  być zawsze, obiecuję wspierać cię, troszczyć się o ciebie, śmiać się z tobą i płakać. Obiecuję mówić gdy zechcesz słuchać moich słów oraz milczeć gdy będziesz pragnąć jedynie mojej obecności. Obiecuję być ci wierny. Kocham cię i nie przestanę- patrzy jej w oczy- Jestem tylko twój Nat. I pragnę by one to właśnie oznaczały. " Promise"- ostatnie słowo wypowiada szeptem. Jest wzruszona. Podaje mu swoją dłoń przyjmując podarunek. Z nieba zaczynają spadać pierwsze krople deszczu, ale jej to nie przeszkadza. Bierze w palce większą obrączkę. Patrzy mu w oczy:
-Nigdy nie odejdę. Nie świadomie. Nie mogłabym tego zrobić. Za bardzo cię kocham. Stałeś się dla mnie wszystkim. Całym moim " być". I to prawda, że tu wszystko się zaczęło. I dziś rozpoczyna się coś nowego. Obiecuję Marco, być zawsze- gdy jest dobrze i źle, obiecuję, że nadejdzie dzień kiedy będę gotowa i nie będę się bać. Ten czas przyjdzie ponieważ ty swoją miłością, dobrocią, swoim ciepłem odpędzasz wszystkie moje lęki. Obiecuję, iż w przyszłości będziesz mógł mnie nazywać swoją żoną, a ja będę z dumą wypowiadać słowa " mój mąż". Już dziś czuję, że należę tylko do ciebie. Będę ci wierna i nigdy nie sprawię żebyś w to zwątpił. Kocham cię najmocniej na świecie. " Obietnica".
Deszcz pada coraz mocniej, a oni stoją złączeni ze sobą pocałunkiem. Ten pocałunek to obietnica.
To co, że niebo jest zachmurzone? Czyż w tym momencie to jest najważniejsze? Teraz liczą się oni. Tylko oni. Ich usta złączone w pocałunku, ich ciała wtulone w siebie, ich splecione palce. I  uczucia.
***

Min. 10 Waszych komentarzy- nowy rozdział ;)

***
Witam kochani ;)
 Jest deszcz i u mnie za oknem i w opowiadaniu. Są czarne chmury gromadzące się na niebie- te chmury gromadzą się też nad Nat i Marco. Powoli, ale coraz bardziej zasłaniają promienie słońca. Co będzie gdy żaden z tych promyczków nie przebije się przez ciemne i zachmurzone niebo. Czy ich uczucie zdoła rozpędzić burzowe chmury?
Szczerze miałam wrzucić ten " przewrotny" rozdział już teraz, ale wpadłam na inny pomysł. I napisałam ten oto. Niestety z tamtego nie zrezygnuję i pojawi się niebawem. I będzie smutek, choć powinna być radość. I będzie niepewność, bezsilność, strach i łzy. Momentami przebijać będzie się też miłość, która pewnie zostanie zepchnięta w kąt. Niechcący, ale jednak. Czytajcie, komentujcie, a przekonacie się co wymyśliłam.

Do miłego ;)

sobota, 18 października 2014

35

Jeszcze leży w łóżku obserwując jak Marco paraduje po sypialni w ręczniku i szuka swojego telefonu, który przepadł gdzieś bez wieści. Obserwuje każdy jego ruch. Patrząc na niego zastanawia się czy może go jeszcze mocniej kochać niż w tym momencie, bardziej intensywnie. I dochodzi do wniosku, że bardziej chyba nie można. Właściwie on przesłonił jej cały świat. Generalnie to on stał się dla niej centrum wszechświata. Z myślą o nim zasypia każdej nocy i myśląc o nim się budzi. Dawniej jej miłością była sztuka, malowanie, teraz jej miłością jest Marco. Reszta choć ważna zeszła na dalszy plan. I nie żałuje. Bo to miłość nadaje sens naszemu życiu. Sprawia, iż staje się ono jasne, przesycone kolorami.  I nie ważne co się dzieje, czy w naszym życiu dzieją się same pozytywne rzeczy, czy też spotykają nas rozczarowania- mając obok siebie bliską osobę jesteśmy w stanie przetrwać każdą burzę i celebrować wszystkie chwile. I ona ma zamiar cieszyć się, iż jej dane jest doświadczać tego uczucia. Czuć się kochaną każdego dnia.
-Nat- słyszy głos mężczyzny- Pomóż mi, bo nie znajdę tego telefonu- wzdycha- Po co wyłączyłem te dzwonki!!!- złości się
-Kochanie nie wiem co z nim zrobiłeś- mówi malarka.
Chłopak siada bezradnie na łóżku i spogląda na nią. Nat przeciąga się wsuwając dłonie pod poduszkę. Na jej twarzy pojawia się mały uśmiech:
-Chyba przez przypadek znalazłam zgubę- wyciąga telefon spod poduszki. Piłkarz uśmiecha się.  Zabiera go od swojej dziewczyny po czym wybiera numer do kolegi z drużyny. Rozmawia, a ona okrywa się szczelniej kołdrą i zamyka oczy. Ma zamiar jeszcze poleniuchować. Tego dnia wybiera się na mecz. Marco ma bowiem na dobre wrócić na boisko. Trener ma zamiar wpuścić go na murawę już od pierwszej minuty. A ją to cieszy. Wie ile powrót do gry dla niego znaczy. Po tygodniach rozbratu z piłką nareszcie poczuje, że w pełni wrócił. I to jest ważne. Dla niego i dla niej. Bo on jest szczęśliwy na boisku, a ona jest szczęśliwa widząc jak się uśmiecha, jak daje z siebie wszystko,  walczy i wygrywa. Marco jest stworzony do walki i wygrywania. To jego droga. Kiedy czuje, że materac delikatnie się ugina wie, że postanowił jeszcze na chwilę do niej dołączyć. Ciepłe ciało wsuwa się pod kołdrę, a  ręce blondyna  przyciągają ją do siebie tak, że Natalie wtula się plecami w jego klatkę piersiową. Kiedy palce piłkarza kreślą różne kształty na jej biodrze mruczy:
-Czy ty masz jeszcze czas na leżenie? Nie żebym narzekała, ale podobno miałeś jechać do ośrodka- mówi mając nadal zamknięte oczy.
-Mam jeszcze czas kochanie- mruczy jej do ucha- Mam jeszcze sporo czasu więc zdążylibyśmy jeszcze...- urywa, ale ona wie co chciał powiedzieć. Protestuje kręcąc głową, a on się śmieje.
-Podobno seks przed meczem nie jest zalecany- stwierdza.
-Podobno- zauważa Marco- Ja się i tak do tej zasady nie zastosowałem- całuje ją w szyję i myśli o tym jak w nocy kochał się z nią. Mieli położyć się wcześniej ponieważ on następnego dnia miał mieć mecz, a ona również była zmęczona gdyż w nocy kończyła obraz. Nie poszli spać. Namiętność wygrała.
-Po prostu następnym razem  przed meczem będę nocować u siebie- wytłumaczyła- Chciałabym byś był wypoczęty i skoncentrowany. Jak mam cię obok to trudno mi się tobie oprzeć. Nie potrafię.
-Mnie tobie też- śmieje się- Uwierz mi, że jestem wypoczęty i skoncentrowany. Dam z siebie wszystko. Może nawet strzelę gola i udowodnię ci, że zasada, której hołduje wiele klubów jest do bani- muska ustami jej ucho- I nie będziesz spała u siebie. Potrzebuję cię i najlepiej wypoczywam w twoich ramionach- wyznaje.
***
Natalie na długo przed meczem jedzie do Ewy. Kiedy przyjaciółka stawia przed nią kubek gorącej herbaty i zajmuje miejsce obok, Natalie patrzy na nią z troską. Ewa bowiem nie najlepiej znosi początki ciąży:
-Może jednak zostaniesz w domu? Odpoczniesz, poleżysz sobie, poczytasz? - pyta.
-Nie. Chcę tam iść. Ostatnio ciągle odpoczywam- mówi.
-Łukasz nie protestował?
-Oczywiście, że tak. Prawie się pokłóciliśmy o to wyjście dzisiejsze. On się wtedy bardzo wystraszył, ja zresztą też, ale jest w porządku. Przecież nie muszę skakać na trybunach. Po prostu usiądę sobie i obejrzę mecz.
-No dobrze. Ale twój mąż się martwi. Ja zresztą też. Wiem, że ciąża to nie choroba, ale musisz uważać.
-Wiem. Pragnę tego dziecka- mówi.
-Wiem kochana- Natalie uśmiecha się po czym ściska dłoń Ewy- I za kilka miesięcy je urodzisz- uśmiecha się.
***
Łukasz ubierając korki zerka na leżący na ławce telefon. Ewa miała napisać jak będzie na stadionie, ale do tej pory nie dostał wiadomości. Martwi go to odrobinę. Marco zauważa to. Po chwili słyszy jak jego komórka wibruje w torbie. Wyciąga ją i odczytuje wiadomość od swojej dziewczyny. Kilkanaście sekund później mówi obrońcy:
-Ewa i Natalie są na trybunie. Twoja żona zapomniała zabrać komórkę- tłumaczy, a Łukasz wzdycha. Martwił się. Teraz może już odetchnąć. Chwilę później zawodnicy wychodzą na murawę. Reus czuje niesamowitą atmosferę stadionu. Słyszy śpiew kibiców i czuje, że tu jest jego miejsce. Na tej murawie, w tym mieście, wśród tych ludzi. Za każdym razem to czuje wchodząc na boisko w trykocie BvB. Od gwizdka sędziego zaczyna dawać z siebie wszystko. Chce walczyć, chce pomóc kolegom, chce wygrać. To jego cel. Zresztą nie tylko jego. I otwiera Borussi drogę do zwycięstwa już na początku meczu strzelając bramkę  w swoim stylu. Kibice wiwatują, a on składa palce w serce i pokazuje w stronę trybuny gdzie jest najważniejsza osoba w jego życiu. Marzył by strzelić gola w tym meczu i marzenie spełniło się. Co nie znaczy, że osiada na laurach. Walczy z kolegami o każdą piłkę. Potem wpada kolejna bramka. Jednak przeciwnicy też nie pozostają bierni. Chwila nieuwagi i BvB przypłaca to bramką. W końcowym efekcie Pszczoły wygrywają 3:2. Tradycyjnie piłkarze dziękują sobie, niektórzy wymieniają się koszulkami. Potem następuje podziękowanie kibicom i zejście do szatni. Kiedy Marco rozwiązuje korki czuje na ramieniu czyjąś rękę. Podnosi wzrok i widzi trenera:
-Mogę powiedzieć, że Marco Reus wrócił do gry- na ustach Jurgena gości uśmiech- Piękna bramka.
-Dzięki...
***
Wracają do domu. Prowadzi Natalie. Uznała, że Marco jest zmęczony, a on nie oponował. Zerka co chwilę w jej stronę obserwując jak bardzo skupiona jest na prowadzeniu samochodu.
-Kocham cię- wyznaje.
-Ja ciebie też kochanie- uśmiecha się- Pięknego gola strzeliłeś- chwili go.
-Był dla ciebie- stwierdza.
-Wiem...
Kiedy w końcu dziewczyna parkuje na podjeździe wysiadają z samochodu. Piłkarz zabiera torbę po czym udaje się z Nat do domu. Kiedy on idzie na górę, malarka wstawia wcześniej przygotowaną zapiekankę do piekarnika, by ją podgrzać. W międzyczasie ustawia na tarasie lampiony, nakrywa stół. Gdy piłkarz zjawia się na dole ona akurat otwiera piekarnik:
-Zjemy na tarasie kochanie - mówi do niego.
-Dobrze.
Oboje udają się tam. Nat gasi światło. Lampiony, które palą się porozstawiane w różnych miejscach dają dużo światła tworząc przy okazji niesamowicie romantyczny klimat. Kiedy dziewczyna czuje ręce oplatające jej talię wie, iż spodobał mu się jej pomysł. Czuje jego usta na swojej szyi:
-Jesteś wspaniała- mówi jej do ucha- Unikatowa- szepce- Bardzo cię kocham- wyznaje.
-Ja ciebie też- słyszy z jej ust.
-Mam coś dla ciebie- mówi po czym odwraca ją przodem do siebie. W dłoni Natalie nagle znajduje się czerwone, dość duże, podłużne pudełko. Otwiera je, a w środku jest  złota bransoletka.  Marco wyciąga ją i wskazuje na to co jest wygrawerowane w środku:
"   Natalie you are my biggest love." Spogląda na niego po czym muska jego usta:
-Jest piękna. Dziękuję- uśmiecha się, a on zakłada jej ją na rękę. Potem całuje wewnętrzną stronę jej dłoni.
-Ty jesteś piękna. Moje życie z tobą jest piękne- mówi jej, bo tak czuje- Chciałbym dać ci cały świat, a mogę jedynie dać siebie...
-Ale ja tylko ciebie potrzebuję- słyszy z jej ust-Niczego więcej mi nie trzeba...
Tego wieczoru na instagramie piłkarza pojawia się zdjęcie dwóch złączonych dłoni z podpisem:

"Dłoń w dłoń...  To wszystko czego chcę..."


***
Rozstania z nim zawsze są dla niej trudne. Nawet te kilkudniowe. Odkąd wyjechał na zgrupowanie kadry stara się dużo pracować. Nie umie już bez niego żyć. Przywykła do wspólnych nocy i poranków. To już codzienność. Choć teoretycznie mieszkają osobno, to rzeczywistość wygląda zgoła inaczej. Praktycznie każdą noc spędzają wspólnie. Czasem śpią w jego domu, czasem u niej- ale razem.
Tęskni za nim bardzo. Cieszy się oczywiście, że wrócił do kadry, wierzy, iż znajdzie się w kadrze meczowej pomimo tego, że powrót do formy zajmie mu zapewne jeszcze sporo czasu, ale z drugiej strony brakuje jej go. Jest pewna również, że blondyn czuje to samo. Zresztą mówi jej o tym jasno.
-Będziesz na meczu prawda?- pyta 
-Tak kochanie. Będę. Przełożyłam spotkanie- zapewnia go.
-Wspaniale- cieszy się- Trener da mi szansę- mówi z zadowoleniem.
-Nie mogło być inaczej- stwierdza.
***
Choć ten mecz miał być szczęśliwym powrotem do kadry i do pewnego momentu taki był, nie zakończył się dobrze. Brakło niewiele. Zaledwie kilku minut. Wszyscy zamarli, kiedy Marco padł na murawę łapiąc się za kostkę. W dodatku za tę samą, którą dopiero wyleczył. Na jego twarzy pojawił się grymas wielkiego bólu. Zamknął oczy i odwrócił twarz w stronę murawy. Przez jego głowę przebiegało wiele myśli, złych myśli. Nie mógł być aż takim pechowcem i znów uszkodzić sobie tę samą kostkę. Odrzucał od siebie te myśli zwijając się z bólu. Ale to właśnie ten ból nie wróżył nic dobrego. Usłyszał nad sobą głosy, chwilę później ktoś dotknął jego nogi. Wiedział, że to lekarz. Zaczął zadawać pytania, ale on miał tak ściśnięte gardło, że nie mógł wydusić z siebie słowa. Po chwili z pomocą lekarzy wstał. Kostka bolała, ale mógł na niej stanąć. W jego głowie zapaliła się iskra nadziei, iż nie jest tak źle jak poprzednio. Wtedy nie mógł podpierać się na stopie. Nie był w stanie. Powoli zszedł z boiska. Za linią końcową położył się na murawie poproszony o to przez lekarza. Zasłonił twarz dłońmi. O czym myślał w tej chwili? Myślał, że znów będzie musiał pauzować. Bo to już wiedział na pewno. Był zły na los, iż znów go w ten sposób doświadcza. Uczuciem, które jednak przeważało, była bezsilność i beznadzieja. Kiedy jego kostką zajmowali się lekarze on pomyślał, że chciałby przytulić się do Natalie. Potrzebował jej.
***
Schodziła schodami na dół. Razem z Ann przemieszczały się w stronę tunelu. Miały nadzieję, że dostaną się w pobliże szatni, choć nie miały pewności. W drodze spotkały jednak fizjoterapeutę reprezentacji, którego obydwie znały. Zobaczył je:
-Nat właśnie po ciebie szedłem... Marco ...
-Co z nim?- zapytała drżącym głosem
-Potrzebuje cię.
Szły z nim nie pytając o szczegóły. Natalie chciała po prostu go przytulić. Tak też się stało chwilę później. Marco wtulił się w nią, a twarz schował we włosach malarki:
-Jestem... Przejdziemy przez to razem- wyszeptała
-Zabierz mnie do domu...
-Zabiorę...
***
Pierwsze dni były trudne. Diagnoza nie brzmiała najgorzej. Na pewno lepiej niż po meczu z Armenią. Marco miał na stopie stabilizator, który go wkurzał. Ogólnie był zdenerwowany. Wściekał się na los. Mówił, że pech chyba go już nie opuści. Potem nadchodziły chwile zwątpienia. I tak na zmianę. Natalie nie pocieszała go już. Po prostu była przy nim, albo w pobliżu, kiedy uważała, że on potrzebuje przestrzeni tylko dla siebie.
Siedział właśnie w salonie gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Miał wstać, wziął już nawet kule jednak Natalie zbiegła na dół po czym pobiegła otworzyć. Usłyszał głos swoich przyjaciół. Marcel i Robin przywitali się z malarką:
-Jak Marco?
-Jest zły... Na los- westchnęła
 Kilkanaście sekund później Robin i Marcel wkroczyli do salonu z uśmiechami na twarzach:
-No siema stary- przywitali się- Przyszliśmy zapewnić ci trochę rozrywki i męskiego towarzystwa- wytłumaczył Robin, a jego dziewczyna weszła do salonu ubrana w długą sukienkę, z torebką przewieszoną przez ramię.
-Uciekam. Mam spotkanie. Zostawiam cię w dobrych rękach- pocałowała Marco w usta, po czym zwróciła się do przyjaciół- Jak wrócę ma być cały- mrugnęła.
-Tak jest !- powiedział Marcel- Będzie cały i w dobrym humorze- obiecał.
***
Słowa mężczyzny w białym fartuchu dźwięczą jej w głowie. Obserwowała jego ruchy. Wpisywał właśnie coś do komputera. Potem wziął długopis i kreśląc coś na podłużnej kartce spoglądał na nią co chwilę.
-Nie mogę w to uwierzyć...- powiedziała prawie szeptem- Nie planowałam...- przerwała.
-Rozumiem. Jednak z takich wiadomości trzeba się tylko cieszyć- uśmiechnął się.
-Pewnie będę, jak tylko to do mnie dotrze- westchnęła. Nie miała z kim się cieszyć. Przecież była sama. Odebrawszy zalecenia wyszła z pokoju. Nie wiedziała co będzie. Nie takie miała plany. Nie spodziewała się. Ale czy była nieszczęśliwa???
***

Wrzucam kolejny i liczę na komentarze- zarówno pozytywne jak i negatywne... To od Was zalezy kiedy zaczne pisac nowy rozdzial. Komentarze bardzo mnie motywuja, wiec komentujcie. 
Pozdrawiam serdecznie :)
BvB znów przegrało :( No cóż...
Wierzę, że przyjdą jeszcze chwile wielkiego triumfu.
Wierzę i zawsze będę wierzyć .
Pozytywne wiadomości są takie, iż wrócił Ilkay i Marco. Jak dojdą do siebie to myślę, że będą nie do zatrzymania :)

środa, 8 października 2014

34

Od kilku dni Mario obserwuje Ann. Prawdą jest bowiem, że od tamtego wieczoru gdy opowiedziała mu o podsłyszanej rozmowie Mii z tym mężczyzną jago dziewczyna stała się bardziej cicha. Zawsze pełna energii, uśmiechnięta,  stała się wycofana i zamyślona. Nie zwraca jej uwagi, bo nie chce jej drażnić. Zna ją dobrze. Wybrał inną taktykę- po prostu stara się spędzać z nią tyle czasu ile może, okazywać jej dużo czułości, co nie jest raczej czymś nowym dlatego, że piłkarz jest bardzo uczuciowym człowiekiem i lubi mówić, że kocha, albo po prostu okazywać to na różne sposoby. Niestety działania podejmowane przez Mario nie poprawiają nastroju jego dziewczyny. Jednego dnia słyszy nawet jak modelka odmawia jednemu z magazynów sesji co wcześniej raczej się nie zdarzało. To jest dla niego sygnałem, że dzieje się coś niedobrego. Po powrocie do domu zastaje ją na sofie oglądającą film. Na stole stoi kieliszek z winem, obok niego butelka. Patrzy na niego:
-Cześć - mówi
-Cześć kochanie- piłkarz nachyla się i całuje ją w usta- Co będziemy robić? Masz na coś ochotę? Nie wiem... wypad do klubu potańczyć, może kolacja, spacer, czy kino...- proponuje
-Nie mam na nic ochoty- wzdycha Ann- Pójdę się położyć po prostu. Przepraszam kochanie, ale naprawdę jestem zmęczona- wstaje po czym maszeruje do ich sypialni. Piłkarz siada na sofie. Miał nadzieję, że uda mu się jakoś ją namówić na wspólny wieczór poza domem. Do tej pory nie odmawiała. Ma już iść do sypialni gdy słyszy dźwięk przychodzącego sms-a. Nie jest to jego telefon, a Ann. Urządzenie leży na stoliku przed nim. Niewiele myśląc bierze je do ręki, wstaje z sofy po czym kieruje się w stronę ich wspólnej sypialni by jej go dać.
-Ann... sms do ciebie- mówi wchodząc do sypialni
-Jestem w łazience. Odczytaj, bo mam dłonie w maseczce. To pewnie Lily...- mówi dziewczyna. Piłkarz wchodząc do łazienki wciska odczyt wiadomości. Na chwilę zamiera. Ann spogląda na niego i widzi jego zaskoczoną minę:
-Ej... odczytasz tego sms-a czy nie?- ponagla go
-Tak... To z Playboya- mówi patrząc na nią- Zgodziłaś się na sesję? Bo chcą uzgodnić szczegóły: miejsce sesji itd.?
Chłopak widzi jak Ann bierze głęboki oddech. Chce coś powiedzieć, ale on nie daje jej możliwości. Zostawia telefon na szafce po czym wychodzi z pomieszczenia. Modelka udaje się za nim. Nie ma go w sypialni więc kieruje się w stronę salonu. Zastaje go nalewającego sobie whisky do szklaneczki. Jest zaskoczona ponieważ Mario nie pije w samotności.
-Mario... ja jeszcze...- chce się wytłumaczyć
-Myślałem, że to pomyłka... Albo propozycja tak jak poprzednim razem, że wysłali ci warunki na zachętę. Ale widzę, że z nimi rozmawiałaś... Bo rozmawiałaś prawda?- patrzy na nią
-Tak...- mówi cicho- Nie rozumiesz...
-Masz rację- nie rozumiem. Nie jestem w stanie pojąć co da ci ta sesja. Nom oprócz tego, że każdy facet w Niemczech będzie oglądał twoje ciało...
-Mario wiele modelek, aktorek, sportowców ma takie sesje i ...
-I ty musisz być w tym gronie tak?- mówi z wyrzutem
-Mario...
- Nie wiem co chcesz udowodnić i komu, ale pożałujesz tej decyzji. Propozycja sesji w tym piśmie nie jest wyznacznikiem popularności i atrakcyjności Ann...Jeśli oczekujesz ode mnie zgody to się nie doczekasz. Nie podoba mi się ten pomysł. Nie chcę by jakikolwiek facet oprócz mnie oglądał twoje ciało- nachyla szklaneczkę i wypija wszystko co w niej było- Wychodzę- informuje ją
-Dokąd?- pyta zaskoczona
-Pójdę na spacer. Nie wiem... Muszę ochłonąć. Jestem zaskoczony i rozczarowany... Przepraszam, ale to szczera prawda.
-Mario jestem modelką. Miałam wiele odważnych sesji...
-W bieliźnie Ann... Nigdy nie byłaś naga. Nigdy... - powtarza
-Nie rozumiesz, że ...
-Nie rozumiem. Nie tłumacz, bo nie zrozumiem. Nie to. Znasz mnie i wiesz, że jestem zazdrosny, ale też wyrozumiały, jednak tym razem to jest grubo ponad moją tolerancję... Powtarzam... Nie życzę sobie, by każdy facet w Niemczech mógł zobaczyć cię nago...
-A jeśli zrobię to nie biorąc pod uwagę twojego zdania?- pyta
-Nie będę cię szantażować. Nie powiem, że odejdę jeśli zgodzisz się pozować. Nie mogę cię zamknąć w domu. Ja powiedziałem co myślę, a decyzję podejmiesz ty. I to ty poniesiesz wszystkie jej konsekwencje. I jeśli robisz to dlatego, że ten gość powiedział o Tobie do Mii niepochlebnie to nie wiem gdzie jest moja Ann, która nigdy nie dała sobie wmówić takich rzeczy, która zawsze była pewna swoich atutów... - patrzy na nią- Pomyśl czy byłoby ci miło gdybym to ja zgodził się na taką sesję. A może spróbujemy?- pyta. Ann stoi i nic nie mówi, a on po chwili wychodzi z domu.
***
Marco rozmawia z Dawidem siedząc na tarasie swojego domu. Panowie śmieją się żywo dyskutując na temat jakiegoś meczu, który obydwaj oglądali. Melanie i Natalie słyszą ich śmiech w kuchni:
-Będą gadać o tym cały wieczór. Faceci...- wzdycha Mel
-Przynajmniej możemy sobie poplotkować trochę- mówi Nat mrugając zabawnie- Ślicznie ci z tym brzuszkiem Mel. Wyglądasz tak sweet- komplementuje siostrę swojego mężczyzny.
-Ty też byś wyglądała sweet- unosi zabawnie brew- Postarajcie się z Marco- dodaje
-My? - Natalie jest zdziwiona
-Nom... Wiesz mężczyzna i kobieta... seks... dziecko...- tłumaczy Mel powstrzymując śmiech
-Taa.  Wiem skąd się biorą dzieci Mel- śmieje się- Chodzi mi o to, że jesteśmy ze sobą krótko, to chyba, a raczej na pewno nie jest dobry czas, do tego trzeba się przygotować. Marco powinien przede wszystkim skupić się teraz na karierze...- tłumaczy
-Słyszysz siebie? W czym dziecko by mu przeszkadzało? - pyta siostra blondyna
-Myślę, że on by teraz nie chciał dziecka...
-Jesteś tego pewna? Bo ja jak na niego patrzę, a on patrzy na ciebie to jestem pewna, że wystarczyłoby twoje słowo, a  by się zgodził- mruga. Natalie uśmiecha się i milczy. Po dłuższej chwili Melanie odzywa się:
-Przepraszam... Nie powinnam wtrącać się w wasze sprawy. Po prostu... lubię cię, mój brat cię kocha... Widzę jak bardzo. Jest naprawdę szczęśliwy i chciałabym byście już ze sobą zostali, stworzyli rodzinę. Nie ukrywam też, że chciałabym pobawić Reusa Juniora...
-Mel... ja nie uważam, że się wtrącasz. Kocham Marco i wiem, że chcę mieć z nim dziecko, myślę jednak, że na tym etapie jego kariery niekoniecznie będzie chciał już teraz...- nie kończy ponieważ do kuchni wchodzi blondyn. Jest pewna, że słyszał to co powiedziała. Marco mija Mel, staje przed Natalie, obejmuje ją po czym patrząc jej w oczy mówi:
-Jeśli chodzi o mnie to już dziś możemy zacząć się starać- mruga- Nie trzeba mnie prosić dwa razy...
  Na twarz Natalie wylewa się rumieniec, a on się śmieje. Mel również się uśmiecha. Natalie szturcha go:
-Reus...
-No co? Ja tylko mówię to co myślę, a to, że ty za każdym razem jak rozmowa zahacza o temat seksu...rumienisz się...to...- przerywa, bo czuje jak malarka wbija mu palec między żebra- Auć... Za co to było?
-Już ty wiesz za co... Choć Mel pogadamy...- wychodzą z siostrą piłkarza, a on zostaje z uśmiechem na ustach. Czuje radość, którą wywołały słowa malarki " Kocham Marco i wiem, że chcę mieć z nim dziecko."
***
Budzi się i automatycznie przekręcając się wyciągniętą ręką sięga na drugą połowę łóżka chcąc przytulić się do ciepłego ciała swojego chłopaka. Niestety jest rozczarowana ponieważ napotyka jedynie chłód pościeli. Otwiera oczy i przypomina sobie, iż piłkarz po powrocie do domu położył się w salonie i zasnął przy włączonym telewizorze. Nie budziła go, wyłączyła jedynie urządzenie.
Wstaje, narzuca na siebie szlafrok po czym kieruje się w stronę salonu. Zagląda tam, ale nie widzi go. Sofa jest pusta, leży na niej jedynie koc, którym poprzedniej nocy był przykryty. W kuchni też go nie znajduje. Zdaje sobie sprawę, że musiał wyjść pobiegać. Postanawia zrobić śniadanie. Układa wszystko na stole. Kiedy słyszy kroki jest w trakcie robienia jajecznicy. Piłkarz zjawia się w kuchni:
-Cześć- mówi
-Zrobiłam śniadanie. Zjemy razem?- pyta spoglądając na niego
-Jakoś niespecjalnie jestem głodny - mówi cicho mijając ją. Jego celem jest butelka wody znajdująca się w lodówce. Kiedy pije ją dużymi łykami słyszy jej słowa:
-Będziesz się teraz tak zachowywał? Będziesz urażony, obrażony- jak zwał tak zwał, bo chcę sobie zrobić rozbieraną sesję? Nie sądzisz, że wyrosłeś już z dąsania się? Jesteśmy dorośli...
-Tak? A wydaje mi się, że nie tylko ja zachowuję się momentami jak dziecko- jego słowa zaskakują ją
-Czyli ja też się tak zachowuję?- pyta wyłączając panel
-A nie?
-Nie pozwalaj sobie
-Zaczęłaś. Nie chcę rozmawiać. Wczoraj powiedziałem wszystko. Nie powiem nic więcej. I tak zrobisz jak zechcesz więc szkoda moich nerwów.
-Zrobię jak zechcę - przyznaje
-No właśnie...- wzdycha po czym wychodzi. Kiedy mija salon słyszy dzwonek komórki Ann- Dzwoni twoja komórka- woła- Pewnie się niecierpliwią. W sumie zapytaj tego gościa czy ma znajomości w męskich magazynach. Może ja też bym pokazał swoje ciało..
***
Nie może skupić się na tym o co prosi go fotograf. Dziewczyna pstrykająca fotki do katalogu promocyjnego sponsora drużyny jest bardzo miła i dobrze się z nią współpracuje, ale on myśli tylko i wyłącznie o swojej kobiecie. Od momentu gdy wyszedł z domu 3 godziny wcześniej nie miał z nią żadnego kontaktu. Nie dzwonił, nie pisał i ona również. Nigdy tak nie robił. Jak miał sesje w przerwach zawsze pisał, ale tego dnia nie miał pomysłu co mógłby napisać.
-Ziemia do Mario- słyszy- Mario...
Patrzy zdezorientowany na panią fotograf.
-Tak?
-Prosiłam byś się przebrał- mówi- Odleciałeś
-Przepraszam- wzdycha po czym kieruje się w stronę pokoju gdzie może się przebrać. Ubiera się szybko w inne ubrania po czym wchodzi do studia. Chce by sesja szybko minęła. Nagle nachodzi go myśl, że chciałby być już w domu.
***
Przed godziną zakończyła rozmowę telefoniczną. Teraz czuje się zdecydowanie lepiej niż przed nią. Gotuje właśnie zupę krem z dyni podśpiewując piosenkę lecącą w radio. Ma nadzieję, że Mario niedługo zjawi się w domu. Chce mu coś powiedzieć, porozmawiać z nim.
45 minut później słyszy, że wrócił. Po 5 minutach zjawia się w kuchni. Jest jak zwykle na bosaka. Ann spodziewa się, że jest zły, ale on podchodzi do niej, obejmuje ją ramionami po czym całuje w czoło:
-Nie chcę byś przyjęła tę propozycję...- mówi cicho- Ja...
-Mario...
-Ciiii- kładzie jej palec na ustach- Daj mi powiedzieć- prosi- Jesteś przepiękną kobietą, masz wspaniałe ciało, idealne kształty. Jesteś moim ideałem. Kocham każdy centymetr twojej skóry. I nie chcę by ktoś inny poznał twoje ciało. Chcę być jedyny...- patrzy jej w oczy, a potem całuje- Powiedziałem parę przykrych słów. Wybacz kochanie. Byłem zły i zazdrosny...
-Powiedziałeś mi prawdę i dziękuję za to- mówi modelka- Przecież nigdy wcześniej nie chciałam takiej sesji, nie mam pojęcia co mnie podkusiło, by zastanawiać się nad tym. Zabolały mnie słowa, które usłyszałam, ale przecież wiem dobrze, że nie każdemu muszę się podobać. Chyba ze  złości pragnęłam  pokazać mu, że zabiegają o  mnie w wielu magazynach, w wielu firmach... I to jest prawda. Generalnie nie muszę nikomu nic udowadniać. Znam swoją wartość...- przyznaje-  I mam mądrego chłopaka, który w odpowiednim momencie umie powiedzieć stop- dodaje. Na twarzy piłkarza pojawia się wielki uśmiech. Przytula ją. Miał wielką nadzieję, że odmówi. I tak się stało. Kiedy słyszy jej dalsze słowa szeroko się uśmiecha:
-Byłeś, jesteś i będziesz jedyny - mówi modelka patrząc mu w oczy- I nigdy nie zgadzaj się na żadną rozbieraną sesję Gotze- mruga
-Wiedziałem, że jak to powiem to się nad tym głębiej zastanowisz zazdrośnico- całuje ją w czubek nosa
- Jesteś tylko mój...
-A ty moja...
***
Natalie, która właśnie wyszła spod prysznica smaruje ciało balsamem stojąc przed lustrem w łazience Marco. Słyszy jak drzwi się otwierają i do pomieszczenia wchodzi piłkarz:
-Ktoś pozwolił ci wejść- mówi
W lustrze widzi minę Marco i wie, że coś się stało. Odwraca się i lustruje go wzrokiem:
-Co się stało?
-Dzwonił Łukasz... Ewa jest w szpitalu. Pytał czy nie zajęlibyśmy się Sarą- mówi
-Pewnie, ale co się stało? Coś z dzieckiem?
-Zaczęła krwawić więc zawiózł ją do kliniki. Sara jest z nim , ale wiadomo, że to nie jest miejsce dla małego dziecka. Pojadę po nią - stwierdza
-Ja też. Za 5 minut będę gotowa- mówi szybko
15 minut później przemierzają korytarze kliniki. W końcu docierają na docelowy oddział. Od razu zauważają piłkarza siedzącego na plastikowych krzesełkach z córeczką na kolanach. Kiedy podchodzą mężczyzna spogląda na nich. Wstaje:
-Dziękuję, że się zgodziliście- mówi- Nie mam jej z kim zostawić. Kuby i Agaty nie ma- tłumaczy
-Przecież z chęcią się nią zaopiekujemy- mówi Marco- Co z Ewą?- pyta ciszej
-Nic nie wiem. Zabrali ją i od tej pory czekam. I mnie trafia... - stwierdza
Marco kładzie mu dłoń na ramieniu:
-Spokojnie. Wszystko będzie dobrze- stara się pocieszyć kolegę
-Boję się, że ... stracimy dziecko...- wyznaje cicho obrońca
-Nie myśl w ten sposób. Ja myślę, że wszystko będzie dobrze- mówi blondyn z przekonaniem- Zobaczysz...
-Obyś miał rację- mówi Łukasz- Sarcia zostaniesz z wujkiem i ciocią. Zabiorą cię do domku dobrze?- kuca i patrzy na nią
-A gdzie jest mama?
-Jest w gabinecie. Jak pan doktor powie, że jest zdrowa to tatuś wróci z nią do domku tak?
-Tak, ale jak będzie chora?
-To zostaniesz na noc z ciocią i wujkiem- tłumaczy
-Dobrze. Kocham cię tatusiu- mała przytula go mocno
-Ja ciebie też okruszku. I mamusia również...
-I my też - mówi Marco
-Ja was też kocham - mała przytula się do nóg Natalie- Jedziemy?
-Tak kochanie. Pojedziesz ze mną, a wujek Marco zostanie  z tatą chwilę, by mu nie było smutno siedzieć tutaj samemu- proponuje malarka
-Ja sobie poradzę- stwierdza obrońca
-Wyjęłaś mi to z ust Nat- mówi skrzydłowy podając mu kluczyki od samochodu- Zadzwonię
Natalie przytula Łukasza i szepce :
-Wszystko będzie dobrze, zobaczysz
-Mam nadzieję. Dziękuję
-Nie masz za co dziękować. Od tego są przyjaciele- uśmiecha się
***
Pomimo tego, że Nat pojechała już godzinę temu, a oni od tej pory nic się nie dowiedzieli starają się zachować spokój. Marco wie, że obrońca się denerwuje, widzi to. Sam też boi się tego co usłyszą jak ktoś w końcu zechce udzielić im informacji. W końcu na korytarzu pojawia się lekarz. Podchodzi do nich i pyta:
-Pan Łukasz Piszczek?
Obydwaj wstają:
-To ja.
-Trochę pan czekał, ale to było konieczne. Pana żona zostanie na obserwację. Opanowaliśmy sytuację, podaliśmy leki i teraz pozostaje nam tylko zobaczyć czy nic więcej nie będzie się działo...
- Czyli moja żona nie straciła dziecka?
-Nie. Obydwoje mają się dobrze. Jeśli  do jutra nie wydarzy się nic niespodziewanego, a myślę, że nie,  to ją wypiszemy. Będzie musiała przez jakiś czas brać leki, ale wiele kobiet je bierze jak to konieczne. Może pan odetchnąć panie Łukaszu- lekarz położył mu dłoń na ramieniu
-Dziękuję
-Za moment zabiorą panią Ewę do pokoju i będzie mógł się pan, czy raczej panowie z nią zobaczyć. Do widzenia
-Dziękujemy. Do widzenia
Lekarz odszedł, a Łukasz usiadł na krzesełkach. Marco również. Położył mu dłoń na ramieniu:
-Wszystko będzie dobrze...
***
Jestem... Nie wiem czy ten rozdział spełnia wasze oczekiwania, ale pisałam go zupełnie spontanicznie... Miałam pewien plan, ale powstało coś zupełnie innego niż zostało zamierzone. Życzę miłego czytania :)
Nie muszę chyba dodawać, iż liczę na komentarze ;)
***
DZIĘKUJĘ ZA 33 TYS. WYŚWIETLEŃ !!!
DZIĘKI, DZIĘKI, DZIĘKI !!! JESTEŚCIE NAJLEPSI !!!