JEŚLI NIE CHCECIE ROZSTAWAĆ SIĘ Z NATALIE I MARCO TO ZAPRASZAM NA BLOGA http://nadzieja-uczy-czekac.blogspot.com . TAM BĘDZIECIE MIELI OKAZJĘ ZAPOZNAĆ SIĘ Z HISTORIĄ ICH PRZYJACIELA, A PRZY OKAZJI POZNACIE ICH DALSZE LOSY, POZNACIE ICH MAŁĄ CÓRECZKĘ, KTÓRA WŁAŚCIWIE NIE BĘDZIE JUŻ TAKA MALEŃKA. WIEM, ŻE BARDZO SIĘ DO NICH PRZYWIĄZALIŚCIE TOTEŻ DAJĘ WAM SZANSĘ NIEROZSTAWANIA SIĘ Z NIMI. CZY SKORZYSTACIE? TO JUŻ WASZA DECYZJA. NA BLOGU JEST JUŻ PROLOG I PIERWSZY ROZDZIAŁ. W OBYDWU POJAWIAJĄ SIĘ NATALIE I MARCO WIĘC ZAPRASZAM :) STANDARDOWO BĘDĘ DODAWAĆ ROZDZIAŁY PO 10 KOMENTARZACH.
PS. MAM PROŚBĘ- POLECAJCIE MOJE BLOGI ZNAJOMYM, MOŻE I ONI ZAINTERESUJĄ SIĘ TYM CO PISZĘ :)
czwartek, 7 maja 2015
poniedziałek, 4 maja 2015
ZAPRASZAM NA PROLOG
http://nadzieja-uczy-czekac.blogspot.com/,
BO JUŻ JEST :)
POLUBILIŚCIE NATALIE I MARCO?
JEŚLI TAK, TO ZAJRZYJCIE, A DOWIECIE SIĘ CO DALEJ WYDARZYŁO SIĘ W ICH ŻYCIU, A PRZY OKAZJI BĘDZIECIE ŚWIADKAMI WYJĄTKOWEJ HISTORII :) MAM NADZIEJĘ, ŻE I TYM RAZEM NIE ZAWIODĘ :)
ZAPRASZAM SERDECZNIE.
sobota, 2 maja 2015
Nowy blog !!!
JAKO, ŻE PRZED CHWILĄ POJAWIŁ SIĘ TUTAJ EPILOG ( KTÓRY ZNAJDUJE SIĘ W POŚCIE PONIŻEJ), PRAGNĘ ZAPROSIĆ WAS NA NOWY BLOG, KTÓREGO ADRES WKLEJĘ PONIŻEJ. WIELE RAZY JUŻ PISAŁAM, ALE POWTÓRZĘ JESZCZE RAZ- TO NIE BĘDZIE BEZPOŚREDNIO KONTYNUACJA HISTORII NATALIE I MARCO, ALE MOGĘ WAS ZAPEWNIĆ, ŻE MALARKA I PIŁKARZ BĘDĄ STALE WPISANI W HISTORIĘ BOHATERÓW NOWEJ- STAREJ HISTORII. TYTUŁ NOWEGO BLOGA TO
" NADZIEJA UCZY CZEKAĆ..."- DLACZEGO TAKI, A NIE INNY? CÓŻ, PRZEKONACIE SIĘ ZAGŁĘBIAJĄC SIĘ W HISTORIĘ, KTÓRĄ MAM ZAMIAR SIĘ Z WAMI PODZIELIĆ. MAM NADZIEJĘ, IŻ BĘDZIE TAK PIĘKNA JAK HISTORIA NATALIE I MARCO. NIE WIEM JAK DLA WAS, ALE DLA MNIE ICH HISTORIA BYŁA, A RACZEJ JEST WYJĄTKOWA. PISZĘ JEST, BO ZOSTAJĄC ZE MNĄ, CZYTAJĄC NOWĄ, BĘDZIECIE MOGLI DOWIEDZIEĆ SIĘ JAK DALEJ POTOCZYŁY SIĘ LOSY PARY, KTÓRĄ TAK POLUBILIŚCIE. PIERWSZY POST NA NOWYM BLOGU POJAWI SIĘ NIEBAWEM. NIE OBIECUJĘ, ŻE DZIŚ, ŻE JUTRO. POCZEKAM NA KOMENTARZE POD EPILOGIEM, ZOBACZĘ CO MYŚLICIE, CZY CHCECIE NOWĄ HISTORIĘ, CZY ZOSTANIECIE. DLA MNIE TO WAŻNE. NIE CHCĘ PISAĆ DLA SIEBIE, CHCĘ PISAĆ DLA SIEBIE I DLA WAS.
DZIĘKI, ŻE JESTEŚCIE ;)
A OTO ADRES NOWEGO BLOGA.
http://nadzieja-uczy-czekac.blogspot.com/
" NADZIEJA UCZY CZEKAĆ..."- DLACZEGO TAKI, A NIE INNY? CÓŻ, PRZEKONACIE SIĘ ZAGŁĘBIAJĄC SIĘ W HISTORIĘ, KTÓRĄ MAM ZAMIAR SIĘ Z WAMI PODZIELIĆ. MAM NADZIEJĘ, IŻ BĘDZIE TAK PIĘKNA JAK HISTORIA NATALIE I MARCO. NIE WIEM JAK DLA WAS, ALE DLA MNIE ICH HISTORIA BYŁA, A RACZEJ JEST WYJĄTKOWA. PISZĘ JEST, BO ZOSTAJĄC ZE MNĄ, CZYTAJĄC NOWĄ, BĘDZIECIE MOGLI DOWIEDZIEĆ SIĘ JAK DALEJ POTOCZYŁY SIĘ LOSY PARY, KTÓRĄ TAK POLUBILIŚCIE. PIERWSZY POST NA NOWYM BLOGU POJAWI SIĘ NIEBAWEM. NIE OBIECUJĘ, ŻE DZIŚ, ŻE JUTRO. POCZEKAM NA KOMENTARZE POD EPILOGIEM, ZOBACZĘ CO MYŚLICIE, CZY CHCECIE NOWĄ HISTORIĘ, CZY ZOSTANIECIE. DLA MNIE TO WAŻNE. NIE CHCĘ PISAĆ DLA SIEBIE, CHCĘ PISAĆ DLA SIEBIE I DLA WAS.
DZIĘKI, ŻE JESTEŚCIE ;)
A OTO ADRES NOWEGO BLOGA.
http://nadzieja-uczy-czekac.blogspot.com/
Epilog.
Kilka miesięcy później.
Mecz nie należy do tych najłatwiejszych, w końcu przeciwnik nie byle jaki. Klub z Monachium nie należy bowiem do drużyn mało wymagających. Obydwie drużyny walczą i bronią zaciekle tak więc przez całą pierwszą połowę na tablicy widnieje niezmiennie 0:0. Po przerwie sytuacja przez długie minuty się nie zmienia, choć piłkarze obydwu drużyn dwoją się i troją, by w końcu piłka zatańczyła w siatce. W 72 minucie, po podaniu Matsa do Łukasza, potem po jego spricie z piłką w stronę bramki i perfekcyjnym dośrodkowaniu, pada pierwszy gol tego wieczoru, którego autorem jest Marco. Na SIP słychać okrzyki radości kibiców, a potem z tysięcy gardeł wychodzi jedno słowo- nazwisko strzelca bramki. I kiedy blondyn słyszy je wykrzyczane przez taki tłum, kładzie prawą dłoń na znaczku BvB, który ma na koszulce i po prostu się cieszy. Jest dumny, że jest częścią tego zespołu, częścią tej społeczności, tego miasta. Jego serce bije dla tego klubu.
***
Szkoleniowiec w momencie, gdy pada bramka, w swój charakterystyczny sposób cieszy się biegnąc z radości za linią końcową i żywo gestykulując. Jest dumny, bo to przecież jego drużyna obejmuje prowadzenie, jego chłopcy, którzy wylewają hektolitry potu i walczą do końca. Wie doskonale, że do końca meczu może zdarzyć się jeszcze dosłownie wszystko, ale w tym momencie jest dumny, gdyż starania drużyny zostały wynagrodzone golem. Widzi w oczach swoich piłkarzy nowe iskierki nadziei, że mistrzowski Bayern może być pokonany, bo przecież ostatnimi czasy nie dane im było święcić triumfów w starciach z tym klubem. Patrzy również na Marco, który od kilku miesięcy prezentuje równą, znakomitą formę, który zaskakuje coraz to nowszymi kombinacjami podań, który z błyskiem w oku mija kolejnych obrońców, będąc w niektórych momentach nie do zatrzymania. Czasem nawet któryś z dyrektorów obserwując go na meczach komentuje do Jurgena, że Marco tak lekko porusza się po boisku, jakby miał skrzydła, na co szkoleniowiec odpowiada zawsze, że przecież je ma. To miłość uskrzydla i on jest pewien, że blondyn właśnie jest na tę teorię najlepszym przykładem.
Gestykuluje żywo, pokazując chłopcom, żeby byli czujni, kiedy czuje na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Odwraca się i widzi Michaela, który wskazuje mu, że ma mu coś do przekazania i zrobi to na ławce. W 78 minucie Jurgen zarządza zmianę, a Marco jest zaskoczony tym, że ma zejść z boiska. Nic mu nie jest, nie jest zmęczony i generalnie szkoleniowiec raczej przewidywał dla niego rozegranie całego meczu, jednak posłusznie schodzi z boiska. Nie rozumie dopóki Klopp, jak to ma w zwyczaju, przytula go w ramach podziękowania za to, co zrobił na boisku. Tym razem jednak to nie taki zwykły uścisk:
-Mogłem zagrać do końca.- mówi piłkarz .
-Zrobiłeś już wystarczająco, a teraz jesteś potrzebny komuś innemu, ważniejszemu od tego co tutaj się dzieje...- mówi Jurgen.- Idź do szatni, przebież się. Na prywatnym parkingu czeka na ciebie Ricky, który zabierze cię do kliniki. Natalie ma skurcze, dzwoniła do Michaela. Kazała ci jednak przekazać, żebyś zachował spokój, bo z całą pewnością zdążysz przywitać na świecie swoją córeczkę. Kazała nawet pozwolić ci dograć do końca, ale ja wiem, że wolałbyś być tam, ja też bym wolał na twoim miejscu, więc jedź, bo one teraz najbardziej cię potrzebują.
-Dzięki.
-Czekam na telefon Marco.
-Na pewno zadzwonię.
***
-Co się dzieje?- pyta Ricky włączając się do ruchu. Marco odkąd wsiadł do samochodu jest milczący i dziwnie spokojny.- Marco co się dzieje?- ponawia pytanie.
-Jest ok.- słyszy z ust piłkarza.
-Nie jest ok, widzę doskonale.- mówi przyjaciel.
-Boję się po prostu.- przyznaje cicho skrzydłowy.- Nie mam miłych wspomnień z porodów... Ostatnim razem, gdy to się działo...-bierze głęboki oddech.-Moja córeczka zmarła po urodzeniu, mogłem tylko patrzeć jak słabnie i umiera...- mówi coraz ciszej, bo coś strasznie ściska mu gardło.- Przepraszam...
-Hej.- odzywa się dziennikarz.- Marco.- mówi do niego, a ten w końcu podnosi wzrok i patrzy na niego.- Tym razem wszystko będzie dobrze tak?
-Tak.
-Nic złego się nie wydarzy. Spokojnie.
***
Skurcze są coraz częstsze, ale położna zapewnia ją, że to jeszcze potrwa więc powinna odpoczywać dopóki może. Próbuje się zdrzemnąć, a Agnes, która siedzi na krzesełku przy łóżku przyjaciółki, stara się jej nie przeszkadzać, gdy zauważa, że Nat próbuje zasnąć. Niestety kolejny skurcz uniemożliwia jej zaśnięcie, bo jest zdecydowanie bardziej bolesny niż wszystkie do tej pory. Gdy z ust malarki wydobywa się cichy jęk, jej przyjaciółka łapie jej dłoń:
-Skurcz?- pyta cicho, a Natalie potakuje skinieniem głowy, trzymając mocno dłoń blondynki i starając się oddychać spokojnie. Po chwili ból odchodzi więc ciało brunetki nie jest już tak bardzo napięte.
-Już lepiej.- mówi cicho malarka spoglądając na Agnes.- Sprawdzałaś wynik meczu?-pyta.
-Tak, wygrali 1:0. Twój mąż dał im wygraną swoim pięknym wślizgiem.
-Pewnie się cieszy.
-Wiesz on nie grał do końca. Jurgen ściągnął go z boiska...
-Przecież mówiłam Michaelowi, żeby nie robili zamieszania. Przecież nic się nie działo i do tej pory nie dzieje...
Nie kończy, bo drzwi do pokoju się uchylają i w środku pojawia się Marco. W kilku krokach pokonuje odległość od drzwi do łóżka swojej ukochanej żony, nachyla się i całuje ją w usta:
-Już przy tobie jestem kochanie.- szepce.-Kocham cię.
-Ja ciebie też bardzo kocham i cieszę się, że jesteś.
Agnes wstaje:
-Zostawię was. Będziemy z Ricky'm na zewnątrz gdybyście czegoś potrzebowali.- mówi. Marco nie wypuszcza jej jednak od razu z pokoju. Przytula dziewczynę do siebie po czym całuje w policzek.
-Dziękuję, że ją przywiozłaś. Dziękuję wam, że jesteście.-mówi.
-Zawsze będziemy.- zapewnia go po czym wychodzi. Marco siada na krzesełku obok łóżka, chwyta dłoń swojej drugiej połowy w swoje obie i całuje ją.
-Więc czekamy tak?- patrzy na swoją żonę z czułością.
-Czekamy.- mówi Natalie.
***
Agnes odbiera od Ricky'ego kubek z kawą. Chłopak siada obok niej na miękkiej kanapie znajdującej się w pokoju w rogu oddziału. Po chwili obydwa kubeczki stoją już na stoliku, a Agnes czuje ramię obejmujące ją i przyciągające do ciepłej klatki piersiowej:
-Wszystko będzie dobrze.- słyszy jego głos, więc na jej twarzy pojawia się mały uśmiech, bo Ricky zawsze wie, o czym ona myśli, choć często z jej ust nie pada żadne słowo. On po prostu wie.
-Wiem.- mówi.- Chciałabym po prostu, żeby Natalie nie musiała długo cierpieć.
-Podobno drugi poród jest łatwiejszy od pierwszego więc miejmy nadzieję, że to prawda.-stwierdza dziennikarz.-Kocham cię wiesz?- słyszy agentka.
-Wiem, ja ciebie też bardzo kocham.- zapewnia go. patrzy na niego, a on łączy ich usta w czułym pocałunku. Pieszczota nie trwa długo, są w klinice gdzie wokół kręci się dużo osób, to nie miejsce na okazywanie sobie większej czułości, ale oni uwielbiają to robić, uwielbiają skradać sobie pocałunki, trzymać się za dłonie, obejmować. Są parą już kilka miesięcy, ale temperatura ich uczucia ciągle rośnie. Obydwoje już wiedzą, co mieli na myśli Natalie i Marco, kiedy mówili, że kiedy spotyka się tą wyjątkową, jedyną osobę, to po prostu to się wie. Wie się, że to ta jedyna, ten jedyny. Akceptuje się kogoś takim jaki jest, z jego wadami, zaletami, z jego przeszłością, temperamentem, osobowością, charakterem, poglądami. I Agnes i Ricky idą tą drogą.
***
-Kolejny skurcz tak?- patrzy na nią i widzi grymas bólu na jej twarzy, a kilka sekund później czuje jak jego żona mocno zaciska palce na jego dłoni. To jest bolesne, choć Natalie nie zdaje sobie w tej chwili z tego sprawy, ale dla niego boląca dłoń nie jest ważna, bo jego ukochana cierpi bardziej od niego. Całuje jej czoło i mówi do niej. Skurcz mija, uścisk na jego dłoni staje się lżejszy, ale kiedy Natalie zauważa, że wbiła mu w dłoń swój paznokieć, na jej twarzy maluje się poczucie winy:
-Przepraszam.- mówi.
-Za co mnie przepraszasz co?
-Przecięłam ci skórę paznokciem.- wskazuje na jego dłoń.- Nie chciałam.
-Nie szkodzi kochanie.- zapewnia ją po czym muska swoimi wargami jej usta. W pokoju zjawia się lekarz Natalie oraz położna. Chwilę rozmawiają, lekarz bada przyszłą mamę, a potem mówi:
-Myślę, że to już nie potrwa długo.- patrzy na przyszłych rodziców.- Sonia.- zwraca się do położnej.- Idę do pacjentek, będę pod telefonem.
Kilkanaście minut później okazuje się, że lekarz miał rację. Skurcze pojawiają się coraz częściej, są dłuższe i bardziej bolesne, do tego malarka ma bóle krzyżowe. Próbują spacerów po pokoju, ale Natalie czuje się jeszcze gorzej więc wraca na łóżko. Choć Nat nie skarży się, że bardzo ją boli, tylko dzielnie to znosi, on wie. Zna każdy grymas jej twarzy, więc wie, jak bardzo jego żona cierpi. I jest pełen podziwu jak w ciszy, ze spokojem wszystko znosi, ufnie wtulając twarz w jego tors, ściskając jego dłoń, starając się powoli i głęboko oddychać. Jak mantrę powtarza jej jak bardzo kocha ją i ich dzieci, a ona choć cierpi, skupia się, na tyle na ile może, na jego słowach. Wie, że to prawda, czuje, iż jej ukochany chciałby w jakiś sposób jej ulżyć, pomóc, ale niestety nie może, może jedynie być więc jest. I to daje jej siłę, to przynosi spokój i w pewnym sensie ulgę. Sonia- położna cały czas jest w pobliżu monitorując rozwój sytuacji. W pewnym momencie mówi:
-Natalie może jak usiądziesz na piłce to poczujesz ulgę. Spróbujesz?- pyta.
-Tak.-pada odpowiedź, więc chwilkę później kobieta siedzi już na piłce. Dziewczyna znajduje się między udami swojego męża, który siedzi za nią na krzesełku, bardzo wysunięty do przodu, by móc asekurować swoją partnerkę. Czuje jego ciepłe dłonie po obu stronach swojej tali.
-Lepiej choć odrobinę?- pyta położna.
-Tak, plecy mniej bolą.- odpowiada Natalie.
-Więc kołysz się tak jak robisz to teraz.
Robi to i naprawdę czuje się lepiej.
-Kocham cię.- słyszy Marco więc się uśmiecha.
***
Agnes i Ricky nie są zaskoczeni, gdy jakiś czas później dołącza do nich Mario. Gdy się pojawia zadaje mnóstwo pytań, ale później zajmuje miejsce na sofie obok nich i po prostu czeka.
***
Kołysanie się na piłce przynosi ulgę, nawet skurcze wydają się mieć mniejszą siłę dopóki nie nadchodzi taki, który sprawia, że Natalie nie może przez chwilę oddychać z bólu. Jej ciało napina się maksymalnie, jej dłonie zaciskają się na tych należących do jej męża, głowę odchyla do tyłu i zagryza wargę.
-Sonia.- mówi zaniepokojony Marco, na co położna podnosi wzrok znad karty, którą wypełniała i w ułamkach sekund jest już przy nich.
-Natalie wiem, że boli, ale postaraj się oddychać, powoli, oddychaj... Już dobrze...- próbuje ją uspokoić w międzyczasie wyciągając komórkę z kieszeni fartucha i wybierając nr lekarza.- Proszę przyjść.- mówi jedynie, a potem odkłada urządzenie do kieszeni.- Kochanie zrobimy tak...- patrzy na Natalie, gdy skurcz się skończył.- Pomożemy ci wstać i wrócisz na łóżko dobrze?
-Tak.
Tak robią. Natalie siada na łóżku.- Mogę być w pozycji półsiedzącej, bo jak się położę to bardzo bolą mnie plecy?- pyta.
-Wybierz taką pozycję, w której ci najwygodniej.
-Najwygodniej to mi jest w ramionach mojego męża, ale tu jest to niemożliwe...- szepce dziewczyna.
-Ależ wszystko jest możliwe. - położna spogląda na piłkarza i uśmiecha się do niego więc chwilę później Natalie jest oparta o tors swojego męża, bo siedzi odrobinę po skośnie na łóżku. I Zanim lekarz przychodzi zaczyna się właściwa akcja porodowa.
Jest ból, zmęczenie, łzy, ale są również ciepłe ramiona mężczyzny, którego kocha, podtrzymujące ją, są jego dłonie, są szepty i zapewnienia o miłości, są pochwały i słowa zapewnienia, że za chwilę usłyszą płacz ich córeczki. I w końcu słyszą... A płacz jest donośny. I w tym momencie cały strach, cały ból odchodzi, a zastępuje je radość, łzy szczęścia, a potem duma, gdy Marco przecina pępowinę. Zanim opuszcza salę porodową, by Natalie mógł zając się lekarz, całuje ją i szepce:
-Dziękuję kochanie, jest idealna. Jesteś wspaniała...
***
Mario zerka co chwilę na korytarz, bo wydawało mu się, że słyszał płacz dziecka i zdawało mu się, że ten płacz dochodził zza drzwi gdzie są Natalie i Marco. I nie myli się, bo zauważa wychodzącego przyjaciela.
-Marco...- mówi i idą do niego. Nikt nie jest zaskoczony widząc łzy na policzkach blondyna i nie są też zaskoczeni, że wydaje się być odrobinę rozkojarzony.
-Marco powiedz coś.- prosi go siostra.
-Nasza córeczka jest...- przerywa, bo ma ściśnięte gardło.- jest śliczna... - mówi w końcu.- I naprawdę potrafi wrzasnąć.- dodaje, a oni śmieją się, a potem piłkarz czuje jak cała trójka go obejmuje.- To niesamowite.
***
Czas płynie, mijają dni, tygodnie miesiące, zmienia się wiele rzeczy wokół nich, ich dzieci rosną, ale jedno jest stałe- uczucie, którym się darzą. Płomień ich miłości ciągle jest tak samo gorący, nie przygasa, nie zmniejsza się, jest i będzie oporny na złe koleje losu, na wichry i huragany, które jeszcze niewątpliwie przyniesie im życie. Nie ważne jednak ile takich złych chwil nadejdzie, bo wiedzą, iż wszystkie przetrwają. Razem mogą wszystko przejść.
Razem- nigdy osobno.
The End
***
Epilog może nie jest porywający, ale nie chciałam go jakoś nienaturalnie przedłużać. Miałam odrobinę inną wizję zakończenia, ale jak mi się często już zdarzało, że pisząc po prostu wychodziło inaczej. Mam nadzieję, że tym ostatnim wpisem godnie się pożegnałam z tym opowiadaniem.
Dzięki wielkie, że byliście tutaj, zaglądaliście, czytaliście, komentowaliście. To wiele dla mnie znaczy. Mam nadzieję, że będziecie dalej, że zostaniecie. Liczę na Was. Dziękuję wszystkim i każdemu z osobna. Dzięki, dzięki, dzięki.
-Myślę, że to już nie potrwa długo.- patrzy na przyszłych rodziców.- Sonia.- zwraca się do położnej.- Idę do pacjentek, będę pod telefonem.
Kilkanaście minut później okazuje się, że lekarz miał rację. Skurcze pojawiają się coraz częściej, są dłuższe i bardziej bolesne, do tego malarka ma bóle krzyżowe. Próbują spacerów po pokoju, ale Natalie czuje się jeszcze gorzej więc wraca na łóżko. Choć Nat nie skarży się, że bardzo ją boli, tylko dzielnie to znosi, on wie. Zna każdy grymas jej twarzy, więc wie, jak bardzo jego żona cierpi. I jest pełen podziwu jak w ciszy, ze spokojem wszystko znosi, ufnie wtulając twarz w jego tors, ściskając jego dłoń, starając się powoli i głęboko oddychać. Jak mantrę powtarza jej jak bardzo kocha ją i ich dzieci, a ona choć cierpi, skupia się, na tyle na ile może, na jego słowach. Wie, że to prawda, czuje, iż jej ukochany chciałby w jakiś sposób jej ulżyć, pomóc, ale niestety nie może, może jedynie być więc jest. I to daje jej siłę, to przynosi spokój i w pewnym sensie ulgę. Sonia- położna cały czas jest w pobliżu monitorując rozwój sytuacji. W pewnym momencie mówi:
-Natalie może jak usiądziesz na piłce to poczujesz ulgę. Spróbujesz?- pyta.
-Tak.-pada odpowiedź, więc chwilkę później kobieta siedzi już na piłce. Dziewczyna znajduje się między udami swojego męża, który siedzi za nią na krzesełku, bardzo wysunięty do przodu, by móc asekurować swoją partnerkę. Czuje jego ciepłe dłonie po obu stronach swojej tali.
-Lepiej choć odrobinę?- pyta położna.
-Tak, plecy mniej bolą.- odpowiada Natalie.
-Więc kołysz się tak jak robisz to teraz.
Robi to i naprawdę czuje się lepiej.
-Kocham cię.- słyszy Marco więc się uśmiecha.
***
Agnes i Ricky nie są zaskoczeni, gdy jakiś czas później dołącza do nich Mario. Gdy się pojawia zadaje mnóstwo pytań, ale później zajmuje miejsce na sofie obok nich i po prostu czeka.
***
Kołysanie się na piłce przynosi ulgę, nawet skurcze wydają się mieć mniejszą siłę dopóki nie nadchodzi taki, który sprawia, że Natalie nie może przez chwilę oddychać z bólu. Jej ciało napina się maksymalnie, jej dłonie zaciskają się na tych należących do jej męża, głowę odchyla do tyłu i zagryza wargę.
-Sonia.- mówi zaniepokojony Marco, na co położna podnosi wzrok znad karty, którą wypełniała i w ułamkach sekund jest już przy nich.
-Natalie wiem, że boli, ale postaraj się oddychać, powoli, oddychaj... Już dobrze...- próbuje ją uspokoić w międzyczasie wyciągając komórkę z kieszeni fartucha i wybierając nr lekarza.- Proszę przyjść.- mówi jedynie, a potem odkłada urządzenie do kieszeni.- Kochanie zrobimy tak...- patrzy na Natalie, gdy skurcz się skończył.- Pomożemy ci wstać i wrócisz na łóżko dobrze?
-Tak.
Tak robią. Natalie siada na łóżku.- Mogę być w pozycji półsiedzącej, bo jak się położę to bardzo bolą mnie plecy?- pyta.
-Wybierz taką pozycję, w której ci najwygodniej.
-Najwygodniej to mi jest w ramionach mojego męża, ale tu jest to niemożliwe...- szepce dziewczyna.
-Ależ wszystko jest możliwe. - położna spogląda na piłkarza i uśmiecha się do niego więc chwilę później Natalie jest oparta o tors swojego męża, bo siedzi odrobinę po skośnie na łóżku. I Zanim lekarz przychodzi zaczyna się właściwa akcja porodowa.
Jest ból, zmęczenie, łzy, ale są również ciepłe ramiona mężczyzny, którego kocha, podtrzymujące ją, są jego dłonie, są szepty i zapewnienia o miłości, są pochwały i słowa zapewnienia, że za chwilę usłyszą płacz ich córeczki. I w końcu słyszą... A płacz jest donośny. I w tym momencie cały strach, cały ból odchodzi, a zastępuje je radość, łzy szczęścia, a potem duma, gdy Marco przecina pępowinę. Zanim opuszcza salę porodową, by Natalie mógł zając się lekarz, całuje ją i szepce:
-Dziękuję kochanie, jest idealna. Jesteś wspaniała...
***
Mario zerka co chwilę na korytarz, bo wydawało mu się, że słyszał płacz dziecka i zdawało mu się, że ten płacz dochodził zza drzwi gdzie są Natalie i Marco. I nie myli się, bo zauważa wychodzącego przyjaciela.
-Marco...- mówi i idą do niego. Nikt nie jest zaskoczony widząc łzy na policzkach blondyna i nie są też zaskoczeni, że wydaje się być odrobinę rozkojarzony.
-Marco powiedz coś.- prosi go siostra.
-Nasza córeczka jest...- przerywa, bo ma ściśnięte gardło.- jest śliczna... - mówi w końcu.- I naprawdę potrafi wrzasnąć.- dodaje, a oni śmieją się, a potem piłkarz czuje jak cała trójka go obejmuje.- To niesamowite.
***
Czas płynie, mijają dni, tygodnie miesiące, zmienia się wiele rzeczy wokół nich, ich dzieci rosną, ale jedno jest stałe- uczucie, którym się darzą. Płomień ich miłości ciągle jest tak samo gorący, nie przygasa, nie zmniejsza się, jest i będzie oporny na złe koleje losu, na wichry i huragany, które jeszcze niewątpliwie przyniesie im życie. Nie ważne jednak ile takich złych chwil nadejdzie, bo wiedzą, iż wszystkie przetrwają. Razem mogą wszystko przejść.
Razem- nigdy osobno.
The End
***
Epilog może nie jest porywający, ale nie chciałam go jakoś nienaturalnie przedłużać. Miałam odrobinę inną wizję zakończenia, ale jak mi się często już zdarzało, że pisząc po prostu wychodziło inaczej. Mam nadzieję, że tym ostatnim wpisem godnie się pożegnałam z tym opowiadaniem.
Dzięki wielkie, że byliście tutaj, zaglądaliście, czytaliście, komentowaliście. To wiele dla mnie znaczy. Mam nadzieję, że będziecie dalej, że zostaniecie. Liczę na Was. Dziękuję wszystkim i każdemu z osobna. Dzięki, dzięki, dzięki.
Subskrybuj:
Posty (Atom)