piątek, 12 grudnia 2014

46.

***
Rozdział z dedykacją dla wszystkich, którzy czytają regularnie, oraz dla osób, które komentują :) Dziękuję, że jesteście. Motywujecie mnie bardzo :)
***

Na spotkanie z bratem Lisy przychodzi przed czasem. Umówili się w kawiarni niedaleko ośrodka szkoleniowego Realu, bo tak zaproponował brat dziewczyny. Zamawia kawę i szarlotkę. Zastanawia się co usłyszy z jego ust. Do tej pory nie miał zbyt wielu okazji z nim rozmawiać, a jak takie miał to zawsze słyszał tylko pouczenia, ponieważ mężczyzna zawsze stał po stronie siostry. Piłkarz jest pewien, iż tym razem również nie będzie zadowolony z tego co usłyszy, ale nie obchodzi go już to. Ostatnio tak wiele złego zdarzyło się w jego życiu, tak wiele pretensji usłyszał od Lisy, że jest pewien, iż kolejne przyjmie bez większego problemu. Przywykł. Mężczyzna zjawia się punktualnie, po czym wita się z piłkarzem uściskiem dłoni. Rozmawiać zaczynają tak naprawdę po przyjęciu zamówienia przez kelnerkę:
-Posłuchaj...- mówi Marco, ale tamten mu przerywa.
-To ty posłuchaj Marco. Przepraszam, że przerwałem, ale to ważne.-patrzy na niego.- Chciałem cię najpierw przeprosić, że ślepo wierzyłem mojej siostrze. Lekarz otworzył mi dziś oczy, a może zrobiła to ona sama swoimi słowami, które powiedziała.
-Co takiego powiedziała?-zainteresował się.
-Mówiła, żebym z Tobą porozmawiał i przekonał cię, byś dał wam szansę. Mówiła, że wie, iż jej nie kochasz, ale wierzy, że stopniowo poczujesz do niej to, co ona czuje do ciebie. Nie dała się przekonać, że nie można nikogo zmusić do miłości. Nie chciała tego słuchać. A potem mówiła, że nie pozwoli Ci odejść. Powiedziała też, że jest gotowa urodzić ci drugie dziecko...- dodał.
Marco popatrzył na niego zaskoczony. Nie spodziewał się tych słów. Nie spodziewał się również, że Lisa w ogóle pomyśli o drugiej ciąży tak krótko po śmierci ich córeczki. Bo to zaledwie trzy miesiące odkąd odeszła.
- Ja nie chcę być z twoją siostrą.- powiedział gdy nastała cisza.- Nie mogę z nią być, ponieważ nie jestem w stanie dać jej tego, czego pragnie i oczekuje.
-Wiem... Rozumiem. Nie mam zamiaru prosić cię o to. Ona się zmieniła. To nie ta sama Lisa, która podróżowała, żyła marzeniami... Nie wiem co się z nią właściwie stało. Nie wiem dlaczego Natalie stała się dla niej wrogiem. Cóż... wiem... Bo to Natalie nie ją kochasz. Nie może tego zaakceptować. Najlepiej dla was obojga będzie jeśli będziecie z dala od siebie...
***

Marco jest zaskoczony jak kilka dni później kiedy odwiedza Lisę ta jest zapłakana i smutna. Kiedy siada obok niej, dziewczyna nawet na niego nie patrzy. Takie sytuacje wcześniej się nie zdarzały.
-Co się dzieje?- pyta blondyn z troską.
-Nic.- odpowiada cicho dziewczyna.- A właściwie... nie chcesz mnie już...- mówi.
-Nie wiem dlaczego tak mówisz?
-Mówię prawdę. Rozmawiałam z moim bratem. Kilka razy właściwie. I powiedział mi, że po wyjściu z ośrodka chce bym jakiś czas mieszkała z nimi, bym wróciła do domu... A mój dom jest tutaj, obok ciebie.- mówi.
-Liso...
-Tyle, że ty tak nie myślisz. Byłeś ze mną, bo zaszłam w ciążę. Kochałeś naszą córkę, nie mnie. Teraz kiedy nie żyje, nie jesteś zobowiązany być ze mną. Nic nas nie łączy. Możesz zrobić co chcesz, być z kim chcesz, choć osoby, z którą pragnąłbyś się znów związać nie ma i pewnie nie będzie... Już dawno powinna wrócić, gdyby chciała. - w końcu na niego spogląda. Marco wie, że powiedziała to, by sprawić mu ból, by wmówić mu, iż Nat pewnie już znalazła sobie pocieszyciela. Nie daje jej jednak tej satysfakcji. Palcami jednej dłoni dotyka obrączki, którą nosi na palcu i przypominają mu się chwile gdy włożyli sobie z Nat na palce te obrączki. Pamięta co sobie obiecali. W tym momencie żadne słowa wypowiedziane przez Lisę, nie są w stanie go zranić. Bo on ufa Natalie, wierzy jej słowom. I jest pewien, iż na palcu dziewczyny lśni ten sama obrączka z wygrawerowanym od środka słowem " Obietnica".
Nie chce słuchać tego co mówi Lisa na temat Nat. Zdobywa się na odwagę i mówi:
-Liso...- przerywa a dziewczyna patrzy na niego uważnie- Ja... my nie... my nie możemy...
-Daruj sobie. Wiem co chcesz mi powiedzieć.- przerywa mu.- Jesteś egoistą. Zostawiasz mnie po kilkunastu tygodniach od śmierci Laury. Pewnie pobiegniesz jej szukać...
-Nie zostawiam Cię. Próbuję ci powiedzieć, że nie mogę z tobą być w sposób, w jaki pragniesz bym był. Nie mogę być twoim partnerem, chłopakiem- jak zwał tak zwał. Nie mogę być z tobą w związku. To nie znaczy, że cię zostawię, nie będę cię wspierać, to nie znaczy, że gdziekolwiek jadę.Mam umowę Liso. Nawet gdybym chciał to nie puszczą mnie nigdzie. - mówi to ze smutkiem, bo najchętniej wróciłby do Dortmundu, do domu.- Wiedz, że będę jeśli będziesz potrzebować.
-Potrzebuję cię teraz.- mówi kobieta.
-Jestem. Przecież jestem.- patrzy na nią.
-Więc mnie przytul. Możesz?
-Jasne. - stwierdza po czym przytula ją do siebie. Nic już nie mówią. Po prostu siedzą w jednym pokoju, Marco ją tuli i obydwoje milczą. I ta cisza dla obydwojga jest komfortowa.
***
-Mogę nadal z Tobą mieszkać? Za dwa dni wychodzę...- pyta Lisa, a on wie, że powinien odmówić.- Obiecuję, że nie będę naruszać twojej przestrzeni osobistej. Nie chcę być po prostu sama. To tylko chwilowe Marco. Obiecuję. Potrzebuję trochę czasu, by sobie wszystko poukładać. Nie chcę teraz wyjechać. Muszę przemyśleć co dalej. Proszę.- patrzy na niego, a on wie, iż nie powinien się zgadzać. Ale się zgadza.
***
Jakiś czas później...
Wszyscy wychodzą powoli z szatni, a on dopiero ściąga korki, a potem ma zamiar iść pod prysznic. Jest zrezygnowany. Po raz kolejny prawie cały mecz przesiedział na ławce. Trener przez jego słabą formę znów nie dał mu szansy rozegrać więcej niż 10 minut. Rozumie go. Od śmierci córeczki nie jest sobą, choć stara się dawać z siebie wszystko. Wszyscy widzą to, iż nie brak mu chęci i determinacji. Niestety wahania formy są tak widoczne, że w rezultacie nie dostaje szansy na boisku. On sam już ma przekonanie, iż na nią nie zasługuje. Zdaje sobie sprawę, że takie myślenie jest błędne, jednak nie potrafi wyrzucić ze swojej głowy takich myśli. Nie potrafi już odciąć się od problemów i na czas meczu czy treningu mieć "czystą głowę". Jest tak pogrążony we własnych myślach, że nawet nie słyszy, iż Toni do niego mówi. Z zamyślenia wyrywa go dopiero dotyk dłoni Krossa, który położył ją na ramieniu blondyna:
-Marco!- blondyn patrzy na Toniego.- W porządku?
-Nie jest w porządku.- powiedział zrezygnowany, po czym wstał i ściągnął koszulkę.
-Marco co się dzieje?- zapytał przyjaciel.
-Co się dzieje? Gram w wielkim Realu, w właściwie grzeję w nim ławę. Przez ostatnie tygodnie jestem bezużyteczny. Nic nie wnoszę do zespołu. Jestem pewien, że władze klubu żałują każdego euro wydanego na mnie...
-Początki są trudne. Jak Mario się przeniósł to też balansował i miał wzloty i upadki na przemian, ale sytuacja się wyklarowała. 
- Ja jestem na dnie Toni. I jestem pewien, że się już nie podniosę. Im więcej się staram, tym niżej upadam. Totalna beznadzieja... Nie podniosę się z tego... Nie tutaj...
-Idź pod prysznic. Czekam na ciebie.
-Jedź do domu. Nie jestem dobrym towarzyszem ostatnio.- mówi blondyn.
-Czekam na ciebie Marco. Nie zostawię cię z tym samego. Znajdziemy rozwiązanie. 
-Tracisz  na mnie czas Kroos.- stwierdza.
-Ja myślę inaczej. Uciekaj pod prysznic.
***
Chłopak o ciemnych włosach niesie małego chłopca na rękach co chwilę zerkając na jego mamę, która maszeruje obok nich. Nic nie mówi. Wie gdzie błądzą jej myśli. Wie, że myśli o nim. O piłkarzu BvB.  Widzi często jej tęskne spojrzenia kiedy zerka na zdjęcie blondyna stojące w jej sypialni. Dziewczyna jest tak zamyślona, że nie zauważa, że zatrzymał się i nie idzie już obok niej. Woła ją i dopiero to wyrywa ją ze świata własnych myśli. Rozgląda się i zauważa, że chłopak stoi dobrych kilka metrów od niej. Wraca się:
-Przepraszam...- szepce po czym wyciąga ręce, by zabrać od niego swojego synka.- Odleciałam prawda?
-Byłaś w Madrycie.- chłopak uśmiecha się lekko.- Byłaś myślami z nim prawda?- pyta, choć jest pewien, iż zna odpowiedź.
-Masz rację.- przyznaje.- Wiesz... tęsknię za Dortmundem. Myślałam, że bardziej się nie da, ale jednak można. Kocham to miasto, tam byłam szczęśliwa i myślę, że tam właśnie jest mój dom Ricky.
-Ale jego tam nie ma...- przypomina jej.- Ty tęsknisz przede wszystkim za nim. Jeśli tam nawet wrócisz, to jego tam nie będzie. Poradzisz sobie z tym?- pyta.
-Nie wiem, ale nie dowiem się jeśli nie spróbuję. Chcę wrócić do domu Ricky. Wiem, że rozumiesz o czym mówię...- patrzy na niego.
-Rozumiem, aż za dobrze. Ja tylko chcę ci uświadomić, że będziesz cierpieć bywając w tych samych miejscach, gdzie chodziłaś z nim, wiedząc, że jego nie ma.- tłumaczy chłopak.
-Być może, ale postanowiłam, że wracam do domu. Wracam do Dortmundu. Wywiążę się ze zobowiązań, które mam tutaj, a potem wrócę na stare śmieci. - patrzy na niego.
-I mnie zostawisz?- pyta.
-Możesz jechać ze mną. Może czas wrócić do domu Ricky...- mówi obserwując jego reakcję. Czeka aż on powie, iż nie jest gotowy, jednak te słowa nie padają.
***
Na SIP, w biurze Michaela, dyskutuje kilku mężczyzn. Są tam już sporo czasu, ale zapowiada się, iż zostaną dość długo. Próbują znaleźć sposób, rozwiązanie trudnej sytuacji, obmyślają strategię działania. Chodzi o bardzo ważną osobę. Ważną dla nich, dla klubu. Osobę, której chcą pomóc, która owej pomocy potrzebuje, choć nigdy nie wypowiedziała jednego słowa prosząc o nią, myśląc, że jest w sytuacji bez wyjścia. Po długim czasie udaje im się ostatecznie ustalić najważniejsze opcje działania. Michael patrzy na szkoleniowca zespołu z SIP i widzi, iż pomimo znalezienia rozwiązania, na jego twarzy nadal maluje się zmartwienie. Wie dlaczego tak jest, ale pomimo to odzywa się: 
-Jurgen musisz myśleć pozytywnie. Mamy rozwiązanie...- mówi.- Pora odetchnąć...
-Odetchnę z ulgą, jak przywitam go na lotnisku z walizkami. Odetchnę z ulgą kiedy przekroczy drzwi do klubu z torbą treningową na ramieniu. Odetchnę z ulgą kiedy zobaczę go w koszulce BvB. Wtedy przestanę się martwić. Do tego momentu będziecie niestety musieli znosić mnie w takim właśnie wydaniu. Nie potrafię się cieszyć, jeszcze nie. - wstaje.- Proszę Was- zwraca się do dyrektora sportowego i wykonawczego- Stańcie na głowie, bym doczekał niebawem tych momentów, o których mówiłem. Z tego co wiem jest źle. - podchodzi do okna.
-Zaraz będzie jego agent.
***
Jednego wieczoru, gdy od dwóch godzin jest w pubie, stwierdza, że ma już dość alkoholu. Ma zamiar iść do domu, ale wtedy przychodzi mu na myśl, że tam jest Lisa. Wyciąga telefon i dzwoni do Toniego. W momencie gdy słyszy głos przyjaciela mówi:
-Od razu przepraszam.
-Za co?
-Czy mógłbyś...
-Gdzie mam przyjechać?- pyta kolega z drużyny.
-Jestem w pubie...
-Tym co zawsze?
-Tak.
-Zaraz będę. Nie ruszaj się stamtąd słyszysz?
-Tak jest tato!
Zanim Kroos dociera do pubu, on pije jeszcze jedną szklaneczkę whisky. Toni nie odwozi go do domu, a zabiera do siebie.
Kiedy rano Marco budzi się pierwszą myślą jaka przychodzi mu do głowy jest to, iż zapewne Toni wygłosi mu kazanie o wędrówkach po pubach i picie w samotności. I nie myli się, bo reprymendę dostanie, ale nie spodziewa się, iż to nie Kroos ją wygłosi.
***
-Dzięki za pyszne śniadanie.- mówi mężczyzna patrząc na drugą połówkę Toniego.- Pychota.
-Potwierdzam.- mówi drugi z gości.
-Na zdrowie. Idę na górę, a wy ustalcie kto zmyje Marco głowę.- uśmiecha się.
-Wszyscy trzej.- uśmiechają się.
***
Zanim decyduje się zejść na dół, udaje się pod prysznic. Nie śpieszy się. Po jakiś 15 minutach opuszcza łazienkę ubrany w ubrania z poprzedniego wieczoru. Schodząc po schodach docierają do niego głosy dochodzące z salonu. Rozpoznaje je, a przynajmniej mu się tak wydaje, ale z drugiej strony to niemożliwe, by tu w Madrycie mógł je usłyszeć... Zastanawia się, czy to możliwe by słyszał głos swojego przyjaciela, który powinien być w Monachium i by to było możliwe, by Jurgen...
Wchodzi do salonu i w tym momencie wie, iż słuch go nie mylił. Na kanapie w salonie Toniego siedzą dwaj dobrze znani mu mężczyźni, którzy patrzą w tym momencie na niego:
-Nie wierzę... - mówi.
Obydwaj wstają i podchodzą do niego. Najpierw to Jurgen go przytula i wita się z nim. Potem robi to Mario. Marco w końcu odsuwając się od przyjaciela patrzy zdezorientowany:
-Schodząc po schodach myślałem, że chyba nadal muszę być pijany skoro słyszę wasze głosy dochodzące z salonu Kroosa. - mówi blondyn siadając obok Mario.
-Nie jesteś już pijany.- mówi Jurgen. - Ale nie podoba mi się to, że byłeś.-patrzy na niego surowo, a jemu robi się strasznie głupio.
-Przepraszam.- mówi.
-Nie nas przepraszaj. Siebie przeproś. Bo sobie robisz krzywdę przede wszystkim.- stwierdza szkoleniowiec BvB. -Wiesz o tym prawda?- patrzy na niego.
Piłkarz nic nie mówi. Nie ma nawet odwagi spojrzeć w oczy przyjaciołom. Znów czuje, że stracił kontrolę nad swoim życiem. Nie powinien pić.  Wiedział o tym już w momencie wyjścia z domu, ale był tak sfrustrowany, że nie słuchał głosu zdrowego rozsądku.
-Hej.- słyszy głos Jurgena.- Marco...- Trener siada obok niego. Toni wstaje i przeprasza ich, po czym wychodzi i idzie na górę. Jurgen klepie go delikatnie po plecach.- Nie powiedziałem tego, byś czuł...
-Wstyd?- pyta blondyn podnosząc wzrok na przyjaciela, bo tym właśnie były trener dla niego jest. -Właśnie tu czuję. I pustkę. I beznadzieję. Bo w takiej sytuacji jestem.- dodaje.
-Nie jesteś.- słyszy słowa Mario.- Jeszcze o tym nie wiesz, ale nie jesteś w takiej beznadziejnej sytuacji.
-Jestem. - wstaje i podchodzi do okna.- Nie ma Laury... -  mówi cicho, bo czuje, że coś ściska mu gardło.- Lisa... mieszkamy razem... To znaczy kilka dni temu wyszła ze szpitala. Poprosiła, czy nie mogłaby zostać jakiś czas więc... Obiecałem, że będę kiedy będzie potrzebować.
-Ale nie jako partner mam nadzieję?- pyta Jurgen
-Nie. - zaprzecza.- Poza tym moja forma nie jest zbyt... co ja mówię... jej w ogóle nie ma. I choć się staram z tego podnieść, nie mogę. Nie wiem czy jest sens próbować...
-Marco co ty mówisz?- pyta Mario.- Przecież tak wiele przeszedłeś w ostatnich tygodniach, że to chyba nikogo nie dziwi, że nie jesteś w dobrej formie...
-Pewnie nie, ale nie o to chodzi...- odwraca się.- Czuję się bezwartościowy, wypalony... Czuję pustkę tutaj.- kładzie dłoń na klatce piersiowej.- I nie mogę sobie poradzić. Zawsze sobie radziłem, ale ty razem chyba nie potrafię sam...
-Nie musisz być sam...-mówi Jurgen.-Jest rozwiązanie...
-Nie ma.- kwituje blondyn.
-Jest.- wstaje i podchodzi do niego. Wtedy patrząc mu w oczy mówi.- Wróć do domu Marco...
***
Kiedy ubiera pieluszkę małemu chłopcu, który leży w tej chwili na przewijaku i próbuje złapać swoją stopę uśmiecha się. Widok synka ją rozczula. Nie może uwierzyć, że ta mała istotka jest jej dzieckiem. Jej i mężczyzny, którego kocha całym sercem. Mężczyzny, za którym od tak wielu miesięcy tęskni, mężczyzny, który często jej się śni, mężczyzny, którego od wyjazdu niezliczoną ilość razy namalowała. Fizycznie nie ma go przy niej, ale z drugiej strony ma przy sobie jego część. Ma ich dziecko. On o tym jeszcze nie wie. Wiele razy chciała zadzwonić, ale potem uznała, iż nie jest to wiadomość, którą przekazuje się przez telefon. Więc postanowiła pewnego wieczoru wrócić do Dortmundu. Ma być to pierwszy krok. Następnym będzie powiedzenie Marco, że  jest tatą.
-Słodziak z Ciebie wiesz? Jesteś najsłodszym maluszkiem na świecie. - uśmiecha się do malca.- I masz oczy taty wiesz o tym? - patrzy na niego.- Tak kochanie. Masz taty oczy. I jesteś drugim mężczyzną na świecie, którego tak mocno kocham. Bo kocham Ciebie i tatusia.- ubiera mu piżamkę, a potem bierze na ręce i po chwili karmi go. Kiedy mały ssie pierś, ona mówi do niego.- Kiedy tata się dowie pewnie się wzruszy... Ba, na pewno. Będzie zaskoczony i wzruszony. Zapewne zechce cię przytulić, a potem nie wypuści cię już ramion. Bo on kocha dzieci, a ciebie pokocha kiedy tylko cię zobaczy. Będzie najlepszym tatą jakiego mógłbyś sobie wymarzyć.- mówi Natalie i zamyka oczy próbując sobie wyobrazić minę Marco kiedy pozna swojego synka. Kilkanaście minut później, gdy jej synek już śpi w łóżeczku, ona siedzi na fotelu obok obracając w palcach obrączkę. Nosi ją cały czas i nigdy, nawet przez moment jej nie ściągnęła. Pamięta obietnicę.
***
Dwa dni później kiedy spaceruje alejką w parku z synkiem w wózku spotyka Ricky'ego. Jest pewna, że chłopak idzie z pracy, bo ma na ramieniu zawieszoną torbę zapewne z laptopem w środku. Chłopak zauważa ją, gdy dziewczyna mu macha, czym wyrywa go z zamyślenia. Podchodzi:
-Cześć. Jaka miła niespodzianka.- mówi mężczyzna nachylając się i składając na policzku Nat delikatny pocałunek.- Widzę, że wybraliście się na spacerek.- zagląda do wózka i widzi śpiącego chłopca.
-A ty wracasz z pracy ?
-Tak. Miałem ciężki dzień, poprosiłem więc o możliwość wyjścia z redakcji wcześniej.- tłumaczy chłopak. Natalie zauważa, że Ricky nie jest jak zwykle uśmiechnięty, ale raczej zgaszony. Ona nie lubi jak chłopak taki jest. Nie zna powodu przez który uśmiech nie gości na jego twarzy, ale ma zamiar go poznać. Zaprasza go do siebie, jednak on oponuje tłumacząc, że musi skończyć artykuł. Natalie nie daje się okłamać. Wie, że za smutkiem chłopaka kryje się coś więcej:
-Ricky znamy się kilka miesięcy, ale ja naprawdę wiem kiedy kręcisz. Jeśli nie chcesz to nie musisz mi mówić. Rozumiem. Nie okłamuj mnie jednak.-prosi go.
-Nie okłamuję, bo naprawdę muszę napisać artykuł do końca, próbuję tylko znaleźć wymówkę, by nie iść do ciebie i nie dać ci możliwości wyciągnięcia ze mnie powodu mojego smutku, bo zauważyłaś na pewno... Znam ten badawczy wzrok.- uśmiecha się lekko.
-Tak, zauważyłam, iż jesteś zgaszony. Nie musisz mi mówić jeśli nie chcesz. Nie mam zamiaru cię zmuszać, ani nalegać.  Ale i tak cię zapraszam. Będzie nam miło jeśli trochę z nami pobędziesz.
-Oki. Wiesz coś usłyszałem... I jestem pewien, iż ta wiadomość cię ucieszy. Chodzi o Marco... Mój przyjaciel dziś w redakcji powiedział, że jest prawdopodobieństwo, że go wypożyczą...
-To ma być dobra widomość? Ciągle będzie daleko od Dortmundu...
-Czy ja wiem... - mówi chłopak uśmiechając się.- Podobno Klopp był ostatnio w Madrycie...
Natalie spogląda na przyjaciela zaskoczona:
-Co chcesz przez to powiedzieć?
-Może to, że nie poleciał do końca na spotkanie towarzyskie...
***
Jak Wam się podoba? Nie przynudzam czasem? Może dla niektórych tak, ale nie lubię jak coś dzieje się bardzo szybko, bo w rzeczywistym życiu wszystko przychodzi stopniowo. Nic nie jest nagle, no chyba, że coś się psuje, to przeważnie staje się nagle- gorzej z naprawieniem ;)
Komentujecie, bo to dla mnie ważne ;)
Dziękuję, za komentarze pod poprzednim rozdziałem :)
Do następnego i miłego czytania życzę.

13 komentarzy:

  1. Super coś czuje że Marco zaniedługodowie się ze jest tatą. Zastanawiam sie czy Natalie sam mu powie czy to bd przypadek. Jestem bardzo ciekawa. Kiedy next? Czekam

    OdpowiedzUsuń
  2. To się dzieję. Ahh. Jak oni się męczą. Tak bradzo się kochaja a jednak nie mogą być razem. Marco napewno się ucieszy, gdy dowie się że ma małego brzdąca <3 Najwyższa pora by Marco wrócił do swojego prawdziwego domu - Dortmundu <3
    Rozdział bez komnentarza, jest świetny.
    Pozdrawiam, i do następnego <3
    Mileeey ;3 xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteśmy, bo piszesz tak ciekawie, że ciężko nie być :)
    Szczęśliwe zakończenie wisi już w powietrzu :) Myślałam, że Lisa napsuje jeszcze Marco krwi, ale wydaje się już odpuszczać, a jej brat zapewne miał w tym swój udział.
    Jürgen i Mario a nawet Toni tak bardzo walczą o szczęście swojego przyjaciela, że fakt posiadania ich czyni Reusa prawdziwym szczęściarzem i dobrze, że to docenia. Mam nadzieję, że już niedługo zobaczy się z Nat, żeby oboje nie musieli za sobą tęsknić i znów poczuje, jak to jest być ojcem :)
    Nic dodać, nic ująć - cudowne :)
    Przy okazji zapraszam do siebie na nowy rozdział:
    www.dont-be-afraid-of-love.blogspot.com
    Liebe Grüße :))

    OdpowiedzUsuń
  4. I kolejny wspaniały rozdział. :) Co tu dużo mówic, cudeńko po prostu. Czekam na moment kiedy Marco zobaczy się z Nat, tyle się nie widzieli, tyle mają sobie do powiedzenia. Mam nadzieję, że do spotkania dojdzie już w najbliższej przyszłości. Czekam więc jak zawsze, bardzo, bardzo niecierpliwie na ciąg dalszy tej wspaniałej historii. Dodaj nowy rozdział szybciutko. Pozdrawiam, buziaki ;** Daria :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Powiem tak KOCHAM twojego bloga, rozdział genialny strasznie żal mi Marco że musi przez to wszystko przechodzić. Mam nadzieję, że w najbliższym rozdziale pozna on swojego synka ciekawa jestem jego reakcji. CZEKAM Z NIECIERPLIWOŚCIĄ NA NEXTA, pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  6. Okej, to zaczynam. Rozdział jest cudny i wcale nie przynudzasz, to nie znaczy, że nie czytam dalszych części tej historii z nadzieją, że Marco wreszcie dowie się, że jest ojcem. A wiadomość, że może wrócić do BVB totalnie mnie urzekła. Tak, tak i jeszcze raz tak! Co ty ze mną robisz? Chyba zwyczajnie zakochałam się w tym opowiadaniu, bo nie mogę od niego uciec. Nat... ona musi mu powiedzieć, tak nie można. Mały jest częścią Reusa, osobą, której potrzebuje do pozbierania się po śmierci Laury. A Lisa zaczyna mnie tak irytować, że to głowa mała! Znalazła się ubolewająca. Ja rozumiem, tylko w każdy jej słowie wyczuwam podstęp, coś, czego nie ma u Nat. Taka fałszywa mi się wydaje, ale to może tylko moje spostrzeżenia.
    W każdym bądź razie, czekam na dalszą część. Wspaniałe to!!

    suenos;**

    OdpowiedzUsuń
  7. Nat zaczyna mnie danerwowac. Od smierci corki Marco minelo juz tyle czasu a ona dalej nie powiedziala mu o dziecku. Ja sie pytam na co ona czeka? Az ich syn pojdzie na studia? Marco i tak duzo juz stracil. Nie byl obecny w ich zyciu przez cala ciaze. Nie byl przy narodzinach. Nie widzial jak pierwszy raz otwiera oczka jak placze jak pierwszy raz sie usmiecha. Na jego miejscu miala bym pretensje do bylej partnerki o to wszystko w koncu to dziecko jest ICH a nie jej. Poza tym napewno wiedziala ze Marco jest sam bo Lisa jest w szpitalu wiedziala jak to odbija sie w jego grze na boisku a mimo to nie wyslala nawet glupiego sms ze caly czas o nim mysli ze go wciaz kocha. Boje sie tylko ze gdy Marco juz dowie sie o synu zamiast byc razem bedzie mial do niej pretensje ze zostawial go w najgorszym dla niego w zyciu momencie i nawet nie powiedziala mu o synu. Rozdzial powala jak zawsze. Czekam na szybkiego nexta:) Pozdawiam Marta:*

    OdpowiedzUsuń
  8. No to teraz czekam tylko na to, aż opiszesz moment, w którym Marco dowiaduje się, że po raz drugi został tatą. :) Mam mieszane uczucia co do Lisy po przeczytaniu tego rozdziału. Na pewno nie darze jej jakąś mega wielką sympatią. Co to, to nie. :)) xd Nat nareszcie wraca do Dortmundu!!! *-* Nareszcie doczekałam się tego momentu!! :)) Marco wypożyczony do Dortmundu *-* Szkoda, że tylko wypożyczony. ;c Mario i Toni tacy kochani przyjaciele <3 Uwielbiam Jurgena ;3 Rozdział cudowny!! :3 Czekam na następny. Pozdrawiam, buziaki. Ola ;**
    PS. TY NIGDY NIE PRZYNUDZASZ, WIĘC NIE GADAJ GŁUPOT KOCHANA!! ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Kochana!
    Czytam każdy Twój rozdział z zapartym tchem! Piszesz niesamowicie i masz ogromny talent! Niestety, przeważnie czytam na telefonie i nie mam jak skomentować :(
    Nie mogę doczekać się, aż Marco o wszystkim się dowie! Nat trochę działa mi na nerwy, bo nie odzywa się do niego przez bardzo długi czas. Nie podobało mi się jej zachowanie, ponieważ powinna wspierać Reusa cały czas, nawet kiedy jeszcze Lisa była w ciązy. Nat zostawiła Marco z całym tym ciężarem i sobie wyjechała, powodując, że on jeszcze bardziej cierpiał. Powinien wiedzieć o dziecku i być przy Natalie, a nawet i przy porodzie, bo miał do tego prawo. Nie mniej jednak mam nadzieję, że Nat wreszcie wszystko mu wyjaśni. Dodaj kolejny jak najszybciej, proszę! :***
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Oczywiście, że nie przynudzasz! Jeśli akcja dzieje się zbyt szybko nie jest wiarygodna :)

    Rozumiem, a jednocześnie nie rozumiem Nat... Od śmierci córeczki Marco minęło już trochę czasu... Myślę, że powinna się do niego odezwać i powiedzieć mu, że ma syna... Chociaż obawiam się, że gdy się o tym dowie to na początku będzie miał jej za złe, że mu nie powiedziała wcześniej i stracił pierwsze miesiące życia swojego dziecka. Jednak myślę, że gdy pozna tego malca, wybaczy Nat, że tak postąpiła. W końcu nie zrobiła tego celowo, ale dlatego, że Lisa ją do tego zmusiła... Marco będzie go kochał całym sercem, choć nie zapomni o swojej zmarłej córeczce...

    Rozdział super! :)
    Czekam na kolejny :)
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  11. No nareszcie Nat wraca do Dortmundu <3
    Kim jest ten cały Ricky?
    Oby tylko przyjacielem :3
    Mam nadzieję, że Marco wróci do Dortmundu i będą razem z Natalie wychowywać swoje dziecko <3
    Pozdrawiam i czekam na nexta :***

    OdpowiedzUsuń
  12. UWIELBIAM TO!!! Kocham to opowiadanie i ciągle czytam. Nie umiem pisać jakiś długich komentarzy, więc to musi wystarczyć ;) Z niecierpliwością czekam na następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozdział jak zwykle super. Kiedy next? Agnieszka:) Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń