piątek, 20 lutego 2015

54.

To nie tak,  że drużyna się nie stara. Pragną wygrywać. Na treningach każdy daje z siebie 100%. Fakt, dopadają ich częściej kontuzje, wielu z nich ma po  prostu pecha, jeden po drugim łapiąc przeziębienia czy grypę. Nie mają na to wpływu. Chorym nie da się trenować. Nie można biegać, grać, myśleć mając całkowicie zatkany nos i  takie zapalenie zatok , że ma się wrażenie, iż za chwile głowa rozpadnie się na drobne kawałeczki  . Nie można choćby się nawet bardzo chciało. I pewnie  wiele  czynników składa się na to, że zaczynają notorycznie przegrywać. To nie buduje, ale łamie nawet najodporniejszych psychicznie. Widzieć smutek na twarzach kibiców, rozczarowanie w ich oczach  po przegranej ... to boli. Przecież oni chcą dawać im radość, niezapomniane chwile, emocje. Niestety jedyne emocje, które targają kibicami od pewnego czasu to  złość i rozczarowanie. To nie tak, że  nagle ludzie przestali w nich wierzyć, przestali dopingować. Wierzą i dopingują, jednak gdy po końcowym gwizdku  na telebimie wyświetla  się niekorzystny wynik , jedyne  co jest w głowach wszystkich ludzi zgromadzonych  na SIP to  rozczarowanie i pytanie co się stało? Dlaczego tak się dzieje? Kto i co  robi źle? I choć wielu tłumaczy to sobie,  w dobry sposób- bo kontuzje, choroby, nowe twarze, które niekoniecznie zdążyły się już przystosować, gdzieś w zakamarkach umysłu pojawia się pytanie- czy oni zdołają zatrzymać złą passę? Czy się z tego podniosą? 
Oczy zwrócone są na trenera , ale także na czołowych zawodników, którzy powinni prowadzić drużynę do zwycięstwa , niejednokrotnie w przeszłości prowadzili ... Teraz w niektórych momentach wyglądają tak, jakby ktoś podciął im skrzydła. Między nimi jest Marco ... 
***
Słyszą, że drzwi się otwierają. Natalie spogląda na Ricky'ego, który jakieś 2 godziny wcześniej przyleciał do Dortmundu i obecnie siedzą z malarką rozmawiając. 
-To Marco.- mówi druga połówka piłkarza.
Po chwili do salonu wchodzi blondyn.
-Cześć Ricky.- mówi po czym podchodzi do niego. Ricky wstaję, podają sobie dłonie i po przyjacielsku przytulają się. 
-Miło cię widzieć Marco.- odpowiada gość.
Piłkarz spogląda na Nat, która podnosi się z sofy i bez słowa przytula go. Blondyn wie, że zna wynik meczu, choć nie nie miała okazji obejrzeć go w całości z powodu umówionej wizyty u pediatry.
-Wszystko będzie dobrze ...- szepce.- Przecież wiesz o tym...-  dodaje. 
Chłopak się odsuwa. Jest zrezygnowany i potwornie zmęczony. Nie ma siły rozmawiać i najchętniej poszedłby spać. Nie mówi tego jednak głośno, po prostu siada na sofie.
-Jak podróż - pyta Ricky'ego, by zacząć rozmowę.
-W porządku.- odpowiada chłopak.- Marco ...
-Tak?
-Ja nie  obrażę się naprawdę  jeśli po prostu pójdziesz się położyć.- mówi.- Jesteś zmęczony.
-Bardziej zły ... nie, raczej wściekły ... I jeszcze ...- wzdycha.- Czuję się okropnie i przepraszam, ale faktycznie  pójdę na górę i spróbuję się przespać. Nie pomyśl, że  nie cieszę się z twoich odwiedzin.- zapewnia.
-Spokojnie. Ja naprawdę rozumiem Marco.
-Przepraszam.- mówi po raz kolejny.  
-Hej ...- Chłopak patrzy na piłkarza.- jest naprawdę ok, tak? - Marco wstaję, podchodzi  dziennikarza po czym wymieniają przyjacielski uścisk.  Mówi -Porozmawiamy jutro dobrze?
-Jasne. - na twarzy dziennikarza pojawia się uśmiech.- Będzie ok, tak?
-Tak.
Marco składa na ustach Nat,  krotki,ale czuły pocałunek i kiedy się lekko odsuwa, ale nadal ich czoła się stykają, szepce:
-Kocham Cię.
-Ja Ciebie też kochanie.- gładzi jego policzek.- Głowa do góry.
-Zajrzę do Oliego, by dać mu  buziaka . - patrzy w jej oczy.
-Zajrzyj. 
-Dobranoc.
-Dobranoc.
***
Choć poprzednim razem, gdy był w Dortmundzie nie odważył się na ten krok , tym razem postanawia pojechać pod swój rodzinny dom. Nie wie jeszcze, co zrobi, gdy się tam znajdzie. Nie ma pojęcia czy wejdzie, na tę  chwilę  po prostu ma  zamiar tam pojechać . 
-Pożyczysz mi samochód Marco? - Pyta blondyna, który ubiera buty przedpokoju, bo  za chwile wybiera się na trening. Chłopak przestaje wiązać sznurowadło w momencie, gdy słyszy pytanie Ricky'ego. Spogląda na niego.
-Jasne.- Odpowiada.- Kluczyki są w koszyku, wiesz gdzie.- mówi.
-Dzięki. Mógłbym wziąć taksówkę ... ale ...- zaczyna się tłumaczyć.
-Daj spokój, nie ma sensu, skoro  samochód stoi w garażu.- stwierdza piłkarz.- Chcesz jechać do domu?
-Pojadę tam, nie wiem czy zrobię coś więcej.- mówi.- Miałem to zrobić tamtym razem, ale wiesz jak wyszło ...  To  miał być dłuższy urlop, a w końcu po kilku dniach musiałem lecieć na tę galę.
-Nie marudź ... Dostałeś nagrodę. To było miłe.- uśmiecha się blondyn zawiązując drugiego buta.
-Nom ... Było, nie powiem, że nie . Jednak urlop  skrócił mi się znacząco. 
-Teraz nadrobisz.- Marco wstaje i przewiesza sobie torbę treningową przez ramię.- Trzymaj się. I bardzo bym chciał, byś wrócił do nas i powiedział, że twoja mama ...
-Nie licze na Marco ...- wzdycha przyjaciel.
-Liczysz, inaczej byś  nie jechał.- sugeruje piłkarz.
-Masz rację ...- wzdycha Ricky.- Chciałbym, by ...- przerywa i patrzy na partnera Nat.- Chciałbym znów poczuć, że mam rodzinę.- mówi z  tęsknotą i smutkiem.- Mam  rodziców, bo przecież żyją, a jednocześnie ich nie mam ...
Marco kładzie mu  dłoń na ramieniu.
-Będzie oki tak?
-Mam nadzieje.
-Trzymaj się. Uciekam, bo Jurgen nie toleruje spóźnień . Do zobaczenia później.
-Na razie.
***
Kobieta, około 49 lat, o ciemnych włosach, sięgających jej do ramion, leży na  leżaku w ogrodzie z tyłu domu i czyta książkę. W pewnym momencie słyszy dzwonek do drzwi. Nie ma ich gosposi ponieważ wzięła tego dnia wolne, dlatego podnosi się po czym idzie otworzyć. Jest sama w domu, jej mąż w tym czasie jest w firmie. Dzwonek rozbrzmiewa ponownie, kiedy jest już prawie przy drzwiach. Przekręca klucz, by następnie je otworzyć.Gdy jej wzrok pada na osobę, która stoi  przed drzwiami  kobieta jest bardzo , bardzo zaskoczona. Zamiera na chwile. Słowa wypowiedziane przez mężczyznę docierają do niej jakby z opóźnieniem:
-Dzień dobry mamo.- słyszy. 
Nie odpowiada, po prostu na niego patrzy. Jej milczenie, oraz to, że  nie wykonuje najmniejszego gestu sprawia, iż chłopak czuje ukłucie w sercu. Nie jest to  przyjemne ukłucie. Może popełnił błąd zjawiając się tutaj, możne nie nie powinien, pewnie był naiwny licząc, że ona  ucieszy się na jego widok. Sam już nie wie co ma myśleć, bo ona po prostu   stoi zaskoczeniem wymalowanym na twarzy. Jej twarz  nie wyraża nic poza tym, nie rozświetla się w uśmiechu, nic nie wskazuje na to,iż jego widok ją ucieszył. I to znów w niego uderza. To go boli. 
***
-Gdzie Jest Ricky - Pyta Agnes upijając łyk  kawy, obserwując jak Natalie karmi deserkiem Olivera.
-Wziął samochód Marco gdzieś wybył- mówi.- Nie mam pojęcia gdzie, bo mało dzisiaj rozmawiałam z nim, musiałam odpisać na kilka maili.- tłumaczy.
-Uhm.
-Miałaś ochotę się z nim zobaczyć prawda? - pyta malarka spoglądając na nią z   uśmiechem.
-No coś ty ... Po prostu jestem zaskoczona, że go nie ma, dopiero przyleciał...   
-Taaa, Jasne.- malarka  lustrując ją  wzrokiem mruży oczy.- Podoba Ci się  prawda?  - Pyta wprost przyjaciółkę.
-Natalie nie wymyślaj sobie jakichś historii ok? - broni się Agnes.- Zapytałam z ciekawości.- tłumaczy, ale Natalie obserwuje ją i wie, że to nie tylko zwykła ciekawość.
-Dobra, spoko. Ja nic  nie sugeruję.- podnosi do góry ręce w geście obronnym.- Mówię tylko, że odrobinę ci się spodobał. To nic złego. W końcu jest przystojnym, ba, bardzo przystojnym kolesiem, ma   poukładane w głowie, jest inteligentny, opiekuńczy, stały w uczuciach ...
-Dobrze, nie wychwalaj go pod niebiosa.-przerywa Agnes przyjaciółce.- Chodzący ideał.- kwituje agentka.- Jednym słowem jest ideałem, który ma wszystko...
-Cóż ... Przyznaję, że jest wyjątkowy, ale nie ma wszystkiego. Nie ma osoby , z która mógłby się  dzielić tym wszystkim.
-No właśnie ...- patrzy na Natalie Agnes.- Jak to jest z nim? Mówiłaś mi, że był w związku kilka lat, potem doszło do rozstania, ale szczegółów nie poznałam...
***
To dziwne uczucie po tylu latach  znów być w rodzinnym domu. W miejscu, z  którym wiąże się tyle wspomnień, pozytywnych wspomnień. To przecież tu mieszkał kilkanaście lat, tu dorastał,był szczęśliwy, ale również w tym miejscu usłyszał słowa, które już na stałe utkwiły w jego sercu, jak cierń,a  które zraniły go tak boleśnie. I po kilku latach znów tu jest. To miejsce nie zmieniło się wiele. Ściany mają inne kolory, przybyło kilka drobiazgów, na ścianach wisi więcej obrazów... To niewielkie zmiany... Cóż większą jest to, iż on nie czuje się już tutaj jak w domu. Kiedyś chętnie tu wracał czy to ze szkoły, czy z wakacji, z meczu... Dom był jego azylem, miejscem które uwielbiał. Był normalnym nastolatkiem, ale w przeciwieństwie do większości swoich kolegów, on naprawdę lubił wracać do domu. Tu czuł się kochany, bo przecież był oczkiem w głowie rodziców, choć nie może powiedzieć, że nie miał swobody, że przetrzymywali go w domu, nie pozwalali na wyjścia. Ufali mu, a on ufał im. 
Z zamyślenia wyrywa go jego mama, która stawia na stoliku kubek z herbatą:
-Twoja ulubiona.- mówi cicho, ale zaraz dodaje.- Cóż... mam nadzieję, że nadal ją lubisz. Kiedyś lubiłeś...
-Malinowo- żurawinowa...- podnosi wzrok i patrzy na nią.-Nadal ją lubię, choć mam jeszcze kilka ulubionych.- dodaje.
-No tak...- kobieta zajmuje miejsce w fotelu stojącym obok sofy, na której siedzi jej syn.- Dorosłeś przecież...- patrzy na niego.
Nastaje nieprzyjemna cisza. Ricky ma w głowie tyle pytań, ale nie może ich zadać, nie wie dlaczego, ale milczy. Czuje się dziwnie, obco... To nie tak, że nie kocha swojej matki, bo ją kocha, zawsze kochał, choć ma do niej żal, uzasadniony zresztą... Jednak nie miał z nią kontaktu kilka lat, a to zrobiło swoje. 
W końcu słyszy:
-Wróciłeś do Dortmundu na stałe?-pyta kobieta.
Spogląda na nią.
-Nie.- zaprzecza.- Mam urlop i przyleciałem do przyjaciół.- mówi.-To moja druga wizyta... od tamtej pory...- przerywa, aby po kilkunastu sekundach dodać.- Poprzednim razem spotkałem ojca przez przypadek...
-Mówił mi.- przyznaje Nadine.- Spotkaliście się w galerii.- patrzy na na niego lustrując wzrokiem jego twarz.- Podobno miałeś dziecko na rękach...
-To prawda.- przyznaje chłopak.- To było dziwne... Zobaczyłem go po tylu latach, a on mnie i jedyną rzeczą, która go interesowała,  było to, czy dziecko które trzymałem jest moje. 
-A jest twoje?- pyta kobieta.
-Dlaczego nie zapytasz jak żyłem przez ten czas gdy mnie nie było? Jak sobie poradziłem? Nie interesuje cię to? Nie interesuje cię własny syn mamo?- pyta, a w jego głosie słychać żal, ale i nutę złości.- Interesuje cię tylko to, czy mam dziecko? A ja?
-To nie tak!- zaprzecza gwałtownie.
-A jak? - patrzy na nią, a kobieta widzi jak niebezpiecznie szklą mu się oczy.- Przecież byłem z facetem, skąd niby mam mieć  dzieci?- mówi z sarkazmem w głosie.
-Ja...- przerywa, bo nie wie co ma powiedzieć.- Przepraszam. Po prostu cieszyłabym się, tata też,  gdyby się okazało, że zostaliśmy dziadkami.- niepewnie spogląda mu w oczy, a on ciężko przełyka.
-Cóż... muszę cię rozczarować mamo- to nie było moje dziecko, przykro mi.- mówi z trudem, bo boli go bardzo gardło gdyż z minuty na minutę jest coraz bardziej ściśnięte.- Poza tym, po tym co się stało, to nie wiem, czy nawet gdybym miał dziecko, to czy chciałbym byście byli w naszym życiu.- dodaje, a ona nic nie mówi, po prostu pozwala mu mówić.- Odrzuciliście mnie mamo. Wyrzekliście się mnie. Jestem waszym dzieckiem, a wy tak po prostu wyrzuciliście mnie  z waszego życia, jak przedmiot.- wyrzuca z siebie to co go boli. Musi tak postąpić, zbyt długo chował cały ból i żal głęboko w sercu. W końcu nadeszła pora, by iść dalej, ale by mógł to zrobić, musi zamknąć pewne etapy w życiu, albo po prostu odzyskać choć część tego, co stracił.
-Byliśmy w szoku...- tłumaczy się kobieta.
-Ten szok trwał kilka lat? Przecież mnie nawet nie szukaliście, nie próbowaliście odzyskać jak szok minął. Bo powinien. To nie był szok. Wy po prostu nie chcieliście mieć syna odmieńca.
To spadło na nas jak grom z jasnego nieba. Nie mieliśmy pojęcia, że jesteś biseksualny. 
-Myślisz, że ja miałem? Po prostu pokochałem osobę o tej samej płci. To nie było łatwe...
-Wiem...
-Nie wiesz. Nie masz pojęcia.- przerywa jej. 
-Przepraszam...
-Te słowa nadal brzmią mi w uszach. I bolą...- patrzy na nią.- Nigdy nie spodziewałem się odrzucenia. Nigdy przenigdy. Nie oczekiwałem, że zareagujecie z entuzjazmem, byłem przygotowany na szok, ale nie na to, co się stało. Kiedy zrozumiałem, że nie ucieknę przed tym co czuję, zaakceptowałem to, postanowiłem podzielić się tym z osobami, które kochałem najbardziej na świecie, które zawsze mnie wspierały. Z wami. Liczyłem, że powoli zaakceptujecie mnie takiego jakim jestem. Tak bardzo mnie rozczarowaliście...- przyznaje prawie szeptem.- Tak bardzo mnie zawiedliście, zraniliście.- łamie mu się głos więc przerywa na moment.-Ale wiesz co?- pyta, ale ona nic nie mówi.- Najgorsze jest to, że ja przez wiele tygodni po tym co usłyszałem, jak wyjechaliśmy, liczyłem, iż pewnego dnia po prostu się odezwiecie, zatęsknicie... I będę znów miał rodzinę...- patrzy na nią, a jego oczy szklą się coraz bardziej.- Nie doczekałem się mamo.- mówi z żalem.- Nie doczekałem się. I zrozumiałem, że już mnie nie kochacie...- dodaje.- Wiesz co? Jestem pewien, że nie byłbym w stanie przestać kochać swoje dziecko niezależnie od wszystkiego...- coraz bardziej łamie mu się głos i stara się z całych sił by łzy, które czuje pod powiekami nie popłynęły. Nie chce płakać, nie w tym domu. 
-Ricky ja...- kobieta nie kończy zdania, bo dzwoni jego telefon. Odbiera.
-Słucham?
-Przepraszam, może nie powinienem dzwonić, ale myśl, że pojechałeś nie daje mi spokoju... Wszystko w porządku?- pyta Marco.
-Ty nie powinieneś teraz trenować?- odpowiada pytaniem na pytanie.
-Uh... naciągnąłem mięsień, wracam do domu.- tłumaczy.
-Coś poważnego?- dopytuje dziennikarz.
-Nie, ale kazali mi przerwać, byłem u fizjoterapeuty, a potem dostałem rozkaz, że mam wracać do domu. 
-To dobrze, że to nic poważnego.- mówi po czym chrząka, bo jest zachrypnięty.
-Wszystko w porządku? Nie pamiętam byś miał chrypkę? Masz dziwny głos...
-Zaraz wrócę do domu...- mówi.- tzn... do waszego domu.- poprawia się. 
-O Boże... - mówi blondyn.- Jesteś w domu?- domyśla się.- Myślałem, że... myślałem, bo minęło już ponad trzy godziny odkąd pojechałem z domu... Myślałem, że pojechałeś od razu... Przepraszam.
-Do zobaczenia za chwilę.
-Na razie. I przepraszam.
Ricky rozłącza, po czym spogląda na mamę. Ma łzy w oczach, on również. 
-Pójdę już. - wstaje.
-Dlaczego?
-Myślałem, że jestem w stanie o tym rozmawiać, ale to trudne. Chyba już nie chcę, nie teraz... nie dziś... Przepraszam za najście.
-Przecież to twój dom...- mówi kobieta, a jemu jeszcze bardziej ściska się gardło.
-Chyba już nie czuję się tu jak w domu...- przyznaje z żalem.
-Nie mów tak proszę...- idzie za synem do holu. Chłopak przystaje koło drzwi.
-Dziękuję, że mnie wpuściłaś.- patrzy na nią. 
- Jesteś moim... naszym...
-Pójdę już.- nie pozwala jej dokończyć.
***
Łapcie kolejny. Wybaczcie, że późno, ale blogger szaleje. Tłumaczy mi stronę, nie wiem po co i wstawia dziwne wyrazy w tekście, albo duże litery, albo przestawia wyrazy... Musiałem cały tekst poprawiać, choć nie jestem pewna jak mi poszło. Na pewno są literówki i przekręcone wyrazy. Wybaczcie jeśli tak będzie.
Oczywiście liczę na komentarze. Piszecie cały czas, że nie możecie doczekać się kolejnych rozdziałów, a liczba komentarzy spada ciągle. Przykro mi :(
***
10 komentarzy-następny rozdział!!! 





6 komentarzy:

  1. Cieszę się z nowego rozdziału , jak zwykle super :) Widzę że Agnes ciągnie do Rickiego i dobrze ;) Nareszcie Ricki pojechał do swojego domu , mam nadzieję że już niedługo pogodzi się z rodzicami :) Pozdrawiam Oliwia ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest nowy rozdział i jest wspaniały, co zresztą wiesz, bo każdy rozdział, który napiszesz jest po prostu cudowny.:) Troszkę mało w nim Nat i Marco razem, ale jest Ricky i mam nadzieję że w końcu pogodzi się z rodzicami, bo boli go zachowanie rodziny a on zasługuje na odrobinę szczescia. Czekam na next, życzę ci duużo weny i pozdrawiam serdecznie Daria :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham każdy dodany rozdział przez ciebie.Mam nadzieję ,że Ricky pogodzi sie z rodzicami.W wolnej chwili zapraszam do mnie http://giveaittletime.blogspot.com/?m=1.Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oo czyżby Agnes zadurzyła się w Ricky'm? :) Zapewne Nat nie powiedziała jej o jego orientacji, ale w sumie jej się nie dziwię, ponieważ taką informację powinien jej przekazać Ricky.
    Dobrze, że zrobił krok do przodu i pojechał do rodziców. Faktem było to, że nie będzie to łatwa rozmowa, ale do końca miał nadzieję, że inaczej ona przebiegnie...

    Rozdział super! :)
    Czekam na kolejny :)
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Agnes chyba zakochala sie w Rickym. Szkada mi Marco, naprawde sie stara a mimo to Borussia odnosi same porazki. Czekam na next. Pozdrawiam Marta:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojej ale mnie tu dawno nie było. Tyle się tu pozmieniało, ale nie to że nadal genialnie piszesz.Nie było łatwo, ale nadrabiam zaległości. Cieszę się że Marco jest z Nat. Słodka z nich para, od początku im kibicowałam.
    Czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń