Jak to jest, że życie ciągle zaskakuje? Na naszej drodze cały czas pojawiają się nowe osoby. Niektóre z nich znikają równie szybko, jak się zjawiły, inne pojawiają się aby odegrać ważną rolę w naszym życiu. Nat pojawiła się właściwie znikąd w życiu klubowej jedenastki. Ot spadła z nieba pewnej deszczowej nocy, chyba w dobrym momencie, bo owej nocy mogła przecież wydarzyć się tragedia. Mogła, ale nie musiała. Choć chłopak nie szedł skakać, mógł przecież nie mieć szczęścia, zachwiać się i spaść. Tak więc anioł spadł z nieba, by być może uratować życie piłkarza BvB, a na pewno je zmienić. Tylko czy aby to nie podziałało w obydwie strony?
***
Marco siedzi właśnie z kolegami z drużyny w szatni i przygotowuje się do meczu. Są w Berlinie i dziś mają zagrać z Hertą. Jest to przedostatni mecz- ostatni zagrają z Bayernem Monachium. Nie lubi grać z Bayernem, ale głównie dlatego, iż wtedy musi stać po przeciwnej stronie barykady ze swoim najlepszym przyjacielem. Taka sytuacja miała już miejsce, jednak chyba nigdy do tego nie przywyknie ani on, ani Gotze. Dziś o tym nie myśli jeszcze, o niczym nie myśli oprócz meczu. Postanowił się wyłączyć. Umie to zrobić. Jest wypoczęty ponieważ poprzedniego wieczoru zgodnie z prośbą trenera piłkarze poszli spać wcześnie, od rana natomiast w wolnych chwilach słucha ulubionej muzy.
***
Natalie rozmawia przez telefon z Agnes. W pewnym momencie sięga po pilota od tv i włącza telewizor na kanał sportowy, który ma transmitować mecz z Berlina. Ma nadzieje, że BvB wygra ten mecz, ba ona to wie. Liczy, że Marco wpisze się na listę strzelców. Chwilę później mecz rozpoczyna się. Dziewczyna żegna się z przyjaciółką i ogląda trzymając kciuki za czarno- żółtych. Siedząc przed tv nie czuje co prawda tej adrenaliny jaką odczuwa się siedząc na trybunach, ale i tak mocno przeżywa każdą akcję. Marco jest dosłownie wszędzie na boisku, dwoi się i troi, kreuje akcje. Piłkarze wymieniają podania i starają się wypracować okazje do strzelenia bramek. Natalie cieszy się za każdym razem kiedy piłka wpada do siatki Herty. W pewnym momencie nawet podrywa się z kanapy. W 69 minucie zamiera, kiedy Marco zostaje podcięty przez zawodnika drużyny przeciwnej. Zwija się z bólu i łapie za stopę. Natychmiast podbiega do niego dwóch mężczyzn ze sztabu medycznego BvB, ale za linią końcową boiska widzi, że do wejścia przygotowywany jest Pierre. Po chwili widzi jak kulejąc bardzo powoli blondyn schodzi z murawy. Jurgen jak to ma w zwyczaju przytula go i klepie po plecach. Natalie zastanawia się czy to coś poważnego. Realizatorzy nie pokazują jednak ławki, ale mecz. Dopiero po chwili jedno ujęcie pokazane jest z ławki, malarka widzi, że Reus ma okład na stopie. Wie, że skoro nie zabrano go do szatni to uraz nie jest bardzo poważny. Mecz kończy się wynikiem 4:0 dla BvB, Robert zostaje królem strzelców. Po meczu odbiera statuetkę. Cieszy się, choć myśli tylko o jednym- chce zadzwonić do Marco i zapytać czy wszystko jest w porządku. Na to musi jeszcze poczekać.
***
Są już w hotelu. Marco leży na łóżku. Jest sam w pokoju. Na stopie znów ma okład przed chwilą zrobiony przez lekarza. Jest zmęczony. Sezon daje mu się już we znaki. Ostatnie tygodnie grał na niewiarygodnie wysokich obrotach, marzy, by wreszcie odpocząć choć kilka dni. Wie jednak, że nie będzie miał na to zbyt dużo czasu. Co prawda sezon już się kończy, ale niedługo po jego zakończeniu czeka go zgrupowanie reprezentacji Niemiec i Mundial - taką ma nadzieję. Do pokoju wchodzi Łukasz, z którym tym razem przyszło mu mieszkać. Chłopak siada obok niego:
-Jak stopa?- pyta
-Spoko. Przeżyję... Gdzie byłeś?
-U Matsa. Padnięty jestem więc chyba się położę. Jutro powrót do domu...
-Ja też nie mam ochoty ruszać się stąd. Pójdę spać. Gadałem z Mario, bo oczywiście dzwonił zapytać jak stopa.
-Co u niego?
-Dobrze. Był zadowolony- słychać było po głosie. Jak go zapytałem to zaczął nawijać o Ann, więc wnioskuję, że się dogadali- mówi
-A coś było nie tak?- patrzy na niego
-Uhm... Mieli niedawno trudny czas, ale to chyba za nimi.
-Chyba trudno się pozbierać po stracie dziecka. Nie doświadczyłem tego nigdy, nie chciałbym doświadczyć, ale nie wyobrażam sobie. Nie ważne który tydzień, to przecież maleńka istotka...
Słyszą dzwonek telefonu Marco. Odbiera:
-Cześć Nat- wita się z malarką piłkarz. Łukasz wstaje i idzie położyć się na swoje łózko. Bierze laptopa i kładzie sobie na brzuchu. Blondyn kontynuuje rozmowę z malarką:
-Nic mi nie jest. Kilka okładów, interwencja fizjoterapeuty i będzie dobrze- uspakaja ją
-Źle to wyglądało. Trener od razu nie czekając na opinię lekarza kazał przygotować się Pierre
-Nie chce narażać mnie na pogłębienie kontuzji. To normalne postępowanie. Ma pole manewru, on po prostu o nas dba i nie naraża bez powodu. Nie martw się- mówi spokojnym tonem- Moja stopa ma się dobrze, ja też. A co u ciebie? Miałaś jakieś sms-y?- zadaje jej pytanie
-Nie. Myślę, że twoja rozmowa podziałała. Przynajmniej na chwilę- komentuje
-Gdybym o pewnych faktach wiedział wcześniej to wcale by do niej nie doszło. On zapewne o wszystkim wie- mówi
-Tak, wie. Wykrzyczałam mu to kiedyś w twarz. Nie rozmawiajmy o tym. Muszę z tym żyć- stwierdza
-Powinnaś... to znaczy, myślę, że pomogłaby rozmowa z psychoterapeutą. Naprawdę. To pomaga, wiem, bo sam korzystałem. Po tą akcją ze ślubem...
-Zastanowię się. Na razie ty jesteś moim terapeutą. Dziękuję, że byłeś przy mnie. Chyba potrzebowałam komuś w końcu powiedzieć- stwierdza
-Wiesz, że wszystko możesz mi powiedzieć.
-Wiem. Dobrze. Będę kończyć ponieważ ty po meczu powinieneś iść spać. Odpoczynek dobrze ci zrobi.
-Zaraz pójdę. Mam okład na stopie. Zaraz idziemy spać. Piszczek też jest padnięty więc nie będzie się szlajał po pokojach chłopaków i wracając mnie budził.
-Pozdrów ją ode mnie- mówi Łukasz
-Masz od niego pozdrowienia
-Dziękuję. Ty również go pozdrów.
***
Wchodzi do domu. Przyjechał odwiedzić rodziców. Uwielbia przyjeżdżać do rodzinnego domu. Tu się wychował, tu spędził całe dzieciństwo, najszczęśliwsze i beztroskie dni swojego życia. Ma same miłe wspomnienia związane z tym miejscem. Swoje kroki kieruje w stronę kuchni skąd jak zwykle wydobywają się wspaniałe zapachy. Wie, że jego mama zapewne coś dobrego gotuje. Uwielbia jej kuchnię. Na codzień nie stołuje się w rodzinnym domu, gdyż mieszka w innej części miasta, poza tym musi uważać na to co je, ale kiedy tylko ma ochotę pogadać jedzie do rodziców a przy okazji zajada się potrawami przygotowanymi przez jego rodzicielkę.
-Marco- mówi jego mama zauważając, iż wszedł do kuchni
-Cześć mamo- podchodzi po czym przytula ją. Trwają chwilę w uścisku, a potem odsuwają się od siebie. Kobieta jak to bywa za każdym razem delikatnie głaszcze go po policzku bacznie mu się przyglądając. Uśmiecha się, a i on odwzajemnia uśmiech:
-Schudłeś znowu?- pyta
-Mamo przesadzasz. Nie schudłem- siada na krześle przy stoliku
-Oj... Schudłeś. Ty coś w ogóle jesz, czy tylko łapiesz pomiędzy treningami- zwraca się do niego podchodząc do kuchenki na której gotuje obiad
-Jem, nie martw się. Nie jestem już małym chłopcem, sam potrafię o siebie zadbać. Nie głoduję bynajmniej- stwierdza
-Pewnie nie, ale jadanie na mieście to nie to samo co ugotowane w domu jedzenie. Potrzebujesz porządnie zjeść...
-Mamo please. Nie umiem Bóg wie czego ugotować, żony nie mam, a gosposi nie mam zamiaru zatrudniać. Nie będzie mi się jakaś obca kobieta kręcić po domu, bo tego najzwyczajniej w świecie nie potrzebuję...
-Marco gosposia to nie taki zły pomysł- mówi Manuela
-Mamo całkiem niedawno jedna gosposia opowiadała o pewnym piłkarzu. Co prawda nie od nas, ale poczytał sobie wiele historii ze swojego życia w gazetach po tym jak ją zwolnił. Jestem nieufny, wiem, ale nie potrzebuję takich atrakcji. Sorry, jednak powiem nie. Powiedz mi co u Was? I gdzie tata?- rozgląda się
-Tata pojechał na małe zakupy, powinien zaraz wrócić. To ty mi lepiej powiedz jak stopa?- patrzy na jego nogi- Już wszystko dobrze? Nie widzę bandaża- stwierdza
-Mam, ale tylko lekko zawiniętą, bym spokojnie mógł włożyć stopę do butów. Jest dobrze. Okłady pomogły...
-Marco...
-Uhm- patrzy na mamę
-Mel mówiła mi, że zaprzyjaźniłeś się z tą dziewczyną. No wiesz... tą malarką. To coś poważnego? - lustruje syna wzrokiem
-Tak, przyjaźń mamo- tłumaczy
-Ale oprócz przyjaźni? Podoba ci się?- zadaje kolejne pytania
-Mamo łączy nas przyjaźń. Bardzo ją lubię, ale nic poza tym. Nie jestem jeszcze zdolny do tego, by się zakochać. Ona zresztą też nie.
-Też ktoś złamał jej serce? -pyta
-Tak. Były mąż. Natalie jest rozwiedziona, ma za sobą ciężkie chwile u boku zaborczego męża więc uwierz mi nie myśli o związkach. Nie rozmawiajmy na ten temat. Lubimy się, spędzamy ze sobą czas, ale nie będzie ślubu mamo- mówi, a do kuchni wchodzi jego ojciec. Panowie witają się, potem obydwaj siadają w salonie i rozmawiają. Marco zostaje na obiedzie, a po nim obydwaj panowie grają w szachy. Manuela siada w salonie i obserwuje ojca z synem. Uśmiecha się. Uwielbia jak Marco przyjeżdża do domu, generalnie tęskni za czasem kiedy mieszkał z nimi. Może wtedy też mało bywał w domu, były dni kiedy wychodził rano, a wracał tylko się przespać, ale miała go przy sobie prawie codziennie. Wiedziała co się z nim dzieje, znała każdy grymas jego twarzy, po nich rozpoznawała czy stało się złego , czy też wszystko jest w porządku. Od tamtej pory jej syn zdecydowanie dorósł. Już nie jest słodkim dzieciakiem zakochanym w piłce. Miłość do piłki pozostała, ale on dojrzał. Przygląda się mu tak intensywnie, że on to zauważa:
-Mamo mam coś na twarzy?- pyta
-Nie kochanie. Po prostu tak sobie myślę... jeszcze niedawno byłeś małym chłopcem, a teraz hmm... za szybko dorosłeś, zbyt szybko wybyłeś z domu. Tęsknię za tobą. Teoretycznie jesteś blisko, mieszkasz tylko w innej części Dortmundu, ale prawda jest taka, że nie mamy wiele czasu dla siebie. Podejrzewam, że obecnie więcej na temat twojego życia wiedzą twoi przyjaciele, niż my.
-Mamuś wszystko jest dobrze. Jestem zdrowy, rozgrywam wspaniały sezon, są ze mnie zadowoleni, nic złego się nie dzieje. Uwierz mi, że bylibyście pierwszymi osobami do których bym się zwrócił. Kocham Was, może nie mieszkamy razem, ale jesteście dla mnie najbliższymi osobami i to się nie zmieni. Szczerze mówiąc tęskniłem bardzo za Wami kiedy nie było Was w Dortmundzie. Cieszę się, że wróciliście- kończy swoją wypowiedź i widzi na twarzach rodziców lekkie uśmiechy. Jego ojciec po chwili mówi do swojej żony:
-Może nie wszystko w życiu nam wyszło tak jak chcieliśmy, ale powiem Ci, że mamy wspaniałe dzieci. Jestem z ciebie dumny synu- zwraca się do Marco- z Twoich sióstr również.
Blondyn uśmiecha się. W tym momencie dzwoni jego komórka. Odbiera gdy widzi, że to Natalie:
-Cześć Nat. Miło, że dzwonisz- mówi po czym wstaje z fotela i wychodzi z salonu. Manuela patrzy na swojego męża i uśmiecha się :
-Ta dziewczyna mu się podoba- mówi
-Kochanie nie łącz ich już teraz, jeśli coś z tego będzie miało być to on sam nam o tym powie. Poczekajmy na rozwój sytuacji...
-Masz rację.
***
Tydzień później- Berlin
Siedzi na trybunach z żonami i dziewczynami piłkarzy BvB. Oczekują na rozpoczęcie meczu. Wszystkie są podekscytowane licząc na to, że ich mężczyźni wygrają tego dnia Superpuchar Niemiec. Mogą to zrobić, nie raz pokonali Bayern. Kiedy mecz się rozpoczyna emocje sięgają zenitu. Gra jest dość wyrównana, ale Marco jest bardzo dobrze pilnowany i Natalie widzi, że choćby chciał dużo zrobić nie ma ku temu sposobności. Robert też kiedy dostaje piłkę od razu ma na plecach trzech zawodników. Obydwie drużyny dają z siebie wszystko. Dwoją się i troją by strzelić bramkę, a tym samym mieć przewagę nad rywalem. W końcu jest gol. piłka zostaje wbita głową przez Matsa, ale sędzia nie uznaje gola. Głupia sytuacja, ponieważ piłka przekroczyła linię bramkową przynajmniej 40 cm, zanim Dante ją wybił, niestety sędzia ma inne zdanie. Bramki padają w dogrywce. Niestety Bayern wygrywa mecz, choć gdyby sędzia uznał prawidłowo zdobytą bramkę żadnej dogrywki by nie było i to czarno- żółci święciliby sukces. Niestety los bywa przewrotny. Tym razem szala szczęścia przechyliła się w stronę Monachijczyków. Piłkarze BvB są zrezygnowani. Ta porażka boli ponieważ to oni powinni zwyciężyć. Marco stoi na murawie zgięty wpół. Stara się zapanować nad emocjami, jest potwornie zmęczony. Słyszy nad sobą słowa Arjena. Pociesza go. Jest mu wdzięczny, ale nic nie jest w stanie w tym momencie zmazać uczucia beznadziejności, rezygnacji i złości na los. Powoli zmierza w stronę ławki, siada na trawie po czym zarzuca sobie na głowę ręcznik. Chce przez moment być sam, nie chce z nikim rozmawiać, nie chce pytań, po prostu potrzebuje złapać oddech. Nie ma ochoty wychodzić po medal, nie taki powinien dostać. Chce jak najszybciej iść do szatni, potem pod prysznic i do hotelu. Tak się dzieje po odebraniu medali. Kiedy wchodzi do szatni nic nie mówi. Rozbiera się, bierze ręcznik, szampon i żel pod prysznic i idzie się umyć.
***
Natalie przygotowuje się do wyjścia. O 21:00 mają bowiem zjawić się na bankiecie kończącym sezon. Została zaproszona przez Marco i chętnie zgodziła się mu towarzyszyć. Nie widziała się z nim po meczu. Chłopcy zeszli do szatni, a one pojechały do hotelu. Na rozmowy będzie czas na imprezie. Pokój dzieli z Ewą- zoną Łukasza:
-Pięknie wyglądasz i tak naturalnie - stwierdza żona Piszczka wchodząc do łazienki gdzie Nat kończy robić sobie makijaż
-Dziękuję. Lubię naturalnie wyglądać- uśmiecha się- Ty też chyba nie lubisz ostrego makijażu- patrzy na nią
-Nie lubię, Łukasz też nie. Swoją drogą to oni chyba niezbyt mają ochotę na zabawę- kwituje żona obrońcy
-Marco wyglądał kiepsko, inni też. To było niesprawiedliwe...
-Nic mu nie będzie. Oni są silniejsi od nas. Reagują czasem emocjonalnie, ale szybko się podnoszą. Muszą. Ja już się przyzwyczaiłam. Jest mi przykro kiedy przegrywają, dziś miałam ochotę udusić tego arbitra, ale tak naprawdę co mamy zrobić. Musimy przy nich być. To jedyne co możemy zrobić. Tylko tyle i aż tyle jak mawia mój mąż. Czasem kiedy wracał totalnie zdołowany, a ja krzątałam się obok, nadskakiwałam mu, bo chciałam poprawić mu humor, sprawić by poczuł się lepiej, on po prostu przyciągał mnie do siebie, przytulał i tak trwaliśmy. Zawsze mi mówił, że nie muszę nic robić tylko po prostu być, bo moja obecność sprawia, że czuje się lepiej.
-Długo jesteście razem prawda?
-Tak. Poznaliśmy się w szkole, potem zakochaliśmy się w sobie i od tamtej pory jesteśmy razem. Nie wyobrażam sobie życia bez niego. Może go nie ma dużo w domu, może nie zawsze mi pomaga, bo jak wraca z treningów to nie ma siły na nic, są lepsze i gorsze dni, ale cieszę się, że go mam i naszą córeczkę oczywiście.
-Jest wspaniała. I bardzo inteligentna. Miałam okazję ją poznać przed placem zabaw, a ostatnio mogłam poznać ja lepiej jak Marco zaprosił kolegów na wieczór. Łukasz jest w małej zakochany po uszy. Widać na pierwszy rzut oka- kwituje
-Bo to córeczka tatusia. Uwielbia go, a on ją.
Słyszą pukanie do drzwi. Natalie wychodzi otworzyć, a Ewa zamyka się w łazience ponieważ ma zamiar ubrać sukienkę. Kiedy malarka otwiera drzwi widzi w nich Marco. Jest ubrany w grafitowy, idealnie na nim leżący garnitur i białą koszulę. Nat od razu zauważa jego smutek. Odsuwa się i robi mu przejście. Piłkarz bez słowa wchodzi do środka, a ona zamyka drzwi. Kiedy się odwraca widzi jak ten stoi niedaleko, z rękami w kieszeniach spodni. Podchodzi do niego, staje naprzeciwko i patrzy mu w oczy. Słyszy jego cichą prośbę:
-Możesz mnie mocno przytulić?
Robi to. Bez słowa.
***
Odrobinę nudny, ale takie też muszą być. Nie może ciągle się coś dziać. Musi być życiowo, a życie bywa raz nudne, raz ciekawe .
Uwielbiam Was- wiecie o tym? Dzięki, dzięki, dzięki za komentarze. Jest mi bardzo miło ;) Czytam Wasze blogi i muszę wyznać, że w niektórych się po prostu zakochałam. Poważnie mówię . Uwielbiam je czytać. Zostawiajcie info o nowych rozdziałach w Spam. Czasem ciężko mi zaglądać na wszystkie i szukać czy są nowe posty :)
A I JESZCZE JEDNO. ZAGLĄDNIJCIE NA MOJE POZOSTAŁE BLOGI. CO PRAWDA MOŻE NIE SĄ O PIŁKARZACH, ALE MYŚLĘ, ŻE WAS ZAINTERESUJĄ. ODSYŁACZ Z PRAWEJ STRONY :) MYŚLĘ, ŻE SIĘ NIE ROZCZARUJECIE. JEDEN JEST O MAXIE ( UWIELBIAM MAXA- SZCZERZE, MAX JEST STRIPTIZEREM), A DRUGI O NATHANIE . PRZECZYTAJCIE KONIECZNIE I SKOMENTUJCIE.
***
Tradycyjnie 10 komentarzy i będzie kolejny rozdział :)
***
UWAGA !!! BARDZO PROSZĘ BY OSOBY PISZĄCE ANONIMOWE KOMENTARZE PODPISYWAŁY JE- POWIEDZMY IMIĘ ;)
Żaden z Twoich rozdziałów nie jest nudny, a już na pewno nie ten :) Chociaż i tak czekam do momentu aż Marco i Nat będą razem :D Komentujcie ludzie bo już chcę następny !!! :)) P.S. Super jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam :)
UsuńGenialny rozdział nie mogę się doczekać kolejnych <3 mam nadzieję że Marco i Nat będą razem no muszą :D
OdpowiedzUsuńMiło mi :) Następny już jutro :)
UsuńRozdział nie jest nudny, jest świetny.:) Fajnie, że to co jest między Marco i Nat się tak powoli rozkręca a nie wszystko na raz. Wgl opowiadanie jest cudowne!*.* Czekam na nowy rozdział. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam :)
UsuńBardzo podoba mi się Twój styl pisania, a rozdział wcale nie jest nudny ;) -nowa czytelniczka Dominika ;)
OdpowiedzUsuńMiło mi, że czytasz i komentujesz :)
UsuńPozdrawiam serdecznie :)
Ohh ta sytuacja w meczu.. Płakałam :'( A qszystko mogło się potoczyć zupełnie inaczej..
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, to nie jest nudny. Każdy ma w sobie to 'coś' co całego bloga czyni wyjątkowym :)
Buziaki ;**
Dziękuję. Zajrzę do Ciebie niebawem ;) Dziś już nie, bo padam na twarz, ale jutro na pewno :) Pozdrawiam
UsuńI od razu przypomniał mi się ten finał... Egh... zapraszam do mnie :) http://walcz99.blogspot.com/?m=1
OdpowiedzUsuńDziękuję za zaproszenie, na pewno wpadnę do Ciebie jutro ;) Dziś padam na twarz :)
UsuńPozdrawiam
Aaaaaaa! <3 Ostatnia sytuacja pomiędzy nimi, po prostu MEGA! <3 Czekam na kolejny! ;)
OdpowiedzUsuńKolejny już jutro. Liczę na komentarze ;)
UsuńPozdrawiam serdecznie
Jaki nudny?! Świetny! A jeszcze ta próśba Marco :3 jeju! ;d
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie.
Pozdrawiam ;)
Na pewno zajrzę, ale jutro ;)
UsuńDziś widzę już podwójnie- ze zmęczenia ;)
Pozdrawiam
Wcale nie nudny! Wiadomo, że w życiu dzisiaj się coś dzieje, a jutro jest spokojnie i można złapać oddech :) Tak też uczyniłaś w swoim opowiadaniu :) A opisy meczy takie dokładne, że miałam wrażenie iż oglądam je jeszcze raz. Aż się ponownie zrobiło smutno, że Puchar Niemiec otrzymał niesprawiedliwie Bayern :( Ale cóż trzeba liczyć, że w tym sezonie Borussi uda im się go odebrać :)
OdpowiedzUsuńJeju jak Marco przyszedł do pokoju Nat i poprosił ją, żeby go przytuliła... Wyobraziłam sobie jego minę i ton w jakim to mówi to aż sama miałam ochotę go przytulić :) Biedny taki strasznie przeżył tą przegraną.. Ale w sumie nie ma co się dziwić...
Rozdział NIE nudny :)
Czekam na następny :)
Pozdrawiam ;**
Ja też, kiedy pisałam ten wątek o tym jak Marco przychodzi do pokoju hotelowego dziewczyn, widziałam dokładnie jego minę- tzn wyobraziłam sobie ;) Co do przeżywania... z tego co obserwuję on bardzo przeżywa takie momenty- taki już chyba jest, co według mnie nie jest bynajmniej ujmą :)
UsuńPozdrawiam
Czytając część o pucharze zrobiło mi się smutno , naprawdę czuje niedosyt po tym nieuznanym golu. Widok załamanego Marco i całej reszty to złamane serce : < Miejmy nadzieję,że 13 sierpnia odbierzemy co nasze :) Jaki nudny?! Mnie się podoba,z resztą jak każdy twój rozdział do tej pory :) A końcówka = wspaniała ♥ Pozdrawiam gorąco i do następnego :)
OdpowiedzUsuńJutro kolejny :)
UsuńPozdrawiam
Jaka słodka końcówka *-*
OdpowiedzUsuńCudowny rudział jak zawsze <3
Marco ma wsparcie <3
Czekam na kolejny
buziaki ;*
Marco może liczyć na Nat, Nat może liczyć na Marco ;) Tak to właśnie wymyśliłam. Co z tego wyniknie? Zobaczycie :)
UsuńPozdrawiam
Jestem totalnie oczarowana. Nie tylko tym rozdziałem, ale począwszy od początku tego bloga. Wczoraj zaczęłam go czytać, dzisiaj skończyłam. I brakuje mi słów by opisać wszystkie moecje jakie mi towarzyszyły czytając to! Piękna jest ta historia. Wytworzyłaś tak wspaniłą, realną więź przyjaźni między Marco a Nat. Oni się tak uzupełniają, potrzebują siebie -to widać. Oboje zostali zranieni, skrzywdzeni przez osoby, które kochali. A los skrzyżował ich drogi. Poznali się w sytuacji w jakiej sie poznali, ale od tamtej pory stali się dla siebie bardzo wazni. Opiekuńczość, troska i miłość Marco jest magiczna. Choć chciałabym aby Nat dała im obojgu szansę, to jednocześnie nie dziwie się jej, że między nimi panuje ten dystans. Jej życie to pasmo bólu, złych wspomnień. Ale nadszedł czas by to zmienić, zapomnieć a przynajmniej nie żyć przeszłoscią, tym co było. Marco jest jej nową nadzieją, jej szcześciem. Liczę, ze wkrótce to dostrzerze. Zapewne, stworzyli by idealną parę - opartą na wielkiej miłości, zaufaniu, czułości i przyjaźni, która juz jest między nimi.
OdpowiedzUsuńLubię to opowiadanie, bo nie jest "puste". Nie jest bajką, ale na swój sposób zwyczajnym życiem. Ma przekaz, a to jest ważne.
Czytajac, przed oczami malują mi się obrazy sytuacji. To jest wspaniałe. Masz ogromny wpływ na moją wyobraźnię za co Ci dziękuję.
Końcówka...zwaliła mnie z nóg. Idealnie podsumowała ich relację.
Dziękuję Ci za to, że piszesz coś tak wspaniałego.
Czekam na kolejny rozdział!
Pozdrawiam, Patrycja ♥
ps. zapraszam do siebie jeśli znajdziesz czas i ochotę :)
Bardzo mi miło, że jesteś :) Dziękuję za tak wiele miłych słów. Cieszę się, że opowiadanie pobudza Twoją wyobraźnię- taki był mój cel. Ja uwielbiam czytać wszystko co czytając mogę zobaczyć- oczyma wyobraźni oczywiście :) Cieszę się, że sama stworzyłam coś co podobnie oddziałuje na Was :) Brakuje mi warsztatu- to na pewno, pewnie jest masę błędów jeśli chodzi o styl. Prawda jest taka, że nie zawsze wszystko dogłębnie sprawdzę. Pisanie to moje hobby, mam raz więcej czasu, raz mniej więc sprawdzam na tyle ile mi czas pozwoli ;) Ale to kocham.
UsuńJeśli chodzi o więź Marco i Nat- tak właśnie powinno być. Chciałam by było magicznie. Miłość to magia, najprawdziwsza. Miłość to akceptacja drugiej osoby, takiej jaką jest- z jej przeszłością, lękami, marzeniami i oczekiwaniami. Co będzie z nimi dalej? Okaże się w przyszłości. Będzie i słodko i gorzko, bo takie właśnie jest życie. Wszystko trzeba przeżyć... Pozdrawiam
Rzadko kiedy czytam opowiadania o piłkarzach bo pisanie takich opowiadań wydaje mi się być żenujące bo mnie interesuje Piłka jako sport,interesują mnie piłkarze ale tylko na szczeblu sportowym ale kiedy już czytam jakieś opowiadanie,a zazwyczaj robię to z ogromnych nudów to opowiadanie musi być naprawdę dobre.Nie lubię kiedy styl pisania jest zbyt prosty,taki na poziomie dzieci z podstawówki,kiedy wszystko w opowiadaniu jest idealne i bardzo przewidywalne.Na twojego bloga trafiłam nie dawno,sama nie wiem jak to się stało ale zaczęłam go czytać pomimo,że nie spełnia wszystkich moich oczekiwań i powiem Ci,że ta historia mnie wciągnęła.Nie jest do końca taka banalna i aż do obrzydzenia słodka.Fajnie się to czyta i mam nadzieję,że sytuacja uczuciowa Marco i Nat szybko się rozwinie bo nie ukrywam,że bardzo na to czekam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny do pisania ;)
AGA
Witaj Aga :)
UsuńCieszę się, że jesteś i że ta historia zainteresowała Cię na tyle, iż postanowiłaś ją czytać :) Bardzo mi miło.
Dlaczego ten blog nie spełnia Twoich oczekiwań? Pytam, bo gdybyś napisała co jest nie tak, mogłabym próbować pisać lepiej. Ja lubię krytykę, dzięki niej można się uczyć, rozwijać. Jeśli możesz to podziel się ze mną swoimi spostrzeżeniami co robię nie tak. Bardzo proszę.
Mnie piłkarze też interesują tylko na szczeblu sportowym ;) Ja też nie pisałam wcześniej o piłkarzach, choć opowiadanie o Marco jest moim drugim piłkarskim opowiadaniem tak szczerze mówiąc. Czytać historie o piłkarzach zaczęłam przypadkiem trafiając na jedno o Wojtku Szczęsnym. Spodobało mi się i mnie wciągnęło. Swoje zaczęłam pisać ot tak sobie, w głowie zrodził się pomysł i stwierdziłam, że dlaczego jakiś piłkarz nie miałby być bohaterem jednego z moich opowiadań :) Tak się stało. Pisząc nie wcielam się w postać Natalie... Marco jest po prostu jednym z bohaterów mojej historii, tak jak Max czy Nathan z innego bloga. Osobiście cenię bardzo Reusa, uważam, że jest świetnym, bardzo utalentowanym i pracowitym piłkarzem. W Borussi zresztą są sami tacy :) Napisałaś, że ta historia nie jest banalna- miło mi, iż tak myślisz. Słodka momentami jest, ale odrobinę musi być. Prawda jest taka, że nie może być ciągle źle, musi być życiowo ;) Scena z mostu życiowa nie jest, prawdziwy Marco pewnie by nie wpakował się w taką sytuację. Tak myślę, ale generalnie nie znam go więc to tylko moje domysły. Cóż... mogę Ci powiedzieć, że będzie i słodko i gorzko- tak jak do tej pory, ale życie takie właśnie jest. Nikt z nas nie ma życia przepełnionego radością. Raz jest dobrze, raz źle. A piłkarze to też ludzie z krwi i kości więc żyją w tym samym świecie co my, tak to widzę. Pieniądze to nie wszystko, choć je mają to nie znaczy, że zawsze jest z górki. To chcę pokazać w tym opowiadaniu między innymi. Rozpisałam się, ale ... miałam ochotę napisać ten komentarz. Liczę na sugestie z Twojej strony :) Pozdrawiam
Pisząc,że to opowiadanie nie spełnia moich oczekiwań nie miałam nic złego na myśli :) Chodzi mi o to,że jestem bardzo wybredna osobą jeśli chodzi o czytanie opowiadań czy książek i nie lubię jak coś jest pisane prostym językiem,a lubię jak coś jest napisane pięknymi i może trochę trudnymi słowami,wtedy mogę się zastanowić nad treścią i starać się dobrze ją zinterpretować,a jak narazie w tym opowiadaniu nie znalazłam żadnego 'refleksyjnego' fragmentu nad którym mogłabym się zastanowić ale to nie znaczy,że robisz coś źle,rozumiem,że taki masz styl pisania i akurat w tym opowiadaniu mi to nie przeszkadza bo jak wcześniej napisałam ta historia sama w sobie mnie zaciekawiła i czekam z niecierpliwością na następny rozdział :)
UsuńAGA
Nie twierdzę, że miałaś coś złego na myśli. Po prostu czyjeś sugestie mogą mi pomóc ulepszyć styl. To mialam na myśli. Ja też lubię refleksyjne fragmenty, ale cóż mnie daleko do pisarki. Moze kiedyś będę potrafiła pisać bardziej refleksyjnie. Bardzo bym chciała. Dziękuję za komentarz ;-)
UsuńKochana! Jakie nudy? Jak zwykle rozdział mnie zaciekawił, wciągnął i był 'na temat'. Nie wiem jak Ty to robisz, ale ja zawsze jestem zainteresowana tym co się dzieje w świecie Natalie i Marco.
OdpowiedzUsuńNo cóż, rozdział jak zwykle świetny. Wiem, że mówię to po raz tysięczny, ale co innego mogę powiedzieć? :) Uważam, że Marco i Nat są dla siebie stworzeni. Po prostu muszą być razem i nie ma innej opcji! Mama Reusa ma rację. Natalie ewidentnie podoba się blondynowi i można to śmiało stwierdzić. Z resztą, uważam, że i ona czuje do niego coś, więcej tylko najzwyczajniej w świecie boi się do tego przyznać. Boi się być zraniona ponownie, ale prawda jest taka, że ja nie wyobrażam sobie, żeby ten blond-włosy piłkarz mógł się czegoś takiego dopuścić! :)
Buziaki kochana i zapraszam do siebie na nowy rozdział! :*
Xxx
Byłam i oczywiście skomentowałam ;) Nie mogłam go nie skomentować- to magia ;)
UsuńTrochę to potrwało, ale nadrobiłam wszystko. :) Zasadniczo, nie lubię opowiadań o piłkarzach, piłka nożna też mnie aż tak nie ciekawi, ale Twoje wyjątkowo przypadło mi do gustu, także dziękuję za komentarz u mnie i poinformowanie mnie o swoim opowiadaniu. :)
OdpowiedzUsuńPrzechodząc do sedna - podoba mi się ta historia. Nie jest cukierkowo tak jak w niektórych, a że tak powiem, z przytupem. :) Zarówno Marco jak i Nat mają swoje problemy, które nie pozwalają im do końca żyć normalnie i cieszyć się każdym dniem, ale razem mogą więcej. W końcu przyjaciele to skarb, aczkolwiek czuję, że pomiędzy nimi na przyjaźni się nie skończy, tylko oboje muszą całkowicie poukładać swoje życie. Choć Nat ma zdecydowanie trudniej, ale wierzę, że Marco jej pomoże. :)
Pozdrawiam serdecznie. :)
Rozdział jak zwykle cudowny. Wybacz,że tak późno go komentuję,ale nie miałam głowy ani do pisania dalszego rozdziału,a co dopiero komentowania tego jakże cudownego opowiadania. Szkoda,że chłopaki nie zajęli pierwszego miejsca,ale ważne,że się starali i udowodnili,że są gotowi w przyszłości udowodnić,że są najlepsi. O dziwo na początku nie przepadałam za Mario i Ann,ale teraz ich uwielbiam,chociaż Marco i Nat to i tak nikt nie przebiję,wciąż liczę,że się do siebie zbliżą,w końcu ich relacje na pewno są dalekie od przyjacielskich,widać,że oboje hamują się przed tym,żeby nie zbliżyć do siebie bardziej,co mnie wręcz dołuje :) Ale i tak są słodcy i wręcz ich kocham :D
OdpowiedzUsuń