środa, 26 listopada 2014

42

Mijają dni, potem tygodnie, a on cierpi. Powinien przyzwyczaić się do jej nieobecności, ale niestety tak się nie dzieje. Miał lepszy czas, ale wrócił ten gorszy. Są dni gdy nie ma ochoty wstawać z łóżka, nie chce mu się trenować, nie widzi w tym sensu. Są takie momenty, w których najchętniej zamknąłby się w swojej sypialni i w ogóle jej nie opuszczał. Lisa, która stara się jak najbardziej zająć mu czas coraz bardziej działa mu na nerwy i czasem ma po prostu ochotę poprosić ją, by zniknęła z jego życia. Dzieje się tak szczególnie wtedy, gdy niespodziewanie wpija się w jego usta. Znosi ją jednak, bo przecież jest matką jego dziecka, nosi je pod sercem. Ono jest najważniejsze. Są chwile, kiedy próbuje odszukać Natalie po raz tysięczny. Niestety bez skutku. Dziewczyna nadal nie wyjawiła gdzie jest, choć napisała do Agnes maila, w którym uspokoiła ją, iż u niej wszystko w porządku. Marco wierzy Agnes, wie, iż dziewczyna nie ma bladego pojęcia gdzie znajduje się malarka. Kiedy o niej rozmawiają widzi w oczach agentki autentyczny strach i troskę o przyjaciółkę. Prawda jest taka, iż gdyby Agnes znała miejsce pobytu brunetki, sprowadziłaby ją spowrotem do Dortmundu. Nie może patrzeć bowiem na cierpienie blondyna. Wie również, że Nat cierpi tak samo jak on. Chciałaby ulżyć obydwojgu, ale w obecnej sytuacji ma związane ręce. Nie wie gdzie wyjechała Nat.

 
***
Idzie długim korytarzem, a po jej policzkach spływają łzy. Powinny to być łzy szczęścia i z całą pewnością są. Jednak pomiędzy tymi szczęśliwymi łzami spływają też te bardziej smutne. Przecież gdyby wiedziała nigdy nie zdecydowałaby się na wyjazd. Być może nie powinna słuchać Lisy. Nie powinna ulec jej szantażowi. Nie powinna podejmować pochopnej decyzji. Jednak ją podjęła. Została sama. I teraz będzie musiała stawić czoła sytuacji w której się znalazła w pojedynkę. Czy się boi? Tak, ale też cieszy się. Dostała bowiem prezent. Najpiękniejszy jaki mogła sobie wymarzyć. Niestety nie ma z kim podzielić się tą radością. Nie może wrócić. Nie może ryzykować. Musi poczekać. Musi poradzić sobie. Sama. Nie wie ile to potrwa, nie ma pojęcia ile będzie musiała czekać, ale wie, że się doczeka. Kiedyś będzie szczęśliwa. Jeszcze poczuje ciepło jego ramion, a jego dłonie oplatające jej talię, usłyszy ciche wyznanie miłości, które piłkarz wyszepce jej do ucha. Doczeka się. Przecież obiecała, że ich historia się jeszcze nie kończy... Wróci...
***
Przekręca klucz w zamku. Wcześniej wyłączył alarm. Otwiera drzwi wejściowe. W domu panuje cisza. Przerażająca. Odkąd wyjechała nikt tu nie mieszka. Jedynie on od czasu do czasu przyjeżdża. Ostatnio częściej. Może dlatego, że czuje tu jej obecność. Tu może położyć się na łóżku, w którym spędził tyle nocy kochając się z nią, albo po prostu śpiąc obok niej. Tu wspomnienia wracają. Kiedy zamyka oczy wydaje mu się, iż słyszy jej kroki czy śmiech. W pracowni nadal stoją obrazy, w powietrzu unosi się zapach farb. Jest nawet nieskończony obraz na sztaludze. Lubi tu przyjeżdżać, choć niewątpliwie fakt, że jej tu nie ma jest przytłaczający. Wyciąga list z kieszeni kurtki. Czyta po raz kolejny. Ostatnie słowa ciągle budzą w nim nadzieję, że to jeszcze nie koniec-" Ja wrócę Marco. Obiecuję"- te słowa dudnią mu w głowie. Codziennie modli się, by ta chwila szybko nadeszła. Bo on nie ma już siły. Nie radzi sobie z tą sytuacją. Nie może wytrzymać z Lisą. Ucieka od niej chwilami, choć powinien cały czas z nią być. Nie zostawia jej jednak samej sobie. Jest z nią zawsze jego mama lub Mel, gdy on nie może z nią być. Czasem po prostu nie chce, choć takie zachowanie wcześniej byłoby do niego niepodobne. Ucieka jednak, by nie wygarnąć jej co myśli o jej zachowaniu. Bo Lisa zachowuje się karygodnie. W jednym momencie potrafi być miła, próbuje się do niego zbliżyć, by za chwilę, gdy nie osiągnie zamierzonego efektu, krzyczeć , iż jest oziębłym draniem, który nie kocha swojego dziecka. Gdyby nie należał do cierpliwych osób już dawno by wybuchł, wykrzyczałby jej, iż najcierpliwsza osoba nie wytrzymałaby z nią pięciu minut. Powiedziałby jej, iż nigdy w swoim życiu nie spotkał tak bardzo egoistycznej i zapatrzonej w siebie osoby. Takiej manipulantki. On jednak milczy. Przywykł, a poza tym nie chce zaszkodzić maleństwu. Cierpi w ciszy. Już nie rozmawia o tym co czuje z nikim. Przestał zwierzać się Mel, nie wylewa swojego żalu Mario, ani chłopakom. Stał się milczący. Wszyscy to widzą, każdy próbuje w jakiś sposób pomóc, ale prawda jest taka, iż nie mogą. Tylko ona może ukoić jego nerwy, poskładać w całość złamane serce, ale jej nie ma. Nie ma jej i ta nieobecność powoli go zabija. Momentami przestaje wierzyć, że ich czas nadejdzie. Wtedy czuje się bezsilny i zrezygnowany. Czasem do niej pisze. Nie wysyła jednak maili. Oprócz tego jednego już kolejnych nie wysłał. To nic nie da. Wie, że i tak nie wróci. Na pewno nieprędko.
***
-Jest gorzej niż było. Myślę, że najlepszym wyjściem byłby poród w klinice w Madrycie. Tam po porodzie na pewno zrobią więcej niż my w takiej sytuacji. Gdyby było tak jak wcześniej, wyjazd nie miałby sensu, teraz jak najbardziej jest wskazany.- te słowa dodatkowo go załamują. Lisę też. Boi się, choć stara się zachować spokój i wesprzeć Lisę. Bo ona po tych słowach wybucha płaczem i wpada w panikę. W tym momencie podejmuje decyzję. Musi zrobić wszystko, by jego córeczka przeżyła. I zrobi to- nawet kosztem klubu.
***
Kiedy żegna się z kibicami płacze. Nie ukrywa łez. Nie ma po co. Wie, iż kończy się wspaniały etap w jego życiu. Nic już nie będzie takie samo. Powiedział im prawdę po poprzednim meczu, że musi odejść. Chciał iść na wypożyczenie, Real nie chciał się zgodzić, ale w końcu udało się przekonać władze klubu. Powiedział o tym, że jego córeczka jest chora. Wyjawił, iż musi przenieść się do Madrytu. Nie może przestać grać, nie może zostać. To ta mała istotka jest najważniejsza.
Co na to kibice? Odpłacają mu za szczerość oklaskami. Teraz krzyczą jego nazwisko, klaszczą i skaczą. To czyste szaleństwo. Przyczynił się do wygranej tego wieczoru.Pomomo kłopotów, niestabilnej formy, dał z siebie 200%. Dla nich. To było godne pożegnanie z klubem, który kocha. Strzelił dwie bramki. Teraz dziękują mu za to i nie tylko za to. Dziękują za każdą bramkę, za każdą minutę, którą spędził na boisku zostawiając na nim zdrowie i hektolitry wylanego potu. Za każdą łzę, którą wylał na Signal Iduna Park. Płacze jak mały chłopiec. Na trybunach jest jego rodzina, jest także mały Nico. Mario, który jest w przegranej drużynie nie zszedł z boiska z kolegami. Jest z nim. Są piłkarze BvB. Wszyscy. Jest trener, sztab szkoleniowy, zarząd klubu. Dla wszystkich to trudna sytuacja. Miał być ich gwiazdą. Był 3 lata. Nikt z nich nie chce, by odszedł, jednak nie mogą tego zmienić.
Gdy w końcu schodzi z murawy żegnany przez tysiące kibiców, czuje w sercu ogromną pustkę. W tunelu Jurgen po raz kolejny tego wieczoru obejmuje go. Marco próbuje być opanowany, ale nijak mu to wychodzi. Zanim znika za drzwiami szatni trener przytula go:
-Jeśli kiedykolwiek zechcesz wrócić, zrobię wszystko co w mojej mocy, aby do tego doszło. A gdy będziesz w Madrycie to pokaż im jak się gra w piłkę. Będę oglądał każdy mecz Marco. Jestem i zawsze będę dumny, iż byłeś częścią mojego zespołu. Zawsze będziesz jego częścią. Pamiętaj o tym, że jesteś silny i ze wszystkim sobie poradzisz.- klepie go po plecach i sam nie może powstrzymać napływających do jego oczu łez. Jest dwa razy starszy od swojego zawodnika, ale tak samo wrażliwy. Tego dnia łzy nie są czymś wstydliwym. Są czymś normalnym. Czasem pomagają przetrwać, przynoszą ulgę. Trener odchodzi, a on wchodzi po raz ostatni do szatni. Ma zamiar wyczyścić swoją szafkę już tego wieczoru. Wie, iż nie będzie miał sił wrócić w inny dzień po rzeczy. To koniec. Rozdział jego życia pod tytułem
" Borussia Dortmund" właśnie definitywnie się kończy. To bardzo boli.
***
Siedzą z Mario w jego sypialni i piją. Wspominają i wlewają w siebie kolejne kieliszki alkoholu. Wiedzą obydwaj, że teraz jeszcze rzadziej będą mogli się spotykać. W tak trudnym czasie Mario nie będzie przy nim. To jeszcze bardziej go dołuje. Czuje się tak, jakby tracił wszystko co kocha. Powinien się cieszyć- w końcu zostanie ojcem. Z tego co prawda się cieszy. Cała reszta to tragedia. Kiedyś wydawało mu się, że gorszej sytuacji niż ta z odwołanym ślubem nie może być w jego życiu. Jakże się mylił.
***
Jestem, choć miało dziś nie być rozdziału. Ja nie jestem do końca zadowolona. Ocenę pozostawiam Wam :)
***
10 komentarzy- następny rozdział.
***
Miłej lektury :)


piątek, 21 listopada 2014

41.

" Zabrałaś dłoń, która pomagała mi marzyć i sobą być..."
 
Jeśli kiedykolwiek myślał, że jest nieszczęśliwy, to teraz wie już, że przed odejściem Nat jego cierpienie było nieporównywalne z tym, które odczuwa obecnie. Tamtego dnia gdy zrozumiał, że wyjechała spał u Łukasza. Nie odważył się wrócić do domu. Nie chciał pokazywać się Lisie w stanie, w jakim się znajdował, dlatego poprosił mamę, by nocowała u niego. I choć dziewczyna wydzwaniała do niego ciągle nie odebrał żadnego połączenia. Nie był w stanie z nią rozmawiać. Tego wieczoru rozmawiał z Ewą, Łukaszem i Mario przez telefon, ale oni byli jego przyjaciółmi. Rozumieli jego ból. Po niej nie mógł się spodziewać zrozumienia. Spodziewał się triumfalnego uśmiechu na wieść o tym, że Natalie nie stoi jej już na drodze. A tego nie był w stanie znieść tego dnia.
***
Nico bawi się w salonie swoimi samochodami, a na kanapie siedzi Lisa i David. Mężczyzna słucha jej opowieści o tym jak podróżowała. Melanie idzie do kuchni, bo wie, że tam zastanie swojego brata. Faktycznie blondyn tam jest. Właśnie robi herbatę. Kiedy Mel staje obok i go obejmuje patrzy na nią. Kilka sekund później rodzeństwo przytula się:
-Trzymasz się jakoś?- szepce siostra piłkarza.
-Nie rozmawiajmy o mnie. Powiedz lepiej jak dzidziuś?-pyta skrzydłowy dotykając dłonią brzuszka siostry.
-W porządku. Rośnie.-odpowiada i lustruje wzrokiem jego twarz. Jest szara, wyprana z emocji... Jego zawsze błyszczące oczy teraz są bez wyrazu. Dziewczyna wie, że jej brat bardzo cierpi, ale nie chce tego po sobie pokazać. Jednak ona nie ma zamiaru pozwolić mu cierpieć w samotności.- Porozmawiajmy Marco.- prosi go.- Nie możesz dusić tego w sobie. Minął już tydzień odkąd Nat wyjechała...
-Naprawdę ciężko mi o tym mówić, myśleć... Nie mam siły Mel. Wybacz...- patrzy na nią.
-Nie.- mówi dziewczyna.- Nie pozwolę Ci zamknąć się w sobie.
-To boli Mel... Ja nie potrafię bez niej żyć. I raczej się tego nie nauczę... Ciągle zastanawiam się gdzie jest, co robi? A jak pomyślę, że cierpi tak samo jak ja...
-Jak mi powiedziałeś to w pierwszym momencie byłam zła, ale potem pomyślałam, że skoro tak postąpiła to musiała mieć ważny powód. I na pewno miała... - mówi Melanie.
Marco milczy. Jego oczy stają się bardziej szkliste. Znów chce mu się płakać, ale powstrzymuje się. Nie chce, by potem Lisa oglądała go w takim stanie:
-Marco...- gładzi jego policzek.
-Przetrwam to. Poradzę sobie Mel. Muszę.- mówi blondyn.
-Nie jesteś sam. Masz nas.-zapewnia go.
-Bardzo Wam dziękuję.- całuje siostrę w policzek.
Do kuchni wbiega Nico. Ma w dłoni samochodzik i jest zły:
-Co się stało Nico?- pyta Marco.
-Nic.- mówi chłopiec.
-Nieładnie jest kłamać, wiesz o tym.- stwierdza blondyn.- Bo wiem, że nie mówisz prawdy.
-Nie lubię cioci Lisy.- mówi malec.- Wolę ciocię Natalie. Ona jest miła, a ciocia Lisa ciągle mnie upomina. A tata nic jej nie powie. Chcę jechać do dziadków. - kwituje.
-Może zrobiłeś coś złego i ciocia cię upominała? Przyznaj się.-mówi do niego Melanie.
-Nie. Po prostu się bawiłem, ale jej to chyba przeszkadzało w rozmowie z tatą. Chcę jechać do dziadków.- powtarza.
-Będzie mi przykro jak pojedziesz.- mówi skrzydłowy BvB.- Może razem się pobawimy co?
-Nie chcę...
-Albo pogramy w piłkę w ogrodzie? -proponuje piłkarz.
- Pogramy.-cieszy się chłopiec.
Chwilę później obydwaj biegają po ogrodzie śmiejąc się i przewracając po trawie. Po godzinie  wracają do domu. Są zmęczeni, ale zadowoleni. Kiedy Nico słyszy z ust mamy, żeby poszedł umyć ręce i buzię, bo wracają do domu, ten głośno protestuje.
-Kochanie proszę idź umyj ręce i musimy jechać do domu.- powtarza Mel.
-A może chcesz zostać Nico?- pyta Marco.- Jeśli chcesz zostać to oczywiście możesz.- zapewnia.
-Mogę?- pyta chłopiec
-Oczywiście.- przytakuje piłkarz.- Jutro przed treningiem odwiozę cię do domu. Co ty na to?- pyta.
-Chcę !!!- podbiega do piłkarza, a kiedy ten kuca, Nico przytula się do niego. Na twarzy Marco pojawia się mały uśmiech.
-Nie będzie Wam przeszkadzał?-pyta Melanie.- Robi trochę hałasu.
-Nie będzie przeszkadzał. No coś ty... Prawda Liso?- patrzy na dziewczynę.
-Oczywiście, że nie będzie nam przeszkadzał.- przyznaje dziewczyna, ale Marco widzi, iż nie do końca cieszy ją to, że dziecko zostaje. Nie zwraca jednak na to uwagi.
***
Przygotowując kolację świetnie się bawią. Lisa obserwuje ich siedząc na krześle w kuchni. Marco zaproponował jej, by pomogła im robić kolorowe kanapki, ale odmówiła twierdząc, że poradzą sobie świetnie sami. Potem kiedy jedzą wspólnie kolację Lisa mówi:
-Te kanapeczki są naprawdę pyszne.- chwali ich.-Mieliście świetny pomysł.
-To nie nasz pomysł.- mówi chłopiec.- Natalie je wymyśliła.
Marco spogląda na Lisę i widzi, że nagle stała się spięta. Nic jednak nie mówi.
-Dobrze się czujesz?-pyta jej.
-Tak. W porządku.-odpowiada dziewczyna.
***
Kiedy Nico leży już w łóżku, przed snem dużo pyta o Natalie. Zadaje pytanie za pytaniem, a blondyn stara się odpowiedzieć, choć właściwie nie zna odpowiedzi na pytania malca. Nie zna odpowiedzi na pytanie gdzie jest dziewczyna... Te pytania dręczą i jego. Kiedy Nico żali mu się, że myśli, iż dziewczyna odeszła, bo przestała ich lubić, stara się wytłumaczyć mu, iż to nie prawda:
-Natalie na nas zależy. Po prostu musiała wyjechać. Napisała mi, że wróci...
-Pojechała bez pożegnania...
-Wiem... Przykro mi. Myślę, że miała ważny powód i nie zdążyła się pożegnać...
-Nie jesteś na nią zły?- patrzy na piłkarza.
-Nie umiem się na nią gniewać. Kocham Natalie...
-Ale mama mówiła tacie, że jesteś bardzo smutny i płakałeś za nią.
-Tak się czasem dzieje gdy bardzo tęsknię.- tłumaczy siostrzeńcowi.
-Czy Natalie zostanie Twoją żoną gdy wróci?
-Nie wiem...- wzdycha.-Chciałbym Nico. Myślę, że to możliwe...
-A jeśli zacznie kochać kogoś innego?- znów pyta.
Marco w momencie wypowiadania przez Nico tych słów czuje ukłucie w klatce piersiowej. Co jeśli chłopiec ma rację? Wie doskonale, że ona go kocha, ale z drugiej strony...- odrzuca od siebie te myśli.
-Natalie kocha mnie misiu. Jestem tego pewien. Śpij już...
-Nie ożenisz się z ciocią Lisą? Przecież urodzi Ci dzidziusia?
-Wiem, ale widzisz...- wypowiedź przerywa mu Lisa, która wchodzi do sypialni.
-Widziałeś moją ładowarkę do telefonu? Przepadła...
-Jest w salonie.- odpowiada.
-Dobranoc Nico.
-Dobranoc.
Kiedy 15 minut później chłopiec smacznie śp, piłkarz schodzi do salonu. Lisa siedzi na sofie i ogląda jakiś film. Marco zajmuje miejsce obok. Nic nie mówią dłuższą chwilę. Potem dziewczyna się odzywa:
-Masz podejście do dzieci.- chwali go.- Myślę, że nasze dziecko nie mogło lepiej trafić.-Uśmiecha się.
-Powinnaś się położyć Liso...Przygotować Ci kąpiel?- pyta.
-Tak. Proszę...- mówi kobieta.
Piłkarz ma zamiar wstać, ale ona łapie jego dłoń. Patrzy na nią:
-Mam na coś ochotę...- szepce dziewczyna.
-Na co?-pyta
Nie uzyskuje odpowiedzi, natomiast zanim się spostrzega czuje jej wargi na swoich ustach. Oszołomiony odsuwa się dopiero po kilku sekundach. Ona się uśmiecha, a on jest zdezorientowany i zły, choć nie pokazuje tego po sobie. Wstaje:
-Przygotuję kąpiel.-mówi tylko.
-Jesteś zły?- pyta.
-Nie rób tego więcej proszę.- mówi spokojnie piłkarz.
-Przecież jej już nie ma. Zostawiła cię, wyjechała, zniknęła... Masz prawo być szczęśliwy.
-Liso pocałunki mnie w tym momencie nie uszczęśliwiają...- tłumaczy jej.
-Dlaczego?
-Przepraszam, ale nie chcę się kłócić. Nie chcesz tego słuchać, uwierz mi. Kąpiel zaraz powinna być gotowa...-mówi po czym idzie do łazienki. Gdy nalewa wody do wanny myśli o pocałunku Lisy.
Prawda jest taka, że gdy go całowała nie czuł dosłownie nic. Chwilę później słyszy kroki. Do pokoju wchodzi Lisa. Marco zauważa, że ma na sobie jedynie bieliznę. Zanim wychodzi dziewczyna rozbiera się po czym wchodzi do wanny. Blondyn wychodzi z łazienki.
***
-Antonio to, Antonio tamto...Mam dość słuchania na jego temat Ann.- złości się Mario.
-Będziesz słuchał, bo będę z nim pracować. I nie mam zamiaru znosić Twoich ataków zazdrości. Więc skończ natychmiast!!!
-A co jeśli nie skończę?
-To wyjdę i spędzisz popołudnie sam.- grozi mu.
-To w takim razie ja wyjdę!- chwilkę później drzwi trzaskają.
***
Kiedy otwiera skrzynkę mailową i widzi kilkanaście maili wzdycha znudzona. Usuwa reklamy, potem zaczyna przeglądać maile. Ma otworzyć tego od Agnes kiedy zauważ, że jeden z nich jest od Marco. Natychmiast go otwiera:
Kochanie,
pewnie nie odczytasz, ale i tak napiszę. Postanowiłem napisać, bo bardzo tęsknię. Nie wiesz co się ze mną dzieje od momentu gdy zrozumiałem, że odeszłaś... Żyję, ale czuję się jak gdybym był martwy. Nie chcę wzbudzać litości-nie to jest moim celem. Po prostu chcę wyrzucić z siebie ból i może pisanie mi pomoże. Choć pomóc może jedynie Twój powrót. Wróć do mnie! Błagam Cię kochanie- wróć do mnie. Jesteś sensem mojego życia. Tak bardzo Cię kocham.
Kiedy kładę się spać ze świadomością, że Cię nie ma w pobliżu, że twój dom jest pusty, nie napiszesz do mnie sms-a, nie zadzwonisz, nie przytulisz to boli. Z tym samym bólem się budzę i on towarzyszy mi cały dzień. I będzie bolało dopóki będziesz daleko. Właściwie to nie mam pojęcia gdzie jesteś. Może nie jesteś wcale tak daleko jak myślę... Pisałaś bym zajął się Lisą... Starałem się wcześniej, staram się teraz. Staram się, ale kiedy robi podchody, mówi różne rzeczy to czasem mam ochotę uciec. Ona doskonale wie, że Cię kocham, a pomimo to próbuje wykorzystać sytuację. Nie ważne jak bardzo bym się starał zrozumieć jej postępowanie to nie potrafię tego zrobić, bo ona chyba wierzy, że można kogoś na siłę pokochać. Pocałowała mnie wiesz? Nie wiem po co ja to piszę. Nie denerwuj się, bo ja nie chciałem, odsunąłem się, nic nie czułem i dałem jej to do zrozumienia. Ja tak bardzo tęsknię za Twoimi ustami, za Twoimi ramionami, za twoim spojrzeniem, głosem... Tęsknię za Tobą Natalie. Jak wariat. I już niczyje usta nie będą smakować tak jak Twoje i niczyich nie będę pragnął jak Twoich. Wiem to. Nie wiem jak będą wyglądać następne miesiące, jak będę żył i funkcjonował. Na pewno będę walczył o zdrowie mojego dziecka. I będę go oczekiwał i kochał. Już je kocham. I nieważne jak bardzo zmieni się moje życie gdy przyjdzie na świat. Nie zmieni się moja miłość do Ciebie. I będę czekał na Ciebie. Zawsze. Obiecałaś, że wrócisz. Ja czekam Nat. Czekam teraz, będę czekał za kilka tygodni, za kilka miesięcy... Nie przestanę. Jeśli mogę Cię o coś prosić... Proszę nie każ mi czekać zbyt długo... Potrzebuję Cię, a Ty mnie. Bo wiem, że mnie kochasz. Bo kochasz prawda?
Kocham Cię Natalie. Pamiętaj o tym...

