czwartek, 26 lutego 2015

55.

Witam.
Dziękuję za komentarze. Nie doczekałam się ich aż dziesięciu, ale cóż... Postanowiłam dodać rozdział dla osób, które poświęciły tą minutę swojego cennego czasu i napisały kilka zdań. Proszę o komentarze, bo lubię wiedzieć co myślicie, a minuta to znów nie tak wiele czasu... Dziękuję tym co rozumieją o czym mówię... 
Miłej lektury. Dzisiaj trochę dłuższy :)
Ps. Mogą być litrówki, nie sprawdziłam go dokładnie ( to zajmuje trochę czasu, a ja również nie mam go pod dostatkiem).
***
10 komentarzy- następny rodział
***
-Został zdradzony.- mówi po prostu Natalie, po czym widzi zdziwienie na twarzy swojej przyjaciółki.- Jesteś zaskoczona?- pyta.
-Kto o zdrowych zmysłach szukałby kogoś innego, mając takie ciacho?-dziwi się Agnes.
-Hmm... Cóż...takie rzeczy się po prostu dzieją i już. Nie wiem czym kierują się osoby, które zdradzają, ja nie wyobrażam sobie szukać wrażeń w ramionach kogoś innego niż Marco, ale widać inni myślą inaczej. - stwierdza malarka.- W każdym razie, mając u boku Ricky'ego nie oglądałabym się za nikim innym. On naprawdę jest wspaniałym facetem. I nie mówię tego bynajmniej z powodu mojej przyjaźni z nim. Po prostu miałam okazję go dobrze poznać, więc wiem co mówię. W niektórych aspektach bardzo przypomina mojego faceta...
-Hmm... Marco nie powinien czuć się zagrożony?- pyta agentka unosząc zabawnie brwi.
-Nie, powiedziałam, że Rick przypomina go w niektórych aspektach, nie jest nim.- tłumaczy Nat uśmiechając się.
-No tak... Nie widzisz świata poza Marco.- śmieje się Agnes.
-Poza Marco i Olim.- poprawia ją brunetka.
-Dwóch mężczyzn których kochasz na zabój!
-Kogo kochasz na zabój?- słyszą pytanie, po którym odwracają wzrok i widzą wchodzącego blondyna. 
-Oczywiście Ciebie i Oliego.- odpowiada Natalie, a kiedy piłkarz podchodzi od razu składa na jej ustach soczystego buziaka.
-Dobra odpowiedź!- kwituje blondyn z uśmiechem.
-Zastanawiałam się kiedyś, oczywiście Wam tego nie życzę, czy temperatura waszych uczuć kiedykolwiek zmaleje chociaż o pół stopnia? Patrząc na was można się roztopić!!!- żartuje blondynka.
-Odpowiedź brzmi nigdy!!!- twierdzi piłkarz.- Zawsze będziemy taką gorącą parą!- patrzy na swoją ukochaną.
-Dobrze!!! Mam nadzieję!!!
-A ty nie powinieneś...?- zaczyna pytać Natalie, ale piłkarz przerywa jej wiedząc o co zaraz zapyta dziewczyna.
-Powinienem, ale mam naciągnięty mięsień w udzie, odesłali mnie do domu.
-To nic poważnego?- dopytuje jego druga połówka.
-Nie martw się, nic nadzwyczajnego.- zapewnia.- Myślę, że moje udo się nie obrazi, jeśli wieczorem, twoje czarodziejskie rączki je odrobinę pomasują.- mruga znacząco, a Agnes prawie dławi się, bo w tym momencie pije sok ze szklanki.
Kaszle przez moment, a Marco z Nat wybuchają śmiechem.
-Nie jesteście za starzy na takie teksty?- mówi agentka.
-Mamy po dwadzieścia kilka lat na litość Boską, to jest czas na takie teksty.- śmieje się blondyn.- Poza tym wiedziałem, że tak zareagujesz. Nie żebym chciał, byś się udławiła...- podnosi dłonie w geście obronnym.- Nie przewidziałem, że akurat w tym momencie postanowisz napić się soku.- tłumaczy.
-Jasne... Przyznaj, że chciałeś się po prostu mnie pozbyć...- uśmiecha się Agnes.- Przyjechałeś do domu wcześniej niż powinieneś, gdybym nie przyszła bylibyście sami więc moglibyście wykorzystać te kilka wolnych chwil na...
-Seks...- wypala chłopak. Za te słowa dostaje mocne szturchnięcie w żebra od swojej drugiej połówki.- No co?
-... na inne przyjemności.- kończy swoją myśl agentka.- To chciałam powiedzieć.- patrzy na Marco.- Głodnemu zawsze chleb na myśli blondynku!
-Głodny głodnemu...- nie kończy, śmieje się po prostu.
-Dobra, będę uciekać. Nie chcę być świadkiem tego masażu...- mówi blondynka.
-Zostań, to jeszcze nie jest wieczór.- Marco patrzy na nią i się uśmiecha.
***
Choć miał wrócić do domu przyjaciół nie robi tego. Po prostu jedzie przed siebie. Potrzebuje chwili samotności,potrzebuje pozbierać myśli, o ile w ogóle w tym momencie jest to możliwe. Choć wiele razy myślał o tym spotkaniu, był pewien, że przygotował się na nie psychicznie, to jednak nie było prawdą. Okazuje się bowiem, że emocje są zbyt duże. Boli go gardło, ma wrażenie jakby ktoś zawiązał mu na szyi sznur i mocno ścisnął. Powstrzymywane łzy, gdy tylko wsiadł do auta, zaczęły płynąć i płyną nadal. Jedna po drugiej spływają po policzkach, a on po prostu pozwala im na to. W domu, przy matce się powstrzymywał, ale teraz jest przecież sam, teraz nikt nie może zobaczyć chwili słabości i zrozumieć jak bardzo to przeżył. Teraz jest sam ze sobą. Przed samym sobą nie musi udawać. Nie ma pojęcia ile minut minęło odkąd wsiadł do samochodu i ruszył, nadal jedzie. Zastanawia się jak zareaguje jego ojciec, kiedy dowie się, że był w domu. Czy będzie zły, co powie jego matce, czy w ogóle zainteresuje się tym, co syn miał do powiedzenia? Czy będzie krzyczał na nią, iż wpuściła go do domu? Kiedyś by się nad tym nie zastanawiał, bo jego tata nigdy nie był wybuchowym człowiekiem, właściwie moment, w którym dowiedział się o związku swojego syna był pierwszym momentem, kiedy Ricky słyszał jak krzyczy. To był pierwszy raz, gdy w jego obecności był tak wzburzony i wściekły. Pierwszy i ostatni... 
Kiedy zaczyna widzieć trochę niewyraźnie postanawia się zatrzymać. Skręca w jakąś boczną drogę i po kilkudziesięciu metrach zatrzymuje samochód na poboczu. Gasi silnik, po czym opiera głowę o kierownicę. Siedzi tak przez kolejne kilka może kilkanaście minut... sam już nie wie dokładnie od ilu. Próbuje poukładać myśli,ale nie może. Znów zastanawia się co czuje jego matka. Nie była czuła wobec niego, nie próbowała przytulić go, nawet złapać za dłoń. Jednak przez moment wydawało jej się, że żałuje tego co się stało. Chce aby tak było...
***
-Gdzie jest Ricky?- pyta Natalie Marco.- Wybył gdzieś. Wiem, że nie ma obowiązku mi się opowiadać, ale przeważnie mówił dokąd się wybiera... Nie ma go już sporo czasu.
-Dzwoniłem do niego i już powinien być u nas. Może zatrzymał się w jakimś sklepie.
-Zadzwoń to może kupi szpinak, bo zapomniałam. 
-Ok.- mówi blondyn.
Wybiera numer chłopaka, ale nikt nie odbiera. Wybiera kolejny raz. Kiedy rozmawiał z nim ostatnim razem chłopak miał dziwny głos, mówił, że niedługo pojawi się u nich, tymczasem minęło kilkadziesiąt minut i nie przyjechał. 
***
Telefon dzwoni drugi raz, ale on nawet nie bierze go do ręki. Wyciera natomiast oczy dłońmi, ale okazuje się, że tylko rozmazał łzy. Nachyla się do schowka, otwiera go, po czym wyciąga chusteczki. Wyciera nos w momencie, gdy komórka dzwoni trzeci raz. Tym razem bierze ją w dłoń po czym odbiera:
-Hej Marco...
-Gdzie ty jesteś? Miałeś być za chwilę w domu. Minęło kilkadziesiąt minut, dzwonię trzeci raz... martwiłem się.- tłumaczy.- Miałeś dziwny głos...
-Przepraszam.- mówi najpierw.- Wyszedłem z domu moich rodziców, miałem jechać do was, ale nie pojechałem... Po prostu pojechałem przed siebie... 
-Wszystko w porządku?- pada kolejne pytanie.
-W miarę. Ogarnę się i przyjadę.- mówi.
-Ok. Na pewno w porządku?
-Tak.- uspakaja blondyna Ricky.- Porozmawiamy jak wrócę.
-Ok.
***
Agnes bierze swoją torebkę, po czym wstaje.
-Idziesz już?- pyta ją Natalie.
-Zasiedziałam się... Czas na mnie.- stwierdza agentka.
Do salonu wchodzi Marco. Ma na sobie luźne, szare, dresowe spodnie i biały     t- shirt z logiem Borussi.
-Gdzie się wybierasz?- pyta zaskoczony widząc, iż Agnes stoi z torebką przewieszoną przez ramię.
-Do domu.- stwierdza dziewczyna.- Nie mieszkam z wami pamiętasz? Mam swój dom, a w tym spędzam więcej czasu niż u siebie.- kwituje.- Niedługo będziecie mnie musieli wyrzucać stąd siłą.- żartuje.
-To się nigdy nie zdarzy!- zapewnia ją piłkarz.
Agnes już ma coś powiedzieć, ale słyszą odgłos zamykanych drzwi frontowych, a po kilkunastu sekundach pojawia się Ricky.  
-Cześć Agnes.- mówi po czym podchodzi, nachyla się i przytula ją krótko całując w policzek. Zapach jego perfumy dociera do jej nosa. Agentka nie wie jakiej wody używa dziennikarz, ale w myślach stwierdza, że idealnie do niego pasuje. Ten zapach jest zdecydowanie męski, taki dokładnie jak on. 
-Miło cię znów widzieć Ricky.-odpowiada dziewczyna kiedy odsuwają się od siebie. Dopiero teraz widzi z bliska jego twarz, bo gdy wszedł nie miała okazji dokładnie jej się przyjrzeć. Zauważa, że jego oczy są zaczerwienione, powieki jakby trochę podpuchnięte, jego twarz jest szarawa, a jego oczy nie błyszczą. To trochę ją martwi, ale nie ma odwagi zapytać co się stało.
 Nie tylko ona zauważa te szczegóły. 
***
Słuchają po prostu siedząc na tarasie i popijając wino. To głównie Ricky mówi. Streszcza im przebieg rozmowy z mamą, a kiedy pada pytanie o uczucia, po chwili zaczyna łamać mu się momentami głos. Nat żałuje, że zadała to pytanie, więc zapewnia go, iż jeśli nie chce o tym rozmawiać, to nie musi, ale oni są obok gdyby potrzebował. Nie przestaje mówić, wyrzuca z siebie to co myślał, co czuł, co teraz czuje i co sobie myśli w tym momencie. Potem wyciera samotną łzę, która nagle spływa po jego lewym policzku. Nat jest pewna, że za nią popłynęłyby kolejne, gdyby chłopak tak bardzo z nimi nie walczył. Na nic zdaje się walka z  nimi, w końcu i tak płyną obficie, a on jest zły, że płacze jak mały chłopiec. Wściekle wyciera je ręką, po czym przeprasza ich za to, że zachowuje się i przezywa jak mały chłopiec. Natalie w odpowiedzi po prostu go przytula, a Marco mówi, że opowiada bzdury, a łzy pomagają. Potem rozmawiają długo, a Ricky, kiedy kończą czuje się lepiej.
***
-Zasnął?- pyta Marco kiedy Natalie wchodzi do ich sypialni. Piłkarz po prostu leży w ich łóżku, ubrany jedynie w bokserki. 
-Tak.- odpowiada dziewczyna po czym podchodzi do łóżka i siada. Kładzie lewą dłoń na brzuchu swojego partnera, a następnie przesuwa ją w górę. Dotyka jego skóry, a on zamyka oczy delektując się tą pieszczotą. Uwielbia być dotykany, uwielbia jej dłonie. Malarka kilka razy powtarza pieszczotę. W którymś momencie, palce Marco owijają się wokół jej dłoni, po czym przesuwają ją w stronę jego twarzy. Chłopak całuje wewnętrzną stronę  dłoni brunetki, a potem każdy palec osobno:
-Kocham Cię.- szepce między pocałunkami.- Uwielbiam czuć twoje ręce na mojej skórze, sposób w jaki mnie dotykasz.- Dziewczyna czuje pocałunek na nadgarstku i uśmiecha się. Patrzy w ukochane oczy i naprawdę czuje ogromne szczęście, że znów może z nim być, dzielić z nim życie, bo przecież jakiś czas wcześniej mogła jedynie marzyć o takich chwilach. Teraz ma swojego mężczyznę na wyciągnięcie ręki. Może z nim rozmawiać, przytulać go ile chce, całować do utraty tchu, dotykać, kochać się z nim. To ona praktycznie każdej nocy, z wyjątkiem tych, gdy Marco wyjeżdża na mecze, zasypia wtulona w jego ciało i budzi się w jego ramionach. To ona jest panią jego serca. Ona i nikt inny. I to na nią jej mężczyzna patrzy teraz i zawsze z takim samym pożądaniem. Blondyn podnosi się do pozycji siedzącej, po czym przyciąga ją do siebie, by złączyć ich usta w zachłannym pocałunku. Potrzebuje jej, potrzebuje czułości, pragnie swojej kobiety. Nie musi o tym mówić, ona to wie. 
Natalie oddaje każdy pocałunek z takim żarem, iż wydaje mu się, że temperatura w pokoju dramatycznie się podniosła. Przechyla Nat, kładzie ją delikatnie na poduszce po czym odrobinę przygniata swoim ciałem, nie dosłownie, ponieważ podpiera się na łokciach. Ich usta łączą się w czułych, ale zachłannych pocałunkach, dłonie dziewczyny wędrują po plecach piłkarza. 
Natalie protestuje jękiem dezaprobaty, kiedy piłkarz odsuwa się od niej, przestaje składać na jej ustach pocałunki i siada okrakiem na jej udach. Słysząc to, na twarzy blondyna pojawia się uśmiech , bo jego kobieta właśnie pokazała mu, że nie jest zadowolona z powodu przerwania przez niego pieszczot. 
-Ktoś tu mnie bardzo pragnie.- mówi zadowolony.
-Myślę, że to jest obustronne.- stwierdza malarka lustrując go całego wzrokiem.
-Jest... ale zdecydowanie wolę cię nagą...- wyjaśnia piłkarz po czym rozpina po kolei guziki jej bluzki, a następnie pozbywa się innych części jej garderoby, co robi między kolejnymi pocałunkami. Kilka, kilkanaście czy może kilkadziesiąt minut później, po dużej, większej, a może bardzo, bardzo, bardzo dużej dawce pocałunków, dotyku- jednym słowem pieszczot, ciszę w ich sypialni przerywają: szelest pościeli oraz westchnienia wychodzące z ust kochanków. I kiedy jakiś czas później leżą w swoich ramionach przyjemnie zmęczeni, próbując uspokoić swój oddech,  jedynymi słowami, które cisną im się na usta są swa słowa:- Kocham Cię. One jednak nie padają, nie muszą paść. Bo są chwile, kiedy je po prostu mówimy, ale są również momenty, w których słowa nie są potrzebne, bo czyny powiedziały już wszystko...
***
Stoi nad łóżeczkiem małego Olivera, który już nie śpi. Zegarek wskazuje godzinę 6:12. Elektroniczna niania jest wyłączona, co zrobił Ricky, który przechodząc obok pokoju chłopca usłyszał jego gaworzenie. Malec nie płakał tylko wesoło rozmawiał sam ze sobą, oczywiście w swoim języku i kiedy Ricky zaglądnął do pokoju od razu wyłączył elektroniczną nianię myśląc, że skoro żadne z młodych rodziców jeszcze się nie obudziło, to pozwoli im odrobinę dłużej spać. 
***
Kiedy Natalie otwiera oczy widzi twarz śpiącego Marco. Na jej twarzy pojawia się uśmiech. Ma ochotę pogładzić jego policzek, dotknąć palcami jego ust więc to robi, a dopiero po chwili zdaje sobie sprawę, że to nie był dobry pomysł, bo Marco ten dotyk najzwyczajniej w świecie obudził. Chłopak przeciera oczy po czym patrzy na nią uśmiechając się:
-Przepraszam... Obudziłam cię, nie chciałam... Po prostu miałam ochotę cię dotknąć więc to zrobiłam nie myśląc...
-Dzień dobry skarbie.- to są pierwsze słowa, które wychodzą z ust blondyna, po czym te same usta całują ją na dzień dobry. - Nie gniewam się.- Przyciąga ją do siebie, obejmuje ciasno ramionami i całuje, ale tym razem jej nagie ramię.
-Kocham Cię.- wyznaje.
-Kocham Cię.- odpowiada Natalie.
Kilkanaście sekund później Natalie odsuwa się od niego gwałtownie, a on patrzy na nią zdezorientowany:
-Która godzina?- pyta Nat odwracając się w stronę szafki,gdzie stoi budzik. Kiedy widzi, że jest po 8 rano zrywa się nagle.- Oli powinien dawno się obudzić... Mówi zakładając szybko na siebie szlafrok...
-Spokojnie...
-Jest możliwość, że nie słyszeliśmy?- jej ręce drżą więc ubranie, a potem zawiązanie paska schodzi jej dłużej, a nie może wylecieć niedokładnie ubrana, bo w domu przecież jest jeszcze Ricky.
-Nie ma takiej możliwości kochanie.- Marco również się ubiera.- Spokojnie. 
-Może coś się stało...- mówi, po czym wychodzi szybko z sypialni, ale zaraz za drzwiami zatrzymuje się, bo z dołu, do jej uszu dociera radosne gaworzenie ich synka. Marco wychodzi i wpada na swoją partnerkę. 
-Dlaczego tu stoisz?- od razu pyta.
-Słyszysz?
Marco słyszy głos Ricky'ego, a także wesołe popiskiwanie Oliego.
-Ricky...- mówi uśmiechając się.Obejmuje Nat ramieniem, skrada jej pocałunek po czym dodaje.- Pewnie nie płakał, Ricky zapewne wyłączył nianię.- idą do miejsca skąd dochodzą głosy. Znajdują ich w salonie. Na podłodze rozłożony jest koc, a na nim leży Ricky, na jego brzuchu siedzi mały Oli, Ricky trzyma go, mówi do niego, robi śmieszne miny, podaje mu zabawki, a mały rzuca i się śmieje. 
-Jesteś słodziakiem Olinku.- mówi dziennikarz nie wiedząc jeszcze, że nie są już sami z chłopcem.- Twoi rodzice to szczęściarze. I ty też jesteś szczęściarzem, bo masz mega rodziców.- chłopiec rzuca grzechotką.- No ładnie, ale rzuciłeś... Nie dostanę jej, musimy się podnieść...- Ricky siada, patrzy w bok i dopiero teraz zauważa Nat i Marco.- Dzień dobry śpiochy.- mówi uśmiechając się.- Oli popatrz kto wstał!
Natalie i Marco podchodzą. Piłkarz bierze syna na ręce, całuje go w policzek, Nat również. Ricky wstaje z kocyka, a wtedy przyjaciółka podchodzi bliżej niego po czym całuje go w policzek:
-Dzięki Ricky.- mówi.
-Nie ma za co...
-Jest... To dodatkowe dwie długie godziny snu!- stwierdza Marco.-Naprawdę dzięki.
-Przechodziłem, a on gaworzył cichutko. Jeszcze nie wpadł na pomysł, by płakać, był uśmiechnięty i zadowolony więc wyłączyłem nianię, by was nie obudził. Cieszę się, że to był dobry pomysł...
-Ale ty się nie wyspałeś...- mówi malarka.
-Miałem iść pobiegać, ale jak zobaczyłem, że kawaler nie śpi to stwierdziłem, że czas spędzony w jego towarzystwie jest dużo lepszym pomysłem...
-Dziękujemy, a w ramach podziękowań zrobię pyszne śniadanie... Co wy na to?- pyta Natalie.
-To dobry pomysł.- stwierdza Marco.
-Nawet bardzo dobry.- uśmiecha się Ricky.
***
Blondynka rozczesuje akurat swoje mokre włosy w łazience, gdyż przed kilkoma minutami wyszła spod prysznica, gdy słyszy dzwoniący telefon. Idzie do swojej sypialni, patrzy na wyświetlacz, na którym widnieje nieznany jej numer, nie mniej jednak odbiera:
-Słucham.- mówi.
-Cześć Agnes.- mówi do niej męski głos, który ona zna, jednak nie od razu wie z kim rozmawia.- Z tej strony Ricky.- przedstawia się dzwoniąca osoba. Na twarzy Agnes pojawia się uśmiech.
-Cześć Ricky.- wita się z nim.
-Na pewno jesteś zaskoczona słysząc mnie. Mam nadzieję, że nie gniewasz się, że pozwoliłem sobie wziąć numer z telefonu Natalie i zadzwonić do ciebie... ale mam prośbę...
-Zamieniam się w słuch.- stwierdza agentka.
-Tak sobie pomyślałem, że... No dobra... podsłuchałem- przez przypadek oczywiście.- tłumaczy chłopak od razu.- Marco proponował Nat wyjście, ale z tego co zrozumiałem nie ma kto zająć się Olim, bo rodzice Marco nie mogą, na Mel Nat się nie zgodziła tłumacząc, że ma dwoje swoich dzieci... Pomyślałem, że ja mogę się nim zająć, a oni mogliby wyjść. Jednak znając życie, Na będzie marudzić, znasz ją... Pomyślałem, że może moglibyśmy razem zająć się Oliverem, we dwoje będzie nam łatwiej ją przekonać. Co ty na to?- pyta, ale zanim dziewczyna może odpowiedzieć on dodaje.- Może nie powinienem tego proponować, może masz plany na wieczór, przepraszam jeśli...
-Jesteś gadułą Ricky.- mówi Agnes.- Dasz mi coś powiedzieć, zanim przeprosisz mnie za każde słowo, które przed chwilą wypowiedziałeś?
-Przepraszam, oczywiście.- słyszy.
-To bardzo dobry pomysł. Myślę, że oni za mało wychodzą. Wiadomo, że mają dziecko, przy dziecku jest różnie, ale mają też przyjaciół prawda? Tak więc ja się zgadzam Ricky, we dwoje na pewno uda nam się wygonić ich jakoś z domu. Zresztą już raz tak zrobiliśmy z Mario, więc to na pewno się uda.
-Super.- mówi chłopak, a Agnes może przysiąc, iż na jego twarzy maluje się uśmiech.- Czyli dzisiaj wieczorem? Marco ma naciągnięty mięsień w udzie więc nie musi iść na trening, może spokojnie coś fajnego zorganizować. 
-Powiesz im sam, czy mam przyjechać?
-Hmm... 
-Myślę, że we dwoje łatwiej nam pójdzie przekonanie ich, że Oli pod naszą opieką będzie bezpieczny.
-Będę za pół godziny, bo później mam spotkanie...
-Oki.
***
Natalie i Marco są zaskoczeni gdy Agnes i Ricky proszą ich by usiedli w salonie, bo chcą im coś powiedzieć. Spełniają jednak ich prośbę, a kiedy dwójka ich przyjaciół siada na przeciwko, na ich twarzach nadal maluje się zdziwienie. 
-Co się dzieje?- pyta Natalie.
-Mamy propozycję.- zaczyna Ricky.-My zostajemy z Oliverem, a wy wychodzicie wieczorem.
Natalie i Marco są jeszcze bardziej zaskoczeni, ale po chwili gdy malarka chce coś powiedzieć, Agnes nie pozwala jej na to.
-Nat.- malarka patrzy na nią.- Pozwolę ci coś powiedzieć pod warunkiem, że najpierw usłyszę, iż się zgadzasz...
-Agnes ja jestem...
-Nie usłyszeliśmy "tak"
-Agnes...
-Marco czy ja mówię w innym języku?- zwraca się do piłkarza.
-Kochanie...- Marco patrzy na Natalie.- Po prostu powinniśmy się zgodzić.- Patrzy z nadzieją na swoją drugą połówkę.
Natalie milczy lustrując wzrokiem przyjaciół. Jest im bardzo wdzięczna, że to zaproponowali. Są wspaniali i wie, iż uwielbiają zajmować się małym Oliverem, ale z drugiej strony jest jej głupio...
Zanim cokolwiek mówi następuje monolog jej przyjaciółki więc po prostu słucha. A potem nie ma wyjścia, po prostu się zgadza. Następnie Marco zostaje poinstruowany, że ma za zadanie zorganizować wspaniałą randkę, bo to nie może być tylko kolacja, nie może być coś oklepanego. A Natalie zanim jeszcze udaje jej się zaprotestować, słyszy jak Agnes umawia je na manicure do ich ulubionego salonu. 
-Agnes ja miałam skończyć obraz...
-Dzisiaj kochana to idziemy zrobić sobie piękne, nowe paznokcie, a potem wychodzisz ze swoim facetem na randkę. Sztaluga z płótnem nie ucieknie. Jesteś artystką, nie masz terminów, do wystawy sporo czasu.- uspakaja ją. 
-Nie mam nic do powiedzenia.- marudzi Nat, a Marco uśmiecha się po prostu. Bo to nie tak, że Natalie nie ma czasu na wyjścia do spa, czy do kosmetyczni. Robi to, ale on nie ma nic przeciwko temu, by, jeśli tylko ma na to ochotę, robiła to częściej. Każdy człowiek bowiem potrzebuje chwili tylko dla siebie, chwili wytchnienia, relaksu, oderwania od codziennych obowiązków.
***
Kiedy wieczorem Natalie i Marco wychodzą z domu na twarzach Agnes i Ricky'ego malują się uśmiechy. Nie mają pojęcia co wymyślił Marco, bo się nie przyznał. Powiedział po prostu Natalie, że nie idą na kolację, więc nie ma potrzeby ubierać na siebie żadnych eleganckich sukienek. W odpowiedzi chłopak usłyszał tylko " uff ", które z ulgą wydostało się z gardła jego drugiej połówki, więc uśmiechnął się, bo to było potwierdzenie, że ona również nie chce spędzić tego wieczoru siedząc przy stoliku w jakiejś drogiej restauracji. Nat bardzo go zaskoczyła tym, że nie pytała co chwilę gdzie ją zabiera, zrobiła to tylko raz, a kiedy on odpowiedział, że nic jej nie powie, gdyż jest to niespodzianką, nie zadała tego pytania ponownie. Tak więc wsiadła z nim do samochodu, po czym odjechali w nieznane :) Kto by się spodziewał, że ten wieczór będzie wspaniały nie tylko dla nich.
***



wtorek, 24 lutego 2015

Jak to jest, że tak bardzo czekacie na nowe rozdziały, a pod ostatnim jest zaledwie 6 komentarzy? 
Ja właśnie piszę nowy, utknęłam w jednym momencie, więc może odrobinę mnie zmotywujecie co?
A tak poza tym, to trochę przeciągam tę historię, bo w pierwszej wersji już kilka rozdziałów temu pewnie by się zakończyła. Ricky'ego nie było w planach, pomysł pojawił się spontanicznie, pod wpływem chwili, pewnych sytuacji i przemyśleń. Lubicie Ricky'ego?
Cóż... ja lubię ;) A właśnie... właśnie o nim nieco piszę :D
Nie martwcie się- o Marco i Natalie też :)

piątek, 20 lutego 2015

54.

To nie tak,  że drużyna się nie stara. Pragną wygrywać. Na treningach każdy daje z siebie 100%. Fakt, dopadają ich częściej kontuzje, wielu z nich ma po  prostu pecha, jeden po drugim łapiąc przeziębienia czy grypę. Nie mają na to wpływu. Chorym nie da się trenować. Nie można biegać, grać, myśleć mając całkowicie zatkany nos i  takie zapalenie zatok , że ma się wrażenie, iż za chwile głowa rozpadnie się na drobne kawałeczki  . Nie można choćby się nawet bardzo chciało. I pewnie  wiele  czynników składa się na to, że zaczynają notorycznie przegrywać. To nie buduje, ale łamie nawet najodporniejszych psychicznie. Widzieć smutek na twarzach kibiców, rozczarowanie w ich oczach  po przegranej ... to boli. Przecież oni chcą dawać im radość, niezapomniane chwile, emocje. Niestety jedyne emocje, które targają kibicami od pewnego czasu to  złość i rozczarowanie. To nie tak, że  nagle ludzie przestali w nich wierzyć, przestali dopingować. Wierzą i dopingują, jednak gdy po końcowym gwizdku  na telebimie wyświetla  się niekorzystny wynik , jedyne  co jest w głowach wszystkich ludzi zgromadzonych  na SIP to  rozczarowanie i pytanie co się stało? Dlaczego tak się dzieje? Kto i co  robi źle? I choć wielu tłumaczy to sobie,  w dobry sposób- bo kontuzje, choroby, nowe twarze, które niekoniecznie zdążyły się już przystosować, gdzieś w zakamarkach umysłu pojawia się pytanie- czy oni zdołają zatrzymać złą passę? Czy się z tego podniosą? 
Oczy zwrócone są na trenera , ale także na czołowych zawodników, którzy powinni prowadzić drużynę do zwycięstwa , niejednokrotnie w przeszłości prowadzili ... Teraz w niektórych momentach wyglądają tak, jakby ktoś podciął im skrzydła. Między nimi jest Marco ... 
***
Słyszą, że drzwi się otwierają. Natalie spogląda na Ricky'ego, który jakieś 2 godziny wcześniej przyleciał do Dortmundu i obecnie siedzą z malarką rozmawiając. 
-To Marco.- mówi druga połówka piłkarza.
Po chwili do salonu wchodzi blondyn.
-Cześć Ricky.- mówi po czym podchodzi do niego. Ricky wstaję, podają sobie dłonie i po przyjacielsku przytulają się. 
-Miło cię widzieć Marco.- odpowiada gość.
Piłkarz spogląda na Nat, która podnosi się z sofy i bez słowa przytula go. Blondyn wie, że zna wynik meczu, choć nie nie miała okazji obejrzeć go w całości z powodu umówionej wizyty u pediatry.
-Wszystko będzie dobrze ...- szepce.- Przecież wiesz o tym...-  dodaje. 
Chłopak się odsuwa. Jest zrezygnowany i potwornie zmęczony. Nie ma siły rozmawiać i najchętniej poszedłby spać. Nie mówi tego jednak głośno, po prostu siada na sofie.
-Jak podróż - pyta Ricky'ego, by zacząć rozmowę.
-W porządku.- odpowiada chłopak.- Marco ...
-Tak?
-Ja nie  obrażę się naprawdę  jeśli po prostu pójdziesz się położyć.- mówi.- Jesteś zmęczony.
-Bardziej zły ... nie, raczej wściekły ... I jeszcze ...- wzdycha.- Czuję się okropnie i przepraszam, ale faktycznie  pójdę na górę i spróbuję się przespać. Nie pomyśl, że  nie cieszę się z twoich odwiedzin.- zapewnia.
-Spokojnie. Ja naprawdę rozumiem Marco.
-Przepraszam.- mówi po raz kolejny.  
-Hej ...- Chłopak patrzy na piłkarza.- jest naprawdę ok, tak? - Marco wstaję, podchodzi  dziennikarza po czym wymieniają przyjacielski uścisk.  Mówi -Porozmawiamy jutro dobrze?
-Jasne. - na twarzy dziennikarza pojawia się uśmiech.- Będzie ok, tak?
-Tak.
Marco składa na ustach Nat,  krotki,ale czuły pocałunek i kiedy się lekko odsuwa, ale nadal ich czoła się stykają, szepce:
-Kocham Cię.
-Ja Ciebie też kochanie.- gładzi jego policzek.- Głowa do góry.
-Zajrzę do Oliego, by dać mu  buziaka . - patrzy w jej oczy.
-Zajrzyj. 
-Dobranoc.
-Dobranoc.
***
Choć poprzednim razem, gdy był w Dortmundzie nie odważył się na ten krok , tym razem postanawia pojechać pod swój rodzinny dom. Nie wie jeszcze, co zrobi, gdy się tam znajdzie. Nie ma pojęcia czy wejdzie, na tę  chwilę  po prostu ma  zamiar tam pojechać . 
-Pożyczysz mi samochód Marco? - Pyta blondyna, który ubiera buty przedpokoju, bo  za chwile wybiera się na trening. Chłopak przestaje wiązać sznurowadło w momencie, gdy słyszy pytanie Ricky'ego. Spogląda na niego.
-Jasne.- Odpowiada.- Kluczyki są w koszyku, wiesz gdzie.- mówi.
-Dzięki. Mógłbym wziąć taksówkę ... ale ...- zaczyna się tłumaczyć.
-Daj spokój, nie ma sensu, skoro  samochód stoi w garażu.- stwierdza piłkarz.- Chcesz jechać do domu?
-Pojadę tam, nie wiem czy zrobię coś więcej.- mówi.- Miałem to zrobić tamtym razem, ale wiesz jak wyszło ...  To  miał być dłuższy urlop, a w końcu po kilku dniach musiałem lecieć na tę galę.
-Nie marudź ... Dostałeś nagrodę. To było miłe.- uśmiecha się blondyn zawiązując drugiego buta.
-Nom ... Było, nie powiem, że nie . Jednak urlop  skrócił mi się znacząco. 
-Teraz nadrobisz.- Marco wstaje i przewiesza sobie torbę treningową przez ramię.- Trzymaj się. I bardzo bym chciał, byś wrócił do nas i powiedział, że twoja mama ...
-Nie licze na Marco ...- wzdycha przyjaciel.
-Liczysz, inaczej byś  nie jechał.- sugeruje piłkarz.
-Masz rację ...- wzdycha Ricky.- Chciałbym, by ...- przerywa i patrzy na partnera Nat.- Chciałbym znów poczuć, że mam rodzinę.- mówi z  tęsknotą i smutkiem.- Mam  rodziców, bo przecież żyją, a jednocześnie ich nie mam ...
Marco kładzie mu  dłoń na ramieniu.
-Będzie oki tak?
-Mam nadzieje.
-Trzymaj się. Uciekam, bo Jurgen nie toleruje spóźnień . Do zobaczenia później.
-Na razie.
***
Kobieta, około 49 lat, o ciemnych włosach, sięgających jej do ramion, leży na  leżaku w ogrodzie z tyłu domu i czyta książkę. W pewnym momencie słyszy dzwonek do drzwi. Nie ma ich gosposi ponieważ wzięła tego dnia wolne, dlatego podnosi się po czym idzie otworzyć. Jest sama w domu, jej mąż w tym czasie jest w firmie. Dzwonek rozbrzmiewa ponownie, kiedy jest już prawie przy drzwiach. Przekręca klucz, by następnie je otworzyć.Gdy jej wzrok pada na osobę, która stoi  przed drzwiami  kobieta jest bardzo , bardzo zaskoczona. Zamiera na chwile. Słowa wypowiedziane przez mężczyznę docierają do niej jakby z opóźnieniem:
-Dzień dobry mamo.- słyszy. 
Nie odpowiada, po prostu na niego patrzy. Jej milczenie, oraz to, że  nie wykonuje najmniejszego gestu sprawia, iż chłopak czuje ukłucie w sercu. Nie jest to  przyjemne ukłucie. Może popełnił błąd zjawiając się tutaj, możne nie nie powinien, pewnie był naiwny licząc, że ona  ucieszy się na jego widok. Sam już nie wie co ma myśleć, bo ona po prostu   stoi zaskoczeniem wymalowanym na twarzy. Jej twarz  nie wyraża nic poza tym, nie rozświetla się w uśmiechu, nic nie wskazuje na to,iż jego widok ją ucieszył. I to znów w niego uderza. To go boli. 
***
-Gdzie Jest Ricky - Pyta Agnes upijając łyk  kawy, obserwując jak Natalie karmi deserkiem Olivera.
-Wziął samochód Marco gdzieś wybył- mówi.- Nie mam pojęcia gdzie, bo mało dzisiaj rozmawiałam z nim, musiałam odpisać na kilka maili.- tłumaczy.
-Uhm.
-Miałaś ochotę się z nim zobaczyć prawda? - pyta malarka spoglądając na nią z   uśmiechem.
-No coś ty ... Po prostu jestem zaskoczona, że go nie ma, dopiero przyleciał...   
-Taaa, Jasne.- malarka  lustrując ją  wzrokiem mruży oczy.- Podoba Ci się  prawda?  - Pyta wprost przyjaciółkę.
-Natalie nie wymyślaj sobie jakichś historii ok? - broni się Agnes.- Zapytałam z ciekawości.- tłumaczy, ale Natalie obserwuje ją i wie, że to nie tylko zwykła ciekawość.
-Dobra, spoko. Ja nic  nie sugeruję.- podnosi do góry ręce w geście obronnym.- Mówię tylko, że odrobinę ci się spodobał. To nic złego. W końcu jest przystojnym, ba, bardzo przystojnym kolesiem, ma   poukładane w głowie, jest inteligentny, opiekuńczy, stały w uczuciach ...
-Dobrze, nie wychwalaj go pod niebiosa.-przerywa Agnes przyjaciółce.- Chodzący ideał.- kwituje agentka.- Jednym słowem jest ideałem, który ma wszystko...
-Cóż ... Przyznaję, że jest wyjątkowy, ale nie ma wszystkiego. Nie ma osoby , z która mógłby się  dzielić tym wszystkim.
-No właśnie ...- patrzy na Natalie Agnes.- Jak to jest z nim? Mówiłaś mi, że był w związku kilka lat, potem doszło do rozstania, ale szczegółów nie poznałam...
***
To dziwne uczucie po tylu latach  znów być w rodzinnym domu. W miejscu, z  którym wiąże się tyle wspomnień, pozytywnych wspomnień. To przecież tu mieszkał kilkanaście lat, tu dorastał,był szczęśliwy, ale również w tym miejscu usłyszał słowa, które już na stałe utkwiły w jego sercu, jak cierń,a  które zraniły go tak boleśnie. I po kilku latach znów tu jest. To miejsce nie zmieniło się wiele. Ściany mają inne kolory, przybyło kilka drobiazgów, na ścianach wisi więcej obrazów... To niewielkie zmiany... Cóż większą jest to, iż on nie czuje się już tutaj jak w domu. Kiedyś chętnie tu wracał czy to ze szkoły, czy z wakacji, z meczu... Dom był jego azylem, miejscem które uwielbiał. Był normalnym nastolatkiem, ale w przeciwieństwie do większości swoich kolegów, on naprawdę lubił wracać do domu. Tu czuł się kochany, bo przecież był oczkiem w głowie rodziców, choć nie może powiedzieć, że nie miał swobody, że przetrzymywali go w domu, nie pozwalali na wyjścia. Ufali mu, a on ufał im. 
Z zamyślenia wyrywa go jego mama, która stawia na stoliku kubek z herbatą:
-Twoja ulubiona.- mówi cicho, ale zaraz dodaje.- Cóż... mam nadzieję, że nadal ją lubisz. Kiedyś lubiłeś...
-Malinowo- żurawinowa...- podnosi wzrok i patrzy na nią.-Nadal ją lubię, choć mam jeszcze kilka ulubionych.- dodaje.
-No tak...- kobieta zajmuje miejsce w fotelu stojącym obok sofy, na której siedzi jej syn.- Dorosłeś przecież...- patrzy na niego.
Nastaje nieprzyjemna cisza. Ricky ma w głowie tyle pytań, ale nie może ich zadać, nie wie dlaczego, ale milczy. Czuje się dziwnie, obco... To nie tak, że nie kocha swojej matki, bo ją kocha, zawsze kochał, choć ma do niej żal, uzasadniony zresztą... Jednak nie miał z nią kontaktu kilka lat, a to zrobiło swoje. 
W końcu słyszy:
-Wróciłeś do Dortmundu na stałe?-pyta kobieta.
Spogląda na nią.
-Nie.- zaprzecza.- Mam urlop i przyleciałem do przyjaciół.- mówi.-To moja druga wizyta... od tamtej pory...- przerywa, aby po kilkunastu sekundach dodać.- Poprzednim razem spotkałem ojca przez przypadek...
-Mówił mi.- przyznaje Nadine.- Spotkaliście się w galerii.- patrzy na na niego lustrując wzrokiem jego twarz.- Podobno miałeś dziecko na rękach...
-To prawda.- przyznaje chłopak.- To było dziwne... Zobaczyłem go po tylu latach, a on mnie i jedyną rzeczą, która go interesowała,  było to, czy dziecko które trzymałem jest moje. 
-A jest twoje?- pyta kobieta.
-Dlaczego nie zapytasz jak żyłem przez ten czas gdy mnie nie było? Jak sobie poradziłem? Nie interesuje cię to? Nie interesuje cię własny syn mamo?- pyta, a w jego głosie słychać żal, ale i nutę złości.- Interesuje cię tylko to, czy mam dziecko? A ja?
-To nie tak!- zaprzecza gwałtownie.
-A jak? - patrzy na nią, a kobieta widzi jak niebezpiecznie szklą mu się oczy.- Przecież byłem z facetem, skąd niby mam mieć  dzieci?- mówi z sarkazmem w głosie.
-Ja...- przerywa, bo nie wie co ma powiedzieć.- Przepraszam. Po prostu cieszyłabym się, tata też,  gdyby się okazało, że zostaliśmy dziadkami.- niepewnie spogląda mu w oczy, a on ciężko przełyka.
-Cóż... muszę cię rozczarować mamo- to nie było moje dziecko, przykro mi.- mówi z trudem, bo boli go bardzo gardło gdyż z minuty na minutę jest coraz bardziej ściśnięte.- Poza tym, po tym co się stało, to nie wiem, czy nawet gdybym miał dziecko, to czy chciałbym byście byli w naszym życiu.- dodaje, a ona nic nie mówi, po prostu pozwala mu mówić.- Odrzuciliście mnie mamo. Wyrzekliście się mnie. Jestem waszym dzieckiem, a wy tak po prostu wyrzuciliście mnie  z waszego życia, jak przedmiot.- wyrzuca z siebie to co go boli. Musi tak postąpić, zbyt długo chował cały ból i żal głęboko w sercu. W końcu nadeszła pora, by iść dalej, ale by mógł to zrobić, musi zamknąć pewne etapy w życiu, albo po prostu odzyskać choć część tego, co stracił.
-Byliśmy w szoku...- tłumaczy się kobieta.
-Ten szok trwał kilka lat? Przecież mnie nawet nie szukaliście, nie próbowaliście odzyskać jak szok minął. Bo powinien. To nie był szok. Wy po prostu nie chcieliście mieć syna odmieńca.
To spadło na nas jak grom z jasnego nieba. Nie mieliśmy pojęcia, że jesteś biseksualny. 
-Myślisz, że ja miałem? Po prostu pokochałem osobę o tej samej płci. To nie było łatwe...
-Wiem...
-Nie wiesz. Nie masz pojęcia.- przerywa jej. 
-Przepraszam...
-Te słowa nadal brzmią mi w uszach. I bolą...- patrzy na nią.- Nigdy nie spodziewałem się odrzucenia. Nigdy przenigdy. Nie oczekiwałem, że zareagujecie z entuzjazmem, byłem przygotowany na szok, ale nie na to, co się stało. Kiedy zrozumiałem, że nie ucieknę przed tym co czuję, zaakceptowałem to, postanowiłem podzielić się tym z osobami, które kochałem najbardziej na świecie, które zawsze mnie wspierały. Z wami. Liczyłem, że powoli zaakceptujecie mnie takiego jakim jestem. Tak bardzo mnie rozczarowaliście...- przyznaje prawie szeptem.- Tak bardzo mnie zawiedliście, zraniliście.- łamie mu się głos więc przerywa na moment.-Ale wiesz co?- pyta, ale ona nic nie mówi.- Najgorsze jest to, że ja przez wiele tygodni po tym co usłyszałem, jak wyjechaliśmy, liczyłem, iż pewnego dnia po prostu się odezwiecie, zatęsknicie... I będę znów miał rodzinę...- patrzy na nią, a jego oczy szklą się coraz bardziej.- Nie doczekałem się mamo.- mówi z żalem.- Nie doczekałem się. I zrozumiałem, że już mnie nie kochacie...- dodaje.- Wiesz co? Jestem pewien, że nie byłbym w stanie przestać kochać swoje dziecko niezależnie od wszystkiego...- coraz bardziej łamie mu się głos i stara się z całych sił by łzy, które czuje pod powiekami nie popłynęły. Nie chce płakać, nie w tym domu. 
-Ricky ja...- kobieta nie kończy zdania, bo dzwoni jego telefon. Odbiera.
-Słucham?
-Przepraszam, może nie powinienem dzwonić, ale myśl, że pojechałeś nie daje mi spokoju... Wszystko w porządku?- pyta Marco.
-Ty nie powinieneś teraz trenować?- odpowiada pytaniem na pytanie.
-Uh... naciągnąłem mięsień, wracam do domu.- tłumaczy.
-Coś poważnego?- dopytuje dziennikarz.
-Nie, ale kazali mi przerwać, byłem u fizjoterapeuty, a potem dostałem rozkaz, że mam wracać do domu. 
-To dobrze, że to nic poważnego.- mówi po czym chrząka, bo jest zachrypnięty.
-Wszystko w porządku? Nie pamiętam byś miał chrypkę? Masz dziwny głos...
-Zaraz wrócę do domu...- mówi.- tzn... do waszego domu.- poprawia się. 
-O Boże... - mówi blondyn.- Jesteś w domu?- domyśla się.- Myślałem, że... myślałem, bo minęło już ponad trzy godziny odkąd pojechałem z domu... Myślałem, że pojechałeś od razu... Przepraszam.
-Do zobaczenia za chwilę.
-Na razie. I przepraszam.
Ricky rozłącza, po czym spogląda na mamę. Ma łzy w oczach, on również. 
-Pójdę już. - wstaje.
-Dlaczego?
-Myślałem, że jestem w stanie o tym rozmawiać, ale to trudne. Chyba już nie chcę, nie teraz... nie dziś... Przepraszam za najście.
-Przecież to twój dom...- mówi kobieta, a jemu jeszcze bardziej ściska się gardło.
-Chyba już nie czuję się tu jak w domu...- przyznaje z żalem.
-Nie mów tak proszę...- idzie za synem do holu. Chłopak przystaje koło drzwi.
-Dziękuję, że mnie wpuściłaś.- patrzy na nią. 
- Jesteś moim... naszym...
-Pójdę już.- nie pozwala jej dokończyć.
***
Łapcie kolejny. Wybaczcie, że późno, ale blogger szaleje. Tłumaczy mi stronę, nie wiem po co i wstawia dziwne wyrazy w tekście, albo duże litery, albo przestawia wyrazy... Musiałem cały tekst poprawiać, choć nie jestem pewna jak mi poszło. Na pewno są literówki i przekręcone wyrazy. Wybaczcie jeśli tak będzie.
Oczywiście liczę na komentarze. Piszecie cały czas, że nie możecie doczekać się kolejnych rozdziałów, a liczba komentarzy spada ciągle. Przykro mi :(
***
10 komentarzy-następny rozdział!!! 





wtorek, 10 lutego 2015

53.

To prawda, że Marco bywał i nadal bywa zazdrosny. Czasem Natalie śmieje się z niego kiedy zauważa jego zazdrosny wzrok, gdy w jej pobliżu znajduje się mężczyzna, którego jej partner nie zna, więc nie może mieć o nim wyrobionego zdania, a co za tym idzie nie ma pojęcia czy ma czuć się zagrożony czy nie. Tym bardziej zdziwiona jest, kiedy obserwuje jak Marco z dnia na dzień właściwie zaprzyjaźnia się z Rickym. I gdy trzeciego dnia po przylocie dziennikarza spotyka ich rano w holu w dresach, oddychających ciężko uśmiecha się:
-Nie miałam pojęcia, że wyszliście razem biegać.- mówi dziewczyna trzymając na rękach Olivera.
-Zaproponowałem Ricky'emu trochę ruchu z samego rana i chętnie przystał na moją propozycję.- uśmiecha się blondyn podchodząc do swojej drugiej połówki i muskając jej usta, a potem całując synka w czoło.- Idę pod prysznic, bo nie pachnę zbyt ładnie.
-Ja też.- uśmiecha się ich gość.
-Cóż... więc my może zrobimy śniadanie dla taty i wujka co Oli?- mówi malarka idąc z dzieckiem do kuchni. Pierwszy po kilkunastu minutach pojawia się Ricky. 
-Pomóc ci w czymś?- pyta.
-Tak, wyciąg talerze z tamtej półki.- Nat wskazuje mu półkę.- I przestaw herbatę na stół proszę.
Mężczyzna wykonuje polecenia. Marco nadal nie ma.
-Zerknij na Oliego, zobaczę dlaczego Marco tak długo nie schodzi.- mówi.
-Może zamiast zdecydować się na prysznic po prostu bierze kąpiel.
-Nie ma takiego zwyczaju rano. Jak już korzysta z wanny to raczej wieczorem. Przepraszam na moment.- mówi malarka wychodząc z kuchni. Oliver prawie natychmiast gdy zostają sami zaczyna wiercić się w swoim krzesełku. Ricky wyciąga go i bierze na ręce:
-Wiesz jak mnie podejść prawda? Mamie nie marudzisz jak jest  tutaj, ale jak zostaliśmy sami...- uśmiecha się do malca. Ma już usiąść spowrotem przy stole, ale przerywa mu dźwięk dzwoniącego dzwonka do drzwi. Nie zastanawia się długo- po prostu idzie otworzyć. Przekręca klucz w zamku mówiąc coś do małego chłopca, którego trzyma w ramionach:
-Przepraszam, że nachodzę was tak wcześnie, ale muszę się wygadać...- z ust Agnes wychodzą słowa, która nie patrzy na drzwi, a dopiero w trakcie wypowiadania zdania podnosi wzrok i... widzi, że w drzwiach wcale nie stoi Natalie ani Marco, a przystojny mężczyzna, o ciemnych włosach, uśmiechający się szeroko.- Cześć.- wydusza z siebie agentka...
-Cześć.- odpowiada ostrożnie chłopak. Zna tę twarz, ale w pierwszym momencie nie kojarzy skąd.
-Ja... Przepraszam, myślałam, że otworzy Natalie lub Marco...- tłumaczy.
-Agnes prawda?- pyta, bo przypomina sobie gdzie prawdopodobnie widział jej twarz.- Przyjaciółka Natalie?
-Tak...
-Zapraszam, Natalie zaraz przyjdzie.- odsuwa się od drzwi, by dziewczyna mogła swobodnie wejść, a potem zamyka drzwi. Agnes lustruje jego twarz wzrokiem.
-Nie znamy się, ale znam skądś twoją twarz...- zastanawia się głośno blondynka.
-Mam na imię Ricky.- podaje jej dłoń.
-A wiem...- uśmiecha się.- Agnes.- podaje mu swoją.- Natalie pokazywała mi zdjęcia. Już wiem skąd cię znam.- uśmiecha się.- Miło mi cię poznać.
-Mnie również. 
Idą w stronę salonu kiedy zjawia się Natalie. Jest zaskoczona widokiem Agnes, bo nie dzwoniła, że się pojawi, jest wręcz przekonana, iż miało jej nie być tego dnia w Dortmundzie.
-Cześć. Co za miła niespodzianka.- mówi.
-Cześć. Przepraszam, za najście, ale chciałam pogadać.
-Coś się stało?
-Cóż... 
-Może zostawię was same co?- proponuje Ricky.
-Nie ma potrzeby.- mówi szybko Agnes.- Później porozmawiamy.
-Jak chcecie. Co z Marco?- pyta Ricky
-Cóż... Zwymiotował jak wyszedł spod prysznica, trochę mu jeszcze niedobrze więc położył się w sypialni.- tłumaczy Natalie.- Zrobię mu herbaty, może po prostu coś mu zaszkodziło... Sama nie wiem...- wzdycha.
 Chwilę później Natalie idzie na górę z kubkiem parującego napoju zostawiając dwójkę ich gości na dole z Oliverem. Kiedy dziewczyna pojawia się w sypialni, jej mężczyzny nie ma w łóżku. Brunetka odkłada kubek na szafkę stojącą przy łóżku, po stronie, na której zawsze śpi chłopak, po czym kieruje się do łazienki. Zastaje go nachylonego nad toaletą i ocierającego usta ręcznikiem papierowym. Malarka opiekuńczo gładzi jego plecy dłonią, a ten na ten dotyk prostuje się po czym odwraca się do niej twarzą:
-Ile razy zwymiotowałeś odkąd wyszłam?- zadaje mu pytanie.
-Dwa... w sumie trzy licząc ten po wyjściu spod prysznica.
-Pewnie złapałeś jakiegoś wirusa...
-Rano nic mi nie było...
