środa, 12 listopada 2014

40.

*BONUS*
Postanowiłam zrobić Wam niespodziankę i wrzucić mały bonusik. Dziękuję, że jesteście ;)

***

Kilka tygodni później.

-Mam dość. Ciągle jesteś zamyślony, nieobecny. W głowie masz cały czas ją, a nie mnie i nasze chore dziecko!!!- mówi Lisa podniesionym głosem.
-Nie krzycz i się nie denerwuj. Szkodzisz dziecku.- próbuje ją uspokoić blondyn.
-Ty mnie denerwujesz. Jak mam się nie denerwować? Ona jest ważniejsza...
-Co ty mówisz? Opiekuję się tobą, spełniam każdą zachciankę, znoszę twoje wybuchy kiedy jesteś zazdrosna i wymyślasz jakieś sytuacje, które w ogóle nie miały miejsca. Co mam jeszcze zrobić co?- pyta.
-Może przestań ciągle się zawieszać co? Przecież wiem, że jesteś w domu tylko fizycznie, a ciągle o niej myślisz.
-To jeszcze będziesz mi dyktować o kim wolno mi myśleć, a o kim nie mogę? O nie!!! Coś ci się pomyliło Liso. Jesteś matką naszego dziecka, ale nie jesteś i nigdy nie będziesz osobą, która będzie mi dyktować co mi wolno, a czego nie. I myślę o Natalie, wiesz dlaczego? Bo ją kocham. Nie potrafisz tego zrozumieć gdyż nigdy nie kochałaś nikogo naprawdę.
-Kocham ciebie...
-Nie. Nie kochasz mnie. Jeśli się kogoś prawdziwie kocha to pragnie się szczęścia tej osoby, nawet kosztem własnego, a ty próbujesz mnie odciąć od osoby, którą darzę prawdziwą miłością. Tobie nie zależy na moim szczęściu. Od wielu tygodni robisz wszystko, bym raczej cię znienawidził niż pokochał. Zachowujesz się jak rozkapryszone dziecko, szantażujesz emocjonalnie chorobą naszego dziecka. Ja rozumiem niektóre rzeczy, jesteś w ciąży, ale gdyby każda kobieta zachowywała się w ten sposób. to uwierz mi, że żaden mężczyzna nie zdecydowałby się na ojcostwo. Tego nie da się znieść. I nie mów mi, że to ja cię denerwuję. Nie zrobiłem nic co wywołało tę kłótnię. Zamyśliłem się, ale oczywiście w tym momencie nie byłaś w centrum uwagi dlatego zaczęłaś temat Natalie. Nie przestanę jej kochać. Mogę jej nie widywać, może nas dzielić kilkaset kilometrów. Nie przestanę jej kochać. Możesz krzyczeć, szantażować mnie i robić inne rzeczy. Ja nie przestanę jej kochać. I jeśli coś stanie się naszemu dziecku to tylko przez twoje wymysły i fanaberie. Bo ja nie zrobiłem nic, by wywołać tę kłótnię. Ale tez nie mogę ciągle milczeć, bo ja również mam granice cierpliwości, a ty je już dawno przekroczyłaś!!!- powiedział to wszystko stanowczym tonem, ale nie krzyczał.
***
Obserwuje gwiaździste niebo. Ta noc jest piękna. Księżyc dość mocno świeci oświetlając jej postać. Dziewczyna siedzi w fotelu, jej ciało jest otulone kocem. W jej dłoni trzyma kieliszek z czerwonym winem, które co chwilę sączyła. Jest dość późno dlatego dziwi się słysząc, że pod ogrodzenie podjeżdża  samochód. Wstaje i podchodzi do barierki po czym lekko się wychyla. Widzi, że brama się odsuwa. Wie, iż przyjechał Marco ponieważ niewiele osób zna kod, właściwie znają go jedynie 4 osoby. Jest zaskoczona ponieważ chłopak nie mówił, że się pojawi. Zanim udaje jej się zejść na dół drzwi skrzypią. Schodzi po schodach. Spotyka go w przedpokoju siedzącego na pufie i rozwiązującego buty. Od razu jednak zauważa, że robi to bardzo powoli:
-Kochanie.- mówi cicho, a on ani  na nią nie spogląda, przestał też szarpać za sznurówki. Kiedy nie wykonuje najmniejszego ruchu, malarka przykuca przed nim, a on dopiero wtedy na nią spogląda. Jego oczy są dziwnie błyszczące, trochę jakby podpuchnięte. Natalie nie wie co się stało, ale się boi. Kładzie dłoń na jego policzku i patrzy mu w oczy:
-Co się stało Marco?- pyta. Piłkarz ściąga buty, a potem daje się prowadzić za rękę w stronę salonu. Jednak kiedy są blisko dziewczyna czuje, że on zmienia kierunek ich kroków delikatnie pociągając ją za rękę, dlatego chwilkę później obydwoje są w jej sypialni. Ostatnio to głównie w tym pokoju rozmawiają. Tym razem też tak jest. Chłopak zaczyna mówić zaraz po tym jak obydwoje układają się na łóżku i otulają kocem.
-Lisa jest w klinice...- mówi na początek.- To pewnie moja wina. Za dużo powiedziałem, ale nie dałem już rady. Ja nie chciałem...- spogląda na nią.- Wierzysz mi?
-Ale co się stało?- pyta zdezorientowana.
-Wszystko jej przeszkadza. Mówiła coś do mnie, a ja się zamyśliłem i potem znów wyskoczyła z pretensjami, że myślę o tobie... Standard. Mówiła, że  jej złe samopoczucie to przeze mnie. Wiesz co wygaduje zresztą... Nie wytrzymałem i powiedziałem co myślę. Ale nie krzyczałem...- opowiada dokładnie co powiedział, a ona go słucha. Potem mówi, jak opuścił salon, by ochłonąć. A Lisa przyszła za nim do jego sypialni i znów miała pretensje. Krzyczała, a potem po prostu zemdlała. - Wystraszyłem się i po tym jak odzyskała świadomość zawiozłem do kliniki. Protestowała, mówiła, że chce jej się pozbyć z domu, ale byłem nieugięty. W klinice trochę bolał ją brzuch i została. Musiałem wszystko wytłumaczyć lekarzowi. Było mi tak wstyd. Kazał mi jechać do domu i odpocząć...
***
Dwa dni później...
Gdy słyszy dźwięk przychodzącej wiadomości odkłada pędzel po czym bierze komórkę i odczytuje sms-a. Wie już, że to spotkanie, na które została zaproszona nie będzie miłe.
***
Rozmawiają. To głównie Lisa mówi, a ona słucha. Gdy brunetka słyszy z ust Lisy czego od niej chce jej serce rozpada się na milion kawałeczków. Choć ma ochotę zaśmiać się w twarz byłej koleżance, to jednak nie robi tego. Wiele słów ciśnie jej się na język, ale nie opuszczają one jej ust. Musi być ostrożna, bo wie, że ciężarna lubi wpadać w histerię, a ona nie chce by ta niewinna istota, którą kobieta nosi pod sercem cierpiała. Dlatego milczy. Padają kolejne słowa, a właściwie ostrzeżenia.
Wie, że musi to zrobić. Uciec. Wyjechać. Jak zwał tak zwał. Dla dobra jeszcze nienarodzonego dziecka Marco. Nie dla Lisy, ale dla tego maleństwa. To ono jest najważniejsze. Wie, że wróci.
***
" Wherever you go, wharever you do
I will be right here waiting for you.
Whatewer it takes, or how my heart breakes
I will be right here waitinh for you."