                                     Twój Marco
Ps. Napisałem chaotycznie, ale tak wiele chciałbym Ci powiedzieć...

Po policzkach dziewczyny spływają łzy. Jedna za drugą płyną, a ona ich nie zatrzymuje. Maila czyta kilkanaście razy i wydaje jej się, że odczuwa jego ból. Przecież ona czuje to samo. Nie może jednak wrócić... Nie teraz... Jeszcze nie... I nie wie ile potrwa ta rozłąka. Jest pewna, że długo. A co jeśli ich miłość nie będzie w stanie tego przetrwać?

***
Jestem :) Rozdział napisany dość szybko, może jest trochę chaotyczny, ale nie będę poprawiać. Ich życie właśnie tak wygląda... Rozstali się, nie wiedzą jak się odnaleźć. I sytuacja się nie zmieni... Nie dla nich, nie dla ich dobra. Więcej nie zdradzę. Co będzie dalej? Czy los kiedyś się uśmiechnie do nich? Śledźcie kolejne rozdziały :)
Liczę na komentarze. Od Was zależy kiedy będzie next :)

***
10 komentarzy- następny rozdział :)

***


środa, 12 listopada 2014

40.

*BONUS*
Postanowiłam zrobić Wam niespodziankę i wrzucić mały bonusik. Dziękuję, że jesteście ;)

***

Kilka tygodni później.

-Mam dość. Ciągle jesteś zamyślony, nieobecny. W głowie masz cały czas ją, a nie mnie i nasze chore dziecko!!!- mówi Lisa podniesionym głosem.
-Nie krzycz i się nie denerwuj. Szkodzisz dziecku.- próbuje ją uspokoić blondyn.
-Ty mnie denerwujesz. Jak mam się nie denerwować? Ona jest ważniejsza...
-Co ty mówisz? Opiekuję się tobą, spełniam każdą zachciankę, znoszę twoje wybuchy kiedy jesteś zazdrosna i wymyślasz jakieś sytuacje, które w ogóle nie miały miejsca. Co mam jeszcze zrobić co?- pyta.
-Może przestań ciągle się zawieszać co? Przecież wiem, że jesteś w domu tylko fizycznie, a ciągle o niej myślisz.
-To jeszcze będziesz mi dyktować o kim wolno mi myśleć, a o kim nie mogę? O nie!!! Coś ci się pomyliło Liso. Jesteś matką naszego dziecka, ale nie jesteś i nigdy nie będziesz osobą, która będzie mi dyktować co mi wolno, a czego nie. I myślę o Natalie, wiesz dlaczego? Bo ją kocham. Nie potrafisz tego zrozumieć gdyż nigdy nie kochałaś nikogo naprawdę.
-Kocham ciebie...
-Nie. Nie kochasz mnie. Jeśli się kogoś prawdziwie kocha to pragnie się szczęścia tej osoby, nawet kosztem własnego, a ty próbujesz mnie odciąć od osoby, którą darzę prawdziwą miłością. Tobie nie zależy na moim szczęściu. Od wielu tygodni robisz wszystko, bym raczej cię znienawidził niż pokochał. Zachowujesz się jak rozkapryszone dziecko, szantażujesz emocjonalnie chorobą naszego dziecka. Ja rozumiem niektóre rzeczy, jesteś w ciąży, ale gdyby każda kobieta zachowywała się w ten sposób. to uwierz mi, że żaden mężczyzna nie zdecydowałby się na ojcostwo. Tego nie da się znieść. I nie mów mi, że to ja cię denerwuję. Nie zrobiłem nic co wywołało tę kłótnię. Zamyśliłem się, ale oczywiście w tym momencie nie byłaś w centrum uwagi dlatego zaczęłaś temat Natalie. Nie przestanę jej kochać. Mogę jej nie widywać, może nas dzielić kilkaset kilometrów. Nie przestanę jej kochać. Możesz krzyczeć, szantażować mnie i robić inne rzeczy. Ja nie przestanę jej kochać. I jeśli coś stanie się naszemu dziecku to tylko przez twoje wymysły i fanaberie. Bo ja nie zrobiłem nic, by wywołać tę kłótnię. Ale tez nie mogę ciągle milczeć, bo ja również mam granice cierpliwości, a ty je już dawno przekroczyłaś!!!- powiedział to wszystko stanowczym tonem, ale nie krzyczał.
***
Obserwuje gwiaździste niebo. Ta noc jest piękna. Księżyc dość mocno świeci oświetlając jej postać. Dziewczyna siedzi w fotelu, jej ciało jest otulone kocem. W jej dłoni trzyma kieliszek z czerwonym winem, które co chwilę sączyła. Jest dość późno dlatego dziwi się słysząc, że pod ogrodzenie podjeżdża  samochód. Wstaje i podchodzi do barierki po czym lekko się wychyla. Widzi, że brama się odsuwa. Wie, iż przyjechał Marco ponieważ niewiele osób zna kod, właściwie znają go jedynie 4 osoby. Jest zaskoczona ponieważ chłopak nie mówił, że się pojawi. Zanim udaje jej się zejść na dół drzwi skrzypią. Schodzi po schodach. Spotyka go w przedpokoju siedzącego na pufie i rozwiązującego buty. Od razu jednak zauważa, że robi to bardzo powoli:
-Kochanie.- mówi cicho, a on ani  na nią nie spogląda, przestał też szarpać za sznurówki. Kiedy nie wykonuje najmniejszego ruchu, malarka przykuca przed nim, a on dopiero wtedy na nią spogląda. Jego oczy są dziwnie błyszczące, trochę jakby podpuchnięte. Natalie nie wie co się stało, ale się boi. Kładzie dłoń na jego policzku i patrzy mu w oczy:
-Co się stało Marco?- pyta. Piłkarz ściąga buty, a potem daje się prowadzić za rękę w stronę salonu. Jednak kiedy są blisko dziewczyna czuje, że on zmienia kierunek ich kroków delikatnie pociągając ją za rękę, dlatego chwilkę później obydwoje są w jej sypialni. Ostatnio to głównie w tym pokoju rozmawiają. Tym razem też tak jest. Chłopak zaczyna mówić zaraz po tym jak obydwoje układają się na łóżku i otulają kocem.
-Lisa jest w klinice...- mówi na początek.- To pewnie moja wina. Za dużo powiedziałem, ale nie dałem już rady. Ja nie chciałem...- spogląda na nią.- Wierzysz mi?
-Ale co się stało?- pyta zdezorientowana.
-Wszystko jej przeszkadza. Mówiła coś do mnie, a ja się zamyśliłem i potem znów wyskoczyła z pretensjami, że myślę o tobie... Standard. Mówiła, że  jej złe samopoczucie to przeze mnie. Wiesz co wygaduje zresztą... Nie wytrzymałem i powiedziałem co myślę. Ale nie krzyczałem...- opowiada dokładnie co powiedział, a ona go słucha. Potem mówi, jak opuścił salon, by ochłonąć. A Lisa przyszła za nim do jego sypialni i znów miała pretensje. Krzyczała, a potem po prostu zemdlała. - Wystraszyłem się i po tym jak odzyskała świadomość zawiozłem do kliniki. Protestowała, mówiła, że chce jej się pozbyć z domu, ale byłem nieugięty. W klinice trochę bolał ją brzuch i została. Musiałem wszystko wytłumaczyć lekarzowi. Było mi tak wstyd. Kazał mi jechać do domu i odpocząć...
***
Dwa dni później...
Gdy słyszy dźwięk przychodzącej wiadomości odkłada pędzel po czym bierze komórkę i odczytuje sms-a. Wie już, że to spotkanie, na które została zaproszona nie będzie miłe.
***
Rozmawiają. To głównie Lisa mówi, a ona słucha. Gdy brunetka słyszy z ust Lisy czego od niej chce jej serce rozpada się na milion kawałeczków. Choć ma ochotę zaśmiać się w twarz byłej koleżance, to jednak nie robi tego. Wiele słów ciśnie jej się na język, ale nie opuszczają one jej ust. Musi być ostrożna, bo wie, że ciężarna lubi wpadać w histerię, a ona nie chce by ta niewinna istota, którą kobieta nosi pod sercem cierpiała. Dlatego milczy. Padają kolejne słowa, a właściwie ostrzeżenia.
Wie, że musi to zrobić. Uciec. Wyjechać. Jak zwał tak zwał. Dla dobra jeszcze nienarodzonego dziecka Marco. Nie dla Lisy, ale dla tego maleństwa. To ono jest najważniejsze. Wie, że wróci.
***
" Wherever you go, wharever you do
I will be right here waiting for you.
Whatewer it takes, or how my heart breakes
I will be right here waitinh for you."

Kiedy ona odlatuje, on właśnie podjeżdża pod jej dom. Po ostatniej kłótni z Lisą jeszcze bardziej ograniczyli częstotliwość spotkań. Nie widzieli się kilka dni, ale on nie może dłużej wytrzymać. Nie umie bez niej żyć. Potrzebuje jej jak powietrza. Bez niej się dusi. W jej ramionach odpoczywa i zbiera siły. Tym razem też ma zamiar się w nie wtulić i opowiedzieć jej o wszystkich swoich obawach. Pragnie, by jak zwykle przytuliła go, wysłuchała, popatrzyła na niego tymi swoimi pięknymi oczyma i powiedziała, że niezależnie od tego co będzie, ona zawsze będzie go kochać.
Dzwoni do drzwi, ale nikt nie otwiera. Wchodzi więc do środka otwierając kluczami, które jakiś czas wcześniej mu podarowała. Dom jest pusty. Nie ma jej. Woła ją, ale odpowiada mu cisza. I ta cisza jest inna niż zwykle. Nie potrafi tego wytłumaczyć, ale czuje się dziwnie. Kiedy idzie na górę do jej sypialni, zaraz po wejściu jego wzrok przykuwa koperta leżąca na bordowej narzucie, którą przykryte jest łóżko. Zaadresowana jest do niego. Otwiera ją i potwierdzają się jego obawy, że dziewczyna wyjechała w nieznanym mu kierunku. Siada na łóżku i zaczyna czytać:

Kochanie,
przykro mi, że tak zostawiam Cię bez słowa wyjaśnienia, ale robię to rozważnie. Gdybym Ci powiedziała, nigdy byś nie pozwolił mi wyjechać. Może teraz czujesz, że Cię zostawiłam, przecież mnie potrzebujesz, wiem to, ale ja zrobiłam ten krok właśnie dla Ciebie. Musisz skupić się na tej małej istotce, którą Lisa nosi pod sercem. Kiedy zniknę Lisa stanie się spokojniejsza, a tym samym dziecko będzie mniej narażone. Coraz częściej jej wybuchy kończą się w szpitalu, więc lepiej będzie gdy zejdę jej z drogi. Robię to przede wszystkim dla dobra Twojego dziecka. Nie miej mi tego za złe. Zrób wszystko co jest możliwe, by jego serduszko mogło normalnie bić. W tej klinice w Madrycie na pewno pomogą Waszemu maleństwu.
Wiem, że ranię Cię tym wyjazdem, ale staraj się żyć dla swojego dziecka. To część ciebie.
Jeśli kiedykolwiek usłyszysz, że zostawiłam Cię, bo przestałam Cię kochać, wiedz, że te słowa są wierutnym kłamstwem, bzdurą. Bo kocham Cię jak nikogo innego na świecie. Uwierz mi, że moje serce pęka, ale wiem, że muszę tak postąpić.
Będziesz zastanawiać się dokąd wyjechałam. Nie zdradziłam tego nawet Agnes. Przepraszam, ale ona na pewno, by Ci powiedziała. Nie szukaj mnie, nie trać na to czasu. Zaopiekuj się Lisą i Waszym Dzidziusiem.
Kocham Cię- pamiętaj o tym. Wierzę, że nasza historia się jeszcze nie kończy. Ja wrócę Marco.
"Obietnica."

Twoja Natalie 
 
 
Czyta ten list kilkanaście razy zanim w ogóle zaczyna do niego docierać sens jego słów. Po jego policzkach płynął łzy. Jedna za drugą. Nie ma jej. Został sam. Nie wie co zrobić. Dokąd pójść. Nie chce wracać do domu. Tam jest Lisa. Nie chce jej widzieć. Kocha to maleństwo, które kobieta nosi pod sercem. Tak, kocha je, ale jej nie kocha. W drodze powrotnej dzwoni do Mario. Przyjaciel dopiero po dłuższej chwili odbiera. Marco szlochając głośno mówi mu wszystko. Wyznaje, że stracił Natalie. Mario nie potrafi do niego dotrzeć, uspokoić. Nie umie przez telefon. Kiedy Marco się rozłącza, pomocnik Bayernu dzwoni do Łukasza. Tłumaczy co się wydarzyło i prosi, by obrońca poszedł do Marco i z nim pogadał. Dodaje, iż przyjedzie najszybciej jak się da. Piszczek chwilę po telefonie idzie do domu skrzydłowego. Pada. Nie dochodzi jednak tam ponieważ na parkowej ławce, niedaleko domu blondyna zauważa go. Siedzi tam i moknie. Podbiega do niego:
 
-Marco rozchorujesz się. Zabiorę cię do domu...
 
-Nie chcę tam iść.- mówi blondyn.- Ona odeszła. Zostawiła mnie.
 
-Pogadamy u mnie dobrze? - pyta Łukasz.
-To nie ma sensu...
-Chodź, bo się rozchorujesz.- Łukasz kładzie mu dłoń na ramieniu i zabiera do siebie. Kiedy docierają na miejsce Ewa jest zaskoczona stanem Marco, ma już zapytać co się stało, ale Łukasz kręci głową dając jej znak, by nie pytała. Minutę później obrońca przynosi blondynowi do łazienki suche ubranie i ręcznik. Potem czeka na niego, gdy ten jest pod prysznicem. Kiedy w końcu wychodzi z niej ubrany w spodnie dresowe i bluzę, wygląda lepiej niż w parku. Znów się rozkleja. Łukasz przytula go. Nic więcej nie może zrobić. Może jedynie być. Nie poskleja złamanego serca blondyna. Nie umie tego. To może zrobić tylko ona. A jej nie ma.
 
***
 
Mówiłam, że zrobi się smutno, bardzo smutno...
O tym właśnie myślałam, gdy pisałam, o czarnych chmurach zbierających się nad Marco i Nat...
Pewnie nie jesteście zadowoleni, ale cóż... Nie zawsze jest dobrze i kolorowo. Ludzie cierpią. Takich osób jest mnóstwo wokół nas. Może nie są znanymi osobami, ale cierpią tak samo mocno... Za dużo piszę.  Mam nadzieję, że ten rozdział wywołał tyle emocji, iż doczekam się więcej komentarzy :)
***
Dziękuję, że jesteście i czytacie. To wiele dla mnie znaczy.

***
Rozdział nie jest dokładnie sprawdzony, więc przepraszam za ewentualne błędy. Sprawdzę jak znajdę chwilę.
***
To od Was zależy kiedy pojawi się następny rozdział !!!      Komentujcie :)
 

 








 

wtorek, 11 listopada 2014

39.

Spacerując z Lisą po  korytarzu w klinice słucha planów dziewczyny. Z jednej strony cieszy się, że jest optymistką. Mówi o tym jak wyobraża sobie ich dziecko. Mówi też, że wydaje jej się, iż urodzi się dziewczynka. Marco na te słowa mimowolnie się uśmiech, co ona zauważa:
-Uśmiechasz się.- mówi.-Ja naprawdę lubię twój uśmiech Marco...- chłopak nie wie co ma powiedzieć więc milczy.- Wiesz co? Myślę, że będziemy dobrymi rodzicami. Przecież najważniejsze jest to, by dziecko czuło miłość rodziców, a tego na pewno mu nie zabraknie. Nie da się nie kochać takiej małej istotki.- uśmiecha się.- Myślę, że wszystko będzie dobrze. Będziemy szczęśliwą rodziną.- marzy Lisa. Marco spogląda na jej szeroki uśmiech. Cieszy się, iż nie jest zdenerwowana, nie smuci się, bo negatywne myśli źle wpływają na dziecko, ale z drugiej strony wie, iż marzenia Lisy nie do końca staną się rzeczywistością, ponieważ ona nie przewiduje w jego życiu obecności Natalie, a on wręcz przeciwnie. Nie wyobraża sobie życia bez ukochanej i zamierza walczyć o swoją miłość. Ciągle o nią walczy.
-Zamyśliłeś się.- słyszy słowa matki jego dziecka.
-Przepraszam.- zerka na nią.
-Myślałeś o niej prawda?- pyta.
-Myślałem o tym co mówiłaś.- stwierdza po czym spogląda na zegarek.- Przepraszam, ale muszę jechać do klubu. Jurgen nie lubi kiedy się spóźniamy.- mówi.- Przyjadę po treningu dobrze?
-Dobrze.
Marco nachyla się by pocałować Lisę w policzek na pożegnanie, tak jak zwykle to robi i jest zaskoczony kiedy w ostatniej chwili dziewczyna wykonuje ruch głową i jego wargi muskają jej usta. Kiedy się odsuwa na jej twarzy maluje się wielki uśmiech, a on czuje, że uścisk w żołądku.
-Liso...
-Przepraszam, ale to tylko mały całus na dobry nastrój.- tłumaczy dziewczyna z miną niewiniątka.- Natalie nie musi o nim wiedzieć...
-Nie okłamuję Nat...- patrzy jej w oczy.
-Więc jej powiedz. Myślę, że nie będzie się przejmować wiedząc, że to przecież ją kochasz, nie mnie... Do zobaczenia później...- dziewczyna odchodzi w stronę swojego pokoju, a on zbiega po schodach na dół, idzie szybko na parking, otwiera samochód, wsiada do niego po czym opiera ręce na kierownicy, a zaraz potem opiera na nich głowę. Jest zły, za to, że Lisa robi do niego podchody. Nienawidzi takich gierek, a nie chce się z nią kłócić z wiadomych powodów. Wzdycha ciężko. Zakłada zestaw głośnomówiący, wybiera numer malarki po czym kiedy telefon próbuje się połączyć, on włącza się do ruchu. Po kilku sygnałach słyszy jej głos:
-Cześć kochanie.- mówi Natalie, a on wie, że dziewczyna się uśmiecha.- Jedziesz na trening prawda?-pyta
-Tak. Jestem w drodze. Chciałem cię usłyszeć.-mówi.
-Miło mi.
- Bardzo cię kocham Nat.- wyznaje.- Wiesz o tym prawda?
-Pewnie, że wiem. Dlaczego pytasz?
-Tak tylko.- wzdycha.
-Coś ci znowu powiedziała? Zdenerwowała cię?- słyszy pytanie padające z ust swojej dziewczyny i po raz kolejny potwierdza się to, iż  dziewczyna jest w stanie wyczuć kiedy ma zły nastrój.
-Porozmawiamy później? Mogę przyjechać do ciebie?
-Zawsze możesz, a Lisa dziś nie wychodzi?
-Nie. Zostanie dłużej dwa dni. Jest w porządku, ale lekarze chcą zrobić jeszcze jakieś badania.- tłumaczy.
-Więc czekam na ciebie.- mówi.
-Będę późno, bo obiecałem jej, że po treningu przyjadę do niej. Nie gniewasz się?
-Nie. Spokojnie.- uspakaja go.-Bardzo cię kocham. Jedź na trening, daj z siebie wszystko.
-Spróbuję. Zadzwonię jak będę w drodze do ciebie. Do zobaczenia.
-Czekam kochanie. Całuję.
-Ja mocniej.
***
Trening mija dość szybko. Trener jest zadowolony. Dużo żartuje. Kilka razy kiedy jest obok blondyna chwali go. Marco faktycznie tego dnia jest skupiony, podczas gierki wewnętrznej kreuje sytuacje z których pada kilka bramek. Widać, że piłkarz jest rozluźniony, momentami nawet się uśmiecha, szczególnie wtedy gdy bez problemu mija dwóch obrońców i kończy akcję bramką. Klopp śmieje się, choć powinien zwrócić uwagę obrońcom za nienależyte krycie i zaangażowanie:
-Nie śpijcie. Reus robi z wami dzisiaj co chce.- krzyczy.- Brawo Marco. Zmuś ich do pracy.
Reus śmieje się naprawdę szczerze. Po zakończeniu treningu Jurgen czeka na niego. Kiedy piłkarz zrównuje się z trenerem, on obejmuje go kładąc mu dłoń na ramieniu:
-Ktoś tu jest szczęśliwy.-mówi zerkając na piłkarza.
-Mam dobry dzień.- tłumaczy blondyn.
-I pewnie po części za tym dobrym humorem stoi pewna piękna i zdolna artystka.- domyśla się szkoleniowiec.
-Pewnie tak!- przyznaje skrzydłowy.
-Cieszę się, że spotkałeś tak wyjątkową osobę Marco.
-A ja się cieszę, że pomimo tego co się dzieje, ona nadal jest zemną. Choć ktoś inny pewnie by uciekł. Pewnie jeszcze będzie miała wiele okazji, aby to zrobić. Lisa...
-Co z nią?
-Robi podchody, a mnie mało nie trafi. Nie lubię gierek, a ona je uwielbia. Jak chciałem ją pocałować w policzek, bo miałem jechać na trening to w ostatniej chwili odwróciła się tak, że ostatecznie pocałowałem ją w usta. A potem była mega zadowolona.
-Próbuje zająć miejsce Nat... To tanie chwyty.
-Nigdy nie zajmie miejsca Nat.
-Niektórzy nie zauważają oczywistych rzeczy. Musisz być silny i cierpliwy.
-Staram się z całych sił.
-I to w tobie cenię. Zawsze się starasz, walczysz i nie poddajesz. Musi być dobrze.- pociesza go.
-Musi.
***
Zegarek wskazuje godz. 22:03. Natalie siedzi w salonie. Przygotowała późną kolację, bo blondyn miał przyjechać około 21. Niestety nie pojawił się, ani nie zadzwonił. Przed 22 zgasiła wszystkie świece w jadalni, po czym przeniosła się do salonu. W pewnym momencie bierze kieliszek z winem do ręki i kieruje się do swojej sypialni. Telefon Marco nie odpowiada. Martwi się. Na górze układa się na łóżku w ubraniu i postanawia zachować spokój. Ma nadzieję, że jej chłopak w końcu zadzwoni i wytłumaczy jej dlaczego się nie odezwał. Dziewczyna zatapia się w myślach. Choć bardzo kocha skrzydłowego w niektórych momentach nachodzą ją wątpliwości czy ich uczucie ma szansę. Nie wątpi, iż piłkarz ją kocha, ale wątpi w pomyślność ich związku gdy w życiu Marco będzie Lisa. Zawsze miała ją za fajną dziewczynę. Wydawało jej się, że dobrze ją zna, ale potem, po nocy, którą spędziła z mężczyzną, którego ona kochała straciła do niej zaufanie i dostrzegła, że koleżanka ma dwa oblicza. Teraz jest pewna, iż nie pozwoli im nigdy być szczęśliwymi. Tego jest pewna. Około 22:42 słyszy kroki na schodach. Wie kto idzie. Domyśla się, że to Marco. Niedawno dała mu klucze, by swobodnie mógł się pojawiać kiedy zechce. Po chwili drzwi się uchylają i Natalie widzi jego postać w drzwiach. Wchodzi cicho po czym siada obok niej na łóżku:
-Przepraszam...- wyszeptał.- Miałem wychodzić, ale Lisa prosiła bym został dopóki nie zaśnie. Mówiła, że jest niespokojna, że się boi. Nie mogłem wyjść... Pozwolono mi zostać dłużej... Wiem, że czekałaś.
Dziewczyna nic nie mówi. Po prostu nie wie co ma powiedzieć. Rozumie go, ale również jest zmęczona. Ma prawo do tego. Nie musi być ciągle uśmiechnięta i nastawiona pozytywnie. Ona też ma prawo mieć gorszy dzień, zły humor, może czuć się bezsilna. Tak właśnie się czuje w tym momencie.
-Przepraszam, jesteś zła...
-Nie jestem... Jestem zmęczona, bezsilna, sflustrowana... ale nie zła. Nie za to, że kochasz swoje dziecko, nie za to, że chcesz, by jego matka była spokojna i się nie denerwowała. Mam po prostu gorszy dzień. Przepraszam...- spogląda na niego.- Przytul mnie proszę.
Chłopak podsuwa się do niej, opiera o wezgłowie łóżka po czym przytula ją do siebie. Kiedy ona wsłuchuje się w bicie jego serca przytulona do jego klatki piersiowej, on delikatnie głaszcze jej włosy. Wplątuje je między swoje palce, bawi się nimi. Uwielbia to. Są takie gładkie i puszyste.
-Bardzo mi przykro, że czujesz się odsunięta.
-Nie martw się. Jest w porządku.
-Nie jest. Patrzę na ciebie i widzę, że jest ci ciężko. Mnie również. A Lisa jeszcze...-przerywa. Nie wie czy dodawać jej bólu. Jednak z drugiej strony chce być z nią szczery.
-Co Lisa znów zrobiła?- pyta i podnosi wzrok na niego.
-To nic znaczącego. Dla mnie nic nie znaczy.- mówi i opowiada jej sytuację ze szpitala. Kiedy kończy nie ma pojęcia co zrobi dziewczyna. Po chwili jednak czuje jej usta na swoich. Oddaje pocałunek. Wkłada w kolejne całą swoją miłość. Natalie nie odrywa swoich warg od jego. Całuje go zachłannie. Chłopak czuje jak jej palce zręcznie rozpinają guziki jego koszuli. Kiedy jest już bez niej dziewczyna siada na jego udach oplatając jego biodra swoimi nogami i nadal go całuje. On nie ma zamiaru przerywać. Jest mu dobrze, pragnie jej. W pewnym momencie Natalie zsuwa się z jego ud:
-Połóż się.- prosi, a on robi to. Leży na plecach i pozwala jej całować swoją szyję, nagi tors, brzuch. Pozwala jej ustom wyznaczać ścieżkę na jego ciele. Kiedy jej usta znów są na wysokości jego ust słyszy:
-Ona nigdy nie zrozumie, że nie będziesz jej.- szepce.- Jesteś tylko mój.- musnęła jego usta.- Jestem wściekła.- mówiła między pocałunkami.- Ale nie na ciebie. Nienawidzę takich gierek. To tanie.- znów go całowała, aż do utraty tchu. Poczuł jak rozpina mu guzik od jego czarnych rurek.- Pragnę cię Marco.
Usiadł i zachłannie ją pocałował. Pragnął się z nią kochać, a potem zasnąć u jej boku spokojnym snem i śnić o niej.
***
Mario spogląda na zegarek stojący na szafce obok łóżka. Wskazuje godzinę 23:30. Powinien już dawno spać, bo następnego dnia ma ważny mecz, ale on nie może. Czeka na swoją ukochaną, która od trzech godzin powinna być w domu. Tego dnia miała wrócić z zagranicznej sesji, a potem zajrzeć do agencji modelek gdzie odbywał się jakiś bankiet. Sama powiedziała mu, że tylko się przywita i wraca do domu, bo chce po prostu przytulić się do niego i zasnąć w jego ramionach. Pół godziny mówiła o tym jak bardzo tęskni i nie ma zamiaru marnować czasu na branżowym bankiecie, kiedy w tym czasie może być z nim. Oczywiście powiedział jej, że jeśli chce może zostać na imprezie, bo on nie ma nic przeciwko temu. Jednak stwierdziła, iż wróci do domu. Próbował się z nią skontaktować, by dowiedzieć się czy wszystko w porządku, ale jej telefon milczał. Po raz kolejny wybiera jej nr, ale znów po chwili włącza się poczta.
-Kochanie martwię się. Zostań na imprezie jeśli chcesz, ale napisz czy wszystko w porządku. To chcę tylko wiedzieć. Kocham cię bardzo mocno.
Niestety mijają kolejne minuty, kolejna godzina, a on jest coraz bardziej zaniepokojony. W końcu ubiera się, wsiada do samochodu i jedzie do agencji. Nie chce tam wchodzić, ale tak bardzo się martwi, że w końcu wchodzi. Ochroniarz rozpoznaje go. Na widok jego stroju uśmiecha się dziwnie. Mario nie ma na sobie eleganckiego ubrania, a ciemne rurki, t-shirt oraz ciemną bluzę:
-Trochę nieodpowiednie strój na imprezę.- mówi.
-Wiem, ale chcę tylko sprawdzić czy moja dziewczyna nadal tu jest. Nie odbiera telefonów, a miała już dawno być w domu.
-Pani Ann nie wychodziła.-informuje go.
-A mogę mieć prośbę, by pan ją zawołał. Nie chcę tam wchodzić.
-Proszę poczekać.
-Dziękuję.
Kilka minut później ochroniarz zjawia się z Ann. Dziewczyna widząc swojego chłopaka przypomina sobie, co mówiła. Podchodzi do niego:
-Mario...
-Może wyjdziemy...-mówi spokojnie.
-Tak. Wezmę torebkę tylko...
-Nie. Jeśli chcesz zostać to oki.
-Ja...
Bierze ją za rękę i prowadzi w stronę drzwi. Przed nimi się zatrzymuje:
-Powiedziałaś, że będziesz. Martwiłem się. Nie odbierałaś telefonu...
-Zostawiłam w torebce. Przepraszam. Przypomniałam sobie o nim, ale byłam pewna, że śpisz więc nawet nie sprawdzałam...
-Nie spałem...- nie kończy ponieważ w ich stronę idzie mężczyzna. Ma około 25 lat. Uśmiecha się, a kiedy przystaje obok dziewczyny piłkarza obejmuje ją ramieniem i mówi:
-Ann gdzie mi uciekłaś? Przecież mieliśmy omówić szczegóły pokazu.- dopiero po wypowiedzeniu tych słów mężczyzna patrzy na Mario. Mierzy go wzrokiem. Ann delikatnie odsuwa się od mężczyzny:
-Poznajcie się proszę- Antonio to jest Mario- moja druga połówka, Mario to jest Antonio DaSilva.
Pomimo tego, że piłkarzowi nie podoba się w jaki sposób Antonio patrzy na Ann podaje mu dłoń i wysila się na grzecznościową formułkę. Drugi z mężczyzn odpłaca mu tym samym, a następnie pyta modelkę kiedy wróci do nich. Ona spogląda na swojego chłopaka, a kiedy nie widzi w jego oczach ani odrobiny złości obiecuje, że niebawem się pojawi. Mężczyzna odchodzi, a ona dotyka dłoni swojego chłopaka:
-Zostanę jeszcze chwilę. Zaproponowali mi bym wzięła udział w pokazie. Nie wypada mi teraz wyjść.- patrzy na jego reakcję.
-Dobrze. - mówi piłkarz, a potem całuje ją delikatnie w usta.- Tylko nie podoba mi się to w jaki sposób on zachowuje się w stosunku do Ciebie. Jak cię obejmuje...- mówi Mario.
-Nie robi tego. Przy tobie chciał chyba coś pokazać... sama nie wiem co. Myślę, że wiedział kim jesteś. - tłumaczy modelka.
-Chciał sprawdzić moją reakcję? Dobrze, że staram się być opanowany, bo miałem ochotę dać mu w pysk!
-Wiem.-gładzi dłonią jego policzek.- Dla mnie liczysz się tylko ty.
-I tak ma pozostać.
***
Budzi się rano, a właściwie budzi go budzik, który natychmiast ucisza. Przekręca się na bok i widzi śpiącą obok niego Ann. Wygląda pięknie z rozrzuconymi po poduszce włosami, bo akurat gumka zsunęła jej się z warkocza. Uśmiecha się patrząc na nią. Od dawna jest pewien, że taki widok chce zastawać każdego ranka, aż do końca swojego życia. Przysuwa się bliżej dziewczyny i chwyta palcami cieniutką szelkę jej koszulki nocnej. Zsuwa ją z jej ramienia, po czym nachyla się i całuje jej ramię. Uwielbia skórę swojej dziewczyny. Jest taka gładka i delikatna. I pachnie jej ulubionym balsamem. On zresztą też uwielbia ten zapach. Nie kończy na jednym pocałunku. Przesuwa się na jej szyję i tam również muska ją ustami.
-Nie ma mowy. Masz dzisiaj mecz.-słyszy jej głos.
Słowa dziewczyny sprawiają, że na jego twarzy pojawia się wielki uśmiech. Patrzy na nią:
-Przecież wiesz, że mnie seks w dniu meczu w niczym nie przeszkadza.- mruga do niej znacząco. - Powiedziałbym, że mnie uskrzydla.- dodaje.
-Nie i już !!! Masz być wypoczęty. Już i tak się nie wyspałeś...
-A po meczu?
-Hmm... po meczu zobaczymy.- uśmiecha się.- A teraz daj mi się wyspać. To, że ty musisz już wstać, nie znaczy, iż ja również. Wróciłam nad ranem.- wzdycha.
-A to nie moja wina.- całuje ją w usta.- Idę zjeść śniadanie i zmykam do klubu. Będziesz na meczu?
-Będę. Postaram się, bo mam spotkanie w agencji dwie godziny przed meczem. Będę na pewno.
-Potrzebuję cię tam.
-Będę. Obiecuję.
***
Ranek w domu Natalie jest wspaniały. Budzi się przed nią. Cicho wychodzi z sypialni, by udać się pod prysznic. Potem przygotowuje śniadanie. Malarka znajduje go na tarasie pijącego kawę. Siedzi zamyślony dlatego nie słyszy jej cichych kroków. Dowiaduje się o jej obecności kiedy malarka nachyla się i całuje go w policzek:
-Dzień dobry.- mruczy mu do ucha. On niewiele myśląc pociąga ją w ten sposób, iż kilka sekund później Natalie siedzi już na jego kolanach, a on zachłannie całuje jej usta. Kiedy brakuje im tchu odsuwają się od siebie. Wzrok Marco wędruje na jej dekolt, a potem piersi. Ma na sobie jego koszulę, która nie ma zapiętych trzech górnych guzików, a która w tym momencie przekręciła się tak, iż odsłania odrobinę więcej niż powinna. Oczywiście jemu to nie przeszkadza, uwielbia jej ciało. Nachyla się i całuje jej dekolt:
-Jesteś piękna Nat. Jesteś piękna nie tylko fizycznie, ale masz piękne wnętrze.- mówi patrząc jej w oczy.- I uwielbiam kiedy zakładasz moje rzeczy.- przyznaje.
-Ja uwielbiam je zakładać. Pachną tobą.- stwierdza.- O której musisz jechać?
-Za jakieś 40 minut. Chciałbym zostać.- patrzy na nią.
-Wiem...- gładzi jego policzek.-Będę jutro na meczu.- mówi.
-Cieszę się.
Po śniadaniu, które jedzą śmiejąc się i żartując Marco w końcu zbiera się do wyjścia. Natalie idzie na górę, by się ubrać, a on idzie z nią. Kiedy dziewczyna stojąc w łazience ma zamiar rozebrać się z koszuli Marco, on pojawia się w środku i mówi:
-Znalazłem swoją koszulkę w garderobie, nie ściągaj jej.- obejmuje ją ramionami tak, że jej plecy przylegają do jego klatki piersiowej. - Ładnie w niej wyglądasz. I seksownie. - uśmiecha się.
-Więc skoro tak to będę w niej paradować cały dzień. - uśmiecha się malarka.
-Tylko nie zapomnij ubrać bielizny- mruga do niej.- Szczególnie kiedy będziesz przyjmować jakichś gości.
-Nie zapomnę.- puszcza mu oczko.- A może zapomnę...- drażni się z nim.
-Hej...!!!- patrzy na nią mrużąc oczy.
-Żartowałam.
***
Mecz może nie do końca wygląda tak, jakby sobie życzył Pep, ale pod koniec pierwszej połowy do bramki przeciwników wpada w końcu piłka i Bayern prowadzi 1:0. Autorem bramki jest Thomas, ale Mario zalicza przepiękną asystę. Druga połowa jest jeszcze bardziej szczęśliwa dla piłkarza ponieważ tym razem to on jest strzelcem bramki. Po niej odwraca się w stronę trybun i układa z palców serce. Patrzy w stronę trybuny gdzie powinna być jego dziewczyna. Mecz finalnie kończy się wynikiem 2:0 dla mistrzów Niemiec. Zawodnicy schodzą do szatni, niektórzy z nich udzielają krótkich wywiadów. Kiedy Mario opuszcza szatnię na korytarzu nie czeka na niego jego druga połowa. To dla niego dość zaskakujące, ponieważ zawsze po meczu spotyka ją na korytarzu. Wychodzi z budynku prowadząc rozmowę z Davidem. Na parkingu żegna się  z nim po czym wsiada do swojego samochodu. Kiedy jedzie już w stronę domu dzwoni jego telefon. Odbiera:
-Słucham.- mówi
-Kochanie tak bardzo cię przepraszam...- słyszy głos swojej dziewczyny.
-Gdzie jesteś?
-W domu.
-Coś się stało?
-Nie. Porozmawiamy w domu skoro zaraz będziesz.
-Dobrze.
10 Minut później Ann słyszy, że wrócił. Kiedy piłkarz wchodzi do kuchni gdzie znajduje się jego dziewczyna, ona obejmuje go:
-Przepraszam... spotkanie się przedłużyło... Ja straciłam poczucie czasu i po prostu zapomniałam o meczu... Kiedy sobie przypomniałam, było już po pierwszej połowie, miałam wyjść, ale kiedy Antonio powiedział, że iść na drugą połowę to nie ma najmniejszego sensu...
-A od kiedy dla Ciebie liczy się zdanie jakiegoś kolesia co?-pyta.- W drugiej połowie zadedykowałem Ci gola. Myślałem, że jesteś...
-Przepraszam...
Piłkarz odsuwa się od niej po czym podchodzi do lodówki, wyciąga z niej wodę i nalewa sobie do szklanki. Kiedy pije Ann mu się przygląda:
-Gniewasz się na mnie?-pyta w końcu.
-Nie. Jest mi po prostu przykro. - przyznaje.- Przyzwyczaiłaś mnie, że jesteś na meczach. Nie raz biegłaś ze spotkania na mecz nie słuchając nikogo, kto mówił, że już trwa i że nie zdążysz. Tym razem posłuchałaś jakiegoś kolesia.
-Przepraszam. Nie wiem dlaczego, bo ty jesteś dla mnie najważniejszy i naprawdę wolałabym być na Allianz Arena niż na tym nudnym spotkaniu. - podchodzi do niego.- Wynagrodzę ci to.- dotyka jego policzka.
-Przepraszam cię, ale jestem zmęczony. Mało spałem wczoraj w nocy i chyba się położę.
-Rozumiem.
-Przepraszam. Dobranoc.
Mario muska delikatnie jej usta po czym wychodzi z kuchni. Pół godziny później, gdy Ann wchodzi do sypialni jej chłopak śpi. Czuje, że go zawiodła. Do tej pory była na każdym meczu, oprócz niektórych wyjazdowych, albo tych kiedy pracowała i jej nie było. Prawda jest taka, że ona nie tylko zakochała się w piłkarzu. Sama kocha piłkę. I to ona przyzwyczaiła Mario, iż jest zawsze na trybunach. I tym razem czuje, że nie zawiodła tylko jego, ale i samą siebie.
***
Czeka pod szatnią. Po chwili z pomieszczenia wychodzi Jurgen. Kiedy widzi jej zmartwioną twarz obejmuje ją i uspakaja:
-Nic mu nie jest. Już nie wymiotuje. Po prostu został kopnięty w brzuch i zwymiotował. Jest już lepiej.
-Dziękuję. Naprawdę się wystraszyłam.- mówi.
-Wiem. Może wejdziesz?- wskazuje na drzwi szatni.
-Nie. Chłopcy się przebierają.
-Już się przebrali. Chodź.- otwiera jej drzwi po czym wchodzą do środka. Gratuluje chłopakom wygranej, a potem siada obok Marco, który ubrany jedynie w spodnie siedzi z lekarzem.
-Wszystko w porządku?
-Tak... Po prostu mi niedobrze...
-Nic mu nie jest. Potrzebuje odpoczynku no i brzuch go będzie bolał. Ale poza tym jest dobrze.
-Uff...
***
Łapcie kolejny.
Dziękuję za 41 tys. wyświetleń :)
Jesteście niesamowici !!!
***
10 komentarzy- next
***
Zapraszam do komentowania na moich pozostałych blogach.
***




