Szczęście...
Są szczęśliwi. Mijają kolejne dni, a oni celebrują swój związek. BvB nie idzie w lidze. Kolejne przegrane mecze frustrują piłkarzy, choć pomimo wszystko nie tracą woli walki. Na treningach dają z siebie wszystko, na meczach również, co niekoniecznie przekłada się na pozytywne rezultaty. Walczą jednak. Do końca.
Po kolejnym z przegranych meczy Marco, który chwilę wcześniej wrócił do domu tuli się do swojej kobiety. Ma zamknięte oczy. Emocje jeszcze w nim są. Jest ból porażki. Pomimo wszystko w jej ramionach czuje się zdecydowanie lepiej. One dają mu ukojenie.
-Tak się cieszę, że cię mam Natalie.- szepce jej do ucha.- Jest mi przykro, bo przegraliśmy, ale kiedy jestem w twoich ramionach czuję się dobrze...- wyznaje.- Kocham cię...
Spogląda na nią, a ona składa na jego ustach pocałunek. Jest z nim od wielu tygodni, ale nadal nie potrafi nasycić się jego bliskością. Wręcz odwrotnie- z dnia na dzień łaknie jeszcze więcej czułości. A on daje jej to czego tak bardzo potrzebuje. Daje jej swoją obecność, troskę, uwagę, czułość i bliskość. Bez wątpienia nie jest już tą samą dziewczyną jaką była wcześniej. Dziś już nie mówi, że chce być sama. Właściwie nie pamięta jak to jest. Nie wie jak żyła bez niego. Stał się dla niej wszystkim, stał się powietrzem, którym oddycha. Jest teraźniejszością i przyszłością. To on nauczył ją i uczy każdego dnia jak patrzeć w przyszłość z optymizmem. Jest pewna, że niezależnie co się stanie oni przejdą przez to razem. Krok w krok.
***
2 tygodnie później
Bierze torbę treningową w dłonie po czym kieruje się w stronę drzwi wyjściowych. Ma zamiar pojechać na trening, a potem do Natalie, która od dwóch dni przebywa u siebie w domu. Kiedy otwiera drzwi zamiera na moment... Nie spodziewał się bowiem gościa.
***
Stoi przy oknie analizując słowa, które padły przed paroma minutami z ust kobiety, która obecnie siedzi na kanapie w jego salonie. Nie wie co będzie. Nie ma pojęcia co powiedzieć... Boi się. Jest zaskoczony. Nie spodziewał się jej znów zobaczyć. A już na pewno nie spodziewał się, iż pojawi się z taką wiadomością. Wiadomością, która postawi jego poukładane życie do góry nogami. Nie ma pojęcia jak zareaguje Natalie kiedy jej powie. A będzie musiał. Dziewczyna siedząca na sofie w jego salonie obserwuje go. Wie, że znalazł się w trudnej sytuacji. Jednak ta w której ona się znajduje też nie jest łatwa. I w tym momencie ma na względzie przede wszystkim siebie i małą istotkę, która od kilku miesięcy rozwija się pod jej sercem. Istotkę, która potrzebuje pomocy. Nie może sama jej tego zapewnić. W końcu po dłuższej chwili ciszy chłopak odzywa się. Patrzy na nią:
-Obiecuję, że się wami zajmę. Zrobię wszystko, by pomóc naszemu dziecku. Pragnę, by urodziło się zdrowe. Będę dobrym ojcem...
-Ale?
-Nie odejdę od Natalie jeśli tego ode mnie oczekujesz. Nie zrezygnuję z niej. Nie mogę zaoferować Ci siebie...
-Czyli będziesz kochał nasze dziecko, ale ja będę tylko jego matką?
-Przykro mi. Ja kocham Natalie.
***
Kiedy widzi przez okno, że samochód jej chłopaka wjeżdża na podjazd zbiega po schodach na dół. Marco wysiada z samochodu, a ona wpada mu w ramiona. Wtula się w jego ciało. Bardzo tęskniła za nim, choć nie widzieli się zaledwie 48 godzin. Kiedy jednak czuje jego napięte mięśnie wie, że coś złego się wydarzyło. Gdy się od niego odsuwa widzi jego zmartwione oczy oraz bladą twarz. Nie pyta, po prostu bierze go za rękę i prowadzi do domu. Wie doskonale, iż mężczyzna wszystko jej powie. Ufają sobie i mówią wszystko. Niezależnie od tego jak złe są to wiadomości. Nie prowadzi go do salonu, a do sypialni. Obydwoje lubią tę atmosferę intymności panującą w sypialniach. Natalie siada na łóżku po czym klepie miejsce obok siebie, by zachęcić piłkarza do zajęcia miejsca obok. Ten jednak nie spełnia prośby, a staje przy oknie odwracając się tyłem do niej. Milczy zastanawiając się co za chwilę się wydarzy? Co zrobi jego ukochana jak usłyszy co ma jej do powiedzenia? Czy go zostawi mówiąc, że dziecko jest najważniejsze? Jest pewien, że ona tak właśnie powie. Przecież nie jest egoistką chcącą zagarnąć go dla siebie. Dziewczyna jest zbyt szlachetna. Słowa nie chcą mu przejść przez gardło. Pieką go oczy. Boi się, że ona go zostawi. A on nie wyobraża sobie życia bez niej. W końcu wypowiada pierwsze zdania:
-Była u mnie Lisa- mówi cicho.
-Lisa? Ta Lisa?- Natalie jest zaskoczona.
-Tak Nat...- wzdycha po czym odwraca się do niej- Ona jest w ciąży... Ze mną...- wyznaje drżącym głosem.- Wróciła i przyszła, bo dziecko jest chore. Ma wadę serca. Gdyby nie to nigdy bym się nie dowiedział, że zostanę ojcem...- łamie mu się głos, ale bierze głęboki oddech i kontynuuje-Po urodzeniu będzie potrzebować operacji. Może nie jednej, ale może żyć. Zrobię wszystko, by tak się stało.- przerywa i patrzy na nią. Jest zaskoczona tak samo jak on był, gdy w jego domu pojawiła się Lisa. Natalie nic nie mówi czekając. Chłopak czuje pod powiekami piekące łzy, ale stara się zapanować nad tym. Zamyka na chwilę oczy. Potem z jego ust padają kolejne słowa:
-Nie chcę pamiętać tej nocy. Miałem nadzieję, że Lisa nigdy nie pojawi się w moim życiu ponownie. Ale prawda jest taka, że wtedy poczęliśmy dziecko. Jest nie tylko moje, jest nasze. Będę jego ojcem. Ja muszę...- otwiera oczy- To jest moje dziecko... - łamie mu się głos, ale wierzy, że ona wie co on próbuje powiedzieć. Próbuje uspokoić zbyt szybko bijące serce. Po chwili słyszy jej głos:
-Wiem kochanie- Natalie mówi cichym, ale ciepłym głosem. - Rozumiem to.
Patrzy na nią bijąc się z myślami. Nie wie co zaraz usłyszy, ale boi się bardzo.
-Przepraszam... Gdybym wtedy nie poszedł... Boże... To brzmi jakbym go nie chciał... To nie tak...Ja...
Natalie wie co on chce powiedzieć. Nie przerywa mu jednak:
-To nie tak, że się nie cieszę... Ja po prostu nie... Boję się...
-Czego?- pyta
-Tego, że ... odejdziesz.- mówi prawie szeptem.- Co mam robić?
-Zrób wszystko, by pomóc temu maleństwu być zdrowym- mówi Natalie- To ono jest teraz najważniejsze. Nie ja i nie ty- dodaje po czym wyciąga do niego dłoń. Chwyta jej palce, a ona przyciąga go w swoją stronę. Marco zajmuje miejsce obok. Nie patrzy na nią:
-Co będzie z nami?- w końcu podnosi wzrok.- Nie chcę cię stracić- przyznaje.- Nie mogę ... Wiem, że nie powinienem zadawać takich pytań, nie mam do tego prawa. Przecież to co się dzieje to nie twoja wina... Ale... Nie mogę... Ja nie mogę cię stracić...
-Nie stracisz Marco- mówi z przekonaniem.- Przecież jestem...
-I zostaniesz?- patrzy na nią z nadzieją w oczach.
-Tak...
Kiedy to słowo pada z jej ust blondyn wtula się w nią chowając twarz w jej włosach. Gładzi jego plecy. Czuje, że jego ciałem wstrząsa. Zdaje sobie sprawę, że jej chłopak płacze...
Pod dłuższej chwili słyszy cichy szept:
- Potrzebuję cię Nat... Teraz, proszę- mówi wprost do jej ucha.- Proszę... Potrzebuję bliskości... Chcę cię poczuć... Pozwól mi...
Nie musi jej prosić. Ona również tego pragnie. Łaknie zbliżenia. Musi poczuć, że pomimo wszystko nadal jest jej. Musi wiedzieć, że Lisa nie odbierze jej go. W odpowiedzi na jego prośbę całuje go w usta. Jego dłonie wędrują po jej ciele. Dłonie dziewczyny wsuwają się pod koszulę blondyna. Pieszczoty są pełne żaru i pasji. Kiedy w końcu Marco łączy ich ciała z ust brunetki wydobywa się głośne westchnienie. Chłopak składa na jej ustach pocałunek pełen żaru po czym powoli się porusza. W tym momencie liczą się tylko oni. To, że są jednością. Liczy się miłość. Oboje zmierzają ku spełnieniu. Namiętność porywa ich prawie do nieba. Rozkosz rozlewa się po ich ciałach. Odbiera zdolność myślenia... Tej nocy oboje smakują swoich ciał wielokrotnie. Oboje są niensyceni. Jakby czuli, że następne noce nie nadejdą...
***
Diagnozy, które poznaje kilka dni później nie są optymistyczne. Jego dziecko jest chore. I to bardzo. Robi wszystko co może. Konsultują wadę z najlepszymi specjalistami. Podejmuje decyzję, by Lisa pomiędzy pobytami w szpitalu zamieszkała u niego. Chce by czuła, że się o nią troszczy, o nią i dziecko. Ona przystaje na tę propozycję. Marco wie, że pogodzenie pracy, opieki nad Lisą i spotkań z Natalie będzie ciężkie, ale on musi to zrobić. Musi walczyć: o dziecko i o swoją miłość. I zakłada sobie, że wygra tę walkę.
***
-Cześć- mówi wchodząc do salonu gdzie Lisa leżąc na kanapie ogląda jakiś film na dvd. - Jak się czujesz?- pyta.
-Miałam chyba jakieś skurcze, ale wzięłam no-spę.- mówi.
-Miałaś skurcze i nie zadzwoniłaś?- pyta z wyrzutem.
-Nie chciałam Wam przeszkadzać.- mówi nie patrząc na niego.
Jest zaskoczony jej słowami. Właściwie powinien już przywyknąć. Wprawdzie zrozumiała, że Natalie jest częścią jego życia, ale zauważył również, że Lisa jest o nią zazdrosna. Wkurzają go jej ciągłe komentarze na temat jego spotkań z Natalie, które i tak stały się rzadsze. Nie zwraca na to jednak większej uwagi.
-Byłem w klubie Liso. Gdybyś słuchała co do ciebie mówiłem gdy wychodziłem, to wiedziałabyś, że była sesja dla Pumy.-tłumaczy.
-To w takim razie do niej pojedziesz później. Kogo tym razem tu przyślesz? Swoją siostrę? Mamę?- pyta z ironią w głosie.
-Będę na górze.- stwierdza, po czym kieruje swoje kroki do sypialni. Nie da się sprowokować. Nie ma zamiaru dać wciągnąć się w bezsensowną dyskusję, która i tak nic nie da. Lisa nie rozumie, że Nat jest miłością jego życia. Nie zrozumie, bo jak przypuszcza nigdy tak mocno kogoś nie kochała. Tak bardzo, że byłaby w stanie zrobić wszystko, by obronią to uczucie. By nie wygasło, by nie zostało stłumione. On walczy o nie każdego dnia. Nawet z nią.
***
Malowała. Jej telefon dzwonił, ale zanim odebrała musiała wytrzeć ręce, bo były pobrudzone farbą:
-Cześć kochanie- mówi uśmiechając się.
-Cześć słoneczko- słyszy jego głos.
-Maluję jeszcze, ale obiecuję, że jak przyjedziesz to będę gotowa do wyjścia...
-Nat... Przepraszam...- zaczyna, a ona już wie co chce powiedzieć.- Nie przyjadę. Lisa miała małe skurcze. Lekarz ostrzegał ją, że będą się zdarzać. Wzięła no-spę, ale wolę nie zostawiać jej . Jest podenerwowana. Wybacz mi. Obiecuję, że to nadrobimy- mówi.
-Oki.- stwierdza tylko, choć jest jej przykro. Tego nie wyjawia. Chwilę rozmawiają przez telefon, ale kiedy słyszy głos Lisy wołającej Marco żegna się i rozłącza. Wie, że Lisa wykorzysta odpowiednio swój stan, by oddalić ich od siebie. I tak właśnie zaczyna się dziać. Nie może tego znieść, ale cierpi po cichu. Dla niej najważniejsze jest dziecko. Dziecko jej mężczyzny, choć rozwijające się pod sercem innej kobiety, ale w dalszym ciągu będące cząstką jej ukochanego Marco. I to jest najważniejsze.
***
Jurgen obserwuje blondyna przez cały trening. Marco nie angażuje się na 100% w zajęcia. Ten stan trwa już sporo czasu. Są dni kiedy przychodzi szczęśliwy, angażuje się w pełni, ale są również takie, a jest ich zdecydowanie więcej, iż choć widać, że się stara nic mu nie wychodzi. Ten trudniejszy dzień właśnie trwa. Kiedy po zakończeniu treningu Marco zostaje pozbierać piłki pozwala mu na to, a potem czeka na niego. Blondyn spogląda na Jurgena przelotnie, następnie spuszcza wzrok. Wie doskonale, że trener zapewne ma wiele zastrzeżeń do jego zaangażowania. Czeka na jego słowa, ale zamiast tego czuje jak coach obejmuje go ramieniem i prowadzi w stronę ławeczek. Idzie z nim bez słowa sprzeciwu. Właściwie potrzebuje rozmowy. Zajmują miejsca, ale szkoleniowiec nie wypowiada nawet jednego słowa, gdy słyszy:
-Przepraszam... Ja naprawdę się staram, ale jak widać to nie wystarcza...- Marco mówiąc to nie patrzy na Jurgena.
-Spójrz na mnie Marco.- prosi go. Chłopak podnosi wzrok.- Tak lepiej. Nie przepraszaj mnie. Ja widzę, że się starasz. Naprawdę to widzę.- przyznaje.
-Ja sam nie jestem zadowolony z mojej gry, więc wiem, że ty również nie jesteś.- mówi to co myśli.
-Marco...
-Nie wiem co się ze mną dzieje... Staram się, próbuję się wyciszyć, skupić... ale... ja... ciągle myślę o tym, że moje dziecko jest chore, o tym, iż krzywdzę Natalie, bo nie mam dla niej czasu, gdyż ciągle odwołuję spotkania przez narzekającą Lisę. Jak powie, że źle się czuje po prostu czuję jak moje ciało sztywnieje i nie jestem w stanie jej zostawić nawet pod opieką moich najbliższych. A prawda jest taka, iż potrzebuję Natalie jak powietrza. Kiedy jestem przy niej czuję, że z wszystkim sobie poradzę. Mam siłę znosić humory Lisy, mam ochotę trenować, grać. Mam odwagę marzyć, że ta sytuacja będzie mieć szczęśliwy finał. Że moje dziecko będzie zdrowe. Może nie będzie wychowywać się w pełnej rodzinie, ale pomimo wszystko sprawię, iż będzie najbardziej kochanym maluchem na świecie. Wiesz o czym mówię...
-Wiem doskonale. Człowiek potrafi wszystko udźwignąć mając przy sobie najbliższą osobę...
-Tylko, że ja moją tracę... Ona nic nie mówi, po prostu cierpi cichutko.- mówi piłkarz.- Wiem, bo znam Natalie. Ona jest na straconej pozycji. Prawda jest taka, że po jednej stronie jest ona, a po drugiej nie Lisa, ale dziecko. Nat nie chce robić nic co zdenerwuje Lisę, bo myśli o dziecku. A jego własna matka wszczyna awantury i jak sama się nakręci to wtedy jakoś nie leży jej na sercu to, że ono to czuje...- milknie, bo nie jest w stanie nic powiedzieć. Jurgen kładzie mu dłoń na ramieniu. Chciałby mu pomóc, ale nie może. Nie jest w stanie dać mu nic prócz wsparcia i chwili rozmowy. Choćby bardzo chciał. Zauważa coś dlatego mówi:
-Poradzisz sobie ze wszystkim Marco. Jesteś silnym mężczyzną, choć teraz tak się nie czujesz. I zawsze możesz na mnie liczyć. Niezależnie od tego co się dzieje. Gdybyś kiedykolwiek czegokolwiek potrzebował to po prostu mi o tym powiedz.- mówi.
-Dziękuję- podnosi wzrok. Widzi uśmiech trenera.
-A teraz spójrz tam.- Jurgen wskazuje mu ruchem głowy. Marco patrzy i widzi Natalie idącą w ich stronę. Na jego twarzy pojawia się uśmiech. Wstaje po czym też idzie w jej stronę. Przytula ją mocno kiedy w końcu stają naprzeciwko siebie:
-Co za miła niespodzianka.- mówi z twarzą w jej włosach.- Tęskniłem kochanie.
-Ja też.- całuje go w usta, po czym odsuwa się patrząc na uśmiechniętego trenera zmierzającego w ich stronę. Wita się z nim całusem w policzek:
-Dzięki- mówi do niego.
-Wiesz, że jeśli tylko mogę pomóc...- nie kończy.
-Wiem. Dziękuję.
Marco nie ma pojęcia o czym oni mówią. Domyśla się, że rozmawiali, ale w tym momencie nie zamierza o to pytać. Pragnie nacieszyć się nią, tym, że są obok siebie. Planował do niej pojechać, ale z drugiej strony spodziewał się ze strony Lisy prób odwiedzenia go od tego zamiaru. Być może skutecznie. Jednak w tym momencie nie myśli o kobiecie przebywającej u niego w domu. W końcu wie, że gdyby coś się działo jego mama zadzwoniłaby do niego. Kiedy zbliżają się do szatni Natalie ma zamiar poczekać na zewnątrz, ale piłkarz ciągnie ją do środka tłumacząc, że jest pusta, bo chłopcy na pewno pojechali do domówi. Tak też jest gdy dziewczyna w końcu za nim wchodzi. Pomieszczenie jest puste. Marco ściąga koszulkę po czym wrzuca ją do kosza stojącego w rogu. Przygląda mu się gdy ten rozwiązuje korki, a on czuje jej wzrok na sobie:
-Rozbierasz mnie wzrokiem.- mówi pozbywając się butów.
-Nie muszę tego robić, za chwilę sam się rozbierzesz.- mówi z uśmiechem na ustach.
-Masz rację.- przyznaje piłkarz wstając.- Może umyjesz mi plecy?-mruga do niej pozbywając się spodenek, które kilka sekund później również wrzuca do kosza.
-Nie. Poczekam tu na ciebie grzecznie.- mruga.- Nie wiem czy byłabym w stanie ci się oprzeć.- dodaje.
-Seks pod prysznicem w klubie...hmm... Tego jeszcze nie robiłem.- mruga do niej, a na jej policzki wypływa rumieniec. Marco śmiejąc się znika za drzwiami, za którymi znajdują się klubowe prysznice.
***
Lisa spogląda na zegarek. Jest zła co natychmiast zauważa mama Marco. Próbuje wciągnąć dziewczynę w rozmowę, co nawet przez dłuższą chwilę jej się udaje, jednak w końcu słyszy komentarz:
-Powinien wrócić już dawno. Trening nie trwa aż tyle. Pewnie do niej pojechał, bo przecież ona jest ważniejsza niż zdrowie jego dziecka- mówi zła.
-Liso nie powinnaś tak mówić i się denerwować.- słyszy z ust mamy piłkarza.- Nie denerwuj się, ale Marco z tego co wiem obiecał się wami opiekować, ale on nadal ma zobowiązania wobec klubu. Może jest u lekarza, albo u fizjoterapeuty. Ostatnio miał problemy mięśniowe.- tłumaczy.
-Taaa. Nic nie mówił.- wzdycha Lisa.
-Nie słuchasz go. Zajmujesz się ciągłym marudzeniem. Przepraszam, ale taka jest prawda. Jesteś zazdrosna o Natalie, choć doskonale wiesz, że nie masz prawa do tego, bo ona ci go nie odebrała. Nie robi nic by wpłynąć na niego, by się wami nie opiekował, choć mogłaby próbować.
-Oczywiście, ona jest szlachetna, a to ja wtargnęłam w ich poukładane życie.- mówi zła.- Tylko, że ja sama tego dziecka nie spłodziłam.- syczy.
-On cię znienawidzi jak będziesz się tak zachowywać, ale najwyraźniej tego chcesz... - kobieta opuszcza salon i idzie do kuchni. Nie ma zamiaru wdawać się w dalszą dyskusję z tą dziewczyną. To nie ma sensu. Nie ma pojęcia jak można zachowywać się w ten sposób. Zdaje sobie sprawę, że Marco popełnił największy błąd w swoim życiu decydując się na wyjście do klubu. Niestety faktycznie czasem bywa tak, że jedna zła decyzja może zepsuć całe życie. I matka Marco wie, że to nie ta mała istotka rozwijająca się pod sercem Lisy zniszczy jej synowi życie, bo wszyscy pragną, by urodziła się i była zdrowa, ale raczej jej matka nie pozwoli nigdy mu być szczęśliwym.
***
Jadą w samochodzie słuchając muzyki. W szatni, zaraz potem jak Marco wyszedł spod prysznica po czym usiadł obok niej ubrany jedynie w ręcznik wpijając się w jej usta o mały włos nie doszłoby do czegoś więcej. Na samą myśl o tych chwilach, kiedy ich usta nie mogły się od siebie oderwać, kiedy ich dłonie badały każdy centymetr skóry partnera, czuje dreszcze. Nie wie ile się całowali w tej szatni, ale jest pewna, że minęło dużo czasu zanim doszli do wniosku, że nie mogą przecież kochać się w klubowej szatni. Toteż w końcu opuścili ją z opuchniętymi wargami i z rumieńcami na policzkach.
-Dokąd jedziemy?- pyta
-Do mojego domu.- mówi Marco.
-Marco...
- Potrzebuję spędzić z tobą chwilę. Przytulić cię, pocałować... w spokoju. Porozmawiać... Wiesz dobrze, że w żadnej knajpie nie będziemy mieć takiej możliwości, bo zaraz ktoś zechce autograf, albo fotkę...
-No tak... Ja też chcę z tobą porozmawiać...
-Mam się obawiać?- pyta zerkając na nią
-Nie. Nigdy nie powiem nic co cię skrzywdzi- mówi, a on oddycha z ulgą.
***
Wchodząc do salonu zauważa, że Lisa zasnęła na kanapie. Po cichu wychodzi spowrotem do kuchni. Ze spisu kontaktów wybiera numer syna. Po chwili po drugiej stronie słyszy głos Marco:
-Wszystko w porządku mamo?- pyta z obawą w głosie piłkarz.
-Tak kochanie. Dzwonię by zapytać czy u ciebie oki? Nie wróciłeś po treningu...
-Tak mamo. Miałem właśnie do ciebie napisać. Jestem z Natalie. Przyjechała po treningu. Możesz zostać jeszcze trochę u mnie?- pyta.
-Oczywiście.
-Co z Lisą?
-Zasnęła. Cieszę się, bo była niemiła. Narzekała, że cię nie ma.
-Standardowo. Powinienem wrócić, ale prawda jest taka, że potrzebuję kilku chwil z Natalie... Rozumiesz prawda?
-Nie śpiesz się. Lisie nic nie będzie. Ona po prostu chce tobą manipulować, ale nie możesz jej na to pozwolić.
-Wiem... Dziękuję.
-Ucałuj Natalie- mówi jego mama.
-Zrobię to na pewno mamo...
***
Mieli rozmawiać i tak robią. Leżąc na łóżku piłkarza mówią o swoich uczuciach, ale nie tylko o miłości. Mówią też o bólu, strachu i niepewności. Ona boi się, że Lisa w końcu odsunie go całkiem od niej traktując dziecko jako kartę przetargową, on natomiast obawia się, że Natalie braknie cierpliwości i w którymś momencie powie mu, że nie daje rady. Rozmawiają o tym. Mówią sobie wszystko. Nie chcą między sobą niejasnych sytuacji. Potem Natalie słyszy z jego ust zapewnienie, iż choć nie zawsze mogą się spotkać, on cały czas myśli o niej, tęskni za nią. Potem padają kolejne słowa, które uświadamiają jej jak bardzo jest mu teraz potrzebna oraz to jak bardzo jest jej wdzięczny, iż nie zostawiła go w tej sytuacji, choć wie, jak trudne jest to dla niej. Marco nachodzą też złe myśli. Mówi jej, że coraz bardziej boi się, że wada serca dziecka okaże się tak ciężka, iż lekarze nie będą w stanie mu pomóc. Prawda wygląda tak, że takie myśli często pojawiają się w jego umyśle i nie może och odpędzić. To go przytłacza. Kiedy czuje jej ramiona mocniej przyciskające go do siebie zamyka oczy. Potrzebuje tych objęć. Dziewczyna gładzi jego włosy i szepce słowa otuchy. Wlewa do jego serca wiarę, iż wszystko będzie dobrze. Przecież wiele dzieci ma takie wady, przechodzi operacje, a potem cieszą się życiem i po jakimś czasie niczym nie odbiegają od swoich rówieśników, którzy urodzili się zdrowi. Uspakaja się słysząc jej słowa. Podczas gdy ona mówi on patrzy na jej usta. Pragnie je pocałować co też robi. Najpierw delikatnie, a potem coraz bardziej zachłannie. Całują się aż do momentu w którym nie brakuje im oddechów. Na chwilę odrywają się od siebie. Powietrze w pokoju staje się cięższe. Piłkarz szepce w jej usta:
-Pragnę cię...
-Marco...
-Nie musimy się kochać jeśli tego nie chcesz... Ja tylko powiedziałem...
-Jesteśmy u twoich rodziców...- szepce
-Jesteśmy u mnie w domu. To mój dom, mój pokój... Jesteśmy u siebie... - tłumaczy, ale odsuwa się od niej dalej.- Przepraszam.
-Za co mnie przepraszasz?- pyta.- Za to, że pragniesz kochać się ze swoją dziewczyną?
-Ostatnio spędzamy ze sobą tak mało czasu, że może pomyślisz, że ja...- patrzy na nią-...że ja chcę tylko seksu... ale... nie jest tak.
-Nigdy tak o tobie nie pomyślę Marco. Nie mów tak. Nawet przez myśl mi to nie przeszło. Ja też cię pragnę... Chodziło mi o to, że byłoby to dziwne gdyby twój ojciec wrócił do domu...- uśmiechnęła się- To byłaby trochę dziwna sytuacja...
Roześmiał się i ją pocałował:
-O to nie musisz się martwić.- mrugnął po czym wstał, podszedł do drzwi i przekręcił klucz w zamku. Natalie wybuchła śmiechem, on również. Kiedy położył się obok musnęła jego usta po czym powiedziała:
-Czuję się tak jakbyśmy mieli po 17 lat...
-Zamykałaś się z chłopakiem w wieku 17 lat w pokoju, by uprawiać seks?
-Może...- mruknęła
-Wiem, że nie.- powiedział po czym pocałował ją.
***
Wracając do domu uśmiecha się. Rozstając się z Natalie chwilę wcześniej obiecał jej, że nie pozwoli Lisie rozbić ich związku. Wiedział co mówi. Parkuje pod domem, wysiada, a chwilę później wchodzi do kuchni. Zastaje tam swoją mamę. Podchodzi do niej, nachyla się po czym mocno ją przytula:
-Dziękuję- szepce.- Kocham cię.
-Ja ciebie też.- patrzy na jego błyszczące oczy i widzi w nich radość, jakiej nie było gdy wychodził na trening. Doskonale wie, że to po spotkaniu z Nat jej syn stał się tak radosny. Cieszy się z nim. Jednak zanim Marco opuszcza kuchnię mówi do niego:
-Ona już nie śpi.- ostrzega go.
-Oki.
Wchodzi do salonu. Lisa czyta książkę leżąc przykryta kocem na sofie. Marco siada obok niej po czym dotyka dłonią jej wypukłego brzuszka:
-Jak samopoczucie?- pyta.
-Obchodzi cię to?- dziewczyna zerka na niego znad książki.
-Oczywiście, że mnie to obchodzi. Jak możesz myśleć, że jest inaczej?- pyta.
-Jakoś nie śpieszyłeś się do domu... Do nas...- robi mu wyrzuty. Chłopak wzdycha, bo spodziewał się takich słów, choć domyśla się, iż to dopiero początek tego co usłyszy.-Nic nie powiesz?
-Nie. Cokolwiek powiedziałbym, ty i tak będziesz myśleć, co chcesz.- wzdycha.- Pewnie powinienem przywyknąć do tego, że ciągle wbijasz mi szpile w serce oskarżając, że nie zależy mi na dziecku...
-Gdyby ci zależało wróciłbyś do domu po treningu... Dobrze wiesz, że denerwuje mnie jak...
-Spotykam się z Natalie? To chciałaś powiedzieć prawda?
-Też...
-Liso niezależnie co powiesz, co zrobisz ja nie przestanę jej kochać... Mam zobowiązania w klubie więc nie jeżdżę do niej za każdym razem jak nie wracam zaraz po treningu...
-Gdyby jej nie było, może wtedy...
-Nie... Nigdy nie będę z tobą tak jak chcesz. Przepraszam, ale taka jest prawda.- wstaje.
-Jesteś żałosny...
-Słucham?
-Co powiesz swojemu dziecku jak zapyta dlaczego nie miało pełnej rodziny? Przecież nie powiesz, że próbowałeś, ale nam nie wyszło... Bo nie próbujesz.- zarzuca mu.
-Powiem prawdę, że bardzo je kochałem, ale nie mogłem być z jego mamą... Nie boję się tej chwili i mam nadzieję, że nastąpi.- stwierdza po czym idzie do łazienki. Tam wyciąga z kieszeni telefon i pisze sms-a do Natalie:
" Tak bardzo chciałbym byś teraz mnie przytuliła."
Pół minuty później dostaje wiadomość zwrotną:
" Nie ma mnie obok fizycznie, ale jestem duchowo i przytulam cię w tym momencie najmocniej jak potrafię. Jestem..."
***
Stało się coś strasznego... Wykasowałam dwa rozdziały więc musiałam napisać ten od nowa, następny również będę musiała. Tamte utracone naprawdę były dramatyczne. Nie wiem czy uda mi się je odtworzyć...( dramatyczne- takie wyciskacze łez). Mam nadzieję, że uda mi się choć zbliżyć do tego utraconego. Będę zaraz pisać i zobaczę co z tego wyjdzie. Kto obstawiał, że Lisa jest w ciąży ten zgadł :)
***
TO OD WAS ZALEŻY KIEDY BĘDZIE NASTĘPNY ROZDZIAŁ!!!
LICZĘ NA KOMETARZE :)
***
W najbliższym czasie nie będzie happy endu ( o ile w ogóle będzie, bo to jeszcze sprawa otwarta)- sytuacja raczej się skomplikuje.
Miłego czytania !!!
Ja przewidziałam i wcale sie z tego nie ciesze. Ciesze sie jednak ze mimo wszystko Nat dalej jest przy Marco i go wspiera. Mimo wszystko dalej licze na happy end. Prosze nie psuj tak wspanialego opowiadania brakiem szczesliwego zakonczenia. Pozdrawiam Marta:)
OdpowiedzUsuńW końcu się doczekałam tego CUDOWNEGO rozdziału. ;3
OdpowiedzUsuńJak przeczytałam, że Lisa jest w ciąży to jeden wielki szok przeżyłam. *o* A jeszcze później, że dzidziuś jest chory to już w ogóle.. Cieszę się, że Nat nie zostawiła Marco w tych ciężkich chwilach.. Wierze, że ich miłość przetrwa wszystko. ;) Mam mieszane uczucia co do Lisy.. ;/ Z jednej strony jest mi jej żal i współczuje z powodu choroby dziecka, ale wkurza mnie na maksa tym, iż próbuje rozbić związek Nat i Marco. ;/ Czy ona jest ślepa? Nie widzi, że Reus jej nie kocha i nie zostawi Nat.. Rozumiem, że jest jej ciężko i w ogóle, bo wada serca to poważna sprawa.. Wiem, bo sama mam wadę, ale takim działaniem nic nie wskura.. Jestem pełna podzimu dla Marco.. <3 Za to, że się nie poddał i walczy o związek i zdrowie dziecka.. :) Mam nadzieję, że jednak zmienisz zdanie i będzie haapy end. Teraz zostało mi tylko czekać na następny rozdział. Mam nadzieję, że pojawi się szybciutko. :* Pozdrawiam, buzaki. Ola ;**
Hej. Cieszę się, że dodałaś nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńCo do treści nie chcę stawać po czyjejś stronie, bo zarówno w pewnej kwestii rozumiem Lisę i pewnej Nat. Co do Lisy to z jednej strony współczuję jej. Co ona może zrobić? Dziecka sama sobie nie zrobiła, a Marco oferuje jej pomoc ale troszeczkę ją zlewa. Też bym się wkurzała na jej miejscu. Co ona ciężarna może zrobić, jedynie siedzieć w domu. Jeśli chodzi o Nat to dobrze o niej świadczy,że nie ma nic przeciwko temu że Lisa mieszka u niego. przecież w końcu to jego dziecko. Komentarze Lisy wkurzały by każdego. Ale myślę, że musimy jej wybaczyć . Jest w ciąży i ma prawo mieć takie humorki .
Rozdział podoba mi się i czekam na kolejny :)
Witaj :)
UsuńMarco nie zlewa Lisy. Chciałam pokazać w tym rozdziale, że on jest zawsze oprócz treningów. Czasem jak ona zaczyna mieć wyrzuty wychodzi ponieważ nie chce by bardziej się nakręcała. Chciałam pokazać, że ona chce go dla siebie dlatego wykorzystuje swój stan, wykorzystuje dziecko jako kartę przetargową. A tego nie da się wytłumaczyć humorkami ciążowymi. Jest w trudnej sytuacji, ale też go męczy psychicznie, kłóci się z nim o błahostki. I wtedy nie myśli o dziecku. To chciałam ukazać. Może nie do końca osiągnęłam założony cel. Lisa ubzdurała sobie, że Natalie stoi jej na drodze do szczęścia. Myśli, że gdyby jej nie było stworzyłaby z blondynem związek. Ale czy można być z kimś do kogo nic się nie czuje?
Masz racje nie mozna byc z kims kogo sie nie kocha. moze rzeczywiscie ona wykorzystuje swoj stan po to aby zwocic na siebie jego uwage .Moze jestem dziwna ale mimo wszystko i tak jest mi jej zal. Pozdrawiam :) Dominika
UsuńAlez nie jestes wcale dziwna. Mnie tez jej zal. Jest w trudnej sytuacji. Dziecko jest chore, ale momentami jakby zapominala, ze to przede wszystkim jego dobro się liczy. Moze jest zaborcza, chce Marco dla siebie, dla dziecka, ale czy jesli go dostanie to czy obydwoje beda szczesliwi? Przeciez nie zmusi go do milosci. Nie mozna pstryknac w palce i ot tak kogos pokochac. A dziecko bedzie szczesliwe majac w domu nieszczesliwego tate? Nie sadze... Niestety sytuacja zmierza s zlym kierunku...
UsuńI znów brak słów, żeby opisać jak cudowny jest ten rozdział. Na prawdę nie wiem, co mam napisać. Rozdział jest przecudowny *.*
OdpowiedzUsuńTrochę się porobiło w życiu bohaterów, ale liczę na to,że wszystko wróci na właściwe miejsce i bardzo, bardzo proszę o happy end. Czekam na kolejny (bardzo niecierpliwie) i pozdrawiam serdecznie Daria. ;)
Ehh a miałam do końca nadzieję, że moje przeczucia, że to Lisa będą błędne...
OdpowiedzUsuńNat w całej tej sytuacji pokazała jak wspaniałą i wyrozumiałą jest kobietą :) Marco niepotrzebnie się bał, że będzie chciała go zostawić. Oni nie potrafią bez siebie żyć :)
Nie rozumiem zachowania Lisy. Doskonale widzi, że Marco nic do niej nie czuje, a jednocześnie próbuje go odseparować od Natalie. Związek na siłę, bo ma się dziecko nie prowadzi do niczego dobrego... Wtedy maluch cierpi jeszcze bardziej, niż jak rodzice nie są ze sobą.
Poza tym Lisa powinna być wdzięczna Marco, że ten się od niej nie odwrócił i chce pomóc jej i dziecku. Nie każdy mężczyzna by się na to zgodził. Tym bardziej, że Reus nie wie czy to na 100 % jego dziecko i nie zażądał testów DNA.
Cieszę się, że mama Marco powiedziała jej kilka słów prawdy. Myślałam, że coś do niej dotrze, ale jednak się przeliczyłam...
Oby ta cała sytuacja się szybko rozwiązała... Boję się co za wyciskacz łez dla nas przygotowujesz.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)
Buziaki ;**
Matko, Lisa wszystko psuje... :(
OdpowiedzUsuńByło tak pieknie i cudownie <3
Ja wierzę, że Nat i Marco przetrzymają to wszystko i nadal będą razem <3
Czekam na nexta i pozdrawiam :***