-Może po prostu jesteś przemęczony i organizm tak reaguje. Raz już tak miałeś pamiętasz?- patrzy na niego z troską kiedy ten zaczyna myć zęby.- Zostawiłam ci gorącą herbatę w sypialni. Napij się, ja pójdę do Agnes i Ricky'ego. Za chwilę do ciebie zajrzę. - mówi, a on kiwa potakująco głowę. Zanim jego partnerka opuszcza łazienkę, piłkarz czuje jeszcze delikatnego całusa na jego nagim ramieniu. 
***
-Czyli wreszcie Natalie zdołała namówić cię na przyjazd?- pyta Agnes dziennikarza, który bawi się z Reusem Juniorem trzymając go na kolanach, podając mu zabawki, które chłopiec notorycznie rzuca dla zabawy, oraz strojąc do dziecka śmieszne miny, a tym samym wywołując na twarzy malca uśmiech. 
-Cóż...- wzdycha chłopak.- Nat... hmm... Jest bardzo przekonywująca.- mówi.
-Jak chce, to faktycznie potrafi.- uśmiecha się agentka.- Tęskniłam za nią.- te słowa wypływają z jej ust choć nie planowała tego powiedzieć na głos. Chłopak patrzy na nią.- Poniekąd rozumiem motywy jej postępowania, ale z drugiej strony... Byłyśmy jak siostry i ona nagle zniknęła... Ja... Nie wiem właściwie dlaczego ci o tym mówię. Nie wiem...- wzdycha.-Przepraszam. 
-Jest ci przykro, masz do niej żal...
-I tak i nie...- wyznaje.- Trudno to wytłumaczyć. 
-Wiem co masz na myśli.- przyznaje dziennikarz.- Ta sytuacja była trudna, każde wyjście niosło ze sobą czyjeś cierpienie. Jednak już jest wszystko w porządku. Czyż nie to jest najważniejsze?- pyta patrząc na dziewczynę. Ma coś odpowiedzieć jednak obok nich staje Nat więc agentka rezygnuje.
-Jak się czuje Marco?
-Miał kolejne torsje. Zobaczymy jak rozwinie się sytuacja.- wzdycha malarka.- Zjedzmy śniadanie. On miał się położyć. Mam nadzieję, iż to minie.- mówi.
-Mówił, że ma dzisiaj ważny trening.- stwierdza chłopak.
-Jeśli nadal będzie wymiotował to może o tym zapomnieć. Wtedy będzie trenował leżenie w łóżku.- kwituje malarka.- I pewnie będzie musiał zapomnieć o grze w najbliższym meczu, z czego na pewno nie będzie zadowolony. On próbuje wrócić do formy, nadal ma wahania momentami. I strasznie przeżywa każdą sytuację, która uniemożliwia mu normalne treningi. 
***
Kiedy się budzi wydaje mu się, że przez otwarte okno w sypialni słyszy śmiech Nico. Spogląda na budzik stojący na szafce przy łóżku, który wskazuje, iż jest po godzinie 15. Nie wstaje od razu, chwilę leży. Nie jest mu niedobrze więc ma nadzieję, że jego sensacje żołądkowe były jedynie chwilowe. Po kilku minutach wychodzi z łóżka, zakłada na siebie spodenki i biały podkoszulek po czym wychodzi z pokoju.
***
-Jesteś prawie tak samo dobry jak wujek.- piszczy Nico kopiąc piłkę do bramki, a Ricky choć udaje, że broni to jednak daje jej zatańczyć w siatce.
-Myślę, że wujek Marco jest zdecydowanie lepszy w grze w piłkę niż ja. W końcu jest zawodowym piłkarzem.- zachwala blondyna dziennikarz.
-Może... ale jest coś w czym jesteście bardzo podobni...- mówi chłopiec.
-W czym?- pyta z zainteresowaniem mężczyzna.
-Wujek też udaje, że broni, a tak naprawdę pozwala piłce wpaść do bramki.- kwituje Nico. Na te słowa rodzice piłkarza, którzy przyjechali z chłopcem, a którzy w tym momencie siedzą na krzesłach na tarasie, razem z Natalie i Agnes, wybuchają śmiechem. Marco również uśmiecha się wchodząc na taras. Słyszał słowa siostrzeńca.
-No ładnie...- wzdycha zwracając na siebie uwagę osób siedzących przy stole.- Dziecko zauważyło więc nie potrafimy właściwie wcielić się w rolę Ricky!
Dziennikarz uśmiecha się.
-Wujek!!!- krzyczy Nico po czym biegnie do blondyna, który przykuca, by kilka sekund później przytulać chłopca.- Cześć urwisie! Co słychać?- pyta.
Chłopiec odsuwa się lekko, ale nadal obejmuje swojego wujka.
-Natalie mówiła, że jesteś chory.- patrzy na blondyna czujnie.- Chciałem do ciebie iść, ale babcia powiedziała, że śpisz i nie mogę ci przeszkadzać. A ja chciałem...- skarży się.
-Wszystko jest w porządku Nico. Po prostu bolał mnie brzuch więc trochę spałem. Już jest lepiej. A babcia... cóż... jak byłem mały to mówiła mi zawsze, że podczas snu się zdrowieje więc pewnie nie chciała byś mnie obudził...
-Mnie też tak mówi, mama też... i tata...
-No widzisz.- Marco uśmiecha się do siostrzeńca, po czym mierzwi mu włosy.- Ograłeś Ricky'ego?
-Tak, ale wujek wcale nie starał się dobrze bronić.-mówi chłopiec.
-Ja myślę, że po prostu byłeś dobry i wujek nie dał rady.- uśmiecha się Marco, choć zna odpowiedź małego.
-Taa... Przecież ta bramka jest tak mała, że ktoś tak duży jak wujek Ricky nie mógłby nie obronić. Nawet takie małe dzieci jak ja to wiedzą...- kwituje chłopak, a osoby dorosłe przysłuchujące się jego wypowiedziom po prostu śmieją się.
***
Są na stadionie jakieś pół godziny przed rozpoczęciem meczu. Dziewczyny, tzn. Natalie i Agnes siedzą na krzesełkach i rozmawiają. Do rozpoczęcia meczu pozostało niecałe pół godziny, Ricky natomiast milczy. Jest na SIP pierwszy raz od kilku lat i dziwnie się czuje. Bo ostatni raz, przed kilkoma laty kibicował ukochanej drużynie z ojcem. Ma wiele wspomnień z tego stadionu, miłych głównie. I we wszystkich pojawia się jego tata, który był i prawdopodobnie nadal jest wielkim kibicem klubu. Kiedy chwilę później cały stadion śpiewa " You are not alone" w jego głowie pojawia się myśl: " A może jego ojciec jest na stadionie?
Minutę później czuje ciepłe palce dotykające jego dłoni. Spogląda w bok i widzi pytające spojrzenie przyjaciółki. 
-Jest ok.- mówi, ale ona nie zabiera swojej dłoni, a on nie zabiera swojej. Blondynka stojąca obok Natalie zauważa ten gest. 
***
Nie ma pojęcia ile czasu minęło odkąd Natalie weszła do sklepu z farbami, pędzlami i innymi akcesoriami malarskimi. Oli po około 10 minutach zaczął się niecierpliwić, toteż Ricky zabrał wózek z nim, zapewniając Nat, że się nim zaopiekuje kiedy ona będzie mogła na spokojnie kupić wszystko co potrzebuje. Spacerując z chłopcem po galerii handlowej rozglądał się. W pewnym momencie zauważył Agnes wychodzącą z drogerii. Zauważyła go i Oliego, uśmiechnęła się po czym po kilkunastu sekundach stała już przy nich.
-Cześć.- powiedziała.
-Cześć.- odpowiedział Ricky.
Agnes pogłaskała małego po główce, a następnie pocałowała go w czółko.
-Cześć skrzacie.- przywitała się z chłopcem, a mały odpowiedział jej uśmiechem.- Jesteś najsłodszym dzieckiem na świecie.- stwierdziła po czym spojrzała na chłopaka stojącego obok wózka.- Wybraliście się na zakupy?
-Hmm... cóż... My raczej jesteśmy tu towarzysko.- tłumaczy chłopak.-Nat wybiera farby i inne akcesoria... Oli się niecierpliwił więc zabrałem go, by ona mogła na spokojnie kupić wszystko, czego potrzebuje. I tak sobie maszerujemy.
-Mogę się przyłączyć?- pyta agentka.
-Będzie nam miło.- słyszy z ust przyjaciela Natalie.- Ktoś chyba nie lubi zbyt długo stać w miejscu.- dodaje mężczyzna słysząc cichutkie odgłosy wychodzące z ust Reusa Juniora. Nie jest to ani płacz, ani kwilenie, ale jednoznacznie można stwierdzić, że dziecko zaczyna się denerwować. Kiedy tylko Ricky znów zaczyna iść do przodu, a tym samym pchać wózek, mały natychmiast przestaje. 
-Już jest szczęśliwszy.- mówi blondynka.- Takiemu dziecku niewiele potrzeba, by było zadowolone.- wzdycha.
-To prawda.- przyznaje dziennikarz.- Później bywa trudniej. 
Idą prowadząc niezobowiązującą, lekką rozmowę. Zarówno na twarzy Agnes, jak i Ricky'ego gości uśmiech. W pewnym momencie dziewczyna zauważa, że chłopak się ogląda:
-Coś się stało?- pyta.
-Nie.- zaprzecza.- Po prostu miałem wrażenie, że widzę starą znajomą.- tłumaczy.- Myślę, że to mogła być ona, choć nie jestem pewien. Ma inną fryzurę, kolor włosów... Jednak jej twarz była znajoma.
-Trzeba było ją zaczepić.- podpowiada agentka.- Dowiedziałbyś się czy to faktycznie ona.
-Hmm... Nie wiem czy to taki dobry pomysł. Nie widzieliśmy się wiele lat... Ja... nie mam pojęcia czy dla niej byłoby to miłe spotkanie...
Dziewczyna ma coś powiedzieć kiedy z ust Olivera wydostaje się głośny płacz. Ricky zatrzymuje się po czym bierze go po prostu na ręce:
-Już dobrze Oli... Ciii...- przytula go. Po chwili płacz ustaje, chłopiec rozgląda się z zaciekawieniem i wydaje się, że jest mu dobrze, kiedy Ricky trzyma go na rękach. Agnes pcha wózek idąc obok nich. 
-Jesteś po prostu zmęczony co?- mówi Ricky do chłopca.- I lubisz być w centrum uwagi.- dodaje, a na twarzy Agnes pojawia się uśmiech.- Do tego wszystkiego jesteś ogromnym pieszczochem, co jest absolutnie słodkie.
Mały wydaje z siebie jeden z tych swoich pisków, jakby zgadzał się z tym co mówi jego wujek, choć w rzeczywistości mało rozumie, jest przecież niemowlakiem. Agnes podnosi zabawkę, którą specjalnie zrzucił Oli, podaje mu ją, a on znów rzuca. Śmieje się po tym i macha zabawnie nóżkami. 
-Ty łobuziaku zrzucasz i ja mam się gimnastykować tak?- uśmiecha się Agnes.
-On...- mówi Ricky, ale nie kończy zdania. Nie robi tego dlatego, iż widzi kogoś, kogo dobrze zna. I teoretycznie zdawał sobie sprawę, że ten moment może nadejść, że do tego spotkania może dojść zupełnie przypadkowo, ale jak się okazuje, nie czuje się na nie wcale przygotowany. Najchętniej odwróciłby się i poszedł w drugą stronę, ale nie może tego zrobić, nie w momencie, w którym wie, iż został zauważony. 
-Ricky...- słyszy głos Agnes, ale nie odpowiada.- Zamilkłeś... Dobrze się czujesz?- pyta agentka. Nie słyszy odpowiedzi. Już ma zadać kolejne pytanie gdy słyszy męski głos z boku.
-Co za niespodzianka.-mówi mężczyzna.
Agnes odwraca się w stronę z której dobiega głos. Stoi tam mężczyzna, obok nich, z młodą kobietą obok i wpatruje się w dziennikarza. Ricky nic nie mówi przez dłuższą chwilę, dlatego to mężczyzna znów przemawia.
-Nie powiesz mi zwykłego  cześć?- lustruje młodszego wzrokiem.
-Cześć.- Ricky'emu udaje się wydusić z siebie to słowo. Mały Oliver wierci się, więc to odciąga uwagę dziennikarza od starszego mężczyzny.- Co skrzacie?- poprawia go sobie.
-Może go wezmę?- Agnes spogląda pytająco na chłopaka.
-Nie ma potrzeby.- mówi.- Idziemy?
-Myślałam, że chcesz porozmawiać z ...
-To twoje dziecko?- starszy mężczyzna pyta wprost.- Wasze?- poprawia się.
-Tylko to cię interesuje prawda?- pyta Ricky.
-To normalne pytanie...
-Nie rozśmieszaj mnie... 
-Chcę wiedzieć czy zostałem dziadkiem... Co w tym złego? - patrzy na zdezorientowaną twarz Agnes.-Pomimo wszystko wolałbym wiedzieć, że mój syn ma dziecko...
-Przecież ty nie masz syna...- mówi przez zaciśnięte zęby chłopak.
-Ricky...
-Powtarzam twoje słowa.- przypomina mu.
-Wiesz w jakiej sytuacji je powiedziałem... W jakim świetle nas postawiłeś... Będąc w tym związku... Ale teraz gdybyś...
-Ta rozmowa nie ma sensu!- patrzy prosto w oczy mężczyźnie.- Żegnam.
Odchodzą. Agnes idzie pchając wózek obok Ricky'ego. ten nic nie mówi. Jego twarz wyprana jest z emocji, choć Agnes jest pewna, że w środku go rozsadza. Nie zna całej jego historii, Natalie opowiedziała jej o nim ogólnikowo ponieważ ona nigdy nie zadawała zbyt wielu pytań na jego temat. Wiedziała jednak, że od wielu lat nie utrzymuje kontaktów z rodziną. Nie znała powodu, nie pytała, wielu takich ludzi znała.
-W porządku?- pyta go.
-Tak.- mówi tylko. Wpadają na Natalie. 
-Przepraszam, że tak długo, ale zaniosłam wszystko do samochodu.- tłumaczy.- Widzę jednak, że nie nudziliście się z Olim, bo spotkaliście Agnes.- całuje przyjaciółkę w policzek.- Był grzeczny?-patrzy na Ricky'ego i dopiero dostrzega jak bardzo blady jest.
-Co się dzieje?- pyta.- Źle się czujesz? Jesteś strasznie blady...
- Jest w porządku.- odpowiada automatycznie, ale ona za bardzo go zna, by wierzyć, że mówi prawdę. 
-Myślałam, że pójdziemy jeszcze coś zjeść.- proponuje.
-Wybacz, ale chyba nic nie przełknę.- mówi chłopak.- Ale wy idźcie. Ja wezmę taksówkę i wrócę do domu.- proponuje.
-Nie ma mowy!- protestuje malarka.- Jedziemy do domu w takim razie.- mówi.
-Nat nie... Ja naprawdę wrócę sam. Nie przejmuj się mną, zostań z Agnes i...
-Jedziemy do domu Ricky! - patrzy na niego.- Agnes zapraszam do nas.
-Dziękuję, wpadnę później. Jeszcze coś załatwię i przyjadę.
-Obiecujesz?
-Tak! Słowo harcerza!
-Nigdy nie byłaś w harcerstwie!- uśmiecha się malarka.- To do zobaczenia później.
-Do zobaczenia.
***
Całą drogę do domu milczą. Natalie widzi, że Ricky jest czymś poruszony, ale nie zadaje pytań. Zna go na tyle, że wie, iż on nie lubi być zasypywany milionem pytań. Docierają pod dom, tam chłopak wysiada z samochodu, Natalie robi to samo. Na podjeździe pojawia się również samochód Marco. Chłopak wysiada po czym podchodzi do nich w momencie, kiedy Ricky wypina fotelik z jego synkiem, który śpi smacznie. Blondyn uśmiecha się na ten widok. 
-To może zabiorę go do domu, a Marco pomoże ci z zakupami co?
-Dzięki Ricky.- mówi Natalie lustrując jego twarz wzrokiem.- Może uda ci się go położyć do łóżeczka.
-Spróbuję.
Kiedy chłopak znika w domu Marco patrzy na nią:
-Co się stało?- pyta.
-Muszę z nim porozmawiać.- mówi partnerka piłkarza.- W galerii, kiedy ja wybierałam farby, Oli się niecierpliwił, więc Ricky zaproponował, że się z nim przejdzie. Potem spotkałam ich, była z nimi też Agnes, bo się spotkali. Ricky był blady jak kartka papieru... Agnes też była zmartwiona, ale nie wiem co się stało... Nie pytała w drodze do domu. Nie chciałam naciskać, wiedząc, że musi ochłonąć. Coś się stało...

***
Marco i Natalie siedząc wieczorem z Rickym w salonie, gdy ich synek już słodko śpi w swoim łóżeczku, słuchają tego co mówi przyjaciel. Opowiada im o spotkaniu z ojcem. Mówi co czuł, jak przez moment czuł się jakby był sparaliżowany, a potem jak poczuł złość gdy ojciec zapytał o Oliego. Wyrzuca z siebie emocje, mówi o swoich uczuciach, a oni po prostu są. Nie oceniają go i to jest dla niego najważniejsze. 
-Nie spodziewałem się niczego... ale nie spodziewać się, a rzeczywistość to... Nie cieszył się, że mnie widzi... Po prostu był zaskoczony i tyle.- mówi.- Nie wiem czy można przestać kochać swoje dziecko, ale on najwyraźniej umie to zrobić.
-To nie tak. Nie można nie kochać swojego dziecka.- protestuje Natalie.
-Od każdej zasady jest wyjątek Nat...
***
Przepraszam, że tak długo kazałam Wam czekać...
Wybaczcie.
Liczę na komentarze jak zwykle- coraz mniej się pojawia :(