poniedziałek, 26 stycznia 2015
52.
Mario stoi nad łóżeczkiem, w którym śpi jego mały chrześniak. Ogromnie go to cieszy, że oboje z Agnes zostali rodzicami chrzestnymi Reusa Juniora. Tego wieczoru obmyślił z Agnes plan i wspólnie z nią ma zamiar wcielić go w życie. Uśmiecha się na widok śpiącego malca. Jest wykapanym tatusiem, przynajmniej na razie. Usta i nos choć ma bardziej podobne do mamy. Dziecko uśmiecha się przez sen czym wywołuje na twarzy wujka wielki uśmiech. Do sypialni wchodzi jego przyjaciel. Ma nas sobie tylko ręcznik, bo własnie wyszedł spod prysznica. Staje obok Götze:
-Ktoś tu podbił serducho wujka Mario.- mówi cicho spoglądając na swego syna.
Mario patrzy nadal. Nic nie mówi. Marco spogląda na niego, dziwi się, że nic nie powiedział, ale nie pyta. Idzie w stronę garderoby i znika za jej drzwiami. Gdy wraca, ma na sobie spodenki. Gotze tym razem siedzi na łóżku:
-Mam propozycje.- mówi.- Idziesz na dół i przerywasz Nat i Agnes ploty. Potem obydwoje wskakujecie w jakieś ekstra ubrania i wychodzicie. Ja z Agnes zostaję z małym, wy macie czas dla siebie. Zero zamartwiania się o Olivera. Zero telefonów co 5 minut.- wylicza.
-Nie Wiem ...- wzdycha blondyn.
-Przecież krzywdy mu nie nie zrobimy. Poza tym chyba potrzebujecie odrobiny czasu dla siebie prawda? Nie macie go dużo ...- stwierdza pomocnik bawarskiej drużyny.
-Nie mamy, ale tak to jest jak ma się małe dziecko, treningi itp. sprawy.- tłumaczy Marco.
-Dlatego właśnie my się nim zajmiemy, a wy uciekacie.- mówi z przekonaniem młodszy.
-Spróbuję ją namówić. Dzięki Mario ...
-Podziękujesz nam jak spędzisz z nią miło czas.- uśmiecha się Mario.
Chwilę później Reus próbuje przekonać Nat, ale nie jest ona pozytywnie nastawiona do tego pomysłu. Ufa Agnes i Mario, widzi, że mały jest dla nich jak synek, wie, że dobrze się nim zajmą, ale nie nie umie go zostawić. W końcu jednak do akcji wkracza duet Agnes & Mario i nie nie dają jej dojść zrobić słowa. Na każdy protest dziewczyny odpowiadają gotowym pomysłem. Po godzinie młodzi rodzice zostają wypchnięci za drzwi domu Reusa. Wsiadają do auta i kierują się zrobić do restauracji gdzie Mario zarezerwował dla nich stolik. Reus śmieje się gdy Natalie cały czas mówi o spisku Agnes i Mario:
-Z czego tak się śmiejesz? -pyta malarka.
-Niedawno mówiłaś, że mamy za mało czasu dla siebie, bo ciągle pracuję, a jak teraz nasi przyjaciele zdecydowali się nam go trochę podarować to marudzisz. Przecież oni dobrze zajmą się naszym synkiem. Już nie raz z nim zostawiali.- mówi piłkarz.
-Ale nie w nocy. Po kolacji wrócimy do domu.- stwierdza dziewczyna, a w tym samym czasie słyszy dźwięk nadchodzącego sms-a. Odczytuje i wybucha śmiechem:
"Nie wracajcie zbyt wcześnie, bo nie nie wpuścimy was do domu".
Marco też się śmieje . Gotze pomyślał o wszystkim.
***
Obydwoje nie odstępują małego na krok. Gdy pociecha Nat i Marco się budzi Mario, który właśnie wszedł do pokoju, podchodzi do łóżeczka, nachyla się i na jego twarzy pojawia się wielki uśmiech. Wyciąga dłoń i po chwili mały już trzyma go za palec:
-Jesteś silny. Musisz być, masz to po rodzicach.- mówi do chłopca.
Zauważa, że dziecko niespokojnie się wierci. Postanawia sprawdzić, nie nie trzeba go przewinąć. Okazuje się, że miał rację. Bierze chłopca na ręce, przenosi na przewijak znajdujący się w rogu pokoju, po czym zmienia dziecku pieluszkę. W trakcie czynności do pokoju wchodzi Agnes. Przygląda się jak Mario umiejętnie radzi sobie z opieką nad małym Reusem:
-Płakał? - pyta.
-Nie, ale się wiercił. Sprawdziłem i okazało się, że przeczucie miałem dobre. Teraz pewnie trzeba go wykąpać i nakarmić- patrzy na dziewczynę.
-Pewnie tak.- przyznaje mu rację agentka.
Chłopak po przewinięciu malca bierze go na ręce. Nosi go i do niego mówi. Blondynka z zainteresowaniem przygląda się tej scenie. Przypomina sobie słowa Gotze wypowiedziane podczas jednej z wspólnych imprez w klubie:
Pamiętasz jak kiedyś powiedziałeś, że jeszcze będziemy bawić dzieci Natalie i Marco? - pyta, a on potakuje.-Miałeś rację- patrzy na niego. Chłopak podchodzi do niej z Oliverem na rękach i się uśmiecha:
-Widziałem Jak na siebie patrzyli, przecież ich gesty mówiły same za siebie.- twierdzi.
-Mario ...
-Uhm?
-On chyba się zaczyna denerwować. Może faktycznie już go wykąpiemy?
-Tak.
-Idę przygotować wodę. Rozbierzesz go?
-Tak.
Chwile później kąpią chłopca. Oli jest zachwycony, a dla nich zajmowanie się takim szkrabem do czysta przyjemność. Po kąpieli dziecko zostaje dokładnie wytarte, natarte oliwką, ubrane i końcu nakarmione z butelki. Gdy Mario nosi chłopca, by mu się odbiło zaczyna dzwonić komórka Agnes. Odbiera:
-Natalie miałaś nie nie dzwonić. Nic mu nie nie jest.- uspakaja przyjaciółkę.
-Jestem przewrażliwiona wiem ... ale ...- przyznaje malarka.
-Jest wykąpany, nakarmiony. Zaraz dostaniesz fotkę, ale później już masz nie dzwonić tak? Zajmij się Reusem. Na tez cię potrzebuje.- instruuje Agnes.
-Oki.
Po chwili Natalie dostaje mms- ze zdjęciem na którym jest Oli w ramionach Mario. Uśmiecha się i pokazuje je swojemu partnerowi. On tez się uśmiecha po czym nachyla się, muska delikatnie jej usta i mówi:
-Widzisz nic mu nie jest. Zajmują Się naszym synem jakby był ich ... -śmieje się.
***
Wchodzą do domu cicho. Wszędzie jest ciemno. Piłkarz całuje swoją dziewczynę zaraz po wejściu. Nat oddaje każdy pocałunek. Powoli kierują się na górę. Chłopak obejmuje ją. Kiedy wchodzą do swojej sypialni okazuje się, że na ich łóżku śpią rodzice chrzestni małego . Na twarzach malarki i piłkarza pojawiają się uśmiechy. Stają przed łóżeczkiem ich śpiącego synka i patrzą na niego. Natalie czuje dłonie chłopaka oplatające ją w pasie :
-Kocham cię. Idziemy spać? - pyta skrzydłowy.
-Nie będziemy ich budzić?
-Nie. A Oli? Zabieramy go?
Wtedy słyszą głos Mario, który podnosi się delikatnie, tak, aby nie obudzić Agnes :
-Zostawcie go. Szkoda go budzić. Jak będzie płakał, to go przyniosę.- proponuje.- Zajęliśmy wam łóżko, przepraszam. Nie chcieliśmy, by spał sam.
-Nie szkodzi. Obudziliśmy cię przepraszamy.
-Spoko. Bawiliście się dobrze? - pyta szepcząc.
-Tak. Dzięki. Jesteście wspaniali.
-To Ja Już wiem.- kładzie się spowrotem.
-Dobranoc.
-Dobranoc
-Bądźcie Grzeczni.- dodaje Nat.
-Taa ... Przecież ja zawsze jestem grzeczny. - stwierdza Mario.
-Uhm ... Jasne ...- mówi Marco.
-Coś sugerujesz Marco? - pyta Gotze
-Ja? Nie coś ty ... Śpij dobrze.-uśmiecha się blondyn.
Zabierają kilka rzeczy z garderoby i wychodzą. Marco prowadzi ja na dół do łazienki. Zamyka drzwi. Natalie patrzy na niego, on ma nieodgadnioną minę. Czeka na jego krok, a blondyn wplata palce w jej włosy i składa na jej ustach pocałunek. Ona oddaje każdy. Kiedy czuje, że Marco stopniowo pozbawia ją ubrania słyszy jego głos:
-Kochaj się ze mną ...
-Na Górze śpią nasi goście ...
-Będziemy cichutko ...
***
Rano gdy Agnes i Mario zjawiają się w kuchni, młodzi rodzice jędza śniadanie. Agentka i piłkarz Bayernu zajmują miejsca przy stole po czym od razu zauważają, iż ich przyjaciele są radośni, zadowoleni, patrzą na siebie z czułością ... Mario niespodziewanie mówi do Agnes:
-Była kolacja, miły wieczór, seks ... Cel osiągnięty ...- mruga.
-Musimy częściej się tak organizować.- proponuje agentka.
-Uhm ... Jak będziemy im tak pomagać, to niedługo będziemy bawić drugie Reusiątko.- śmieje się piłkarz.
-Mario czy ty nie nie za szybko planujesz? Niedawno urodziłam jedno dziecko, muszę odpocząć trochę. Jak tobie się wydaje, że urodzenie dziecka do tak raz, dwa, trzy i już, to źle ci się wydaje.- mówi Nat.
-Ależ wiem,że to nie jest takie proste-przecież tyle razy rodziłem ...- robi zabawna minę.
-Poczekamy trochę z drugim. Spokojnie. Na razie będziecie nam pomagać przy Olim.- kwituje Reus.
-Taaa ... Poczekamy zobaczymy ...
-Coś sugerujesz?
-Nie, skądże.
***
Idąc halą przylotów rozgląda się z nadzieją, że gdzieś pomiędzy tymi wszystkimi osobami zobaczy Natalie. Poprzedniego wieczoru obiecywała mu, że to ona przyjedzie po niego na lotnisko. Nigdzie jej niestety nie widzi. W pewnym momencie natomiast zauważa znajomą twarz. Widzi Marco i już wie, iż to on, nie malarka zjawił się po niego. Podchodzi uśmiechając się:
-Cześć.- wyciąga dłoń do piłkarza, a on podaje mu swoją.- Mam na imię Ricky.
-Marco. Miło mi cię poznać.- uśmiecha się skrzydłowy.- Natalie cię przeprasza, ale nie mogła przyjechać, Oli gorączkuje więc pojechała z nim do pediatry.- tłumaczy blondyn.
-Rozumiem, nic się nie dzieje.
-Chodźmy na parking, wolałbym uniknąć...- zaczyna mówić Marco, ale w tym momencie przerywa mu dziewczyna, która pyta czy może zrobić sobie z nim zdjęcie. Piłkarz chętnie się zgadza, a z jednego zdjęcia robi się kilka ponieważ za dziewczyną podchodzą jeszcze inne osoby. Marco cierpliwie pozuje, ale oddycha z ulgą kiedy już nikt nie prosi o fotki i autografy. Patrzy na Ricky'ego, który uśmiecha się.
-Właśnie to miałem na myśli. - tłumaczy mu po czym obydwaj idą w stronę parkingu.
-Jesteś świetnym piłkarzem więc to normalne...
-Tak, nie mam nic przeciwko, ale czasem z kilku fotek robi się kilkanaście, bądź kilkadziesiąt, często nie mam po prostu czasu na to wszystko, a nie pasuje mi odmówić...
-Rozumiem.
Kilka minut później jadą w samochodzie Marco.
Ricky rozgląda się z zainteresowaniem. Nie był w mieście kilka lat, widzi sporo zmian. Jedne są drobne inne większe. To jednak nadal jego rodzinne miasto, jego miejsce... Kiedyś nie wyobrażał sobie, by kiedykolwiek mógł je opuścić, miał przecież pracować w firmie ojca, przynajmniej jego tata miał takie plany, potem stało się tak jak się stało.
-Sporo się zmieniło odkąd wyjechałeś?- pyta piłkarz.
-Tak. Jedne zmiany są mniejsze, inne większe... Jednak to wciąż to samo miasto, miejsce które kochałem i z którego nie wyobrażałem sobie wyjechać...- mówi chłopak.- Los jednak pisze różne scenariusze...- wzdycha.
-Nie chciałeś zostać...
-Cóż... Nie wyobrażałem sobie życia tu, blisko domu a jednocześnie tak daleko...- tłumaczy.- Po tym co usłyszałem od ojca... Nat na pewno ci wspominała...
-Tak.-przyznaje.
-Więc rozumiesz... Dortmund nie jest mały, mogłem zostać i generalnie nie widywać się z nimi, nie wchodzić im w drogę, ale prawda jest taka, że lepszym wyjściem był wyjazd, poza tym mój facet... on...- przerywa, a Marco słyszy jak bierze głęboki oddech.
-Przepraszam, że poruszyłem ten temat... Nie powinienem, nie znasz mnie praktycznie... Przepraszam...
-Nie, spokojnie. Już mogę o tym rozmawiać, ja po prostu... Cóż... on miał dobrą propozycję pracy, a po sytuacji z moimi rodzicami uznaliśmy, że lepiej będzie jeśli wyjedziemy.
-To była dobra decyzja. Tak myślę.
-Tak, zdecydowanie.- mówi Ricky, a po chwili dodaje.- Od tej rozmowy, właściwie kłótni, nie widziałem ich.- przyznaje.- Mam rodziców, a jednocześnie ich nie mam. Wyobrażasz sobie?- wzdycha.
-Nie powiem, że wiem co czujesz, bo nie mam pojęcia. Moi rodzice zrobiliby dla mnie wszystko. Wychowali nas i wpajali, że niezależnie od sytuacji, zawsze możemy na nich liczyć...- mówi blondyn.
-Zaakceptowaliby gdybyś im powiedział, że zakochałeś się w drugim facecie?- pyta patrząc na niego.
-Wiesz... myślę, że byliby zaskoczeni, ale jestem pewien, iż nie odrzuciliby mnie z tego powodu.- odpowiada piłkarz.- Mam tolerancyjnych rodziców, cóż... mam też przyjaciela, który jest gejem... Nie mieszka obecnie w Dortmundzie, ale w Stanach więc mniej się widujemy, jednak moi rodzice nigdy nie mieli nic przeciwko Alanowi, kiedy jeszcze mieszkał w Dortmundzie, choć wiedzieli, a ja się z nim przyjaźniłem, zresztą przyjaźnię do dziś.
-To zazdroszczę rodziców...
Nastaje cisza, która trwa dobrych kilka minut. W końcu Marco parkuje pod domem. Obydwaj wysiadają, potem piłkarz wyciąga walizkę Ricky'ego z bagażnika.
-Zapraszam.- mówi piłkarz.
***
-Czy ten facet musi angażować cię we wszystko co robi.- mówi Mario i choć nie krzyczy, z tonu jego głosu można odczytać, że jest bardzo zły.
-Nie musi, ale z drugiej strony dobrze, że to robi ponieważ to dla mnie wyróżnienie. Nie wszystkie modelki mają szansę tak często jak ja z nimi współpracować.- tłumaczy Ann.
-Nie lubię go.- słyszy z ust chłopaka.- Nie lubię... Działa mi na nerwy...- powtarza.
-Jesteś zazdrosny, a naprawdę nie masz powodów.- słyszy z ust ukochanej.- Nie mogę odrzucać propozycji od wszystkich osób, o które możesz być zazdrosny.
-Ann ja naprawdę dostaję białej gorączki kiedy wyjeżdżasz na sesje i wiem, że on będzie w pobliżu.- stara się mówić spokojnie.
-Wiem, ale musisz mi zaufać...
-Przecież ci ufam, to jemu nie ufam kochanie... On naprawdę ślini się prawie na twój widok.- argumentuje.
-Przesadzasz.
-Nie przesadzam. Nie lubię go, podobasz mu się i wcale nie stara się tego ukryć. Po prostu nie mogę gościa...
-Wiem, ale zrozum...
-Staram się, naprawdę... Ale po prostu nie mogę. Nie możesz sobie raz odpuścić? Tylko jeden raz?
-Nie wiesz o co mnie prosisz... To tak jakbym ciebie poprosiła, byś nie zagrał w ważnym meczu Mario...
Kochasz piłkę, chcesz grać, zdobywać tytuły, święcić triumfy... Ja też chcę się rozwijać, te sesje to dla mnie szansa. Moje koleżanki musza o nie zabiegać, ja nie muszę aż tak się starać.
-Rozumiem, ale...
-Przepraszam, ale nie zrezygnuję z wyjazdu i szansy jaką dostałam. Rozumiem, że jesteś zazdrosny, rozumiem twoje obawy, ale powtarzam... Nie ważne co on sobie myśli, nie interesuje mnie to. Mogę mu się podobać, ale on mnie zdecydowanie nie interesuje temat uważam za zamknięty.
-W porządku.
-W porządku.
***
Marco obserwuje jak Natalie przytula się do Ricky'ego, a potem radość na twarzy chłopaka gdy przytula on małego Olivera. Nie chce przerywać tej chwili dlatego po prostu idzie do kuchni zerknąć, czy zapiekanka już się upiekła. Słyszy śmiech Natalie dobiegający z salonu, a zaraz po nim śmiech Ricky'ego. Dopiero po dłuższej chwili malarka wchodzi do kuchni, w momencie gdy jej partner wyjmuje zapiekankę z piekarnika. Za nią wchodzi dziennikach, który w tym momencie trzyma na rękach ich dziecko:
-Dlaczego tak zniknąłeś?- pyta Nat.
-Chciałem zajrzeć do piekarnika.- tłumaczy.- Nie, nie schowałem się w kuchni z powodu zazdrości o Ricky'ego.- uśmiecha się.
-Ej... dlaczego miałby być zazdrosny o mnie?- pyta zdezorientowany gość.
-Cóż... momentami jestem typem zazdrośnika...- mówi piłkarz.
-Kocham ją, owszem, ale jak siostrę... Także z mojej strony nic nie zagraża waszemu związkowi.- stwierdza z poważną miną dziennikarz.
-Stary gdybym tego nie wiedział to zapewne nie byłbyś teraz w naszym domu.- śmieje się i Nat również.
-Nabijacie się ze mnie prawda?
-Nie... Po prostu żartujemy.- tłumaczy Natalie śmiejąc się.- Marco bywa zazdrosny i to jest fakt, ale w tym momencie nie chodzi o zazdrość. Na szczęście mój mężczyzna mi ufa i wierzy w to co mówię. A o tobie mówiłam całkiem sporo, jednak najważniejszą rzeczą było to, iż odwzajemniam twoje siostrzano- braterskie uczucia.
-Uff...- wzdycha teatralnie.- Co za ulga.
***
Kiedy wieczorem mały Oliver już smacznie śpi, oni spędzają czas na rozmowach. Marco słucha opowieści Ricky'ego z czasu, kiedy poznał Natalie, potem jak ich relacja przeradzała się w przyjaźń, jak namawiał ją, na spacery do centrów handlowych, by pooglądać ubranka dla dzieci, a ona się upierała, że nie chce iść, bo nie chciałaby zapeszać, gdyż wszystko się może zdarzyć. W końcu jednak ulegała i dawała się namówić. Mówi jaka była szczęśliwa oglądając te wszystkie rzeczy dla niemowląt, jak zachwycała się miniaturowymi bucikami czy skarpetkami. Blondyn chłonie każde słowo, każdą opowieść i żałuje, iż nie mógł tego wszystkiego doświadczyć z Natalie. Z drugiej jednak strony cieszy się, że miała kogoś, kto był wtedy obok. Pada dużo słów, wiele historii doprowadza całą trójkę do śmiechu. Ricky pyta również o to, co przeżywał piłkarz. Wyraża smutek z powodu śmierci córeczki. Słucha piłkarza, obserwuje z jaką miłością patrzy na Natalie, jak czułe są jego gesty, nawet zwykłe dotknięcie dłoni i przekonuje się na własne oczy, iż przyjaciółka dobrze ulokowała swoje uczucia. To nie tak, że nie wierzył w to, jak mówiła, jakim wyjątkowym człowiekiem jest Marco, on musiał po prostu przekonać się ostatecznie na własne oczy. I teraz już wie na pewno, że nie mówiła tego tylko i wyłącznie z powodu tego, iż go kocha.
-Fajnie się rozmawia, ale przeproszę was już.- mówi piłkarz.- Mam jutro rano trening.
-Jest strasznie późno... Zagadaliście mnie i straciłem poczucie czasu... Przepraszam, że was tak przetrzymuję...- mówi Ricky wstając z sofy.
-Spokojnie.- stwierdza blondyn nachylając się i muskając delikatnie policzek Nat.- Ja idę się położyć, co nie znaczy, że wy również musicie iść spać.- uśmiecha się.- Porozmawiajcie sobie jeszcze, ja sam chętnie bym został, ale jutro Jurgen posądzi mnie o imprezowanie jak będę zmęczony. A tego bym nie chciał...
***
Miałam kończyć, ale... mam tu coś jeszcze do zrobienia :) Chodzi o pewną relację, dwóch osób, której jeszcze nie ma, a musi być... O kogo chodzi? Przekonacie się. Tego nie było w planach od początku, pomysł narodził się niedawno więc zostanie zrealizowany :) :) :)
***
Czekam na komentarze :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Aaaaaaa kochana jestes cudowna, dobrze ze Marco nie jest zazdrosny o Ricki'ego i sie jakos dogaduja. Haha rozwalil mnie teks mario no ale coz moze niedlugo bedzie maly reus junior lub juniorka. Pozdrawiam zycze duuuuzo weny i czekam na next. <3
OdpowiedzUsuńTylko nie Mario i Agnes! Błagam :c Lubie Ann, no!
OdpowiedzUsuńPoza tym rozdział przesłoooodki! ♥
Rozdział jak zawsze fenomenalny, czekam na nexta
OdpowiedzUsuńRozdział przecudowny.*.* Bardzo mi się podoba, jak każdy zresztą. Nawet nie wiesz jak się uśmiecham jak widzę, że dodałas nowy rozdział xD A co to twojej notki pod rozdziałem, to im więcej rozdziałów tym lepiej, więc nie musisz się spieszyć z zakończeniem. :) Czekam na next. Pozdrawiam serdecznie Daria. :)
OdpowiedzUsuńP R O S Z Ę powiedz że to będzie relacja Agnes i Mario. Może jakiś romans między nimi? Mam nadzieję że coś zadzieję się między nimi. Jakiś niewinny pocałunek czy coś. A najlepiej jakby poszli na całość
OdpowiedzUsuńOhh mam nadzieję, że to będzie relacja Agnes-Marco :) Bo po tym co teraz Ann wyprawia czuje, że to pchnie Marco w ramiona przyjaciółki Nat :)
OdpowiedzUsuńAhh ten wspólny wieczór bez synka im się należał :) Chyba od powrotu Nat nie mieli tyle czasu dla siebie :)
Cieszę się, że Ricky zdecydował się na przyjazd do Dortmundu :) Może tutaj poukłada sobie wszystko, spędzi czas z Nat, Marco i Olim :)
Rozdział super! :)
Czekam na kolejny :)
Buziaki ;**
Plan Mario i Anges genialny ^^ Wspaniali rodzice chrzestni i przyjaciele. ;3 Wzory do naśladowania. :) Nie podoba mi się to co dzieje się między przyjacielem Marco, a Ann. :( Rozumiem i Ann, i Mario. Nie chciałabym, aby coś się między nimi popsuło, a tym bardziej, aby zakończyli oni swój związek. :( Ricky nareszcie zawitał do Dortmundu!! *_*
OdpowiedzUsuńHm... Między kim ta relacja? Nie chce zgadywać cierpliwie poczekam. ;)
Rozdział cudowny! <3
Czekam na następny! ^^ Pozdrawiam, buziaki. Ola :**
Super za Nat i Marco maja takich przyjaciol. Maly Oli jest taki slodki:) Rozdzial jak zwykle cudowny jesli jednak moge dac Ci jakas rade rozwesel je troszke. Po tylku smutnych rozdzialach brak wedlug mnie troszke humoru. Niemam nic zlego na mysli. Uwielbiam twoje opowiadanie wydaje mi sie jednak ze ostatnie rozdzialy sa zbyt powazne. Pozdrawiam Marta:)
OdpowiedzUsuńWitam.
UsuńDziękuję za sugestię :-) Przyznaję, że jest smutnawo i poważnie, cóż splot wydarzeń jest wlasnie taki, ale pomyślę nad weselszymi przerywnikami :-)
Dziękuję Marto :-)
kiedy nowy rozdział? nie mogę się go doczekać, czekam niecierpliwie i życzę weny :) buziaki:**
OdpowiedzUsuńWitam. Nie mam jeszcze całości niestety. Ostatnio nie miałam czasu pisać. Postaram się w miarę możliwości najszybciej jak się da dopisać i wrzucić niebawem. Proszę o jeszcze troszkę cierpliwości. Pozdrawiam.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńKiedy nowy? *.*/paula
OdpowiedzUsuń