Kiedy ona odlatuje, on właśnie podjeżdża pod jej dom. Po ostatniej kłótni z Lisą jeszcze bardziej ograniczyli częstotliwość spotkań. Nie widzieli się kilka dni, ale on nie może dłużej wytrzymać. Nie umie bez niej żyć. Potrzebuje jej jak powietrza. Bez niej się dusi. W jej ramionach odpoczywa i zbiera siły. Tym razem też ma zamiar się w nie wtulić i opowiedzieć jej o wszystkich swoich obawach. Pragnie, by jak zwykle przytuliła go, wysłuchała, popatrzyła na niego tymi swoimi pięknymi oczyma i powiedziała, że niezależnie od tego co będzie, ona zawsze będzie go kochać.
Dzwoni do drzwi, ale nikt nie otwiera. Wchodzi więc do środka otwierając kluczami, które jakiś czas wcześniej mu podarowała. Dom jest pusty. Nie ma jej. Woła ją, ale odpowiada mu cisza. I ta cisza jest inna niż zwykle. Nie potrafi tego wytłumaczyć, ale czuje się dziwnie. Kiedy idzie na górę do jej sypialni, zaraz po wejściu jego wzrok przykuwa koperta leżąca na bordowej narzucie, którą przykryte jest łóżko. Zaadresowana jest do niego. Otwiera ją i potwierdzają się jego obawy, że dziewczyna wyjechała w nieznanym mu kierunku. Siada na łóżku i zaczyna czytać:

Kochanie,
przykro mi, że tak zostawiam Cię bez słowa wyjaśnienia, ale robię to rozważnie. Gdybym Ci powiedziała, nigdy byś nie pozwolił mi wyjechać. Może teraz czujesz, że Cię zostawiłam, przecież mnie potrzebujesz, wiem to, ale ja zrobiłam ten krok właśnie dla Ciebie. Musisz skupić się na tej małej istotce, którą Lisa nosi pod sercem. Kiedy zniknę Lisa stanie się spokojniejsza, a tym samym dziecko będzie mniej narażone. Coraz częściej jej wybuchy kończą się w szpitalu, więc lepiej będzie gdy zejdę jej z drogi. Robię to przede wszystkim dla dobra Twojego dziecka. Nie miej mi tego za złe. Zrób wszystko co jest możliwe, by jego serduszko mogło normalnie bić. W tej klinice w Madrycie na pewno pomogą Waszemu maleństwu.
Wiem, że ranię Cię tym wyjazdem, ale staraj się żyć dla swojego dziecka. To część ciebie.
Jeśli kiedykolwiek usłyszysz, że zostawiłam Cię, bo przestałam Cię kochać, wiedz, że te słowa są wierutnym kłamstwem, bzdurą. Bo kocham Cię jak nikogo innego na świecie. Uwierz mi, że moje serce pęka, ale wiem, że muszę tak postąpić.
Będziesz zastanawiać się dokąd wyjechałam. Nie zdradziłam tego nawet Agnes. Przepraszam, ale ona na pewno, by Ci powiedziała. Nie szukaj mnie, nie trać na to czasu. Zaopiekuj się Lisą i Waszym Dzidziusiem.
Kocham Cię- pamiętaj o tym. Wierzę, że nasza historia się jeszcze nie kończy. Ja wrócę Marco.
"Obietnica."

Twoja Natalie 
 
 
Czyta ten list kilkanaście razy zanim w ogóle zaczyna do niego docierać sens jego słów. Po jego policzkach płynął łzy. Jedna za drugą. Nie ma jej. Został sam. Nie wie co zrobić. Dokąd pójść. Nie chce wracać do domu. Tam jest Lisa. Nie chce jej widzieć. Kocha to maleństwo, które kobieta nosi pod sercem. Tak, kocha je, ale jej nie kocha. W drodze powrotnej dzwoni do Mario. Przyjaciel dopiero po dłuższej chwili odbiera. Marco szlochając głośno mówi mu wszystko. Wyznaje, że stracił Natalie. Mario nie potrafi do niego dotrzeć, uspokoić. Nie umie przez telefon. Kiedy Marco się rozłącza, pomocnik Bayernu dzwoni do Łukasza. Tłumaczy co się wydarzyło i prosi, by obrońca poszedł do Marco i z nim pogadał. Dodaje, iż przyjedzie najszybciej jak się da. Piszczek chwilę po telefonie idzie do domu skrzydłowego. Pada. Nie dochodzi jednak tam ponieważ na parkowej ławce, niedaleko domu blondyna zauważa go. Siedzi tam i moknie. Podbiega do niego:
 
-Marco rozchorujesz się. Zabiorę cię do domu...
 
-Nie chcę tam iść.- mówi blondyn.- Ona odeszła. Zostawiła mnie.
 
