-Cześć. Miałam nadzieję, że uda mi się gdzieś Cię wypatrzeć. Co z Twoją stopą?- pyta z przejęciem- Widziałam, że chyba Cię bardzo bolało jak opuszczałeś boisko...
-Byłaś na meczu?- pyta zaciekawiony
-Byłam... No co? - patrzy na niego, bo blondyn się uśmiecha-Chciałam poczuć tą atmosferę jeszcze raz, a przy okazji odpocząć. Agnes zagroziła mi, że jak nie zacznę wychodzić z pracowni to pomiesza mi wszystkie farby, wyrzuci pędzle i takie tam. A ja mam swoje ulubione pędzle- opowiada z uśmiechem brunetka. Patrzy na piłkarza, a on śmieje się. Nie wie co go tak rozśmieszyło.
-Dlaczego tak się śmiejesz? Nie pasuję tu?
-Nie o to chodzi. Po prostu próbuję sobie wyobrazić Agnes spełniającą swoją groźbę. Przecież zaraz po tym musiałaby uciec na koniec świata, by gniew jej najlepszej przyjaciółki jej nie dosięgnął.
-Chyba faktycznie byłabym wściekła. Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Jak Twoja stopa?- powtarza wcześniej zadane pytanie
-Nie jest źle. Jutro mam badania. Lekarz klubowy powiedział mi po meczu, że to raczej nic poważnego. Poza tym po okładzie jest dużo lepiej- tłumaczy
-Jesteś w stanie prowadzić? Może nie powinieneś ryzykować- stwierdza
-Chcieli mnie podrzucić do domu, ale mnie naprawdę nic nie jest. Wszystko w porządku.
-No dobrze, to uciekam. Muszę wracać do domu, a dla Twojej stopy będzie najlepiej jak położysz się i dasz jej odpocząć- uśmiecha się do niego
-Oj nie. Nie pozwolę Ci tak odejść. Zapraszam Cię na kolację- mówi, a kiedy widzi, że Natalie otwiera usta, by zaprotestować natychmiast dodaje- Kontuzjowanemu się nie odmawia. Poza tym może faktycznie nie powinienem prowadzić...
-Bierzesz mnie na litość tak? Nieładnie panie Reus- stwierdza malarka-No dobra zgadzam się na kolację...
-Yeah. No to jedziemy, jestem potwornie głodny
Ruszają powoli w stronę auta pomocnika BvB. Kiedy są już blisko Marco widzi wyciągniętą dłoń Natalie. Nie wie o co chodzi, ale dziewczyna natychmiast mu tłumaczy:
-Mówiłeś, że może faktycznie nie powinieneś prowadzić. Tak więc poproszę kluczyki- mówi malarka, a on znowu się uśmiecha.
***
Przystojny szatyn zerka nerwowo na komórkę. Siedzi przed drzwiami prowadzącymi na jeden z oddziałów prywatnej monachijskiej kliniki. Jest tu zaledwie od pół godziny, ale wydaje mu się, że siedzi tu całą wieczność. Chciałby być za tymi drzwiami, ale nie może. Powiedziano mu, że ma czekać. Nie pozwolono mu wejść. Już któryś raz wybiera numer do Marco, ale nie wciska zielonej słuchawki. Widział mecz i to, że go faulowano więc przypuszcza, że może on być na badaniach. Poza tym nie chce też robić przedwczesnej paniki. W końcu jednak , kiedy mija następne pół godziny nie wytrzymuje i dzwoni. Po kilku sygnałach ma już się rozłączyć, ale słyszy głos blondyna:
-Cześć. Co tam słychać? Od razu ci powiem, że Natalie Cię pozdrawia.
-Cześć, dzięki. Widziałeś ją?- pyta Gotze
-Była na meczu, spotkaliśmy się na parkingu i jemy kolację- tłumaczy skrzydłowy Borussi
-Jak stopa?
-Jutro mam badanie w klinice, ale lekarz twierdzi, że nic poważnego. Także spoko. A co u Was?Jak tam Ann? W ogóle masz jakiś dziwny głos... Coś się stało?- pyta Marco, ale Mario nie odpowiada, bo widzi wychodzącego lekarza idącego w jego stronę
- Przepraszam. Muszę kończyć. Zadzwonię za chwilę dobrze?
-No dobra, ale zadzwoń...