środa, 5 listopada 2014

WAŻne!!!

W NAJBLIŻSZYM CZASIE MAM ZAMIAR NADROBIĆ ZALEGŁOŚCI NA WASZYCH BLOGACH. KIEROWAĆ SIĘ BĘDĘ GŁÓWNIE LINKAMI POZOSTAWIONYMI W DZIALE SPAM ORAZ LINKAMI, KTÓRE OSOBIŚCIE ZAPISAŁAM W ZAKŁADKACH NA MOJEJ KOMÓRCE. JEŚLI CHCESZ SIĘ PRZYPOMNIEĆ- WEJDŹ DO ZAKŁADKI SPAM I ZOSTAW PO SOBIE ZNAK!!!
BĘDĘ KOMENTOWAĆ, ALE PROSZĘ O CIERPLIWOŚĆ, BO NA PEWNO NIE ODWIEDZĘ WSZYSTKICH BLOGÓW W JEDEN WIECZÓR !!!
JESZCZE RAZ PRZEPRASZAM, ŻE MAŁO U WAS OSTATNIO BYWAŁAM, ALE NAPRAWDĘ DOBA JEST ZA KRÓTKA. NIEKTÓRZY Z WAS WIEDZĄ O CZYM MÓWIĘ ;)

POZDRAWIAM :)
PS: PONIŻEJ TEJ NOTKI JEST NOWY, JESZCZE CIEPLUTKI ROZDZIAŁ !!!

38.

Stara się jak może nie dać po sobie poznać, że coraz częstsze ataki złości Lisy  wyprowadzają go z równowagi, ale coraz bardziej trudno mu się opanować. Dziewczyna wypomina mu to, że za długo był na zakupach, zbyt długo wracał z treningu. Nie dociera do niej, że np. mieli otwarty trening, więc po nim spędzili sporo czasu na fotografowaniu się z kibicami. Kobieta wychodzi z założenia, że powinien być cały czas przy niej, bo przecież podczas jego nieobecności może jej się coś stać. Piłkarz stara się jej  spokojnie tłumaczyć, że staje się zaborcza, a on się dusi. Niestety rozmowy nie przynoszą skutków. Jest coraz gorzej. Spotkania z Natalie są rzadkością. Oboje cierpią z tego powodu ponieważ rozmowy telefoniczne po kilku dniach niewidzenia się nie wystarczają.
***
Natalie robiąc herbatę w kuchni myśli o Marco i o tym jaki był smutny kiedy rozmawiali wieczorem. Martwi się o niego. Słyszy kroki, ale nie odwraca się wiedząc kto wchodzi do kuchni. Jej przyjaciółka siada na krześle:
-Zamyśliłaś się.- mówi.
-Tak.- przyznaje malarka biorąc w dłonie kubki z parującym napojem i stawiając je na stoliku. Zajmuje miejsce na drugim krześle po czym patrzy na Agnes.- Marco wczoraj był rozbity... Lisa miała do niego pretensje jak wrócił z treningu. A był otwarty więc trochę mu zeszło. I zaczęło się jak zwykle, a potem kiedy się nakręciła zaczęła krzyczeć. Efektem tego był ból brzucha i wizyta w klinice.- opowiada.
-Zostawili ją?
-Tak. Siedział z nią do północy. Potem pielęgniarka zasugerowała mu, by pojechał do domu, ale ona nie chciała zostać bez niego. Więc chciał zostać. No ale koniec końców przyszedł lekarz i poprosił by wrócił rano i by odpoczął. Musiał wyjść.
-Dzwoniłaś dzisiaj do niego?- zapytała Agnes.
-Nie. Miałam to zrobić rano, ale pomyślałam, że może do niej pojechał więc darowałam sobie. Wiesz co...
-Hmm?
-Ona mi go obierze...- wzdycha.
-Co ty mówisz?
-Tak będzie. Zobaczysz. Nie wiem w jaki sposób to zrobi, na pewno on jej nie pokocha, ale mi go odbierze.
-Natalie opowiadasz bzdury. Marco cię kocha.
-Wiem, ale czuję, że nasze szczęście ulatuje. Nie przez dziecko... Coś złego się zdarzy. Boję się.- mówi.
***
Obserwuje dziecko na monitorze podczas rutynowego badania USG. Dokładnie słucha co mówi lekarz. Nawet lekko się uśmiecha, co zauważa Lisa. Po zakończeniu badania lekarz mówi:
-Jest w porządku. Oczywiście planowo za dwa dni masz zgłosić się na oddziale. Zostawimy cię na kilka dni. To rutynowe postępowanie. Zrobimy wszystkie szczegółowe badania. Tak jak ustaliliśmy wcześniej. To będzie taki mały urlop.- uśmiecha się lekarz.
-Ja cały czas mam urlop.- mówi dziewczyna.-Chciałabym, by było już po wszystkim.- wzdycha.
-Cierpliwości. Doczekacie się.- uspakaja ją lekarz.
Chwilę później wychodzą z kliniki. Marco na schodach delikatnie obejmuje ją. Na parkingu otwiera jej drzwi, po czym gdy Lisa zajmuje miejsce zamyka je, a sam siada za kierownicę. W drodze do domu mówi:
-Musimy po powrocie spakować wszystko co będziesz potrzebowała do szpitala.
-Pojutrze wyjeżdżasz?- pyta
-Tak, ale moja mama będzie z Tobą. Do kliniki zawiezie cię Dawid. Szybko wrócę.
-Nie możesz zostać?- pyta.
Marco nie wie co ma odpowiedzieć. Dopiero po chwili mówi:
-Liso co ja mam teraz odpowiedzieć?
-Po prostu gdy jesteś czuję się bezpieczna...
-Muszę wywiązywać się z zobowiązań wobec klubu. Nasze dziecko ma wadę serca. Jednak ty w tym momencie czujesz się dobrze. Nic złego się nie dzieje. I nie będzie się działo. Dostałbym wolne gdyby coś się działo, ale jest oki i mam nadzieję, że tak zostanie. Dlatego muszę trenować i grać. To moja praca. Z tego żyję. Pewnie powiesz zaraz, że praca jest ważniejsza od dziecka, zawsze tak mówisz, ale pracuję również dla niego.
-Wiem... Przepraszam.
Jest zaskoczony, bo ona nigdy go nie przeprasza, niezależnie od tego co powie. To jest wyjątek.
***
Mecz wyjazdowy przegrywają. Sam Marco jest na boisku zaledwie 45 minut. Tego dnia mu nie idzie. Popełnia banalne błędy. W szatni po prostu mówi trenerowi, by zmienił go jeśli może, bo on bardziej szkodzi drużynie, niż jej pomaga. Jurgen jest zaskoczony jego słowami, gdyż zna jego wolę walki, ale zgadza się, bo i tak miał to zrobić. Wpuszcza na boisko innego zawodnika, a Marco ogląda zmagania kolegów z ławki rezerwowych. Po meczu zrezygnowani idą do szatni. Tam jest nadzwyczaj cicho. Każdy z piłkarzy ściąga po prostu przepocone ubrania, idzie pod prysznic, potem ubiera się i następnie wychodzi do autokaru. Łukasz próbuje z nim rozmawiać, ale on nie chce mówiąc, że ma naprawdę zły dzień. W autokarze po prostu zakłada na uszy słuchawki i zamyka oczy licząc, że zaśnie. Wcześniej jedynie czyta sms-a od Lisy. Wie, że z nią i z dzieckiem wszystko w porządku. Przynajmniej z tego się cieszy. Ze snu wyrywa go głos Auby, który siedzi obok niego:
-Marco telefon Ci dzwoni od 5 minut.- mówi Gabończyk.
Bierze komórkę w dłoń i widzi, że dzwoni Natalie. Odbiera szybko:
-Cześć kochanie.-mówi do niej.
-Cześć. Przykro mi.- mówi.- Oglądałam. Pewnie jesteś zmęczony a ja cię męczę...
-Jestem zmęczony, ale cieszę się, że zadzwoniłaś. W sumie ja też mogłem to zrobić, ale byłem tak zły, że założyłem słuchawki i odpłynąłem. Przepraszam. Pewnie czekałaś aż się odezwę...
-Czekałam, ale nic się nie stało. Przynajmniej się przespałeś.- mówi.- Co u Lisy?
-Napisała mi sms-a, że jest oki. Nie dzwoniłem. Nie miałem siły z nią rozmawiać. Nie wiem co by powiedziała, a ja naprawdę nie miałem siły słuchać kolejnych użalań. Ostatnio nawet lekarz zwrócił jej uwagę, że powinna pozytywnie myśleć...- Milknie na chwilę.- Potrzebuję Cię...- szepce.
-Jestem...
-Przyjedziesz?
-Marco...
- W takim razie ja przyjadę do Ciebie. Potrzebuję cię... Proszę...
-A jeśli Lisa?
-Natalie proszę...
-Przyjadę po ciebie pod Idunę.
-Dobrze.
-Nie pojedziesz do kliniki?
-Nie wpuszczają na oddział tak późno.
-Do zobaczenia.
-Kocham Cię...
-Ja ciebie również kocham. Najbardziej na świecie.
***
Czeka już 15 minut na parkingu pod Signal... Wie, ze za chwilę autobus podjedzie i w końcu będzie mogła go przytulić. Ostatnio takie chwile to rzadkość. Kiedy widzi klubowy autokar wysiada z samochodu. PO chwili zawodnicy zaczynają z niego wysiadać. Nie stoi blisko, ale widzi, że Marco jeszcze nie opuścił autokaru. Wysiada prawie na końcu. Trener jeszcze go przytula i klepie po plecach. Żegna się z kolegami po czym widząc z daleka Natalie idzie w jej stronę. Praktycznie od razu ją przytula i całuje zachłannie. Jest potwornie zmęczony, choć nie fizycznie. Zmęczony strachem o nienarodzone dziecko, pretensjami Lisy o błahostki, zmęczony niestabilną formą, a także tym, że nie może częściej wtulić się w jej ramiona. Stoją dłuższą chwilę po prostu tuląc się do siebie. W końcu Natalie mówi:
-Kochanie...
-Obiecaj mi, że będę mógł tulić się do Ciebie całą noc...
-Nie wiem czy...
-Obiecaj proszę...- spojrzał jej w oczy.- Zostaniesz prawda?
-Nie wiem czy Lisa byłaby zadowolona gdyby dowiedziała się, że byłam u Ciebie...
Malarka widzi jak piłkarz spuszcza wzrok po czym wrzuca torbę do samochodu i zajmuje miejsce pasażera. Ona wsiada za kierownicę. Odpala silnik samochodu, ale zanim wyjeżdża z parkingu dotyka jego dłoni, którą chłopak opiera na swoim udzie:
-Jesteś zły?- pyta.
-Nie jestem... Po prostu jestem zmęczony. Nie widzę wyjścia z tej sytuacji.- wzdycha.
-Co chcesz przez to powiedzieć?
-Nat, Lisa wie, że Cię kocham. I zdaje sobie sprawę, że nadal z tobą jestem i będę. Ja naprawdę ciągle myślę o tym, by się nie zdenerwowała. Staram się jak mogę. Jednak nie mogę ciągle tylko myśleć o tym co ona zrobi. To staje się trudne do zniesienia. Ciągle myślę o niej, a gdzie w tym wszystkim jestem ja? Widziałaś jak dzisiaj grałem? Wstydzę się tego, że wyszedłem na boisko. Nie mogę ustabilizować formy, bo przychodząc na trening myślę, by na czas zdążyć do domu, bo ona znów będzie robić mi wymówki, będzie się wściekać, a nerwy szkodzą dziecku. Staram się zrozumieć, że jest w ciąży, ma zmiany nastrojów, ale czy to znaczy, że ma mnie zamęczyć swoją zazdrością na śmierć? Mam robić dokładnie co ona chce? Spotykać się z tymi z którymi mi pozwoli? Bo tak to zaczyna powoli wyglądać...- milknie.
-Przepraszam... Wiem, że cierpisz...
-Nieważne... Odwieź mnie do domu proszę.- powiedział.
-Oki.
W drodze do domu Marco praktycznie nie rozmawiają. Na podjeździe gdy dziewczyna gasi silnik Marco spogląda na nią:
-Nat...
-Napiłabym się herbaty...- mówi.
-W takim razie zapraszam.- piłkarz stara się uśmiechnąć, ale nie wychodzi mu za bardzo.
Kiedy są już w środku Marco kładzie torbę w przedpokoju po czym ściąga buty. Natalie również ściąga swoje.
-Rozgość się. Muszę skorzystać z toalety. Zaraz wracam.- mówi jej blondyn.
-Oki.
Gdy wraca 5 minut później Natalie właśnie robi herbatę. Piłkarz siada przy stole i obserwuje ją. Zawsze uwielbiał patrzeć jak krzątała się po kuchni. Niestety teraz to się nie zdarza. Dziewczyna jest niby w jego życiu, ale nie tak blisko jakby chciał. I to go boli. Nie ma pojęcia jak przeżyje te wszystkie tygodnie, które jeszcze przed nim. Wie, iż powinien walczyć, ale jest naprawdę zrezygnowany.
-Marco...- słyszy jej głos bardzo blisko i to wyrywa go z zamyślenia. Natalie stoi obok niego z kubkami parujących napojów. - Może usiądziemy w salonie?
-Tak.
Chwilę później piją herbatę siedząc w salonie na sofie. Milczą dłuższą chwilę po czym Marco w końcu nie wytrzymuje:
-Kochasz mnie?- pyta, choć pamięta, iż tego dnia już mu to mówiła.
-Pewnie, że cię kocham.- przyznaje malarka. Odkłada kubek na stolik, jego również tam stawia po czym przysuwa się do niego bardzo blisko i przytula go. Doskonale wie, że mężczyzna tego potrzebuje, ona zresztą też.- Nie ważne co się dzieje- ja bardzo cię kocham i zawsze będę. Nigdy w to nie wątp.- mówi.- Porozmawiamy?
-To chyba nie jest dobry pomysł. Nie chcę cię zamęczać... Nie potrafię myśleć o niczym innym...
-Powiedz mi wszystko... Proszę...
***
Kiedy rano otwiera oczy widzi twarz ukochanego. Marco śpi, a ona wpatruje się w niego. Cieszy się, że została. Marzy, by mogła w ten sposób budzić się już każdego dnia, ale wie, iż jest to niemożliwe- przynajmniej przez następne kilka miesięcy. Bo to Lisa, nie ona z nim mieszka. Po dłuższej chwili przysuwa się do piłkarza i muska swoimi wargami jego usta. Najpierw delikatnie, a potem trochę pewniej. Z ust blondyna wypływa cichy pomruk, a zaraz potem jego powieki się podnoszą. Natalie chce się odrobinę odsunąć, ale on wkłada palce w jej włosy, po czym delikatnie przysuwa jej głowę i teraz on ją całuje. Mija dłuższa chwila kiedy w końcu ich usta odrywają się od siebie i odsuwają na kilka centymetrów. Marco słyszy jej cichy szept:
-Kochaj się ze mną...
Nie musi mówić nic więcej. Prawda jest taka, że obydwoje pragnęli zbliżenia już poprzedniego wieczoru, ale nie doszło do niczego. Przez pół nocy rozmawiali tuląc się do siebie, wyznając sobie miłość, całując się. Teraz nie zamierzają przerywać.
***
-Nie chcę się z tobą rozstawać.- mruczy blondyn przytulając ją.
-Ja też chciałabym zostać, ale to nie jest możliwe.- mówi dziewczyna.- Kocham cię.- wyznaje po raz wtóry tego ranka.
-Ja ciebie bardziej.- droczy się z nią skrzydłowy.- Chyba pokazałem ci jak bardzo.- mruga.
-Cóż... generalnie moglibyśmy jeszcze trochę pookazywać swoje uczucia...
- Nie masz dość?- unosi brwi
-A ty masz?
Na ustach Marco pojawia się uśmiech:
-Nigdy się tobą nie nasycę...
-No właśnie... Czuję to samo.
-Czyli lubisz się ze mną kochać.- stwierdza.
-Przyznaję, że tak!!! A teraz uciekam do domu malować...
-Ja jadę do kliniki. - muska jej usta.
Odprowadza ją do samochodu. Koło auta całuje ją zachłannie, a potem przytula:
-Kocham cię, kocham cię, kocham cię, kocham cię...
- Ja ciebie też.
-I dziękuję za wczoraj... - muska jej usta.- Za dziś- znów ją całuje.- I za każdy kolejny dzień...- znów składa pocałunek na jej wargach.
-Zadzwoń...
-Zadzwonię...
***
Mamy kolejny. Jak myślicie- co się dalej stanie? Marco i Nat przetrwają? Czy może oddalą się od siebie tak bardzo, że w pewnym momencie ich związek stanie się fikcją? A może ktoś zapragnie by się rozstali i zrobi wszystko, aby do tego doszło?
Komentujcie.
***
10 komentarzy- następny rozdział.
***
CZYTALIŚCIE HISTORIĘ ALEXA I SARY?
ZAPRASZAM SERDECZNIE !!! TO RÓWNIEŻ OPOWIADANIE PIŁKARSKIE ;)
http://hand-in-hand-face-to-face.blogspot.com/