-Pogadamy u mnie dobrze? - pyta Łukasz.
-To nie ma sensu...
-Chodź, bo się rozchorujesz.- Łukasz kładzie mu dłoń na ramieniu i zabiera do siebie. Kiedy docierają na miejsce Ewa jest zaskoczona stanem Marco, ma już zapytać co się stało, ale Łukasz kręci głową dając jej znak, by nie pytała. Minutę później obrońca przynosi blondynowi do łazienki suche ubranie i ręcznik. Potem czeka na niego, gdy ten jest pod prysznicem. Kiedy w końcu wychodzi z niej ubrany w spodnie dresowe i bluzę, wygląda lepiej niż w parku. Znów się rozkleja. Łukasz przytula go. Nic więcej nie może zrobić. Może jedynie być. Nie poskleja złamanego serca blondyna. Nie umie tego. To może zrobić tylko ona. A jej nie ma.
 
***
 
Mówiłam, że zrobi się smutno, bardzo smutno...
O tym właśnie myślałam, gdy pisałam, o czarnych chmurach zbierających się nad Marco i Nat...
Pewnie nie jesteście zadowoleni, ale cóż... Nie zawsze jest dobrze i kolorowo. Ludzie cierpią. Takich osób jest mnóstwo wokół nas. Może nie są znanymi osobami, ale cierpią tak samo mocno... Za dużo piszę.  Mam nadzieję, że ten rozdział wywołał tyle emocji, iż doczekam się więcej komentarzy :)
***
Dziękuję, że jesteście i czytacie. To wiele dla mnie znaczy.

***
Rozdział nie jest dokładnie sprawdzony, więc przepraszam za ewentualne błędy. Sprawdzę jak znajdę chwilę.
***
To od Was zależy kiedy pojawi się następny rozdział !!!      Komentujcie :)
 

 








 

12 komentarzy:

  1. Lubie takie niespodzianki. Mozesz robic je czesciej :) Co do rozdzailu to mnie zaskoczylas. Nat wyjechala :( jest mi bardzo smutno . to pewnie dlatego bo Lisa jej nagadala. Nie wiem jak to sie dalej potoczy. Oby wszystko sie wyjasnilo i wrocilo do normy. Nat i Marco znowu razem :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie... czy ja moge sie poplakac? Ja wiem, ze Nat mysli o dziecku ale czemu nie pomyslala o Marco. To ze dziecko bedzie szczesliwe nie znaczy ze jego ojciec takze. Lisa nic tym nie wskora bo Marco i tak bedzie kochal Nat choc by byla na drugim koncu swiata. Staralam sie trzymac jak czytalam rozdzial ale teraz gdy ja swoje mysli pisze w komentarzu juz nie daje rady. Poplakalam sie:( wierze ze wroca do siebie. Zakochani ludzie zawsze znajda do siebie droge:) Pozdrawiam ze lzami w oczach Marta:)

    OdpowiedzUsuń
  3. tak mi sie ,,popsuł" humor na wieczór, ale mówię sobie: ,,nie, nie będziesz znowu płakać", zaglądam na blogerra i widzę Twój bonus, aż usta mimowolnie się uśmiechają :') to co napisałaś jest fenomenalne, łapie za serce, popłakałam się (y), jest mi żal Marco, Lisy, Nat, dziecka... Marco i Nat cierpią podobnie, tęsknią za sobą i nie dziwie sie im, Lisie współczuje, że żyje ze świadomością, że jest niechciana? Nie wiem, jakiego słówa użyć, tylko ciągle miesza, manipuluje ludzmi, dlaczego taka jest? Jakiś uraz z dzieciństwa? Może... A dzidziuś będzie miał wredną matke, znaczy dla niego pewnie będzie dobra, opiekuńcza... ale jakie da mu wartości życiowe? Jaką drogę mu wskaże? Dobrze, że jest Marco (y) dziękuję za bonus :) cudo... pozdrawiam gorąco xoxo