Mario wstaje, kiedy lekarz podchodzi do niego. Od razu widzi, że nie ma wesołej miny:
-Pan jest chłopakiem Ann? - dopytuje młody lekarz
-Tak. Proszę mi powiedzieć co z nią? Gdzie ona jest?- zadaje pytanie za pytaniem
-Zostaje na oddziale. Zaraz będzie mógł pan ją zobaczyć. Niestety pana dziewczyna straciła dziecko...Bardzo mi przykro...
Młody piłkarz patrzy na lekarza z niedowierzaniem. Nie spodziewał się takiej wiadomości. Nie miał pojęcia , że jego kobieta jest w ciąży. Zabezpieczali się. Wie, że takie sytuacje się zdarzają, nic nie daje 100%- pewności, ale Ann nic mu nie powiedziała. Nie rozumie. Po chwili idzie na oddział do pokoju, który wskazuje mu lekarz. Kiedy wchodzi do środka i widzi swoją ukochaną leżącą na łóżku szpitalnym pragnie tylko jednego- być przy niej.
***
Marco co chwilę zerka na telefon. Mario nie odzywa się, nie odbiera też telefonów. Czuje, że coś się stało. Jego przyjaciel bowiem miał dziwny głos gdy z nim rozmawiał. Dziewczyna siedząca z nim przy stoliku widzi, że piłkarz jest przejęty:
-Coś się stało? Ciągle zerkasz na telefon?- pyta
-Mario miał dziwny głos. Miał oddzwonić, minęło monad 40 minut i tego nie zrobił, a ponadto nie odbiera telefonu. Martwię się. Coś jest nie tak- mówi z przekonaniem Marco- Czuję to.
-Nie martw się na zapas. Może po prostu miał gorszy dzień, chciał pogadać i ktoś mu przeszkodził- próbuje rozweselić go malarka
Marco patrzy na nią, już ma coś powiedzieć gdy słyszy dzwonek swojego telefonu. Kiedy widzi, że dzwoni jego przyjaciel natychmiast odbiera:
-No nareszcie. Co się stało? Miałeś zadzwonić- mówi do przyjaciela-Mario dlaczego się nie odzywasz- pyta
-Już. Muszę wyjść na świeże powietrze...- Marco słyszy trzaśnięcie drzwi samochodu
-Co się stało? Gdzie ty jesteś?
-Pod domem. Marco byłem w klinice. Odwiozłem Ann...
-Co jej się stało? Po co odwiozłeś ją do kliniki?
-Bolał ją brzuch. Kiedy dzwoniłem akurat przyszedł lekarz... Marco straciliśmy dziecko... Nie wiedziałem, ona też...
Marco nie może uwierzyć w to co usłyszał. Musi mieć dziwną minę, bo Natalie od razu zauważa, że coś musiało się wydarzyć. Reus nic nie mówi tylko słucha z nieodgadnioną miną słów przyjaciela. Dopiero po chwili się odzywa:
-Tak mi przykro.
-Nawet nie wyobrażasz sobie jak mnie jest przykro. Co z tego, że to był początek, co z tego, że takie rzeczy się zdarzają. Nie obchodzi mnie to. Ja naprawdę bym chciał... Ann tylko płakała. Dali jej coś i zasnęła...
Rozmawiają jeszcze trochę, a potem żegnają się. Reus odkłada komórkę. Natalie spogląda na niego pytająco:
-Nie wiem czy powinnam pytać, ale ... Stało się coś poważnego tak?
-Tak. Dziewczyna Mario poroniła. Właśnie wrócił z kliniki. Kazali mu jechać do domu po tym jak zasnęła. Obydwoje nie wiedzieli o ciąży, to był początek. To nie zmienia jednak faktu, że cierpią z tego powodu.
***
Wracają samochodem piłkarza. Natalie prowadzi, a jej towarzysz jest milczący. Dziewczyna wie dobrze, że zamartwia się o przyjaciela. Niedaleko parkingu, gdzie dziewczyna zostawiła swój samochód chłopak w końcu się odzywa:
-Wiesz... Tak sobie myślę...
-Słucham
Zatrzymuje się na parkingu. Nie wysiadają jednak. Dziewczyna patrzy na niego widząc, że chce jej coś powiedzieć:
-Nie ważne... Zapewne chcesz jechać już do domu. Dziękuję, że zgodziłaś się zjeść ze mną kolację- Reus patrzy na nią
-Powiedz mi proszę to co miałeś zamiar. Nigdzie mi się nie śpieszy.
-Oki. Tak mi przyszło na myśl... Mario i Ann nie mieli pojęcia o ciąży, teraz jak stracili to dziecko cierpią, choć nie mieli czasu go pokochać... Rozumiesz o co mi chodzi ?
