sobota, 2 maja 2015

Epilog.

Kilka miesięcy później.
Mecz nie należy do tych najłatwiejszych, w końcu przeciwnik nie byle jaki. Klub z Monachium nie należy bowiem do drużyn mało wymagających. Obydwie drużyny walczą i bronią zaciekle tak więc przez całą pierwszą połowę na tablicy widnieje niezmiennie 0:0. Po przerwie sytuacja przez długie minuty się nie zmienia, choć piłkarze obydwu drużyn dwoją się i troją, by w końcu piłka zatańczyła w siatce. W  72 minucie, po podaniu Matsa do Łukasza, potem po jego spricie z piłką w stronę bramki i perfekcyjnym dośrodkowaniu, pada pierwszy gol tego wieczoru, którego autorem jest Marco. Na SIP słychać okrzyki radości kibiców, a potem z tysięcy gardeł wychodzi jedno słowo- nazwisko strzelca bramki. I kiedy blondyn słyszy je wykrzyczane przez taki tłum, kładzie prawą dłoń na znaczku BvB, który ma na koszulce i po prostu się cieszy. Jest dumny, że jest częścią tego zespołu, częścią tej społeczności, tego miasta. Jego serce bije dla tego klubu.
***
Szkoleniowiec w momencie, gdy pada bramka, w swój charakterystyczny sposób cieszy się biegnąc z radości za linią końcową i żywo gestykulując. Jest dumny, bo to przecież jego drużyna obejmuje prowadzenie, jego chłopcy, którzy wylewają hektolitry potu i walczą do końca. Wie doskonale, że do końca meczu może zdarzyć się jeszcze dosłownie wszystko, ale w tym momencie jest dumny, gdyż starania  drużyny zostały wynagrodzone golem. Widzi w oczach swoich piłkarzy nowe iskierki nadziei, że mistrzowski Bayern może być pokonany, bo przecież ostatnimi czasy nie dane im było święcić triumfów w starciach z tym klubem. Patrzy również na Marco, który od kilku miesięcy prezentuje równą, znakomitą formę, który zaskakuje coraz to nowszymi kombinacjami podań, który z błyskiem w oku mija kolejnych obrońców, będąc w niektórych momentach nie do zatrzymania. Czasem nawet któryś z dyrektorów obserwując go na meczach komentuje do Jurgena, że Marco tak lekko porusza się po boisku, jakby miał skrzydła, na co szkoleniowiec odpowiada zawsze, że przecież je ma. To miłość uskrzydla i on jest pewien, że blondyn właśnie jest na tę teorię najlepszym przykładem.
Gestykuluje żywo, pokazując chłopcom, żeby byli czujni, kiedy czuje na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Odwraca się i widzi Michaela, który wskazuje mu, że ma mu coś do przekazania i zrobi to na ławce. W 78 minucie Jurgen zarządza zmianę, a Marco jest zaskoczony tym, że ma zejść z boiska. Nic mu nie jest, nie jest zmęczony i generalnie szkoleniowiec raczej przewidywał dla niego rozegranie całego meczu, jednak posłusznie schodzi z boiska. Nie rozumie dopóki Klopp, jak to ma w zwyczaju, przytula go w ramach podziękowania za to, co zrobił na boisku. Tym razem jednak to nie taki zwykły uścisk:
-Mogłem zagrać do końca.- mówi piłkarz .
-Zrobiłeś już wystarczająco, a teraz jesteś potrzebny komuś innemu, ważniejszemu od tego co tutaj się dzieje...- mówi Jurgen.- Idź do szatni, przebież się. Na prywatnym parkingu czeka na ciebie Ricky, który zabierze cię do kliniki. Natalie ma skurcze, dzwoniła do Michaela. Kazała ci jednak przekazać, żebyś zachował spokój, bo z całą pewnością zdążysz przywitać na świecie swoją córeczkę. Kazała nawet pozwolić ci dograć do końca, ale ja wiem, że wolałbyś być tam, ja też bym wolał na twoim miejscu, więc jedź, bo one teraz najbardziej cię potrzebują. 
-Dzięki.
-Czekam na telefon Marco.
-Na pewno zadzwonię.
***
-Co się dzieje?- pyta Ricky włączając się do ruchu. Marco odkąd wsiadł do samochodu jest milczący i dziwnie spokojny.- Marco co się dzieje?- ponawia pytanie.
-Jest ok.- słyszy z ust piłkarza.
-Nie jest ok, widzę doskonale.- mówi przyjaciel.
-Boję się po prostu.- przyznaje cicho skrzydłowy.- Nie mam miłych wspomnień z porodów... Ostatnim razem, gdy to się działo...-bierze głęboki oddech.-Moja córeczka zmarła po urodzeniu, mogłem tylko patrzeć jak słabnie i umiera...- mówi coraz ciszej, bo coś strasznie ściska mu gardło.- Przepraszam...
-Hej.- odzywa się dziennikarz.- Marco.- mówi do niego, a ten w końcu podnosi wzrok i patrzy na niego.- Tym razem wszystko będzie dobrze tak? 
-Tak.
-Nic złego się nie wydarzy. Spokojnie.
***
Skurcze są coraz częstsze, ale położna zapewnia ją, że to jeszcze potrwa więc powinna odpoczywać dopóki może. Próbuje się zdrzemnąć, a Agnes, która siedzi na krzesełku przy łóżku przyjaciółki, stara się jej nie przeszkadzać, gdy zauważa, że Nat próbuje zasnąć. Niestety kolejny skurcz uniemożliwia jej zaśnięcie, bo jest zdecydowanie bardziej bolesny niż wszystkie do tej pory. Gdy z ust malarki wydobywa się cichy jęk, jej przyjaciółka łapie jej dłoń:
-Skurcz?- pyta cicho, a Natalie potakuje skinieniem głowy, trzymając mocno dłoń blondynki i starając się oddychać spokojnie. Po chwili ból odchodzi więc ciało brunetki nie jest już tak bardzo napięte.
-Już lepiej.- mówi cicho malarka spoglądając na Agnes.- Sprawdzałaś wynik meczu?-pyta.
-Tak, wygrali 1:0. Twój mąż dał im wygraną swoim pięknym wślizgiem.
-Pewnie się cieszy.
-Wiesz on nie grał do końca. Jurgen ściągnął go z boiska... 
-Przecież mówiłam Michaelowi, żeby nie robili zamieszania. Przecież nic się nie działo i do tej pory nie dzieje...
Nie kończy, bo drzwi do pokoju się uchylają i w środku pojawia się Marco. W kilku krokach pokonuje odległość od drzwi do łóżka swojej ukochanej żony, nachyla się i całuje ją w usta:
-Już przy tobie jestem kochanie.- szepce.-Kocham cię. 
-Ja ciebie też bardzo kocham i cieszę się, że jesteś.
Agnes wstaje:
-Zostawię was. Będziemy z Ricky'm na zewnątrz gdybyście czegoś potrzebowali.- mówi. Marco nie wypuszcza jej jednak od razu z pokoju. Przytula dziewczynę do siebie po czym całuje w policzek.
-Dziękuję, że ją przywiozłaś. Dziękuję wam, że jesteście.-mówi. 
-Zawsze będziemy.- zapewnia go po czym wychodzi. Marco siada na krzesełku obok łóżka, chwyta dłoń swojej drugiej połowy w swoje obie i całuje ją.
-Więc czekamy tak?- patrzy na swoją żonę z czułością.
-Czekamy.- mówi Natalie.
*** 
Agnes odbiera od Ricky'ego kubek z kawą. Chłopak siada obok niej na miękkiej kanapie znajdującej się w pokoju w rogu oddziału. Po chwili obydwa kubeczki stoją już na stoliku, a Agnes czuje ramię obejmujące ją i przyciągające do ciepłej klatki piersiowej:
-Wszystko będzie dobrze.- słyszy jego głos, więc na jej twarzy pojawia się mały uśmiech, bo Ricky zawsze wie, o czym ona myśli, choć często z jej ust nie pada żadne słowo. On po prostu  wie.
-Wiem.- mówi.- Chciałabym po prostu, żeby Natalie nie musiała długo cierpieć.
-Podobno drugi poród jest łatwiejszy od pierwszego więc miejmy nadzieję, że to prawda.-stwierdza dziennikarz.-Kocham cię wiesz?- słyszy agentka.
-Wiem, ja ciebie też bardzo kocham.- zapewnia go. patrzy na niego, a on łączy ich usta w czułym pocałunku. Pieszczota nie trwa długo, są w klinice gdzie wokół kręci się dużo osób, to nie miejsce na okazywanie sobie większej czułości, ale oni uwielbiają to robić, uwielbiają skradać sobie pocałunki, trzymać się za dłonie, obejmować. Są parą już kilka miesięcy, ale temperatura ich uczucia ciągle rośnie. Obydwoje już wiedzą, co mieli na myśli Natalie i Marco, kiedy mówili, że kiedy spotyka się tą wyjątkową, jedyną osobę, to po prostu to się wie. Wie się, że to ta jedyna, ten jedyny. Akceptuje się kogoś takim jaki jest, z jego wadami, zaletami, z jego przeszłością, temperamentem, osobowością, charakterem, poglądami. I Agnes i Ricky idą tą drogą. 
***
-Kolejny skurcz tak?- patrzy na nią i widzi grymas bólu  na jej twarzy, a kilka sekund później czuje jak jego żona mocno zaciska palce na jego dłoni. To jest bolesne, choć Natalie nie zdaje sobie w tej chwili z tego sprawy, ale dla niego boląca dłoń nie jest ważna, bo jego ukochana cierpi bardziej od niego. Całuje jej czoło i mówi do niej. Skurcz mija, uścisk na jego dłoni staje się lżejszy, ale kiedy Natalie zauważa, że wbiła mu w dłoń swój paznokieć, na jej twarzy maluje się poczucie winy:
-Przepraszam.- mówi.
-Za co mnie przepraszasz co?
-Przecięłam ci skórę paznokciem.- wskazuje na jego dłoń.- Nie chciałam.
-Nie szkodzi kochanie.- zapewnia ją po czym muska swoimi wargami jej usta. W pokoju zjawia się lekarz Natalie oraz położna. Chwilę rozmawiają, lekarz bada przyszłą mamę, a potem mówi:
-Myślę, że to już nie potrwa długo.- patrzy na przyszłych rodziców.- Sonia.- zwraca się do położnej.- Idę do pacjentek, będę pod telefonem. 
Kilkanaście minut później okazuje się, że lekarz miał rację. Skurcze pojawiają się coraz częściej, są dłuższe i bardziej bolesne, do tego malarka ma bóle krzyżowe. Próbują spacerów po pokoju, ale Natalie czuje się jeszcze gorzej więc wraca na łóżko. Choć Nat nie skarży się, że bardzo ją boli, tylko dzielnie to znosi, on wie. Zna każdy grymas jej twarzy, więc wie, jak bardzo jego żona cierpi. I jest pełen podziwu jak w ciszy, ze spokojem wszystko znosi, ufnie wtulając twarz w jego tors, ściskając jego dłoń, starając się powoli i głęboko oddychać. Jak mantrę powtarza jej jak bardzo kocha ją i ich dzieci, a ona choć cierpi, skupia się, na tyle na ile może, na jego słowach. Wie, że to prawda, czuje, iż jej ukochany chciałby w jakiś sposób jej ulżyć, pomóc, ale niestety nie może, może jedynie być więc jest. I to daje jej siłę, to przynosi spokój i w pewnym sensie ulgę. Sonia- położna cały czas jest w pobliżu monitorując rozwój sytuacji. W pewnym momencie mówi:
-Natalie może jak usiądziesz na piłce to poczujesz ulgę. Spróbujesz?- pyta.
-Tak.-pada odpowiedź, więc chwilkę później kobieta siedzi już na piłce. Dziewczyna znajduje się między udami swojego męża, który siedzi za nią na krzesełku, bardzo wysunięty do przodu, by móc asekurować swoją partnerkę. Czuje jego ciepłe dłonie po obu stronach swojej tali.
-Lepiej choć odrobinę?- pyta położna.
-Tak, plecy mniej bolą.- odpowiada Natalie.
-Więc kołysz się tak jak robisz to teraz.
Robi to i naprawdę czuje się lepiej.
-Kocham cię.- słyszy Marco więc się uśmiecha.
***
Agnes i Ricky nie są zaskoczeni, gdy jakiś czas później dołącza do nich Mario. Gdy się pojawia zadaje mnóstwo pytań, ale później zajmuje miejsce na sofie obok nich i po prostu czeka. 
***
Kołysanie się na piłce przynosi ulgę, nawet skurcze wydają się mieć mniejszą siłę dopóki nie nadchodzi taki, który sprawia, że Natalie nie może przez chwilę oddychać z bólu. Jej ciało napina się maksymalnie, jej dłonie zaciskają się na tych należących do jej męża, głowę odchyla do tyłu i zagryza wargę. 
-Sonia.- mówi zaniepokojony Marco, na co położna podnosi wzrok znad karty, którą wypełniała i w ułamkach sekund jest już przy nich. 
-Natalie wiem, że boli, ale postaraj się oddychać, powoli, oddychaj... Już dobrze...- próbuje ją uspokoić w  międzyczasie wyciągając komórkę z kieszeni fartucha i wybierając nr lekarza.- Proszę przyjść.- mówi jedynie, a potem odkłada urządzenie do kieszeni.- Kochanie zrobimy tak...- patrzy na Natalie, gdy skurcz się skończył.- Pomożemy ci wstać i wrócisz na łóżko dobrze? 
-Tak.
Tak robią. Natalie siada na łóżku.- Mogę być w pozycji półsiedzącej, bo jak się położę to bardzo bolą mnie plecy?- pyta.
-Wybierz taką pozycję, w której ci najwygodniej.
-Najwygodniej to mi jest w ramionach mojego męża, ale tu jest to niemożliwe...- szepce dziewczyna.
-Ależ wszystko jest możliwe. - położna spogląda na piłkarza i uśmiecha się do niego więc chwilę później Natalie jest oparta o tors swojego męża, bo siedzi odrobinę po skośnie na łóżku. I Zanim lekarz przychodzi zaczyna się właściwa akcja porodowa. 
Jest ból, zmęczenie, łzy, ale są również ciepłe ramiona mężczyzny, którego kocha, podtrzymujące ją, są jego dłonie, są szepty i zapewnienia o miłości, są pochwały i słowa zapewnienia, że za chwilę usłyszą płacz ich córeczki. I w końcu słyszą... A płacz jest donośny. I w tym momencie cały strach, cały ból odchodzi, a zastępuje je radość, łzy szczęścia, a potem duma, gdy Marco przecina pępowinę. Zanim opuszcza salę porodową, by Natalie mógł zając się lekarz, całuje ją i szepce:
-Dziękuję kochanie, jest idealna. Jesteś wspaniała...
***
Mario zerka co chwilę na korytarz, bo wydawało mu się, że słyszał płacz dziecka i zdawało mu się, że ten płacz dochodził zza drzwi gdzie są Natalie i Marco. I nie myli się, bo zauważa wychodzącego przyjaciela.
-Marco...- mówi i idą do niego. Nikt nie jest zaskoczony widząc łzy na policzkach blondyna i nie są też zaskoczeni, że wydaje się być odrobinę rozkojarzony.
-Marco powiedz coś.- prosi go siostra.
-Nasza córeczka jest...- przerywa, bo ma ściśnięte gardło.- jest śliczna... - mówi w końcu.- I naprawdę potrafi wrzasnąć.- dodaje, a oni śmieją się, a potem piłkarz czuje jak cała trójka go obejmuje.- To niesamowite.
***
Czas płynie, mijają dni, tygodnie miesiące, zmienia się wiele rzeczy wokół nich, ich dzieci rosną, ale jedno jest stałe- uczucie, którym się darzą. Płomień ich miłości ciągle jest tak samo gorący, nie przygasa, nie zmniejsza się, jest i będzie oporny na złe koleje losu, na wichry i huragany, które jeszcze niewątpliwie przyniesie im życie. Nie ważne jednak ile takich złych chwil nadejdzie, bo wiedzą, iż wszystkie przetrwają. Razem mogą wszystko przejść.
Razem- nigdy osobno.

The End 


***

Epilog może nie jest porywający, ale nie chciałam go jakoś nienaturalnie przedłużać. Miałam odrobinę inną wizję zakończenia, ale jak mi się często już zdarzało, że pisząc po prostu wychodziło inaczej. Mam nadzieję, że tym ostatnim wpisem godnie się pożegnałam z tym opowiadaniem.

Dzięki wielkie, że byliście tutaj, zaglądaliście, czytaliście, komentowaliście. To wiele dla mnie znaczy. Mam nadzieję, że będziecie dalej, że zostaniecie. Liczę na Was. Dziękuję wszystkim i każdemu z osobna. Dzięki, dzięki, dzięki.



17 komentarzy:

  1. Jak to epilog nie jest porywający, FENOMENALNIE został on napisany, pokochałam twoje opowiadanie, i już zdążyłam zakochać się w najnowszym. Będę tęsknić za tym blogiem czytałam go od początku albo prawie od początku, co każdy rozdział był lepszy od poprzedniego. Zazdroszczę ci wyobraźni i talentu, czekam na kolejny rozdział na nowym blogu (4, może już jest, ale najpierw musiałam przeczytać tutaj epilog) na pewno od początku będę na blogu, który właśnie założyłaś. Mam nadzieję, że nie usuniesz tego bloga bo z pewnością będę chciała do niego jeszcze wracać, pozdrawiam i czekam na rozdziały na reszcie blogów.
    PS. przede wszystkim dziękuję za historię Natalie i Marco.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na kontynuację pt. "Nadzieja uczy Czekać." Dziękuję, że byłaś, czytałaś i komentowalas. Pozdrawiam.

      Usuń
  2. To ja Ci dziękuję! To opowiadanie to była bajka! :) Historia niesamowicie wciągająca :) Smutno będzie bez niej :) Na pewno będę czytać nowy blog :)
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ wcale nie będzie smutno, bo ona nadal trwa na blogu pt. "Nadzieja uczy Czekać."
      Zapraszam.

      Usuń
  3. Nie będę kłamać... wzruszyłam się. Według mnie ten epilog to było wspaniałe podsumowanie tej historii, którą stworzyłaś. Można też zauważyć, że ten poród to taka ich droga. Choćby nie wiadomo jak było ciężko to oboje są przy sobie, wspierają, a dzieci są owocem ich relacji.
    Ogromnie podoba mi się jak przedstawiłaś Marco. Twoja wizja była wspaniała. Zaczynając od wraku człowieka, który nie może pozbierać się po rozstaniu, do kochającego ojca, męża... to wspaniałe...
    Jedyne, co żałuję, to to, że nie byłam tutaj od początku i nie miałam okazji bycia przy tworzeniu tego dzieła! Masz talent i mam nadzieję, że nie poprzestaniesz i dalej będziesz pisała, bo na pewno masz dla kogo! :*
    Podobnie, mam nadzieję, że nie usuniesz go, bo na 100% wrócę to za niedługo, bo chciałabym od nowa przeczytać jak to się zaczęło. Chciałabym przeczytać ich wzloty i upadki. To jak pokazałaś, jak może wyglądać życie :)
    Dziękuję Ci ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również dziękuję, że czytałaś i komentujesz. Piszesz, że nie byłaś tu od początku, to nie ważne, ważne, iż już jesteś. Wszystko można nadrobić przecież. Masz racj, cały ten blod, cała historia to taka droga Natalie i Marco. Droga do siebie, do uczucia, do szczęścia, do rodziny. Ich wzloty i upadki, ich radości i smutkI. Po prostu życie. Marco, może tutaj trochę wyidealizowany, być może w realu ma pewne cechy tego z opowiadania, ale zapewne obydwaj się różnią. Ten prawdziwy bez wątpienia kocha swoją rodzinę, jest z nimi bardzo związany, a także ceni sobie przyjaźń. Marco z opowiadania również również więc pewne cechy się pokrywają, a reszta to mój wymysł :-) Cieszę się, że wykreowane przeze mnie postacie podbiły Wasze serduszka. O to chodziło. Skoro lubisz to co robię to zostań. Zapraszam na inne opowiadani, a także na kontynuację. Pozdrawiam

      Usuń
  4. To ja dziękuję za wspaniałą przygodę z tym opowiadaniem. Było cudowne, jedno z najlepszych jakie czytałam, masz talent do pisania. Podoba mi się Twój styl. Będę śledzić resztę Twoicj blogów. Pozdrawiam xo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana Pszczolko, mnie również miło, że byłaś, czytałaś, komentowalas, ale jeszcze bardziej mi miło dlatego, że zostajesz :-) Zapraszam serdecznie na inne blogi. W kontynuacji jest już pierwszy rozdział :-)

      Usuń
  5. Ja również dziękuję za to cudowne opowiadanie, ta historia jest magiczna. Stworzyłas naprawdę piękna opowieść i czytało się ja z ogromną przyjemnością. Masz ogromny talent i cieszę się, że się nim z nami dzielisz i piszesz dla nas tak wspaniałe historie.:) Oczywiście zostaje z tobą i będę czytać kolejne dzieło.:) Pozdrawiam, buziaki ;** Daria :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dario bardzo mi miło czytać Twoje słowa. Komentujemy zawsze, za co serdecznie Ci dziękuję. Zapraszam na pozostałe blogi, mając nadzieję, że one również są godne uwag. cieszę się, że zostajesz :-)

      Usuń
  6. Nie wiem co napisać, więc napiszę tylko tyle:
    Dziękuje Ci że dałaś mi możliwość czytania tak wspaniałego opowiadania!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę :-) Mam nadzieję, że inne moje opowieści również Cię zainteresują. Zapraszam na inne blogi, a najbardziej na kontynuację tego. Prolog i rozdział pierwszy już są. Zajrzyj do opowiadania "Nadzieja uczy Czekać."

      Usuń
  7. Jeju cudny epilog :) Zakończenie takie jak lubię :) Z happy endem :) Nie mogę się już doczekać kolejnego opowiadania, w którym będzie występował Marco i Natalie :)

    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ono już jest! .Zajrzyj do opowiadania pt." Nadzieja uczy CCzekać."

      Usuń
  8. Nadrobilam calego bloga, patrze a tu epilog :3 Szkoda, fantastyczny blog :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj. Ten blog ma kontynuację więc nadal możesz śledzić losy bohaterów www.nadzieja-uczy-czekac.blogerów.com. Głównymi bohaterami nie są Na i Marco, ale ich życie ściśle wiąże się z życiem bohaterów pierwszoplanowych więc czytając poznasz ich dalsze losy. Na pewno jest ich dużo w opowiadaniu. Zapraszam serdecznie.

      Usuń
    2. www.nadzieja-uczy-czekac.blogspot.com
      To jest właściwy adres.

      Usuń