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo się ucieszyłam jak zobaczyłam, że dodałas bonus, a teraz płacze.:( Co ta Lisa narobila? Przecież Marco tak kocha Nat a ona to wszystko niszczy. Teraz oboje tak cierpią.:/ Wierzę jednak, że wszystko się ułoży, musi być dobrze, prawdziwa miłość przetrwa wszystko. I to ja dziękuję, że piszesz dla nas tak cudowne opowiadanie.*.* Pozdrawiam Daria:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ryczę i nie mogę się opanować.. :'( :"""""""( Lisa dopięła swego.. :( Przepraszam, że to napisze, ale ja jej nienawidzę. Zraniła Marco, sprawiła, że jego serce pękło... Nie wiem co ona chciała tym uzyskać, bo ani Marco, ani Nat, a nawet nie narodzony jeszcze dzidziuś nie są szczęśliwi.. Oni cierpią, ale czy osoba jaką jest Lisa jest wstanie zauważyć, że swoim zachowaniem tylko rani? Nie wybaczę jej tego.. Biedny Marco.. nie powiem, że został sam, bo ma Mario i pozostałych chłopaków z drużyny i Jurgena, ale to Nat była jego lekarstwem, które uleczy wszystkie rany... Nie wierzę, że Lisie mogła zrobić coś takiego... Jak mogła powiedzieć, żeby Nat "usunęła się" z życia Rusa... Przecież widać, że ona była, jest i mam nadzieję, że będzie jego całym światem.. Na pewno nie było łatwo Nat wyjechać, "zostawić" Marco, ale mam nadzieję, że po krótkim czasie znowu będą razem.. Rozdział cudowny *.* Smutny, ale cudowny. Płaczę, a to się rzadko zdarza, żebym tak bardzo przeżywała opowiadanie. ;"""""( Czekam na kolejny. Pozdrawiam, buziaki. Ola :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie nie nie!!!!!!! Jak no pytam sie dlaczego co?? Czytskac ten rozdzial az sie poplakalam dobrze,ze Marco ma jeszcze kolegow z klubu co go pociesza, a Nat troche zle zrobila wyjezdzajac i nikomu nic nie mowiac. Rozdzial genialny i czekam na next. ps. przepeaszam za jakie kolwiek bledy ale komentuje z telefonu. ;);) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Smutek, smutek, smutek. ;( Coś ty najlepszego zrobiła. Przysłowiowy wyciskacz łez. Bieedny Marco, Lisa mu wszystko narzuca ;dd Oby Natalie szybko wrócila. Ps. mam cicha nadzieje że te dziecko nie bedzie Marco xd ;33 <3
    Pozdrawiam ;****

    OdpowiedzUsuń
  8. Ohh nie mogę :( Łzy same zbierają się w oczach...
    Na początku Marco w końcu się przełamał i powiedział Lisie co mu leży na sercu, ale zapewne po tych słowach dziewczyna stwierdziła, że musi zacząć działać w inny sposób, aby rozdzielić Nat i Marco no i jej się udało...
    Zaszantażowała Natalie dzieckiem co jest bardzo nie fajne... Złe rzeczy lubią wracać do ludzi, więc Lisa niech się ma na baczności...
    Biedny Marco... Mam tą scenę w parku przed oczami i normalnie serce mi się kraje... Czy Lisa nie rozumie, że takim czynem bardzo go zraniła...?

    Czekam na kolejny :)
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział! Szkoda, że Nat wyjechała, ale z jednej strony dobrze zrobiła. Życie dziecka jest najważniejsze.
    Na pewno będę tu zaglądać :)
    Zapraszam do mnie, nowy rozdział:
    daj-mi-szanse.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Jejciu poryczałam się :( Mam nadzieję, że Reus sie nie zalamie, chociaż sama pewnie bym tego nie wytrzymała. Niech Nat szybko przyjeżdża, bo nie wiadomo co Lisie może do głowy wpaść.
    Ta piosenka w połączeniu z rozdziałem naprawdę wzrusza.
    Cudowneee ♥ ale jestem też ciekawa co u Mario :)
    Czekam na nn
    <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Nieee... :'(
    Natalie wyjeżdzając niszczy Marco, kiedy powinna przy nim byc i go wspierać, on tak bardzo jej potrzebuje... :'(
    Lisa mnie dobija po prostu, czy ona nie rozumie, że krzywdzi wszystkich? :(
    Mam nadzieję, że Nat szybko wróci i będzie z Marco :/
    Czekam na nexta i pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń