wtorek, 13 stycznia 2015

50.


Marco podaje Natalie Olivera, po czym bierze do ręki komórkę i wybiera numer do trenera. Patrzy jak jego synek je oczekując aż Klopp odbierze. Po chwili tak się staje:
-Cześć Marco. Dzwonisz pewnie poprosić o wolne? - pyta szkoleniowiec.
-Witam. Tak. Czytasz w moich myślach szczerze mówiąc.- uśmiecha się.
-Dobra.- zgadza się szybko trener.- To wyjątkowa sytuacja.- dodaje szybko.- I tylko dzisiaj. Jutro masz stawić się na treningu.- stwierdza.
-Oczywiście. Dziękuję bardzo- mówi piłkarz.
-Powiedz mi jeszcze jak się czujesz w roli taty? - pyta Jurgen
Marco uśmiecha się. Spogląda na swoje małe szczęście, które właśnie zasypia ssąc pierś Nat:
-Hmm ... Po prostu ... Szczęśliwy …Wspaniałe uczucie wiedzieć, że ten mały cud jest cząstka mnie ... Przecież wiesz ... masz syna.
-Mam syna, to prawda… i pamiętam jak cieszyłem się gdy przyszedł na świat. Ciebie również traktuję jak syna, na moich oczach dorosłeś nie tylko sportowo. Teraz sam jesteś tatą... Powiem ci, że miło mi być tego świadkiem. Kibicowałem zawsze miłości twojej i Natalie. Ubolewałem kiedy musieliście się rozstać. Teraz czas na nowy rozdział waszej historii. Cieszcie się sobą, młodością i miłością. To jest najważniejsze. Nie piłka, a druga osoba, do której po trudach dnia możesz przyjść, przytulić się, powiedzieć co cię boli, co cieszy, a kiedy  nie masz ochoty mówić, po prostu pomilczeć we dwoje. To jest ważne. Czekałeś i się doczekałeś Marco. Cierpliwość się opłaci- mówi z przekonaniem szkoleniowiec.
-Tak, to prawda. Dziękuję, za dzień wolnego. Przepraszam, ale ktoś dzwoni do drzwi. To chyba rodzice ...
-Na razie. Ucałuj ja ode mnie i małego też. Nie mogę się doczekać jak zobaczę go w akcji piłką- oczywiście w przyszłości. Na razie. – żegna się Jurgen.
-Na razie. Jeszcze raz dziękuję.
***
Leżąc w łóżku, w swojej sypialni zastanawia się w końcu czy powinien zadzwonić, czy raczej powinien dać spokój. Doskonale wie, iż być może, raczej na pewno dziewczyna wtym momencie jest z mężczyzną, którego Kocha, jest szczęśliwa, zapewne wcale nie zastanawia sie co u niego. On za nią tęskni, potrzebuje usłyszeć jej  ciepły głos, oraz słowa, że wszystko jest w porządku. W końcu po raz dziesiąty tego dnia wybiera jej numer, ale tym razem nie ma zamiaru zrezygnować. Czeka aż malarka  odbierze. Tak też się dzieje:
-Cześć Ricky.- mówi, a on jest pewien, iż ma uśmiech na ustach.- Myślałam o tobie, miałam zadzwonić, ale przyszli rodzice Marco i odłożyłam to na później.- tłumaczy.
-Cześć.- wita Się z nią chłopak.- Uśmiechasz się.- twierdzi.
-Po prostu ...
-Jesteś szczęśliwa ...- kończy za nią chłopak.- bardzo się cieszę Natalie. Zasługujesz na wszystko co najlepsze, Oli również.- zapewnia ją, ponieważ dokładnie tak myśli.
- Z kim rozmawiasz Nat? - Ricky słyszy w słuchawce męski głos, zaraz potem odpowiedź dziewczyny.-Z przyjacielem ... później porozmawiamy dobrze? - Ricky nie słyszy odpowiedzi mężczyzny, ale za chwilę z ust malarki padają kolejne słowa skierowane do niego: - To był Marco. Wyszłam z salonu, aby w spokoju porozmawiać, a on od razu zaglądał za mną ...- mówi dziewczyna.
-Boi się ... To normalne. 
-Wróciłam przecież do niego ...- mówi cicho brunetka.
-On to wie, ale pewnie jeszcze długo będzie  się bał, że  po prostu znikniesz. Musisz spróbować   go zrozumieć ...- tłumaczy.
-Wiem, rozumiem. Ty zawsze wszystko wiesz, potrafisz wiele wytłumaczyć.- stwierdza brunetka.
-Jakoś tak się  składa ...- mówi.
-Jesteś smutny Ricky ...- To pytanie, raczej stwierdzenie.- Co się stało?- dopytuje malarka.
-Mam kaca.- przyznaje.- Wiem ... obiecałem Ci, że ...
-Nie będziesz topić smutków w alkoholu ...- kończy za niego.- Obiecałeś.- przypomina mu.
-To był jednorazowy wybryk, naprawdę. Po prostu kiedy wyszedłem z redakcji poczułem się taki ... nie ważne. Wstąpiłem do pubu na drinka.- opowiada.
-Po Jednym drinku nie ma się kaca Rick !!! - kwituje malarka.
-Od jednego się zaczęło.- przyznaje mężczyzna.- Przepraszam. 
-Za co mnie przepraszasz? - pyta dziewczyna.- Przede wszystkim przeproś siebie. Wiesz, że nie powinieneś pić ...
-Wiem.
-Ale nie powiedziałeś mi dlaczego jesteś smutny? Coś się wydarzyło?- dopytuje, choć doskonale zdaje sobie sprawę, że tak na pewno było.
-Bez Was jest pusto. Czuję się źle… To tak jakbym drugi raz stracił rodzinę…
-Kochanie ...
-Wiem, że to żałosne.- wzdycha.- Nie powinienem zawracać Ci głowy i dzwonić. Powinienem wziąć w garść,  wstać z łóżka, iść pobiegać, nie wiem ... może na basen, czy spacer…
-Nie idziesz do pracy? - pyta malarka.
-Wziąłem wolne. Leże zakopany w pościeli,  nie ruszę się stąd. – wzdycha, a Natalie słyszy w słuchawce dzwonek do drzwi.- Ktoś się dobija do drzwi ... Niech dzwoni - mówi mężczyzna.
-Otwórz ...- Zachęca go.
-Nie.- mówi uparcie.
-To przynajmniej zobacz kto, może to coś ważnego. Już !!! Raz, Dwa, Trzy ... 
-No dobra, zobaczę. Moment ...- mówi cicho.
Nastaje cisza. W końcu do  uszu Natalie dociera niecenzuralne słowo, które musiało wydostać się z ust Ricky'ego. Po kilkunastu sekundach pyta:
-Ricky w porządku? Kto to był?
-Nikt ważny. Nie otwierałem drzwi.- stwierdza chłopak.
- Co się dzieje Ricky? Masz dziwny glos? Powiedz mi proszę.- prosi go.
-Jest w porządku ... Jak Oli? - chce uniknąć odpowiedzi.
-Oli ma się dobrze, nie  zmieniaj tematu teraz. I nie kłam, że jest ok. Słyszę ton twojego głosu. Wiem kiedy kłamiesz.- beszta go. 
Gdy mężczyzna wyznaje jej w końcu kim była osoba, która przyszła go odwiedzić, jest co najmniej zaskoczona. Chłopak opowiada  o spotkaniu poprzedniej  nocy. Wyrzuca siebie wszystko, łącznie z tym jakie targały nim uczucia, jak był odprowadzany do domu przez byłego partnera. Ona po prostu słucha, jak zawsze. Potem  chłopak  czeka na jej słowa:
-Nie czułeś nic gdy cię pocałował? – pyta.
-Złość- bardzo mocno ją czułem, ale poza tym, to nie było miłe spotkanie, miły spacer. On mnie zranił kiedyś, bardzo mocno, a ja po tym, co się stało, chyba wyparłem uczucie, którym go darzyłem. Zniszczył to co czułem, zniszczył mnie, odbierając mi marzenia, które wiązałem z nim, odbierając mi spojrzenie na świat, uczucia. I choć jeszcze jakiś czas temu pragnąłbym jego pocałunków, tak teraz to się zmieniło.- wyznaje jej.- Choć może do przez alkohol.- przyznaje.
-Myślisz, że  gdybyś nie był pijany się inaczej byś zareagował? Wątpię ...- kwituje.
-Nie wiem. Jestem zmęczony i zdezorientowany. Pojęcia nie mam po co dziś przyszedł, nie chcę z nim rozmawiać, spotykać się ... Po prostu pragnę, by dał mi spokój. - mówi szybko.- Nie rozumiem go. Ma faceta, po co przychodzi do mnie?- zastanawia się.
-Może chciał sprawdzić czy z tobą w porządku wszystko. Sam mówiłeś, że  pewnie był zaskoczony widząc ciebie pijącego, bo cie jesteś typem imprezowicza, a poza tym z wiadomego powodu wolałeś unikać mocno zakrapianych imprez ...
-Jeśli będzie  mnie nachodził się wezmę urlop i zniknę.- stwierdza Ricky.
-Przydałby ci się urlop.- przyznaje malarka.- Urlop w Dortmundzie.- dodaje.
-Nie wiem czy twój partner byłby zadowolony gdyby nieznany  gość  zapukał do waszych drzwi ... Wiem, że ci ufa, ale fakt jest faktem, iż totalnie mnie nie zna wiec niekoniecznie moja obecność blisko ciebie by mu się spodobała. Poza tym dopiero wróciłaś, musicie pobyć ze sobą, bez obserwatorów. – tłumaczy jej.
-Marco nie miał możliwości poznania ciebie, nie  miał okazji dowiedzieć się o tobie ponieważ nie  mieliśmy możliwości spokojnie pogadać. Wczoraj był zakręcony dzień pełen niespodzianek, dzisiaj jest jego rodzina. Jak będziemy mieli chwile do na pewno powiem mu, że poznałam pewnego anioła, który troszczył się o mnie kiedy nie mógł on. 
-Dobrze dobierz słowa ponieważ możesz uzyskać inny efekt niż zamierzasz. Nie chcę by był o mnie zazdrosny, bo nie  powinien być. 
***
To nie tak, nie  cieszył się  z odwiedzin rodziny. Patrząc jak jego rodzice spoglądają na Oliego, wiedział, że zakochali się w nim od pierwszego wejrzenia. Obserwował w ich oczach zachwyt gdy obserwowali ich synka. Był jednak niespokojny. Intrygowało go pytanie z kim rozmawiała tak długo Natalie? Z ulga przyjął propozycje rodziców, iż zabiorą Olivera na spacer. Natalie nakarmiła go, potem spakowała kilka rzeczy do torby, włożyła dziecko do wózka po czym rodzice wyszli. W momencie, w którym wróciła do salonu Marco niósł filiżanki po kawie do kuchni. Pomogła mu pozbierać talerzyki, potem obserwowała jak chłopak wkłada brudne naczynia do  zmywarki. Nic nie mówił, domyślała się o czym myśli, jednak czekała na chwilę, w której blondyn zada jej to pytanie. W pewnym momencie, gdy skończył, podszedł, wyciągnął do niej dłoń, a ona podała mu swoją wstając z krzesła. Poszli do salonu, gdzie usiedli na sofie:
-Kim jest ten przyjaciel, z którym rozmawiałaś? - pyta ostrożnie patrząc jej w oczy.- Znam go?- dopytuje.
-Nie znasz.- zaprzecza.- Jednak mam nadzieje, że będziecie mieli możliwość się poznać, polubić.- Nat obserwuje go mówiąc.- Bardzo mi pomógł. Poznałam go jakiś czas po przeprowadzce. Od pierwszego spotkania polubiłam. Przez te miesiące, kiedy miałam okazje poznać go lepiej, przekonałam się, iż jest wspaniałym człowiekiem.
-Jest ci bliski prawda?- pyta blondyn, choć zna odpowiedź.
-Tak, ale nie w sposób, o którym myślisz. Nie musisz być zazdrosny Marco.- uspakaja go.
-Więc kim dla ciebie jest? Spotykaliście się?
-Ricky, bo tak ma na imię, jest mi bliski, zresztą nasz syn również go uwielbia. Traktuję go jak brata, którego nie miałam, a on mnie jak siostrę, którą pragnął mieć. Nie jestem w nim zakochana, on we mnie też nie, choć często mówił nam, że nas kocha. Jednak, to nie taka miłość, o którą mógłbyś się niepokoić.- dotyka  jego policzka i gładzi dłonią.- Uwierz mi. - Zapewnia go.
-Wierzę, przepraszam. Po prostu… Tak długo nie miałem z tobą kontaktu, nie widziałem cię. Właściwie nie mam pojęcia co przez ten czas wydarzyło się w twoim życiu. To znaczy wiem już, że urodziłaś naszego syna, ale…- wzdycha.- Chciałbym wiedzieć, pragnę wiedzieć , chcę zrozumieć…
-Powiem ci.- patrzy mu w oczy.- Opowiem wszystko, nie chcę by coś zostało niewyjaśnione, nie mam przed tobą nic do ukrycia Marco.
-Natalie ja zdaję sobie sprawę, że odeszłaś z jakiegoś powodu, wiem, iż nie zostawiłabyś mnie ot tak, ale wiem również, że gdybyś została to poradzilibyśmy sobie ze wszystkim. Nie musielibyśmy tak cierpieć…- mówi piłkarz trzymając jej dłoń w swoich.
-Pewnie tak, ale Lisa… ona…- wzdycha po czym bierze głęboki oddech i znów patrzy mu w oczy.- Napisała mi sms-a pewnego dnia i poprosiła o spotkanie. Zgodziłam się. Pewnie nie powinnam była iść, ale teraz za późno. Nie rozmawiałyśmy długo, postawiła sprawę jasno. Sens jej słów sprowadzał się do jednego- do tego, że nie jest zadowolona z naszych spotkań, że kiedy cię nie ma, jak pomyśli sobie, iż jesteś ze mną to po prostu jest zła, denerwuje się i nie potrafi w sobie tego zwalczyć. To źle wpływa na dziecko. Generalnie stwierdziła, że jak coś się stanie dziecku to będę współodpowiedzialna. Bałam się, tym bardziej, że wiedziałam jakie nieraz robiła sceny… Bałam się, że ona straci dziecko. Powiedziała mi wprost, że powinnam się usunąć. Przemyślałam to i doszłam do wniosku, że ta maleńka istotka jest najważniejsza. Poza tym wiedziałam, że to tylko kilka miesięcy. Nie miałam zamiaru znikać na zawsze. Sprawy się pokomplikowały później i nie było mnie trochę dłużej niż to zaplanowałam pierwotnie. – tłumaczy zauważając, że oczy Marco stają się bardziej szklące.- Przepraszam Marco. Wybacz mi, że nie było mnie kiedy potrzebowałeś. Przepraszam, że nie było mnie kiedy Laura odeszła, choć powinnam być.
-Byłaś na pogrzebie…- mówi cicho chłopak.- Ktoś przez przypadek uwiecznił cię na zdjęciu. Jest zrobione z daleka, ale Mario cię dostrzegł. Oczywiście już jakiś czas po ceremonii.
-Musiałam być, choć z daleka. Uwierz mi, że chciałam po prostu podejść, wziąć cię w ramiona i już nigdy z nich nie wypuścić, ale postanowiłam uszanować rozpacz Lisy. Ona również straciła dziecko, moja obecność dodatkowo by w nią uderzyła.
-Myślałaś o niej, o wszystkich, ale nie o sobie… Nosiłaś moje dziecko, powinienem być z tobą…
-Bardzo tego pragnęłam, ale nie mogłam się wtedy po prostu zjawić. Przepraszam. Nie potrafiłam. Lisa cię potrzebowała w tym momencie… Zrozum…
-Nat ja naprawdę rozumiem… Staram się...
-A potem była próba samobójcza Lisy…
-Lekarz zasugerował, że ona nie do końca chciała umrzeć, jej plan uwzględniał nastraszenie mnie… Co jej się udało zresztą. Byłem przerażony, jednak pomogły rozmowy z jej lekarzem. Uświadomił mi, że oczywiście powinienem się nią martwić, ale zaznaczył również, iż ja także powinienem skupić się na sobie. Po śmierci Laury… ja…- łamie mu się głos…- To straszne uczucie trzymać w ramionach swoje dziecko i wiedzieć, że za chwilę odejdzie. Nie dało się nic zrobić. Dosłownie nic. I z jednej strony cieszę się, że miałem okazję ją tulić i choć w ten sposób pokazać jej, że jej pragnąłem, czekałem na nią, że ją kocham, a z drugiej przeżyłem śmierć swojej córeczki. Patrzyłem na to jak jej życie gaśnie i byłem bezradny. Nie mogłem nic i to tak bardzo bolało Nat…- nie może mówić dalej więc przerywa, po czym wyciera pierwszą łzę, która wydostała się z jego oczu i zaczęła samotnie spływać po policzku piłkarza wyznaczając drogę następnym. Kiedy wypływają kolejne próbuje je wytrzeć.- Przepraszam...- szepce.
-Łzy przynoszą ulgę Marco…
-Nie wiem ile musiałbym ich wylać, by ten ból zniknął…- mówi szczerze.- Dobrze, że jesteś…-szepce, a potem po prostu wtula się w jej ramiona.- Potrzebuję cię.
-Już jestem przy tobie.- mówi cicho.- Ja również potrzebuję ciebie. Ja i nasz synek. Jesteś dla nas wszystkim.- wyznaje.
Później wypowiadają wiele zdań. Mówią sobie wiele, może nie wszystko co chcieliby powiedzieć, mają za mało czasu. Mówią najważniejsze. Opowiadają co się wydarzyło, co czuli, opowiadają o bólu, tęsknocie, ale również o tym, że obydwoje nie wątpili w swoją miłość. Wyjawiają, iż gdzieś w środku tliła się nadzieja, iż ich historia nie dobiegła końca, a dopiero się zaczyna. I rodziców Marco wcale nie dziwi to, że po powrocie zastają ich tulących się na sofie w salonie, z podpuchniętymi oczyma. Są w siebie wtuleni tak jakby bali się, że ta druga osoba zniknie kiedy odrobinę poluźnią uścisk. I nie dziwi ich fakt, że nawet później, kiedy już zajmują się dzieckiem, czy z nimi rozmawiają, nadal są blisko siebie, łakną swojej obecności, bliskości, co objawia się częstym dotykiem dłoni, splataniem swoich palców razem, spojrzeniami. 
***
Tak jak sobie założył, cały dzień spędza w łóżku. Nie opuszcza mieszkania, nie ma na to najmniejszej ochoty, nie odbiera też telefonów, ani nie odpisuje na sms-y od znajomych. Jego były partner drugi raz tego dnia nie pojawia się pod jego drzwiami, co go cieszy. Nie żeby zakładał sobie, iż następnym razem mu otworzy. Nie ma zamiaru tego robić. Nie chce się z nim zobaczyć po raz kolejny. Pamięta doskonale to uczucie, które towarzyszyło mu po tym jak dowiedział się, że został zdradzony i to był definitywny koniec ich związku. Został zraniony w najbardziej okrutny sposób przez osobę, którą darzył miłością, której ufał, o którą się troszczył i która, wydawało mu się, że kocha jego i również się o niego troszczy. Niestety okazało się, że to nie do końca działa w dwie strony. Do dziś nie ma pojęcia co zrobił nie tak, że jego druga połówka zdecydowała się na tzw. " skok w bok." Wieczorem gdy nadal leży, tym razem na kanapie przed telewizorem, jego komórka znów zaczyna dzwonić, ale tym razem odbiera ponieważ wie, iż połączenie jest od Natalie. Skąd wie? Otóż dziewczyna ma ustawiony inny dzwonek. 
-Witaj ponownie Natalie.
-Musiałam zadzwonić i dowiedzieć się jak się czujesz?- pyta dziewczyna.
-Dobrze. - odpowiada.
-Spędziłeś dzień w łóżku prawda?- dopytuje.
-Cóż... tak.- przyznaje chłopak.- Nie martw się. Nic mi nie będzie. - uspakaja ją.- Potrzebowałem dużo snu i samotności. Jest ok.
-Ricky kogo próbujesz oszukać co? Odebrałeś chociaż jeden telefon od przyjaciół?- pyta.- Bo na pewno dzwonili...
-Cóż...
-Oczywiście, że nie odebrałeś. Trochę cię poznałam.- stwierdza.- Przecież się martwią. 
-Napiszę sms-a. Dużo spałem.- przyznaje.
-Był drugi raz?
-Nie. Nie wpuściłbym go nawet gdyby przyszedł.
-Ale wiesz, że możesz go spotkać jak w końcu zdecydujesz się wyjść?
-Wiem, ale to bez znaczenia. Nie jesteśmy razem, może sobie myśleć co chce. Dla mnie przestał istnieć kilkanaście miesięcy temu. Nie chcę o tym rozmawiać...
***
Kiedy słyszy kroki wie, że Oliver zapewne zasnął. Marco po chwili pojawia się w kuchni gdzie Natalie wlewa wrzątek do dwóch kubków z logiem BvB.
-Śpi?- pyta
-Tak. Włączyłem elektroniczną nianię, byśmy słyszeli gdyby się obudził i zaczął płakać.- mówi chłopak.
-Napijesz się ze mną herbaty prawda?- patrzy na niego.
-Tak, chętnie.- mówi podchodząc do niej, a potem obejmując i chowając twarz w jej rozpuszczonych włosach.- To był długi dzień.- przyznaje.
-Dzień jak każdy.- stwierdza Nat.
-Wcale nie.- Marco odsuwa się od niej, ale na odległość zaledwie kilku centymetrów nadal ją obejmując.- Ostatnie dni nie są jak inne. Nie dla mnie.- mówi, a ona doskonale rozumie co ma na myśli, słucha jednak słów, które powoli wypływają z jego ust.- Te dni nie są puste. Nat ja...- wzdycha patrząc jej w oczy.- Jestem szczęśliwy.- przyznaje, a kąciki jego ust delikatnie się unoszą.
-Czy jestem powodem Twojego szczęścia?- pyta drocząc się z nim.
-Tak. Ty i Oli jesteście jego głównymi sprawcami.- muska ustami jej policzek, a ona zamyka oczy delektując się tą chwilą.- Kocham Cię.- słyszy słowa wyszeptane przez blondyna wprost do jego ucha. Słyszy je po raz pierwszy od wielu miesięcy. To nieprawda, że odkąd się pojawiła, to nie czuła tego, iż Marco ją kocha. Okazywał jej to, ale te słowa aż do tego momentu nie padły. Ten moment jest wyjątkowy.
-Ja też Cię kocham Marco.- mówi, a on po prostu łączu ich usta w czułym pocałunku. Pieszczota jest delikatna, nie jest niedbała, ich wargi po prostu muskają się lekko, nieśpiesznie, jakby poznawały się na nowo. Chwilę później odrywają się od siebie, a na ich ustach goszczą delikatne uśmiechy:
-Idziemy do salonu?- pyta blondyn.
-Tak. Mam ochotę na długą sesję przytulania.- mówi malarka.
-Tylko na sesję przytulania masz ochotę?- dopytuje piłkarz unosząc zabawnie brew.
-Przytulanie tak na dobry początek...- Nat uśmiecha się zalotnie.
-Zgadzam się.
***
Choć nie miał nigdzie wychodzić i cały dzień obiecywał sobie, że nie spędzi kolejnego wieczoru w pubie, łamie obietnicę. Wchodząc do środka ma jednak jedno postanowienie- nie doprowadzić się do takiego samego stanu w jakim był poprzednim razem. Siadając na wysokim krześle rozgląda się. Nie widzi nikogo znajomego, ale to wcale go nie smuci.
-Coś dobrego i mocnego...- mówi.
-Rozumiem, że zdaje się pan na mój gust?
-Tak.
Chwilę później sączy powoli z niewielkiej szklanki bursztynowy rozmawiając z barmanem, który okazuje się być miłym kolesiem. Nie zauważa momentu, w którym na krześle obok niego siada zgrabna, ładna blondynka. Dopiero jej głos, kiedy zamawia drinka zwraca jego uwagę. Spogląda w bok i widzi jak dziewczyna zalotnie się do niego uśmiecha. Odwzajemnia uśmiech, a ona idzie krok dalej wyciągając dłoń w jego stronę:
-Może jednak nie będę musiała pić w samotności...- mówi.
-Cóż... to raczej niemożliwe, pub jest pełen ludzi.- stwierdza chłopak.
-Można być samotnym w tłumie podobno...- mówi dziewczyna.
-Coś w tym jest...-wzdycha Ricky i unosi do góry szklankę z wysokoprocentowym trunkiem. Dziewczyna bierze do ręki swojego drinka po czym obydwoje upijają po łyku.
-Sonia...- wyciąga dłoń w stronę chłopaka, a on podaje jej swoją.
-Ricky. Miło mi.
-Mnie również.
***
Siedzą na sofie w salonie. Marco jest oparty o róg oparcia, a Natalie siedzi wtulona w jego  tors plecami, owinięta właściwie jego rękami. Na och nogach leży cienki koc.
-Tęskniłem za takimi chwilami.- przyznaje skrzydłowy.
-Ja również.
-Kiedy było mi naprawdę źle to niezliczoną ilość razy oglądałem nasze wspólne zdjęcia, filmy, które kręciłem moją komórką i słuchałem jak śpiewasz...
-Jak mogłeś słuchać jak śpiewam?- zdziwiła się.
-Nagrałem cię jak malowałaś i śpiewałaś w swojej pracowni.- przyznaje.
-Poważnie?
-Tak.- przyznaje.- Brakowało mi twojego głosu.- mówi po czym muska ustami jej ucho.-Twojego spojrzenia.- składa pocałunek poniżej ucha.-Twojego dotyku.- kolejnym miejscem które całuje blondyn jest szyja.- Twojej bliskości.- chłopak muska ustami jej ramię, a ona odchyla głowę na bok dając mu większy dostęp do swojej szyi. Zachęcony tym gestem składa na jej skórze jeszcze kilkanaście delikatnych pocałunków, a ona wzdycha cicho.- Uwielbiasz jak całuję twoją szyję...
-Uwielbiam ciebie.- szepce brunetka po czym odwraca głowę, by pocałować jego usta. Kiedy ich wargi łączą się nie można nazwać tego delikatnym pocałunkiem. Jest pełen namiętności, pożądania, które zaczyna powoli wydostawać się, potrzeba bliskości zaczyna ich spalać... Pocałunki są zachłanne, niecierpliwe. Nie wiedzą ile czasu mija, czy kilkanaście minut, bądź kilkadziesiąt gdy w końcu podnoszą się z sofy i blondyn bierze ją na ręce:
-Jestem ciężka.-protestuje Natalie.- Nie musisz mnie nieść...
-Nie jesteś ciężka, poza tym chcę cię zanieść do sypialni... Pragnę potem położyć cię delikatnie na łóżku, powoli pozbyć się ubrań, całować każdy centymetr twojej skóry, słuchać westchnień, które będą mimochodem wydostawać się z twoich ust, choć będziesz chciała je w sobie zatrzymać, a potem kochać się z tobą. Tak bardzo cię kocham i tak bardzo potrzebuję bliskości...
Ona nic nie mówi, muska jedynie delikatnie jego usta gdy niesie ją do sypialni. Potem blondyn powoli zaczyna realizować plan. Jego dotyk ją pali, jego pocałunki rozbudzają w niej coraz większy ogień namiętności. Pragnie go, pragnie całą sobą. Jednak w pewnym momencie, gdy chłopak chce ściągnąć jej bluzeczkę odpinając guzik po guziku jej dłoń powstrzymuje go. Patrzy na niego niepewnie:
-Moje ciało nie jest już idealne...- szepce.
-Pozwól mi...- słyszy w odpowiedzi.- Kocham każdy centymetr twojego ciała. Dla mnie byłaś, jesteś i będziesz idealna, będziesz najpiękniejszą osobą, kobietą jaką kiedykolwiek poznałem. Pozwól mi...
Dziewczyna zabiera dłoń, a on kontynuuje idpinanie małych guziczków, by chwilę potem zsunąć bluzkę z jej ramion. - Jesteś piękna.- mówi uśmiechając się delikatnie.- Idealna dla mnie.
I później nie padają już żadne słowa ponieważ obydwoje nie potrzebują ich w danej chwili, by wyznać sobie co czują. Tym razem okazują sobie uczucia w bardziej obrazowy sposób- miłość czai się w ich sypialni wśród westchnień i pocałunków. Miłość jest w powietrzu, dotyku dłoni, muśnięciach warg... Miłość jest w nich.
***
Podczas sączenia kolejnych drinków poruszają dość lekkie tematy. Sonia z każdym kolejnym łykiem mówi o sobie coraz więcej, Ricky'emu natomiast alkohol nie rozwiązuje języka więc niewiele mówi o swoim życiu. Dziewczynie zdaje się to nie za bardzo przeszkadzać. Być może pociągają ją odrobinę tajemniczy mężczyźni. Kiedy Ricky orientuje się, że zegarek wskazuje, iż jest godz. 00:15 postanawia, iż najwyższy czas wrócić do mieszkania. Mówi to dziewczynie i dziękuje za miłe towarzystwo po czym płaci rachunek. Ma już się zbierać, gdy dziewczyna mówi delikatnie sugeruje mu, że nie chce by ich wspólny wieczór się skończył. Dodaje iż zdecydowanie liczy na milsze zakończenie ich spotkania. Mężczyzna nie jest zainteresowany spędzeniem z nią nocy, ma zamiar ją o tym poinformować, choć chce to zrobić delikatnie.
-Soniu jesteś naprawdę wspaniałą dziewczyną, ale...
-Nie jesteś mną zainteresowany.- kończy za niego dziewczyna.
-Nie chodzi o ciebie...- tłumaczy.- Ja po prostu... nie szukam nikogo ani do tego by się związać, ani na jedną noc.
-Rozumiem.- mówi dziewczyna.
Ricky wstaje z krzesła, bierze do ręki swój portfel i telefon, żegna się z dziewczyną, ale zanim udaje mu się zrobić choćby jeden krok, by odejść od baru słyszy za sobą głos:
-Cześć.- zamiera na moment, po czym podnosi wzrok i widzi oczy, które przez długi czas tak bardzo kochał. Widzi usta, które kiedyś mógł całować. Uwagę przykuwa też jego uśmiech, który jak zauważa Ricky nie obejmuje oczu, dlatego domyśla się, że jego były partner nie czuje się w stu procentach komfortowo będąc obok niego.
-Cześć. - odpowiada, po czym mija mężczyznę kierując się do drzwi.
-Uciekasz przede mną?- Słyszy  kolejne pytanie.
-Nie, po prostu już wychodziłem.- po chwili obydwaj są już na zewnątrz. Ricky idzie w stronę swojego mieszkania, a drugi chłopak bez słowa kroczy obok niego.
***
Rozdział niedokładnie sprawdzany, więc wybaczcie jakiekolwiek niedociągnięcia, przejęzyczenia czy też literówki.
***
Oczywiście bardzo motywujące będą komentarze od Was więc serdecznie zachęcam do dzielenia się ze mną swoimi odczuciami po przeczytaniu rozdziału, swoimi spostrzeżeniami. Jest mi naprawdę bardzo miło je czytać :)
***
Jeszcze raz bardzo przepraszam za opóźnienie publikacji rozdziału. Niestety jak już pisałam, nie byłam w stanie skończyć rozdziału gdyż byłam najzwyczajniej w świecie chora, a moja boląca głowa skutecznie uniemożliwiała przesiadywanie przed komputerem i... myślenie nad tym co chciałabym napisać.
***
Miłej lektury kochani!!!
Do następnego razu !!!
***
Aaa... któraś z Was prosiła mnie o linki do fajnych blogów czy też inaczej mówiąc opowiadań... niestety wykasowałam swoją listę, którą miałam skrzętnie zapisaną  przez przypadek, Nie wiem jak to zrobiłam, ale tak się stało. Próbuję odnaleźć historie, które najbardziej mnie wciągnęły. Także na razie nie będzie wielu propozycji... Te blogi, które pamiętam Wy zapewne znacie, bo prowadzą je osoby, które odwiedzają mojego bloga i komentują :)






6 komentarzy:

  1. Być może się powtórzę, ale nie dbam o to - uwielbiam sposób, w jaki opisujesz relację Natalie i Marco! I cieszę się, że między nimi wszystko wróciło do normy, bo strasznie brakowało mi ich jako pary. Uzupełniają się idealnie i świetnie się rozumieją.
    Jestem przekonana, że wprowadzenie Sonii w życie Ricky'ego nie jest przypadkowe, ale nie chcę snuć żadnych teorii i podejrzeń, może będę mile zaskoczona, czytając następny rozdział. Z drugiej strony, mam wrażenie, że być może ułoży sobie jeszcze życie z byłym partnerem, że może mu wybaczy... Przecież każdy zasługuje na drugą szansę, a przed uczuciem i miłością nie sposób uciec.
    Po raz kolejny zapraszam do siebie:
    www.dont-be-afraid-of-love.blogspot.com i pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział!!! Kiedy next?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I don't know ;)
      Myślę, że to zależy od motywacji ;)
      Na pewno w najbliższym czasie, może jeszcze dziś w nocy, powstanie kolejny rozdział. Kiedy go dodam? Myślę, że wtedy, gdy nie będę miała już do niego zastrzeżeń :) Cierpliwości :)

      Usuń
  3. Po raz kolejny nie wiem, co napisać.Cudo,cudo, po prostu cudo. Powtórzę się, ale uwielbiam to opowiadanie, jest wspaniałe i każdy kolejny rozdział jest przecudowny. Cieszę się, że w końcu szczęście się uśmiechnęło do Marco i Nat i znów mogą być razem. Czekam na kolejny. Pozdrawiam serdecznie Daria :)

    OdpowiedzUsuń
  4. O matulko... Za każdym razem, gdy czytam nowy rozdział to się rozpływam po prostu :) W taki sposób opisujesz ich emocje i odczucia, że najnormalniej w świecie zazdroszczę Ci, że ja tak nie umiem pisać :)
    Dobrze, że Nat i Marco porozmawiali w końcu o tej całej sytuacji. Łzy podczas ich rozmowy były nieuniknione. To były dla nich bardzo długie i ciężkie miesiące, ale wiara w to, że kiedyś do siebie wrócą pozwoliła im przetrwać ten czas. Teraz zostało im to wynagrodzone.
    Szkoda mi Ricky'ego i sytuacji w której jest. Może krótki wyjazd do Dortmundu pomógłby mu w jakimś stopniu odciąć się od tego i od tego mężczyzny? W alkoholu odpowiedzi nie znajdzie...

    Rozdział cudny :) Jak zawsze :)
    Czekam na kolejny :)
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Awwww... *____* To jest mój ulubiony rozdział!! <3 Jest on... matko.. nawet nie wiem, jakich słów użyć, aby wpełni oddać wspaniałość tego rozdziału jak i calego bloga.
    Uśmiech sam wpłyną mi na twarz, kiedy czytałam jacy są szczęśliwi Marco i Nat będąc znowu razem. ^^ Mam nadzieję, że Sonia pojawi się w następnych rozdziałach, ponieważ myślę, że może wnieść do życia Rick'iego coś nowego, a może nawet sprawi, że. Rick'y powróci do swojego bylego partnera. :))
    Rozdział niesamowity! :* Uwielbiam Twój styl pisania. ;3
    Czekam na następny rozdział. ;)
    Pozdrawiam, buziaki. Ola :**

    OdpowiedzUsuń