-Tak, rozumiem. Może nie mieli czasu się przyzwyczaić do myśli, że będą rodzicami, nie zdążyli się nacieszyć tą wiadomością. Ale to było ich dziecko...
- Moja niedoszła żona usunęła ciążę. Nie była załamana, nie płakała, przynajmniej ja nie widziałem- usłyszała wyznanie chłopaka
-O Boże... Nie miałam pojęcia...
-Nie było moje, choć w sumie nie mam pewności. Miała romans, ale w tym czasie była też ze mną. Jedni pragną takiej małej istotki, inni zabijają. Przerażające...
-Dowiedziałeś się o tym w dniu ślubu?- pyta
-Tak. Mario się dowiedział od byłej kobiety kochanka mojej żony. Sama przyszła do kościoła. To on mi powiedział. Wyobrażasz sobie to?
-Masz wspaniałego przyjaciela... I masz szczęście, że ten ślub się nie odbył, bo gdyby do niego doszło byłoby gorzej. Uwierz mi na słowo. Ciężko po ślubie zauważyć wady drugiej połówki, a już na pewno poznać jej prawdziwe oblicze.
-Masz rację.
-Czy gdyby nie historia z aborcją, gdybyś dowiedział się o samej zdradzie odwołałbyś ceremonię?
-Tak. Podobno zdradę można wybaczyć. Nie wiem, może, ale w pół godziny nie da się pogodzić w faktem, że twoja druga połowa szukała szczęścia w łóżku innego mężczyzny. O ile w ogóle można się z tym pogodzić.Przepraszam. Nie wiem dlaczego męczę Cię tą historią. Prawda jest taka, że to przeszłość- stwierdza
-To się wydarzyło, jest teoretycznie za tobą... Teoretycznie, ponieważ osoby, którą się bardzo kochało nie da się tak od razu wyrzucić z serca. Czasem jest to niemożliwe...
-Natalie...- spogląda na nią
-Tak?
-Kochasz swojego byłego męża? Nadal czujesz coś do niego? - zadaje jej pytanie, którego się raczej nie spodziewała. Dziewczyna milczy. Piłkarz karcąc się w myślach, za to , że jej takie pytanie zadał mówi:
-Przepraszam. Nie powinienem pytać.
-Nie kocham go Marco. Prawda jest taka, że wyparłam to uczucie. Zamieniłam je w nienawiść. Nienawidzę go z całego serca. Żałuję, że nie jestem nie na tyle silna, by odpłacić mu za to wszystko co mi zrobił. Gdybyś w tej galerii nie przyszedł... -nie kończy, bo łamie jej się głos na samą myśl o tym, co mogło się wydarzyć. Zamyka oczy i próbuje odpędzić od siebie złe myśli oraz wspomnienia. Kiedy czuje dotyk na dłoni machinalnie ją zabiera. Otwiera oczy. Widzi z jaką troską piłkarz na nią patrzy:
-Nie bój się. Z mojej strony nic ci nie grozi. Nie zrobię ci krzywdy. Dotknąłem twojej dłoni, bo chciałem byś poczuła, że jestem obok. Nic poza tym. Chciałbym być twoim przyjacielem Natalie. To możliwe?- pyta
Patrzy na niego. Zdaje sobie sprawę, że od wielu miesięcy żadnemu ze swoich przyjaciół płci męskiej nie powiedziała tyle co jemu, choć znają się niedługo. Podświadomie czuje bowiem, że jest godny zaufania. Wpatruje się w jego spokojny wyraz twarzy. Może właśnie ten jego spokój tak na nią działa. Jest mężczyzną opanowanym, spokojnym, bez wątpienia opiekuńczym i wrażliwym. Jego opanowanie widziała już w galerii, kiedy nie dał się łatwo wyprowadzić z równowagi jej byłemu mężowi.
-Lubię twoje towarzystwo Marco. Na przyjaźń jednak potrzeba czasu...
***
Słyszy budzik. Otwiera najpierw jedno oko, potem drugie. Spogląda na niego. 7:00 rano. Sięga do niego po czym jednym ruchem dłoni go ucisza. Powoli wstaje z łóżka. Ma zamiar iść pod prysznic, a potem zjeść śniadanie z Agnes, zanim ta wyjedzie do Berlina. Około godz. 8:00 Marie woła z dołu, że samochód Agnes właśnie podjechał pod dom. Dziewczyna zbiega na dół, wita się z przyjaciółką, która właśnie pojawiła się w holu i udają się obydwie do jadalni. Prowadzą ożywioną dyskusję o kolejnych obrazach Natalie, o kolejnych wystawach, kiedy do ich uszu dobiegają słowa dziennikarza - Marie właśnie ogląda wiadomości:
" Dzisiaj około godz. 7:45 rano piłkarz Bayernu Monachium , Mario Gotze, pojawił się w klinice Ew- Med. Towarzyszył mu jego przyjaciel Marco Reus. Od wczorajszego popołudnia w klinice przebywa dziewczyna pomocnika bawarczyków. Nie wiadomo co się stało. Niektórzy przypuszczają, że para straciła dziecko. Nie są to jednak informacje potwierdzone. Mario unika dziennikarzy. Marco wychodzący około 8:15 ze szpitala również odmówił komentarza na ten temat mówiąc :- " Proszę o uszanowanie prywatności Ann i Mario. Proszę nie wystawać pod kliniką, nie wypytywać. Każdy z nas na prawo do prywatności. Przepraszam, ale nie mam nic więcej do dodania w tej sprawie. Jeśli chcą państwo zapytać o kwestie dotyczące piłki nożnej to chętnie odpowiem, natomiast temat moich przyjaciół uważam za zamknięty."- Tak skomentował całą sprawę Marco Reus. Skoro jednak pojawił się w Monachium to znaczy, że chciał wesprzeć przyjaciół w trudnej chwili.
Natalie patrzy na Agnes, a ona na nią. Wie, że zaraz padnie pytanie z ust jej przyjaciółki. Tak też się dzieje:
-To prawda? - pyta Agentka
-Co?
-Jego dziewczyna poroniła? Wczoraj widziałaś się z Reusem przecież...
-Niestety tak. Nie mówił jednak, że będzie w Monachium- zastanawia się
-Pewnie uznał, że powinien ...
Natalie wychodzi, a po chwili wraca z telefonem komórkowym w dłoni. Dzwoniła do Marco. Nie odbiera przez dłuższą chwilę. Kiedy ma się już rozłączyć słyszy w końcu jego głos:
-Słucham...
-Cześć. Co się dzieje?Widziałam w tv, że jesteś w Monachium. Coś się stało? - zadaje pytanie za pytaniem
-Musiałem przylecieć. Zadzwoniłem po naszym spotkaniu do Mario i słyszałem jaki jest zdołowany. Nie chciałem, by siedział sam. Jutro wracam- tłumaczy
-Jak się trzymają?
-Mario jest z Ann. Jest już spokojniejsza. Ogólnie są zdezorientowani obydwoje, ale i bardzo smutni. Nie planowali dziecka, ale widzę, że gdyby ona go nie straciła to byłoby bardzo wyczekiwanym maleństwem. Poradzą sobie- kończy
-Powiedz Mario, że bardzo mi przykro...
-Zadzwoń do niego potem. Na pewno będzie mu miło- zachęca ją
-Nie odbierze tego źle? Poza tym nie wiem co mam powiedzieć... - wzdycha Nat
-Wiesz... Jesteś tak przyjazną, wrażliwą i delikatną osobą, że na pewno nie powiesz nic co by go dotknęło.
***
Blondyn krząta się po kuchni przygotowując późny obiad. 2 godziny wcześniej dostał bowiem sms- a od Mario, że Ann wyjdzie ze szpitala najprawdopodobniej. Wszystko jest już na kuchence. Mięso właśnie się griluje, warzywa gotują na parze. W osobnym garnku gotuje się też komosa ryżowa. Dodatkowo zrobił jeszcze sos. Ma nadzieję, że jak wrócą siądą razem do stołu. Wie, że atmosfera będzie ciężka, ale skoro jest chce zrobić coś pożytecznego. Kiedy akurat sprawdza czy komosa jest już dobra słyszy, że ktoś wchodzi do domu. Po chwili w kuchni zjawia się Gotze z zakupami. Widząc przyjaciela przy kuchni uśmiecha się lekko, a Reus mówi:
-Dobrze, że już jesteście. Wszystko prawie gotowe. Gdzie jest Ann?- pyta
-Poszła pod prysznic. Chciała się wykąpać we własnej łazience. Wiesz, że choć w tej klinice są luksusowe warunki, to, to jednak nadal jest szpital...
-No wiadomo. Wszystko w porządku?- zadaje kolejne pytanie
-Dziś już tak nie płakała- odpowiada piłkarz Bayernu niosąc do lodówki warzywa. Kiedy znów wraca by rozpakować resztę zakupów czuje dłoń kumpla na ramieniu:
-Mario... pytam też o ciebie? - słyszy z ust Reusa
-Tak. W porządku- przytakuje chłopak- Choć chyba nie do końca. Ciągle zastanawiam się dlaczego? Nawet nie zdążyliśmy nacieszyć się wiadomością o dziecku. Ann ma problemy z wagą. Sam widzisz jaka jest szczupła. Miała też problem z okresem więc jak jej się spóźniał to nie przejęła się za bardzo. No i krach !!!
-Naprawdę mi przykro- chłopak przytulił swojego najlepszego przyjaciela- Dziwnie to zabrzmi, ale wszystko będzie dobrze. Poradzicie sobie.
-Dzięki, że przyjechałeś. Natalie dzwoniła. Powiedziała mi tyle ciepłych słów.
Reus spogląda na niego odsuwając się. Uśmiecha się. Piłkarz Bayernu kontynuuje swoją wypowiedź:
-Taką kobietę powinieneś sobie znaleźć. Ona naprawdę jest wyjątkowa Marco... Chyba już zauważyłeś...
-Tak, ale jej mąż niestety tak ją skrzywdził, że nieprędko spojrzy na jakiegokolwiek mężczyznę w tej kategorii... Nie wiem jak wyglądało jej małżeństwo, ale Agnes określiła je jako " piekło".
***
Podczas obiadu, który spożywają we trójkę w ciszy telefon Mario zaczyna dzwonić. Na początku Gotze nie reaguje, ale kiedy melodia rozbrzmiewa po raz 4 widzi, że Ann to denerwuje. Wstaje i idzie odebrać. Po chwili obiecuje komuś, że za 20 minut się zjawi. Wraca , a siadając przy stole mówi:
-Muszę jechać do klubu na chwilę. Kochanie Marco dotrzyma ci towarzystwa dobrze? Zaraz wrócę- wyjaśnia
-Dokończ obiad. Nie dają ci spokoju nawet kiedy wiedzą... Przepraszam. Dziękuję Marco. Było pyszne- dziewczyna wstaje i wychodzi. Mario spogląda na przyjaciela i już bierze do ręki telefon, by oddzwonić, że jednak nie przyjedzie kiedy blondyn zabiera mu go:
-Jedź. Porozmawiam z nią. Jest rozżalona. Wszystko będzie w porządku- mówi spokojnie
-Jakby co to dzwoń
-Jasne...
" W prawdziwej przyjaźni nie chodzi o to,
by być nierozłącznym,
tylko o to,
by rozłąka nic nie zmieniła."
Godzinę później Gotze wraca do domu. Kiedy wchodzi do środka w domu jest bardzo cicho. Sprawdza w salonie, ale nikogo tam nie ma. Tak samo jak w kuchni. Udaje się więc na górę. Na szczycie schodów spotyka przyjaciela. Reus widząc, że Mario otwiera buzię i chce coś powiedzieć podnosi palec do góry i przykłada sobie do ust by ten zamilknął. Schodzą na dół i obydwaj udają się do kuchni. Reus wyciąga colę z lodówki:
-Zasnęła ? -pyta Mario
-Tak. Ona po prostu jest rozżalona i zmęczona. Musi dojść do siebie. Obydwoje musicie. Ona myśli co by było gdyby, ty też. A to nic nie da- mówi Marco- Uwierz, że tak jest.
-Wiem- Gotze siada na krześle- To nie zmienia faktu, że czuję się okropnie.
Blondyn zajmuje miejsce na krześle obok:
-Poradzicie sobie. Razem na pewno przez to przejdziecie... gdybym tylko mógł jakoś pomóc to wiesz, że zawsze...- nie kończy, bo czuje dłoń Gotze na swoim ramieniu. Mario patrzy na niego i po chwili mówi:
-Jesteś... To wiele dla nas znaczy.
***
To już 9 rozdział- jak to szybko leci. Mam tyle pomysłów czasem, że słów brak. Nie wszystkie da się zrealizować. Jeśli są błędy- przepraszam. Mam tyle zajęć, że nie mam na razie czasu poprawiać. Obiecałam rozdział i jest :)
Następny rozdział jak zwykle z poniedziałku na wtorek w nocy.
Jeśli będzie 12 komentarzy :) - Waszych- nie liczę moich :)
Myślicie, że Marco po kolejnym sezonie opuści BvB?
Niektórzy sugerują, że to jego ostatni sezon w żółto- czarnych barwach.