sobota, 18 października 2014

35

Jeszcze leży w łóżku obserwując jak Marco paraduje po sypialni w ręczniku i szuka swojego telefonu, który przepadł gdzieś bez wieści. Obserwuje każdy jego ruch. Patrząc na niego zastanawia się czy może go jeszcze mocniej kochać niż w tym momencie, bardziej intensywnie. I dochodzi do wniosku, że bardziej chyba nie można. Właściwie on przesłonił jej cały świat. Generalnie to on stał się dla niej centrum wszechświata. Z myślą o nim zasypia każdej nocy i myśląc o nim się budzi. Dawniej jej miłością była sztuka, malowanie, teraz jej miłością jest Marco. Reszta choć ważna zeszła na dalszy plan. I nie żałuje. Bo to miłość nadaje sens naszemu życiu. Sprawia, iż staje się ono jasne, przesycone kolorami.  I nie ważne co się dzieje, czy w naszym życiu dzieją się same pozytywne rzeczy, czy też spotykają nas rozczarowania- mając obok siebie bliską osobę jesteśmy w stanie przetrwać każdą burzę i celebrować wszystkie chwile. I ona ma zamiar cieszyć się, iż jej dane jest doświadczać tego uczucia. Czuć się kochaną każdego dnia.
-Nat- słyszy głos mężczyzny- Pomóż mi, bo nie znajdę tego telefonu- wzdycha- Po co wyłączyłem te dzwonki!!!- złości się
-Kochanie nie wiem co z nim zrobiłeś- mówi malarka.
Chłopak siada bezradnie na łóżku i spogląda na nią. Nat przeciąga się wsuwając dłonie pod poduszkę. Na jej twarzy pojawia się mały uśmiech:
-Chyba przez przypadek znalazłam zgubę- wyciąga telefon spod poduszki. Piłkarz uśmiecha się.  Zabiera go od swojej dziewczyny po czym wybiera numer do kolegi z drużyny. Rozmawia, a ona okrywa się szczelniej kołdrą i zamyka oczy. Ma zamiar jeszcze poleniuchować. Tego dnia wybiera się na mecz. Marco ma bowiem na dobre wrócić na boisko. Trener ma zamiar wpuścić go na murawę już od pierwszej minuty. A ją to cieszy. Wie ile powrót do gry dla niego znaczy. Po tygodniach rozbratu z piłką nareszcie poczuje, że w pełni wrócił. I to jest ważne. Dla niego i dla niej. Bo on jest szczęśliwy na boisku, a ona jest szczęśliwa widząc jak się uśmiecha, jak daje z siebie wszystko,  walczy i wygrywa. Marco jest stworzony do walki i wygrywania. To jego droga. Kiedy czuje, że materac delikatnie się ugina wie, że postanowił jeszcze na chwilę do niej dołączyć. Ciepłe ciało wsuwa się pod kołdrę, a  ręce blondyna  przyciągają ją do siebie tak, że Natalie wtula się plecami w jego klatkę piersiową. Kiedy palce piłkarza kreślą różne kształty na jej biodrze mruczy:
-Czy ty masz jeszcze czas na leżenie? Nie żebym narzekała, ale podobno miałeś jechać do ośrodka- mówi mając nadal zamknięte oczy.
-Mam jeszcze czas kochanie- mruczy jej do ucha- Mam jeszcze sporo czasu więc zdążylibyśmy jeszcze...- urywa, ale ona wie co chciał powiedzieć. Protestuje kręcąc głową, a on się śmieje.
-Podobno seks przed meczem nie jest zalecany- stwierdza.
-Podobno- zauważa Marco- Ja się i tak do tej zasady nie zastosowałem- całuje ją w szyję i myśli o tym jak w nocy kochał się z nią. Mieli położyć się wcześniej ponieważ on następnego dnia miał mieć mecz, a ona również była zmęczona gdyż w nocy kończyła obraz. Nie poszli spać. Namiętność wygrała.
-Po prostu następnym razem  przed meczem będę nocować u siebie- wytłumaczyła- Chciałabym byś był wypoczęty i skoncentrowany. Jak mam cię obok to trudno mi się tobie oprzeć. Nie potrafię.
-Mnie tobie też- śmieje się- Uwierz mi, że jestem wypoczęty i skoncentrowany. Dam z siebie wszystko. Może nawet strzelę gola i udowodnię ci, że zasada, której hołduje wiele klubów jest do bani- muska ustami jej ucho- I nie będziesz spała u siebie. Potrzebuję cię i najlepiej wypoczywam w twoich ramionach- wyznaje.
***
Natalie na długo przed meczem jedzie do Ewy. Kiedy przyjaciółka stawia przed nią kubek gorącej herbaty i zajmuje miejsce obok, Natalie patrzy na nią z troską. Ewa bowiem nie najlepiej znosi początki ciąży:
-Może jednak zostaniesz w domu? Odpoczniesz, poleżysz sobie, poczytasz? - pyta.
-Nie. Chcę tam iść. Ostatnio ciągle odpoczywam- mówi.
-Łukasz nie protestował?
-Oczywiście, że tak. Prawie się pokłóciliśmy o to wyjście dzisiejsze. On się wtedy bardzo wystraszył, ja zresztą też, ale jest w porządku. Przecież nie muszę skakać na trybunach. Po prostu usiądę sobie i obejrzę mecz.
-No dobrze. Ale twój mąż się martwi. Ja zresztą też. Wiem, że ciąża to nie choroba, ale musisz uważać.
-Wiem. Pragnę tego dziecka- mówi.
-Wiem kochana- Natalie uśmiecha się po czym ściska dłoń Ewy- I za kilka miesięcy je urodzisz- uśmiecha się.
***
Łukasz ubierając korki zerka na leżący na ławce telefon. Ewa miała napisać jak będzie na stadionie, ale do tej pory nie dostał wiadomości. Martwi go to odrobinę. Marco zauważa to. Po chwili słyszy jak jego komórka wibruje w torbie. Wyciąga ją i odczytuje wiadomość od swojej dziewczyny. Kilkanaście sekund później mówi obrońcy:
-Ewa i Natalie są na trybunie. Twoja żona zapomniała zabrać komórkę- tłumaczy, a Łukasz wzdycha. Martwił się. Teraz może już odetchnąć. Chwilę później zawodnicy wychodzą na murawę. Reus czuje niesamowitą atmosferę stadionu. Słyszy śpiew kibiców i czuje, że tu jest jego miejsce. Na tej murawie, w tym mieście, wśród tych ludzi. Za każdym razem to czuje wchodząc na boisko w trykocie BvB. Od gwizdka sędziego zaczyna dawać z siebie wszystko. Chce walczyć, chce pomóc kolegom, chce wygrać. To jego cel. Zresztą nie tylko jego. I otwiera Borussi drogę do zwycięstwa już na początku meczu strzelając bramkę  w swoim stylu. Kibice wiwatują, a on składa palce w serce i pokazuje w stronę trybuny gdzie jest najważniejsza osoba w jego życiu. Marzył by strzelić gola w tym meczu i marzenie spełniło się. Co nie znaczy, że osiada na laurach. Walczy z kolegami o każdą piłkę. Potem wpada kolejna bramka. Jednak przeciwnicy też nie pozostają bierni. Chwila nieuwagi i BvB przypłaca to bramką. W końcowym efekcie Pszczoły wygrywają 3:2. Tradycyjnie piłkarze dziękują sobie, niektórzy wymieniają się koszulkami. Potem następuje podziękowanie kibicom i zejście do szatni. Kiedy Marco rozwiązuje korki czuje na ramieniu czyjąś rękę. Podnosi wzrok i widzi trenera:
-Mogę powiedzieć, że Marco Reus wrócił do gry- na ustach Jurgena gości uśmiech- Piękna bramka.
-Dzięki...
***
Wracają do domu. Prowadzi Natalie. Uznała, że Marco jest zmęczony, a on nie oponował. Zerka co chwilę w jej stronę obserwując jak bardzo skupiona jest na prowadzeniu samochodu.
-Kocham cię- wyznaje.
-Ja ciebie też kochanie- uśmiecha się- Pięknego gola strzeliłeś- chwili go.
-Był dla ciebie- stwierdza.
-Wiem...
Kiedy w końcu dziewczyna parkuje na podjeździe wysiadają z samochodu. Piłkarz zabiera torbę po czym udaje się z Nat do domu. Kiedy on idzie na górę, malarka wstawia wcześniej przygotowaną zapiekankę do piekarnika, by ją podgrzać. W międzyczasie ustawia na tarasie lampiony, nakrywa stół. Gdy piłkarz zjawia się na dole ona akurat otwiera piekarnik:
-Zjemy na tarasie kochanie - mówi do niego.
-Dobrze.
Oboje udają się tam. Nat gasi światło. Lampiony, które palą się porozstawiane w różnych miejscach dają dużo światła tworząc przy okazji niesamowicie romantyczny klimat. Kiedy dziewczyna czuje ręce oplatające jej talię wie, iż spodobał mu się jej pomysł. Czuje jego usta na swojej szyi:
-Jesteś wspaniała- mówi jej do ucha- Unikatowa- szepce- Bardzo cię kocham- wyznaje.
-Ja ciebie też- słyszy z jej ust.
-Mam coś dla ciebie- mówi po czym odwraca ją przodem do siebie. W dłoni Natalie nagle znajduje się czerwone, dość duże, podłużne pudełko. Otwiera je, a w środku jest  złota bransoletka.  Marco wyciąga ją i wskazuje na to co jest wygrawerowane w środku:
"   Natalie you are my biggest love." Spogląda na niego po czym muska jego usta:
-Jest piękna. Dziękuję- uśmiecha się, a on zakłada jej ją na rękę. Potem całuje wewnętrzną stronę jej dłoni.
-Ty jesteś piękna. Moje życie z tobą jest piękne- mówi jej, bo tak czuje- Chciałbym dać ci cały świat, a mogę jedynie dać siebie...
-Ale ja tylko ciebie potrzebuję- słyszy z jej ust-Niczego więcej mi nie trzeba...
Tego wieczoru na instagramie piłkarza pojawia się zdjęcie dwóch złączonych dłoni z podpisem:

"Dłoń w dłoń...  To wszystko czego chcę..."


***
Rozstania z nim zawsze są dla niej trudne. Nawet te kilkudniowe. Odkąd wyjechał na zgrupowanie kadry stara się dużo pracować. Nie umie już bez niego żyć. Przywykła do wspólnych nocy i poranków. To już codzienność. Choć teoretycznie mieszkają osobno, to rzeczywistość wygląda zgoła inaczej. Praktycznie każdą noc spędzają wspólnie. Czasem śpią w jego domu, czasem u niej- ale razem.
Tęskni za nim bardzo. Cieszy się oczywiście, że wrócił do kadry, wierzy, iż znajdzie się w kadrze meczowej pomimo tego, że powrót do formy zajmie mu zapewne jeszcze sporo czasu, ale z drugiej strony brakuje jej go. Jest pewna również, że blondyn czuje to samo. Zresztą mówi jej o tym jasno.
-Będziesz na meczu prawda?- pyta 
-Tak kochanie. Będę. Przełożyłam spotkanie- zapewnia go.
-Wspaniale- cieszy się- Trener da mi szansę- mówi z zadowoleniem.
-Nie mogło być inaczej- stwierdza.
***
Choć ten mecz miał być szczęśliwym powrotem do kadry i do pewnego momentu taki był, nie zakończył się dobrze. Brakło niewiele. Zaledwie kilku minut. Wszyscy zamarli, kiedy Marco padł na murawę łapiąc się za kostkę. W dodatku za tę samą, którą dopiero wyleczył. Na jego twarzy pojawił się grymas wielkiego bólu. Zamknął oczy i odwrócił twarz w stronę murawy. Przez jego głowę przebiegało wiele myśli, złych myśli. Nie mógł być aż takim pechowcem i znów uszkodzić sobie tę samą kostkę. Odrzucał od siebie te myśli zwijając się z bólu. Ale to właśnie ten ból nie wróżył nic dobrego. Usłyszał nad sobą głosy, chwilę później ktoś dotknął jego nogi. Wiedział, że to lekarz. Zaczął zadawać pytania, ale on miał tak ściśnięte gardło, że nie mógł wydusić z siebie słowa. Po chwili z pomocą lekarzy wstał. Kostka bolała, ale mógł na niej stanąć. W jego głowie zapaliła się iskra nadziei, iż nie jest tak źle jak poprzednio. Wtedy nie mógł podpierać się na stopie. Nie był w stanie. Powoli zszedł z boiska. Za linią końcową położył się na murawie poproszony o to przez lekarza. Zasłonił twarz dłońmi. O czym myślał w tej chwili? Myślał, że znów będzie musiał pauzować. Bo to już wiedział na pewno. Był zły na los, iż znów go w ten sposób doświadcza. Uczuciem, które jednak przeważało, była bezsilność i beznadzieja. Kiedy jego kostką zajmowali się lekarze on pomyślał, że chciałby przytulić się do Natalie. Potrzebował jej.
***
Schodziła schodami na dół. Razem z Ann przemieszczały się w stronę tunelu. Miały nadzieję, że dostaną się w pobliże szatni, choć nie miały pewności. W drodze spotkały jednak fizjoterapeutę reprezentacji, którego obydwie znały. Zobaczył je:
-Nat właśnie po ciebie szedłem... Marco ...
-Co z nim?- zapytała drżącym głosem
-Potrzebuje cię.
Szły z nim nie pytając o szczegóły. Natalie chciała po prostu go przytulić. Tak też się stało chwilę później. Marco wtulił się w nią, a twarz schował we włosach malarki:
-Jestem... Przejdziemy przez to razem- wyszeptała
-Zabierz mnie do domu...
-Zabiorę...
***
Pierwsze dni były trudne. Diagnoza nie brzmiała najgorzej. Na pewno lepiej niż po meczu z Armenią. Marco miał na stopie stabilizator, który go wkurzał. Ogólnie był zdenerwowany. Wściekał się na los. Mówił, że pech chyba go już nie opuści. Potem nadchodziły chwile zwątpienia. I tak na zmianę. Natalie nie pocieszała go już. Po prostu była przy nim, albo w pobliżu, kiedy uważała, że on potrzebuje przestrzeni tylko dla siebie.
Siedział właśnie w salonie gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Miał wstać, wziął już nawet kule jednak Natalie zbiegła na dół po czym pobiegła otworzyć. Usłyszał głos swoich przyjaciół. Marcel i Robin przywitali się z malarką:
-Jak Marco?
-Jest zły... Na los- westchnęła
 Kilkanaście sekund później Robin i Marcel wkroczyli do salonu z uśmiechami na twarzach:
-No siema stary- przywitali się- Przyszliśmy zapewnić ci trochę rozrywki i męskiego towarzystwa- wytłumaczył Robin, a jego dziewczyna weszła do salonu ubrana w długą sukienkę, z torebką przewieszoną przez ramię.
-Uciekam. Mam spotkanie. Zostawiam cię w dobrych rękach- pocałowała Marco w usta, po czym zwróciła się do przyjaciół- Jak wrócę ma być cały- mrugnęła.
-Tak jest !- powiedział Marcel- Będzie cały i w dobrym humorze- obiecał.
***
Słowa mężczyzny w białym fartuchu dźwięczą jej w głowie. Obserwowała jego ruchy. Wpisywał właśnie coś do komputera. Potem wziął długopis i kreśląc coś na podłużnej kartce spoglądał na nią co chwilę.
-Nie mogę w to uwierzyć...- powiedziała prawie szeptem- Nie planowałam...- przerwała.
-Rozumiem. Jednak z takich wiadomości trzeba się tylko cieszyć- uśmiechnął się.
-Pewnie będę, jak tylko to do mnie dotrze- westchnęła. Nie miała z kim się cieszyć. Przecież była sama. Odebrawszy zalecenia wyszła z pokoju. Nie wiedziała co będzie. Nie takie miała plany. Nie spodziewała się. Ale czy była nieszczęśliwa???
***

Wrzucam kolejny i liczę na komentarze- zarówno pozytywne jak i negatywne... To od Was zalezy kiedy zaczne pisac nowy rozdzial. Komentarze bardzo mnie motywuja, wiec komentujcie. 
Pozdrawiam serdecznie :)
BvB znów przegrało :( No cóż...
Wierzę, że przyjdą jeszcze chwile wielkiego triumfu.
Wierzę i zawsze będę wierzyć .
Pozytywne wiadomości są takie, iż wrócił Ilkay i Marco. Jak dojdą do siebie to myślę, że będą nie do zatrzymania :)

22 komentarze:

  1. Na początku przepraszam,że tak długo nie komentowałam. Troszeczkę się zapuściłam,ale czytałam na bieżąco. :)
    Poziom szczęścia podczas czytania tego cudownego tekstu,przekracza mi granicę normy! Końcówka jest po prostu przepiękna.
    Jeśli to to o czym myślę,to bardzo się cieszę,aczkolwiek boje się tej "burzy" która tak czyha i czyha... Mam nadzieję,że nic nie zagrozi ich maleńkiemu szczęściu. :) No... to czekam na kolejne cudeńko. ;*
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli myślisz, że końcówka jest o Nat to powiem, że nie. Tylko tyle zdradze.

      Usuń
  2. Błagam powiedz, że końcowka to zapowiedz ciąży Nat:) Wspolczuje Marco, znow kontuzja ale dobrze, że Nat jest przy nim. Juz z zniecierpliwoscia czekam na next:) Pozdrawiam Marta:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety końcówka nie jest zapowiedzią ciąży Natalie. Nie zdradzę nic więcej.

      Usuń
  3. wiedziałam, że to nie Natalie... bo zgaduję, że ciąża... O! Może Ann? Ale byłoby fanie *.* Mario na pewno by się ucieszył :3 pisz szybciutko kolejny, nie trzymaj nas w takiej niepewności :D pozdrawiam i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam jak zobaczyłam, że dodałaś nowy rozdział.:) Co do treści rozdziału to co tu dużo mówić, jest cudowny jak zawsze.:) A sama końcówka...hmm skoro mówisz, że to nie Nat i nie Ann to czyżby to był początek zapowiedzianego tornada? Obawiam się tego, ale czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. Życzę ci dużo weny i pozdrawam Daria :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jest cudowny *-*
    Zaciekawiłaś mnie i to strasznie.
    Już nie mogę się doczekać kolejnego.
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow rozdział jest cudny <3
    Bardzo zaciekawiający :)
    Czekam na kolejny i życzę dużo weny :***

    OdpowiedzUsuń
  7. Cieszę się że dostałaś nowy rozdział :) Końcówka zapowiada nowy wątek w historii. Jestem tak bardzo ciekawa o kogo chodzi jak nie o Nat i Ann. No cóż jedynie muszę czekać na następny. Dodaj jak najszybciej możesz.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowy będzie niebawem :)
      Cierpliwości . Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  8. To znowu ja, pewnie juz masz mnie dosc:p mam prosbe. Jak juz pisalam jestem fanko opowiadan pilkarskich. Nie wiem czy ty czytasz jakies ale jak tak to moglabys mi jakies polecic?:) Pozdrawiam Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomyślę nad tymi opowiadaniami :-)
      Jednym z moich ulubionych jest Insanity-Leny. Ale to pewnie znasz :-)

      Usuń
  9. To blizniaki Piszczkow?

    OdpowiedzUsuń
  10. Wracam do domu i widzę nowy rozdział :D a on jak zwykle świetny :)
    No nie wiedziałam że byłoby zbyt pięknie jakby to była Nat! Nie wierzę :) czyżby Marco miał dziecko ze swoją byłą?! Nie, nie i jesz raz nie. Ja się nie zgadzam!
    Pisz szybko następny :* Pozdrawiam Paula :)

    OdpowiedzUsuń
  11. O matko! Tylko nie mów, że to Lisa po tej nocy spędzonej z Marco?! To nie może być ona! To nie może być dziecko Marco! Nie teraz gdy mu się tak dobrze układa z Nat :( Niech to będzie ktoś inny...
    Znowu mam przed oczami Marco podczas tego meczu, w którym doznał kontuzji :( On ma niesamowitego pecha! Ale mam nadzieję, że już minął i teraz będzie tylko lepiej! :) Dobrze, że ma obok siebie Nat. Ona mu pomoże przejść przez to.

    Rozdział genialny, a końcówka strasznie intryguje :)
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń