To nie tak, że chętnie zgodziła się na wyjazd, bo tak nie było. Miała wiele obiekcji i choć Marco zapewniał ją wiele razy, że Oliver ich zniknięcie przyjmie bez większych sensacji nadal się boi. Nawet teraz gdy jest już w Wenecji, w miejscu, które jest po prostu wspaniałe, ciągle myśli o tym co dzieje się z ich synkiem. Wykorzystuje moment gdy Marco nie ma w pokoju, ponieważ wyszedł na moment więc dzwoni do mamy swojego partnera. Ta odbiera po dwóch sygnałach:
-Słucham.- odzywa się.
-Przepraszam.- mówi od razu Natalie.- Jestem pewnie przewrażliwiona, ale po prostu...- wzdycha, bo zdaje sobie sprawę, że mama Marco może odebrać jej pytania jakby nie ufała, iż dobrze zajmą się swoim wnukiem.
-Po prostu nie rozstawałaś się z synkiem na tak długo.- kończy za nią, a w głosie kobiety nie słychać nic co świadczyłoby o jej niezrozumieniu lęków młodej mamy.
-Przepraszam. To nie tak, że wam nie ufam, bo ufam naprawdę, ale...
-Natalie ja naprawdę rozumiem kochanie.- zapewnia ją.-Z Oliverem wszystko jest w porządku. Teraz bawi się z dziadkiem, jest najedzony i zadowolony. Nie musisz się martwić, bo naprawdę zrobimy wszystko, by nie odczuł, że was nie ma.
-Wiem, ja to wszystko wiem... Jestem przewrażliwiona po prostu...
-Jak każda mama, to normalne Natalie i zrozumiałe.- słyszy z ust rodzicielki swojej drugiej połowy.
-Kończę, bo Marco zaraz wróci i zobaczy, że panikuję i wydzwaniam...
-Marco zrozumie kochanie, dobrze o tym wiesz. Masz prawo się denerwować, on również czuje podobnie, ale mężczyźni inaczej wszystko przeżywają...
W tym momencie do pokoju wraca piłkarz. Widząc Natalie z telefonem domyśla się z kim rozmawia. Nic jednak nie mówi, po prostu podchodzi do niej, staje za jej plecami, oplata ją swoimi rękami i przyciąga do siebie tak, że jej plecy przylegają ciasno do jego klatki piersiowej, a twarz chowa w jej włosach.
-Będę kończyć. Napiszę później sms-a.
-Dobrze kochanie, możesz dzwonić jeśli to cię uspokoi. Postaraj się jednak trochę wykorzystać te chwile, bo to w końcu ma być odpoczynek Nat, relaks, wasz czas we dwójkę. Nie macie go zbyt wiele. To wasz czas, korzystajcie z niego, a my zaopiekujemy się waszą pociechą.
-Dziękuję. Ucałuj od nas Oliego.
-Zrobię to na pewno.
Kiedy malarka odkłada telefon Marco jeszcze ciaśniej ją obejmuje, a potem muska ustami jej szyję. Dziewczyna odchyla głowę odrobinę na bok dając mu tym samym większy dostęp. Mężczyzna odpowiada na ten ruch kolejnym pocałunkiem, a później kolejnym. W końcu odwraca ją twarzą do siebie i choć ma w zamiarze połączyć ich usta, to jednak widząc zmartwienie malujące się na twarzy dziewczyny nie robi tego. Jej oczy dziwnie błyszczą więc niepokoi się jeszcze bardziej:
-Co się dzieje?- pyta.
-Przepraszam...- mówi jedynie malarka, a po jej policzku spływa pierwsza łza.
-Hej...- partner ściera ją palcami.- Nie płacz proszę...- szepce.
-Przepraszam...- powtarza dziewczyna.
-Ale za co przepraszasz słoneczko?
-Jestem przewrażliwiona, wydzwaniam do twoich rodziców jakbym im nie ufała... Ja po prostu... Tak bardzo za nim tęsknię... Tak bardzo go kocham i ciągle z nim jestem, a teraz jak jest tak daleko od nas, ja po prostu ciągle o nim myślę, nie potrafię zapanować nad tym... Nie potrafię Marco...
-Rozumiem.- przytula ją.- Rozumiem skarbie, naprawdę.- całuje ją w czoło kiedy jej ciałem wstrząsają lekkie dreszcze, co oznacza, że dziewczyna płacze. Łka cichutko z twarzą wtuloną w jego koszulę, a on po prostu głaszcze jej plecy. A kiedy chłopak czuje, że Nat nieco się uspokoiła prowadzi ją w stronę niewielkiej kanapy stojącej w rogu ich apartamentu, po czym siada, a ją usadza sobie na kolanach i znów przytula. Więc gdy ona siedzi wtulona w niego, on po prostu zaczyna mówić:
-Zawsze zachwycałaś się Wenecją więc pomyślałem, że to dobry pomysł zabrać cię tu. Gdybym wiedział, że rozłąka z Olim będzie aż tak bardzo ciężka to pewnie bym się nie zdecydował. Nie lubię gdy płaczesz Natalie. Tym wyjazdem niechcący cię skrzywdziłem...- wzdycha.
-Nieprawda.- zaprzecza dziewczyna, ale nadal siedzi w tej samej pozycji.- Ja tęsknię, ale nie uważam, że zrobiłeś coś złego. Zgodziłam się. Wiem, że każdy rodzic przeżywa coś takiego przy rozstaniu na dłużej z dzieckiem. Każdy musi przez to przejść... We mnie to po prostu dziś bardzo uderzyło i przepraszam, że się rozkleiłam...
-Łzy nie są niczym złym...
-Jestem beksą...- na twarzy dziewczyny pojawia się nikły uśmiech.
-Jesteś moją beksą.- poprawia ją Marco.-I ja też za nim tęsknię kochanie.-mówi wsuwając dłoń pod jej bluzeczkę dzięki czemu ona czuje jego palce na plecach.- Dziecko wiele zmienia w życiu, poniekąd przewraca wszystko do góry nogami, ale w tym dobrym znaczeniu. Nie wiem jak niektórzy nie mogą odnaleźć się z rodzicielstwie. Uwielbiam być tatą...- uśmiecha się.- Ta mała istotka stała się dla nas najważniejszą osobą w życiu, więc to naturalne, że rozłąka boli, ale musimy przez to przejść, bo ani się obejrzymy, a on będzie miał kilka lat, nie będzie potrzebował już ciągłej uwagi, wręcz będzie od tego uciekał. A nam wtedy będzie trudno się do tego przyzwyczaić.
-Wtedy będziemy mieć kolejne dziecko.- mówi po prostu Natalie, a on się śmieje.
-Mam nadzieję, że będziemy mieć kolejne wcześniej niż za kilka lat.-po tych słowach piłkarza Natalie się odsuwa tak, że patrzy na niego.
-Chciałbyś Mieć drugie dziecko?- pyta patrząc na jego reakcję. Pierwszym co zauważa jest to, jak oczy mężczyzny zaczynają błyszczeć, zaraz po tym jego usta rozciągają się w uśmiechu. Patrzy na nią po prostu coraz szerzej się uśmiechając.
-Bardzo chcę Natalie. Pragnę tego jak niczego innego na świecie.- wyznaje.- Jak nosiłaś naszego synka nie było mnie przy tobie. Nie mogłem obserwować jak twój brzuszek rośnie razem z naszym dzieckiem. To były wyjątkowe chwile, których nie mogłem z tobą przeżyć, a naprawdę chciałbym.
-Następnym razem będziesz przy mnie.-mówi.-Bo ja bardzo chcę mieć z tobą drugie dziecko i...- przerywa na chwilę, a on patrzy na nią czekając aż dokończy...
-I?- pyta piłjarz.
-Wiem, że Oliver jest jeszcze mały, ale ja...- znów milknie...
-Natalie o co chodzi, przecież możesz powiedzieć mi wszystko.
-Ja nie chciałabym zbyt długo czekać Marco.- wyznaje czym trochę go zaskakuje, bo rozmawiali na ten temat wiele razy i owszem stwierdzili, że nie ma co odwlekać decyzji o powiększeniu rodziny kilka lat, ale zawsze stawało na tym, iż Oli musi urosnąć, a Natalie odpocząć więc słowa partnerki są zaskoczeniem.-Jesteś zaskoczony? Chcesz poczekać dłużej tak?
-Natalie ja...
-Bo oczywiście do tego trzeba się przygotować, musiałabym porozmawiać z lekarzem, a przede wszystkim moje wyniki musiałaby być dużo lepsze, ale nie chcę czekać zbyt długo Marco. Jeśli ty również nie chcesz?- pyta.
I jedyne co przychodzi do głowy w tym momencie piłkarzowi to, to, że ten wyjazd miał być wspaniały, miał być wyjątkowy i odrobinę zaskakujący, ale głównie dla Natalie, a okazuje się, że on nawet nie zdążył zrealizować jednego punktu z tego, co zaplanował, a już tak jest, tylko, że osobą zaskoczoną, mile zaskoczoną, jest on.
-Milczysz...- upomina go Natalie.
-Przepraszam...- szepce wpatrując się w jej oczy.
-Nic nie powiesz?- pyta.- Zapytałam właśnie...
-Wiem o co zapytałaś słońce.- mówi od razu.- I powiem tyle... Musisz brać lekarstwa, by pozbyć się anemii. Postarasz się sporo odpoczywać, bo tego potrzebujesz skarbie. Jak wybierzesz leki zrobimy powtórne badania i zobaczymy. W międzyczasie umówimy się do lekarza i jeśli stwierdzi, że jest w porządku to będziemy starać się o dziecko ok?
-Brzmi jak plan.- uśmiecha się malarka.
-Bo nim jest.- muska jej usta.- Jeśli jesteś gotowa to również nie chcę czekać zbyt długo...- szepce w jej usta.-W tej kwestii nigdy ci nie odmówię...
***
W samolocie ma sporo czasu na przemyślenia. Myśli głównie o Rickym, o tym jak się poznali, jak poszli na pierwszą randkę, jak rozmawiali godzinami w ogóle nie czując upływającego czasu, jak wiele tematów mieli, jak swobodnie czuli się w swoim towarzystwie, zupełnie jakby znali się całe lata. A potem wspomina moment gdy mężczyzna musiał wracać do domu, do Barcelony. Ostatnie dni jego urlopu spędzili intensywnie, we dwoje więc zbliżająca się nieubłaganie rozłąka była czymś o czym obydwoje nie chcieli nawet myśleć. Czy nazywali się parą? Nie zrobili tego oficjalnie, może obydwoje się bali, może chcieli poczekać. Nie padały słowa mój chłopak, moja dziewczyna, nie były potrzebne. Ich przyjaciele na pierwszy rzut oka widzieli, że tych dwoje połączyła więź. Natalie patrząc na ich spojrzenia, małe gesty jak dotyk dłoni, objęcie, uśmiechała się znacząco do Marco, a oni byli tak zajęci zerkaniem na siebie, iż nawet tego nie zauważali.
Z zamyślenia wyrwał ją głos pilota, który informował, że za chwilę będą podchodzić do lądowania. Uśmiechnęła się, bo wiedziała, iż za moment go zobaczy, znów będzie mogła usłyszeć jego głos, spojrzeć w jego błyszczące oczy, zobaczyć uśmiech i pewnie utonie na chwilę w jego ramionach, które były tak bezpieczne. Po cichu liczyła również na pocałunek... na dużo pocałunków...
Nie przeliczyła się. Czekał na nią radośnie się uśmiechając, gdy była przy nim zgarnął ją w swoje ramiona przytulając mocno, a potem po prostu nachylił się poczuła jego usta na swoich. I to nie był bynajmniej krótki całus. To nie był niewinny pocałunek. Był on przepełniony tęsknotą i namiętnością. Na początku był niecierpliwy i tęskny, aby po chwili stać się delikatnym muskaniem warg. I może wyglądali trochę dziwnie stojąc i całując się na środku hali przylotów dość długo, może i ludzie mijając ich przyglądali się im, ale czy to w tym momencie było ważne? Czy w tej chwili nie liczyli się tylko oni?
***
Marco bardzo stara się, by Natalie była zadowolona i zrelaksowana więc zabiera ją na spacer. Zwiedzają, dużo spacerują, robią zdjęcia i okazują sobie dużo czułości w końcu są w mieście zakochanych. I choćby mogło się wydawać, iż poza Dortmundem są bardziej anonimowi, nic bardziej mylnego. Tu również można natknąć się na każdym kroku na kibiców, może już nie samej Borussi, choć takich również spotkali, ale kibiców Manchesteru, o grze w którym Marco już od dziecka marzył, czy Realu Madryt, z którym również go wiązano. Wszyscy rozpoznając go proszą o wspólne zdjęcie, w końcu nie ważne w jakim klubie gra, ale jest wspaniałym i ciągle rozwijającym się piłkarzem, który choć obecnie swoją przyszłość wiąże z Dortmundem, to w przyszłości może jeszcze zagrać w innym wielkim klubie. Z niektórymi z nich zamienia kilka zdań, niektórzy mówią mu wprost, by przeszedł do Manchesteru, a on po prostu się uśmiecha i mówi, że jest szczęśliwy w Dortmundzie, ale kto wie co zrobi w przyszłości. Do hotelu wracają dość późno. Najpierw razem kąpiel, a później wychodzą na kolację. Marco zabiera ją do jednej z restauracji. Nie jest duża, nie panuje w niej przepych, ale taki klimat najbardziej im odpowiada, bez wieczorowych ubrań, bez sztywnej atmosfery. Jedzą, rozmawiają, śmieją się, krótko mówiąc świetnie się bawią. Humor Natalie jeszcze się poprawia gdy mama chłopaka przysyła im zdjęcie ze śpiącym Olim. Po kolacji decydują się na spacer:
-Jesteś szalony Marco...- mówi Natalie.
-Podobno od urodzenia.- stwierdza chłopak.-A tak poważnie to dlaczego tak myślisz?
-Bo jesteś... Gdyby nie twój pijacki wybryk to byśmy się nigdy nie spotkali...
-Pijacki brzydko brzmi.- twierdzi.- Przynajmniej tak jakbym faktycznie ciągle pił...
-Mniejsza z tym... Byłeś pijany na tym moście...
-Byłem faktycznie...
-Potem postanowiłeś się ze mną zaprzyjaźnić i nie pozwoliłeś się odrzucić, choć tak bardzo starałam się byś się do mnie nie zbliżył...
-Myślę, że już wtedy cię kochałem, choć sam nie miałem o tym pojęcia.
-Potem załatwiłeś sprawę z moim byłym mężem... To było szalone i nieodpowiedzialne, bo on naprawdę miał takie powiązania, że gdyby się uparł to zrobiłby ci krzywdę...
-Nie zrobił i nie zrobi, bo mamy na niego haczyk. Zniknął i tak jest dobrze. I mogę ci obiecać, że jeśli kiedykolwiek postanowi zbliżyć się do ciebie to popamięta.
-On mnie zniszczył, a ty sprawiłeś, że znów zaczęłam żyć...
-Ze mną.- dodał.
-Wiesz co...
-Co?
-Czasem jest tak, że nie pamiętam, że przed tobą byłam z kimś związana, że był Robb, bo z nim przeżyłam więcej złych chwil niż dobrych, a z tobą jest inaczej. Jestem szczęśliwa, uszczęśliwiasz mnie, przy tobie czuję się kochana, chciana, bezpieczna, wyjątkowa i piękna.
-Bo jesteś wyjątkowa, chciana, kochana i piękna. Jesteś też bezpieczna, bo ja nie pozwolę nikomu zrobić ci krzywdy. Nie pozwolę Natalie. Wolałbym umrzeć niż pozwolić komuś cię zranić.
-Dałeś mi wszystko o czym kiedyś marzyłam... Siebie, dziecko i rodzinę...
-Jeszcze nie dałem ci wszystkiego o czym marzyłaś Natalie, ale obiecuję ci, że dam.- patrzy na nią poważnie.- Obiecuję ci kochanie.
-Niczego więcej nie potrzebuję. Dopóki jesteśmy razem, dopóty będę najszczęśliwszą kobietą na świecie. Jesteś ze mną, jesteś mój, mamy dziecko...
-Jestem twój i zawsze będę. Na zawsze Natalie pamiętasz...- patrzy na nią i dotyka jej obrączki, na której od wewnętrznej strony jest wygrawerowany napis obietnica.
-Pamiętam.- splata ich palce.- Tak bardzo cię kocham.
-Ja ciebie też...
***
Po kolacji siedzą na sofie w mieszkaniu Ricky'ego. On oparty plecami o oparcie sofy, a ona swoimi wtulona w jego klatkę piersiową. Sączą z kieliszków czerwone wino:
-Marco i Natalie pewnie teraz spacerują po Wenecji...- mówi dziewczyna.- Swoją drogą ten wyjazd tak nagle zorganizował...
-Marco oświadczy się Nat.- mówi nagle Ricky.
-Nie sądzę.- stwierdza agentka.- Z tego co wiem to Nat kiedyś powiedziała mu, że nie potrzebuje ślubu, by być szczęśliwą, poza tym ona się boi...
-Bała się wielu rzeczy gdy się poznali. Bała się mężczyzn, przyjaźnić się z nimi bała, bała się dotyku, pocałunków, zaangażowania, miłości... z wszystkiego ją wyleczył, właściwie jego uczucie, zaangażowanie. Zmieni zdanie i do ślubu kiedy poprosi ją o rękę.
-Powiedział ci o tym, że zamierz to zrobić?- dopytuje blondynka.
-Domyślam się. On ją kocha, są ze sobą, wychowują dziecko, z tego co wiem to obydwoje marzą o następnym, a Marco pragnie, by Natalie została jego żoną. I poprosi ją o rękę, a ona się zgodzi.- mówi z przekonaniem.- Zgodzi się bo go kocha, bo jest dla niej wszystkim, bo nie wyobraża sobie nikogo innego u swojego boku, bo pragnie nazywać go swoim mężem, bo pragnie, aby wszyscy wiedzieli, że on jest tylko jej. I jestem pewien, że będzie szczęśliwa, gdy na jego palcu będzie błyszczeć złota obrączka.
Agnes wsłuchuje się w jego słowa i przyznaje mu rację. Od samego początku bowiem miała okazję obserwować ich miłość, nadal może to robić. Ich uczucie jest bez wątpienia prawdziwe i mocne. I jest również pewna, że gdy Marco faktycznie zdobędzie się zadać to pytanie, to jedyną odpowiedzią, która padnie będzie "tak."
-A ty czego pragniesz Ricky?- pada nagle pytanie, a dziewczyna nachyla w bok głowę, by móc widzieć twarz mężczyzny. Przez chwilę panuje cisza, ale agentka wie, iż on odpowie. Zawsze to robi i zawsze jest szczery.
-Pragnę ciebie Agnes.- mówi po prostu patrząc w jej oczy. Jest szczery do bólu. Uświadomił sobie, że zakochał się w tej dziewczynie, nie wie zupełnie kiedy. Tak, jest zakochany. -Jestem w tobie zakochany.- dodaje po chwili. Na ustach dziewczyny pojawia się uśmiech, przygryza ona wargę nadal się uśmiechając. Milczy przez moment, a potem zmienia pozycję tak, że siada mu na kolanach twarzą do niego:
-Ja również jestem w tobie zakochana Ricky.- wyznaje wpatrując się w jego błyszczące oczy.- I co z tym zrobimy?- pyta.
-Wiesz co myślę?- pyta dziennikarz.
-Co?
-Myślę, że powinnaś zostać dłużej niż kilka dni.- kwituje.- Myślę, że musimy pozwolić się temu dziać, ale niekoniecznie się śpiesząc. Myślę, że to, iż czujesz to samo co ja jest wspaniałe, bo nieodwzajemnione uczucia są najgorszym co może człowieka spotkać. Myślę, że jesteś wyjątkowa.
-Cóż... jestem wyjątkowa, ale nie bardziej niż ty. I mogę zostać dłużej niż kilka dni...
-Myślę, że chcę cię pocałować.
-To na co czekasz?
***
Po wspaniałej nocy pełnej czułości, pieszczot i miłości nadchodzi równie cudowny ranek pełen pocałunków, uśmiechów, delikatności. Spacery wąskimi uliczkami, podziwianie panoramy również nie są wolne od delikatnych muśnięć warg, splecionych palców. Dzień mija dość szybko. Wieczorem Marco prowadzi ją po knajpkach gdzie w jednej jedzą kolację, w innej zamawiają deser, w sumie odwiedzają kilka, w których próbują najróżniejszych specjałów. Gdy Natalie marudzi, że już nic więcej nie zje opuszczają ostatni z lokali i idą.
-Dokąd idziemy?- pyta dziewczyna.
-Co by to był za pobyt gdybyśmy nie płynęli gondolą?- sugeruje piłkarz.
-Czekałam na ten moment.- przyznaje Nat.
-Doczekałaś się. Ja po prostu chciałem, by to było wieczorem.
-Romantyk...
-Twój romantyk.- twierdzi.
Tak więc chwilę później płyną gondolą i to jest wspaniałe. Natalie zachwyca się głośno, a on jest szczęśliwy patrząc na jej promienną twarz. Chciał ją uszczęśliwić i widzi, że mu się to udało. A ma zamiar jeszcze bardziej ją tego wieczoru uszczęśliwić. Płyną przytuleni, w ciszy. Ta cisza nie jest uciążliwa. Po kilku, może kilkunastu minutach Natalie odzywa się:
-To był wspaniały pomysł Marco.-mówi.- Ten wyjazd. Przepraszam, że na początku...- nie kończy bo jego palce dotykają jej warg.
-Ciii.- szepce.- Mówiłem ci, że rozumiem. Nie przepraszaj mnie za to, że kochasz nasze dziecko i za nim tęsknisz.
-Kocham naszego synka i kocham jego tatę.- wyznaje.
-Ja was również kocham.- całuje ją w usta.- Pamiętasz wczoraj mówiłaś o tym, że spełniłem twoje marzenia.- patrzy na nią.- Nie wszystkie spełniłem... Jeszcze nie...- stwierdza.
-Nie da się wszystkich spełnić Marco.- przyznaje.- Najważniejsze spełniłeś.
-Niektóre pewnie tak, ale nie wszystkie...Jeszcze nie, ale mam zamiar to zrobić.- mówi dotykając palcami jej policzka i gładząc go.
-O czym ty mówisz?- pada pytanie.
-Wiem, że się boisz, ten lęk pozostanie pewnie w tobie już zawsze jednak ja tak bardzo pragnę... i wiem, że ty też...- bierze oddech.- Kurcze tak wiele razy układałem sobie co powiem w głowie, ale teraz zacinam się jak mały chłopiec. - nachyla się i ich czoła się stykają.-Wiele miesięcy temu byłem pewien, że nigdy tego ponownie nie zrobię, ale wtedy cierpiałem więc zamknąłem się na jakiekolwiek uczucie, na jakiekolwiek obietnice, zobowiązania. Nie chciałem ponownie się angażować, uparłem się, że już nigdy nie obdarzę nikogo uczuciem, nie zwiążę się, bo nie chcę cierpieć ponownie. I spotkałem ciebie w deszczową noc, na moście, kiedy próbowałem zapomnieć i wybrałem jeden z najgorszych sposobów- alkohol. Mogłem wtedy spaść, ale to się nie wydarzyło, bo pojawiłaś się ty, jak anioł. Uratowałaś mnie Natalie...Nie chodzi mi o sam fakt, że mogłem spaść, ale uratowałaś mnie przed samotnością, nieświadomie sprawiłaś, że się w tobie zakochałem, ujęłaś mnie sobą, tym jaka jesteś. Sprawiłaś, że znów zapragnąłem być z kimś, dzielić z kimś codzienność, radość i smutniejsze momenty. I kiedy w końcu przyznałaś, że mnie kochasz byłem najszczęśliwszy na świecie. I nadal jesteś, ale od tamtej pory dałaś mi znacznie więcej. - muska jej wargi.- Pamiętasz jak kiedyś mówiłaś mi, że marzyłaś o tym, o czym marzy każda dziewczyna- o tym, by skończyć studia, co ci się udało, o spotkaniu fajnego faceta, potem o białej sukni, rodzinie i dzieciach. Nie chcę mówić o twoim pierwszym małżeństwie, bo to nie ma sensu. Spełniliśmy marzenie o dziecku... mamy wspaniałego synka.
-Drugie marzenie również się spełniło- chciałam spotkać wyjątkowego mężczyznę i poznałam ciebie. Jesteśmy rodziną.
-Tak, ale ja chcę spełnić jeszcze jedno z twoich marzeń Natalie.- mówi mężczyzna po czym sięga do kieszeni i wyciąga małe aksamitne pudełeczko. Zsuwa się też z siedzenia i klęka na kolano, a Natalie patrzy na niego, a w jej oczach pojawiają się łzy.
-Marco...
-Kocham Cię całym sobą i jedyne czego teraz pragnę jest to, by móc nazywać cię swoją żoną. Natalie czy uczynisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie?- pyta.
Patrzy na nią, a ona również wpatruje się w niego. Milczy, ale to nie zraża go, po prostu czeka. Po jej policzkach zaczynają spływać łzy. Marco wolną dłonią ociera je.- Kocham cię.- szepce.
-Ja ciebie również.- odpowiada mu. - I pragnę byś został moim mężem. - na twarzy piłkarza pojawia się uśmiech.- Tak Marco.- to kolejne słowa wypływające z jej ust.- Tak, tak, tak...- powtarza nawet wtedy gdy on wsuwa pierścionek na jej palce, a potem całuje jej dłoń. -Tak, tak, Tak...- powtarza również wtedy gdy znajduje się już w jego ramionach, wtulona w jego pierś, czując pocałunki, które piłkarz składa na jej szyi.-Powiedziałam kiedyś, że się boję, że nie chcę ponownie wyjść za mąż... Z tobą się nie boję. Tak bardzo cię kocham.
-Ja ciebie bardziej.
Tuli ją długo, aż dziewczyna przestaje szlochać. A potem rodzice Marco, Jego siostra, Mario, Ricky i Agnes, Łukasz, Marcel i Robin dostają zdjęcie ich złączonych dłoni z pierścionkiem na palcu Natalie z podpisem " SZCZĘŚLIWI."
***
Witajcie. Rozdział nie jest sprawdzany, więc przepraszam za błędy.
Mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Pozdrawiam i liczę na komentarze.
Awww piękny rozdział, oświadczył jej się, super. Czekam na kolejny z niecierpliwością. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCieszę się, że rozdział i oświadczyny Ci się podobają. Kolejny będzie... niebawem ( muszę go napisać).
UsuńDzięki za komentarz:)
podoba się! wreszcie zaręczyny! i to takie romantyczne *.* jejku tylko gratulować ;) Agnes i Ricky są szczęśliwi i to jest piękne, wszystko się układa, pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńCieszę się, że rozdział Ci się podoba i cieszę się, że wątek Ricky'ego i Agnes też się podoba. To ważny wątek, przynajmniej dla mnie. W pewnym sensie pokazuje, to co myślę. A co myślę? Ten wątek mówi wszystko :)
UsuńPozdrawiam i dziękuję za komentarz :)
Nareszcie w pełni szczęśliwi. Uwielbiam postać Marco. <3 Uwielbiam jak piszesz, każdy rozdział jest na swój sposób magiczny. Czuję się uzależniona od tego opowiadania, w pozytywnym sensie oczywiście :D Scena oświadczyn Marco jest niewyobrażalnie piekna. Sama sie wzruszyłam czytając to. Czasami zastanawiam się dlaczego życie nie może byc prostsze, zawsze muszą byc wzloty i upadki tak jak po deszczu wychodzi słońce. Tak samo jest z twoim blogiem. Odzwierciedlenie naszego życia, miłości, marzeń. To wszystko prowadzi nas do jednego... do szczęscia <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Życie mogłoby być prostsze, są zdarzenia, które najchętniej wyrzucilibyśmy z pamięci, ale nie wydaje Ci się, że gdyby było proste to byłoby nudne? Przecież z każdego doświadczenia, tego dobrego, a szczególnie tego złego, wychodzimy bogatsi, pewnie wrażliwsi, zdecydowanie mądrzejsi. Gdyby nasze życie było proste nie chcielibyśmy walczyć, aby było lepsze... Trzeba kochać te dobre momenty, cieszyć się z nich, ale również i te złe, bo one też czegoś nas uczą, po coś są... Rozpisałam się :) Zycie to magia. Nie można o tym zapominać. Dziękuję za komentarz :)
UsuńCzy rozdział się podoba? Jest przecudowny, kurcze jesteś genialna, to co piszesz jest naprawdę wspaniałe i na każdy twój rozdział czekam z ogromną niecierpliwością:) Wkońcu Marco oświadczył się Nat i to jeszcze w jaki romantyczny sposób no poprostu mega. :) nie wiem co mam napisać jeszcze,bo naprawdę brak słów żeby opisać to cudo :) życzę weny i pozdrawiam Daria :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie z tym romantyzmem miałam pewien problem, bo zastanawiałam się nad kilkoma miejscami, w których Marco mógłby się oświadczyć- miałam totalny mętlik w głowie. W końcu postawiłam na Wenecję. Czy dobrze? Skoro się Wam podoba, to pewnie to był trafny wybór.
UsuńCieszę się bardzo, że Ci się podoba Dario i dziękuję bardzo za komentarz :) A właściwie dziękuję za wszystkie komentarze, bo stale je dodajesz :)
Wrescie sie oswiadczyl. bardzo romantycznie. asia
OdpowiedzUsuńTeż się cieszę, że wreszcie się oświadczył :) Trochę to trwało- całe 64 rozdziały, ale w końcu się wydarzyło !
UsuńDziękuję za komentarz :)
Po prostu przepiękny rozdział! Taki romantyczny *o*
OdpowiedzUsuńNiesamowicie podobała mi się scena zaręczyn. Była wprost piękna. Jeszcze te słowa, co Marco skierował do Natalie. Normalnie łezka się zakręciła. Kochają się oboje i wierzę, że teraz będzie już wszytko dobrze.
Powiem, że jeszcze jak wspominali o tym jak się poznali to bardzo mi się spodobało. To niezwykłe, że czasami zwykły przypadek decyduje o naszym życiu :*
Do następnego!
Ściskam mocno <3
Bardzo często przypadek decyduje o naszym życiu. Spotykamy kogoś w miejscu, czasie, w którym totalnie się tego nie spodziewamy i często ta osoba zostaje już w naszym życiu. Znam wiele takich sytuacji :) Mam taką osobę :) choć nie spotkaną w deszczową noc, na moście tylko w zdecydowanie w lepszych okolicznościach, ale jednak też przez przypadek :) :) :)
UsuńCieszę się, że rozdział się podoba. O to chodziło!
Od początku czekałam na zaręczyny. Jeeeeeeej! Drugie dziecko ? Jak najbardziej za !:) Jestem ciekawa co potoczy się dalej :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie http://nieryzygnujnigdyzmarzen.blogspot.com/ :)
Zajrzę :)
UsuńPozdrawiam.
Cześć :) jest mi smutno z powodu tego ze kończy sie historia Matco i Nat. Tak wiem ze bedą nadal ukazywane ich losy, ale jak dla mnie to juz nie to samo. Skakalabym do nieba gdybys miała w planach nowe opowiadanie w roli głównej z Marco <3 PS. Można sie skontaktować z tobą na priv ? Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńWitaj :)
UsuńTak, można się ze mną skontaktować- wystarczy napisać na maila marudny_elf@o2.pl. Mogę czasem odpisać z opóźnieniem, ale na pewno odpiszę. Czy będzie kolejne opowiadanie z Marco w roli głównej? Hmm... pomyślę, ale to na pewno nie stanie się w najbliższej przyszłości, choć mam kilka rozdziałów nowego opowiadania o Marco w tzw. szufladzie. Kolejnym moim krokiem na bloggerze będzie jednak kontynuacja tego, tylko główne postacie będą inne. To najbliższa przyszłość, a później zobaczymy. Pozdrawiam.
Love is in the air...:)
OdpowiedzUsuńSuper! Wszystko układa się jak najlepiej! :)
I między Nat i Marco, jak i między Agnes i Ricky'm :)
Zachowanie Nat na początku rozdziału jest jak najbardziej zrozumiałe. Żadna matka nie lubi rozstawać się ze swoim dzieckiem na długi czas :) Zdarza się, że wystarczy kilka godzin bez malucha a tęskni się za nim jakby się go nie widziało całą wieczność :)
Rozdział super! :)
Czekam na kolejny :)
Buziaki ;**